środa, 16 listopada 2011



STANISŁAW SŁAWOMIR NICIEJA
Polemika Hemara z Brzechwą
DL 1992, nr 38




Koniec wojny i jej jałtańsko-poczdamski werdykt podzielił Polaków na krańcowo wrogie obozy polityczne. Ci, których klęska Niemiec hitlerowskich zastała na Zachodzie czuli się oszukani przez aliantów, mówili z bólem i nienawiścią o wiarołomstwie Churchilla i Roosevelta, o diabolicznym cynizmie Stalina. Jeden z najzdolniejszych heroldów antykomunizmu i bezkompromisowości, Józef Mackiewicz, pisał: „Nie ma w tej chwili żadnej «Polski» w znaczeniu politycznym, żadnego «państwa» polskiego ani «ludowego», ani «pojałtańskiego», ani «Bierutowego», ani innego, poza praworządną reprezentacją Rzeczypospolitej na emigracji w Londynie".
Ci z kolei, którzy latem 1945 r. znaleźli się między Bugiem a Odrą, zwłaszcza nie mający takich doświadczeń jak przebywający w Anglii żołnierze Andersa cudem wyrwani z „nieludzkiej ziemi", zawierzyli stalinowskiej propagandzie i włączyli się do budowania optymistycznych prognoz bądź ulegli psychozie nowego socjalistycznego pozytywizmu. Pisarze, poeci, artyści, intelektualiści, których przed wojną łączyła częstokroć przyjaźń bądź zażyłość, teraz już przez sam fakt, że jedni mieszkali w Londynie, a drudzy w Łodzi (w połowie lat czterdziestych kulturalna stolica Polski), stali się wrogami.
Między elitami emigracji politycznej i kraju dochodziło do gwałtownych polemik o amplitudzie nie znanej dotychczas w publicystyce polskiej.
W starciach tych po przeciwnych stronach angażowali się niejednokrotnie wybitni pisarze, mający trwałe, nie podlegające koniunkturom politycznym, miejsca w literaturze polskiej. Przypomnijmy dziś zapomnianą polemikę, którą stoczyli 45 łat temu Jan Brzechwa — klasyk polskiej literatury dziecięcej, polski Andersen i Marian Hemar — bard Lwowa, twórca wielkości polskiego kabaretu, satyryk, polemista polityczny i liryk.
Brzechwa i Hemar znali się przed wojną, gdyż obaj dostarczali tekstów do licznych wówczas i świetnych kabaretów, z tym że talent Hemara świecił mocniejszym blaskiem. Brzechwa przeżył okupację w kraju ze świadomością, że każdego dnia mógł być aresztowany przez gestapo i zginać w którymś z kacetów lub gett. Ukrywając się w okolicach Warszawy napisał słynną Akademię Pana Kleksa. U schyłku 1945 r. zamieszkał w Łodzi, gdzie był szefem łódzkiego oddziału ZLP i regularnie dostarczał teksty dla satyrycznego tygodnika „Szpilki". Hemar tuż po wybuchu wojny przedarł się przez Rumunię, Bliski Wschód, Afrykę Południową do Anglii. Po wojnie mieszkał w Londynie, publikując swe teksty na łamach „Dziennika Polskiego". „Wiadomości", a później występując regularnie na falach Radia Wolna Europa jako autor niezwykle popularnego programu pod nazwą „Kabaret Mariana Hemara" nagrywanego przez niemal 20 lat w londyńskim studio przez Władę Majewską, równocześnie jedną z najbardziej popularnych pieśniarek i aktorek polskich na emigracji.
Okres tuż powojenny to dla Polaków, których los rzucił na Zachód, czas wielkich rozterek i rozstrzygnięć wręcz hamletowskiego dylematu — wracać czy nie wracać?
Jakaż i czy to jest w ogóle Polska? Ta, którą rządzi Bierut i Osóbka-Morawski? Odpowiedzi na to pytanie szukano w setkach dyskusji, nasłuchiwano wieści z kraju oraz tych płynących z Radia BBC i „Głosu Ameryki".
W tym klimacie politycznym 19 lutego 1946 r. ukazał się w wychodzących w Łodzi „Szpilkach" wiersz Jana Brzechwy pt. „Gryps do Jana Lechonia”. Lechoń — skamandryta, jeden z najwybitniejszych poetów polskich przebywał wówczas w Ameryce i podobnie jak jego przyjaciel Tuwim, który jednak zdecydował się wrócić do kraju, miotał się rozdzierany setkami wątpliwości. Wiersz Brzechwy, pisany niby z więzienia — stąd tytuł „gryps", utrzymany w konwencji persyflażu. ironicznie spiętrzającego nonsensy, miał na celu ośmieszyć antykomunistyczną zachodnią propagandę. Brzechwa zwracał się do Lechonia:
Kochany Panie Janie, piszę potajemnie
Żeby w porę ten gryps Pan otrzymał
ode mnie. Albowiem Pańskie dobro mając na uwadze
Wracać Panu nie radzę. Naprawdę, nie radzę.
Tu życie nie dla Pana. Bo czyż wiarę Pan da
Że gorzej tu, niż głosi wasza propaganda?
W Łodzi nie ma nikogo. Wszyscy na zesłaniu.
Ja, z garstką literatów, na twardym posłaniu
W łachmanach i kajdanach, z «pepeszą» przy mordach
Za karę oglądamy nowe filmy Forda.

Warto wyjaśnić, iż chodzi o Aleksandra Forda, reżysera, późniejszego twórcę „Krzyżaków" i „Ósmego dnia tygodnia". Następnie potęgując nastrój grozy w swym grypsie do Lechonia „więzień" Brzechwa pisał:

Głowy mamy golone. Nasz pokarm jedyny
To z łebków emigranckich przysłane trociny.
Milicjanci, nas łapią i pod chloroformem
Każą pisać do „Szpilek” i chwalić reformę.
Światło, wodę — od dawna skasowano w Łodzi,
do kościoła, rzecz prosta, nikt dzisiaj nie chodzi
Bo tam, żandarm sowiecki, przebrany za księdza,
Każdego, kto się zjawi, na Sybir wypędza.

Dalej Brzechwa donosi, że spętani bądź w amoku pijackim wegetują Dygat i Minkiewicz, Gojawiczyńska i Bratny, Broniewski i Putrament.

A Piasecki? A Kisiel? W tym rzecz najsmutniejsza,
Ze obaj gniją w lochu i tylko Borejsza
Udaje Piaseckiego, podrabia Kisiela.
(...) Mikotajczyk przemawia, lecz podczas przemowy
Ma lufę pistoletu przytkniętą do głowy. (...)
U nas, jeśli do baru wejdzie kto na wódę
Od razu wpada konny oddział NKWD,
By gościa, jego żonę i ojca, i matkę
Całkiem nagich, traktorem wywieźć na Kamczatkę.
W knajpach pełno befsztyków. rumsztyków, kotletów,
Podają je oprawcy na ostrzach bagnetów —
Nim się człowiek obejrzy, ma bagnet w żołądku.
A ryby? Po żydowsku!!! Od piątku do piątku!

Po opisach tego typu scen Brzechwa kończył swój gryps nawoływaniem i prośbą:

Takie to u nas życie, drogi Panie Janie,
Zatem lepiej dla Pana, jeśli Pan zostanie.
A gryps ten proszę spalić! Tuwim jest uparty
I na pewno pomyśli, że to tylko żarty.
A mnie... Pan sam rozumie: postawią pod ściankę,
Rozstrzelają, powieszą i zrobią rąbankę.

Choć adresatem „Grypsu” był Lechoń, z wierszowaną ripostą wystąpił niemal natychmiast Marian Hemar, ogłaszając ją 12 marca 1946 r. na łamach londyńskiego „Dziennika Polskiego". Uważał bowiem, iż sarkastyczno-ironiczna wypowiedź Brzechwy dotyczyła wszystkich poetów polskiej emigracji, którym do kraju było tęskno, ale — ze względów niekunktatorskich — niespieszno.
Hemar, wykazując jednostronność krajowej propagandy, której cenzura nieskrępowanie pozwalała smagać jedynie sanację, faszyzm, Armię Krajową, generałów alianckich oraz „starego landlorda" — premiera Rządu Polskiego na Uchodźstwie — Tomasza Arciszewskiego, zwracał się do Brzechwy:

Panie Poeto, co w kraju Traugutta,
Okrzei, Ziuka i księdza Skorupki,
Stajesz w obronie jakiegoś Bieruta,
Wykpiwasz wrogów jakiego Osóbki
I to ci starcza za wolność! I taka
Twoja poety duma i Polaka —
Drwisz z emigracji, że u was i sznycel,
I kościół pełny, i już w szafie kiecki.
Jeśli tam wolność sumienia i słowa,
Jeżeli taka odwaga cywilna,
Napisz — co myślisz o Polsce bez Lwowa?
Napisz — co myślisz o Polsce bez Wilna?
Ten tylko temat nas wszystkich obchodzi.
O tym bym pisał, gdybym też był w Łodzi.
Wolność sumienia? Niech pan nas przekona!
Wolność poezji, wśród wolności mnóstwa?
Niech pan napisze, że linia Curzona
Jest linią zdrady i linią oszustwa,
Z którym się nigdy nikt żywy nie zgodzi!
Bo ja bym pisał tak, gdybym był w Łodzi.
Prawem poety, z poety swobodą —
Jeśli ci nikt tam swobody nie broni —
Napisz, że polskiej wierności nagrodą
Jest krzywda taka, że gdy wspomnieć o niej,
Pióro rwie rękę, samo ręką wodzi —
Ja bym tak pisał. Dlategom nie w Łodzi.

Konkluzja Hemera była bardzo ryzykowna:
Różne bywają w świecie demokracje.
Nie wierzysz w naszą — to mi waszej dowiedź.
Twój wiersz, na całą polską emigrację
Dziś ja rozgłaszam — jeśli mą odpowiedź
Z kolei wasze przedrukują „Szpilki",
Oświadczam: Wracam nie czekając chwilki.
Słowo się rzekło, stanęła umowa.
Lecz jeśli wam się nie uda zamiana —
Pisz, łódzką ciesząc się wolnością słowa,
«Satyry na prezydenta Trumana».
Ale się nie pchaj z nędzną swą ironią
Do tych, co ciebie — choć wbrew tobie — bronią!

Hemar obietnicę swą spełnił. Wiersz Brzechwy rzeczywiście opublikował w londyńskim „Dzienniku Polskim" i czekał, aż Brzechwa przedrukuje jego odpowiedź w łódzkich „Szpilkach" Propozycja Hemara wywołała długotrwałe narady w redakcji ..Szpilek'" Sprawa oparła się o samego Bieruta, który podobno był za wydrukowaniem riposty Hemara w prasie krajowej. Niestety dotychczas nie udało mi się ustalić dlaczego w końcu do przedruku nie doszło. Istnieje hipoteza, że cenzor konsultował tę sprawę w ambasadzie radzieckiej i tam zapadła decyzja negatywna.
Tak więc cytowany wyżej wiersz Hemara jest w prasie krajowej publikowany po raz pierwszy po 45 latach od swego powstania.
Brzechwa bardzo mocno przeżył ripostę Hemara. Nie mogąc spełnić wyzwania swego adwersarza odpowiedział mu w końcu również rymowaną epistołą. Twierdził w niej, że wojna podzieliła przyjaciół. Poddała ich charaktery i osobowości różnym próbom i doznaniom. Zabrała im poczucie humoru i napełniła żółcią, ale nie pozbawiła ich prawa głoszenia swoich racji i dokonywania własnych wyborów.

Pan wojnę zna z widzenia, Niemców ze słyszenia,
Rozumiem, że to Pański światopogląd zmienia.
Ściga Pan swoją, wzgardą «żołdactwa» sowieckie,
Chciałby widzieć Pan inne stosunki sąsiedzkie,
Może Pan wobec tego zmieni geografię
Tej części Europy? Bo ja — nie potrafię.
Dla Pana tylko frazes i tylko historia,
A dla nas tu dymiły sześć lat krematoria,
Dla nas była Treblinka, Oświęcim, Majdanek —
Myśmy znali to z życia, Pan — tylko ze wzmianek.
Nie było takiej nocy, ażeby gestapo
Nie waliło do bramy zakrwawioną łapą.
Gdyby «żołdak» sowiecki nie przyszedł, broń Boże,
Któżby z nas się nie dusił w gazowej komorze?
Ludzie, gdy o tym myślą, z przerażenia bledną.
Pan rozumie, że dla nas to nie wszystko jedno.
Że jeśli dzisiaj żyję i te słowa piszę,
To tylko dzięki temu, że ów «żołdak» przyszedł.
(...) Ja nie bronię Osóbki. Złośliwość chybiona.
Osóbce nie potrzebna jest moja obrona.
Napisał Pan o rządzie dosyć obelżywie.
Mamy to przedrukować? Ja się Panu dziwię.
Czyż możność znieważania naszych mężów stanu
Ma stać się tą wolnością, co dogadza Panu?
(...)

Postawił Pan warunki swego powrotu,
Owszem, trafił Pan kulą, lecz zabrakło płotu.
Nie sądziłem, że Panu ten strzał się wyśliźnie,
Komu chce Pan warunki stawiać? Swej ojczyźnie?
Za powrót Pan już z góry żąda podarunków —
Miejsce Pana jest tutaj. Bez żadnych warunków.
Gdybym ja był w Londynie, pisałbym inaczej.
Niech Pan wraca do domu. Ojczyzna przebaczy.

Hemar zlekceważył tę odpowiedź. Uznał, że nie ma z kim dyskutować, gdyż jak stwierdził w przypisie do antologii swoich wierszy „Siedem lat chudych” (Nowy Jork 1955) „Brzechwa widać pomylił Ojczyznę z redakcją «Szpilek»".
Tak rozeszły się drogi przedwojennych przyjaciół.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz