Prof. Legutko: "Pierwszym celem wrogów Polski zawsze jest religia. Tak było w czasie zaborów, za komuny i tak jest też teraz"
1047 lat temu władca m.in. Polan - Mieszko I przyjął wraz ze swoim dworem chrzest. O tym czym jest chrześcijaństwo dla dziejów naszego kraju i jakich ma obecnie wrogów rozmawiamy z prof. Ryszardem Legutko, filozofem, komentatorem dzieł Platona, eurodeputowanym PiS.
wPolityce.pl: Polska złączyła swe losy z chrześcijaństwem. Jak można oceniać ten fakt z perspektywy wieków?
Prof. Ryszard Legutko: Tak się historia ułożyła, że Polska złączyła się z cywilizacją chrześcijańską. Z kilku względów było to ważne wydarzenie. Po pierwsze przyjęliśmy chrześcijaństwo z Zachodu, co wcale nie było takie oczywiste, ale w ten sposób zostaliśmy złączeni z potężną tradycją intelektualną i racjonalistyczną. Chrześcijaństwo zawsze było związane z rozumem, nauką, rozwojem szkół, uniwersytetów, filozofią. To był czynnik niezwykle oświecający i inspirujący intelektualnie. Tak więc wszelkie próby osłabienia chrześcijaństwa zawsze wiązały się z zapaścią.
Trzeba pamiętać, że chrześcijaństwo pełniło rolę jednoczącą. Tak się stało, że Polska historia, polskie dzieje są dość dramatyczne. Mieliśmy kłopoty z państwem. W wielu krajach było tak, że instytucje państwowe pełniły zasadniczą rolę jednoczącą, a religia rolę drugorzędną. A jeśli spojrzeć na dzieje Polski to mamy: powstanie zalążka państwa pod koniec X wieku. Potem mamy rozbicie dzielnicowe, gdy nie było jedności kraju. Potem państwo znów jest zjednoczone i trwa mniej więcej do Kazimierza Jagiellończyka. Później następuje wyraźne osłabienie i w XVII i XVIII wieku „poważna choroba”, która kończy się utratą niepodległości. Następnie państwo pojawia się, ale jedynie na 20 lat itd. To niezwykle dramatyczna historia, gdy państwo w pewnych pełniło rolę jednoczącą, a te okresy są przerywane długimi okresami politycznej zapaści. Gdyby nie chrześcijaństwo, to nie wiadomo jak byłoby z nami. Powiem więcej – gdyby nie katolicyzm, bo to też się decydowało podczas reformacji. Są historycy, czy publicyści historyczni, jak choćby Paweł Jasienica, którzy żałują, że nie zwyciężyła u nas reformacja. Ale gdyby tak się stało, to nie byłoby u nas tej jedności. Tak więc zawsze się dzieje, że jeśli są wrogowie Polski, czy to zewnętrzni, czy wewnętrzni, to zawsze ich pierwszym celem jest religia. Tak było w czasie zaborów, za komuny, i tak jest też teraz.
Polacy dość często zapominają o państwowotwórczej roli Kościoła. A przecież także dzisiaj zdarza się, że w wielu sytuacjach Kościół zastępuje organy państwa.
Kościół jest potężną instytucją. Ma wymiar nie tylko transcendentny, ale jest także potężną instytucją z wypracowanymi mechanizmami i pełni rolę organizacyjną oraz quasi prawodawczą. Jednym z symptomów kryzysu prawa obecnie jest to, że prawo przejmuje funkcje trochę apostolskie, moralne. Prawo zaczyna rozstrzygać kwestie moralne. To wchodzi ze wszystkimi konsekwencjami w kompetencje Kościoła, podczas gdy dla zdrowia państwa, jego stabilności politycznej, jest dobrze, jeśli funkcje są rozdzielone. Tak przez długi czas było w Polsce. Politycy, nawet jak mieli różne swoje „przygody” z Panem Bogiem, to gdy Polska była niepodległa i mniej więcej w dobrym zdrowi, to politycy starali się szanować rolę Kościoła.
Środowiska lewackie bardzo atakują Kościół w Polsce. Chwieje się jego pozycja?
Już w 1989 r. straszono, że nastąpi szybki proces sekularyzacji. Nie doszło do tego, natomiast ciągle kibicują temu procesowi. Nie ma żadnego związku między rozwojem nauki, technologii, rozwojem gospodarczym, a sekularyzacją. Ten związek występuje na poziomie przypadkowym, tzn. zdarza się, ale wiąże się nie z samym rozwojem techniki, czy nauki, lecz wiąże się z ideologizacją życia. Powstają ideologie, które mówią, że one uczynią świat lepszy i walczą z tym swoim najgroźniejszym konkurentem. To właśnie obserwuję w mediach, w życiu publicznym. Obserwuję tę walkę – dziennikarze, naukowcy, publicyści, ruchy, partie polityczne, intelektualiści chcą zastąpić księży, Kościół. To jest duża siła, siła, która na razie przegrywa, ale trzeba pamiętać, że ona ma do dyspozycji mocne instrumenty. Ona może zmieniać prawo.
Musimy mieć nadzieję, że skoro Kościół zwyciężył z komunizmem, to może zwyciężyć i zapewne zwycięży z ideologicznym neopogaństwem, który narobi spustoszeń w kulturze, w umysłach, w życiu duchowym. Chrześcijaństwo uczyniło naszą przestrzeń publiczną piękniejszą niż była. Powstała muzyka, architektura itd.
Ideologia neopogańska to poważny wróg, z którym trzeba się liczyć. Ma instrumenty międzynarodowe, np. Unia Europejska z całym prawodawstwem antychrześcijańskim. No, ale mój Boże, kto powiedział, że będzie łatwo...
Rozmawiał Sławomir Sieradzki
Amerykański sekretarz stanu John Kerry zapewnił, że USA obronią azjatyckich sojuszników przed wszelkimi prowokacyjnymi aktami Korei Północnej, lecz jednocześnie podkreślił, że Waszyngton pragnie pokojowego zakończenia eskalacji napięć w regionie.
Korea Północna od tygodni grozi atakami na Stany Zjednoczone, Koreę Południową i Japonię od czasu rozszerzenia wobec niej przez ONZ sankcji nałożonych w reakcji na przeprowadzoną w lutym trzecią północnokoreańską próbę nuklearną.
"Sądzę, że niefortunne jest to, iż tak wiele uwagi w mediach i nie tylko poświęca się tematowi wojny, gdy tym, o czym rzeczywiście należałoby mówić, jest możliwość pokoju. Myślę, że takie możliwości są" - powiedział Kerry w Tokio po rozmowach z japońskim odpowiednikiem Fumio Kishidą.
Wizyta w Japonii to ostatni etap azjatyckiej podróży Johna Kerry'ego, mającej na celu umocnienie poparcia dla powstrzymania programu nuklearnego Korei Północnej i dodanie otuchy sojusznikom.
Kerry powiedział, że USA uczynią "wszystko co niezbędne", by bronić swych sojuszników: Japonię i Koreę Południową, lecz dodał: "Nasz wybór to negocjowanie, to zajęcie miejsca przy stole rozmów i znalezienie drogi do zapewnienia pokoju w regionie".
Uczestniczący wraz z Kerrym w konferencji prasowej japoński minister spraw zagranicznych Fumio Kishida powiedział wprost, że Korea Północna musi honorować swe zobowiązania wynikające z wcześniejszych umów w kwestii programów nuklearnych i rakietowych.
Phenian, który przygotowuje się do świętowania w poniedziałek urodzin założyciela Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej Kim Ir Sena, powtarza, iż nie ma zamiaru porzucać swych programów nuklearnych.
Kerry, który w sobotę był w Pekinie, zachęcał chińskie władze, by wpłynęły na Phenian, nim ten uczyni coś nieodwracalnego. Chiny, które są uważane za sojusznika Korei Północnej, obiecały, że będą współdziałać z innymi państwami, w tym z USA, w celu złagodzenia napięcia w regionie.
W trakcie podróży Kerry odwiedził także Koreę Południową, gdzie też zapewniał, że USA będą bronić swoich sojuszników w regionie, jeśli zajdzie taka potrzeba.
TK,PAP
[Fot. PAP/EPA]
Korea Północna od tygodni grozi atakami na Stany Zjednoczone, Koreę Południową i Japonię od czasu rozszerzenia wobec niej przez ONZ sankcji nałożonych w reakcji na przeprowadzoną w lutym trzecią północnokoreańską próbę nuklearną.
"Sądzę, że niefortunne jest to, iż tak wiele uwagi w mediach i nie tylko poświęca się tematowi wojny, gdy tym, o czym rzeczywiście należałoby mówić, jest możliwość pokoju. Myślę, że takie możliwości są" - powiedział Kerry w Tokio po rozmowach z japońskim odpowiednikiem Fumio Kishidą.
Wizyta w Japonii to ostatni etap azjatyckiej podróży Johna Kerry'ego, mającej na celu umocnienie poparcia dla powstrzymania programu nuklearnego Korei Północnej i dodanie otuchy sojusznikom.
Kerry powiedział, że USA uczynią "wszystko co niezbędne", by bronić swych sojuszników: Japonię i Koreę Południową, lecz dodał: "Nasz wybór to negocjowanie, to zajęcie miejsca przy stole rozmów i znalezienie drogi do zapewnienia pokoju w regionie".
Uczestniczący wraz z Kerrym w konferencji prasowej japoński minister spraw zagranicznych Fumio Kishida powiedział wprost, że Korea Północna musi honorować swe zobowiązania wynikające z wcześniejszych umów w kwestii programów nuklearnych i rakietowych.
Phenian, który przygotowuje się do świętowania w poniedziałek urodzin założyciela Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej Kim Ir Sena, powtarza, iż nie ma zamiaru porzucać swych programów nuklearnych.
Kerry, który w sobotę był w Pekinie, zachęcał chińskie władze, by wpłynęły na Phenian, nim ten uczyni coś nieodwracalnego. Chiny, które są uważane za sojusznika Korei Północnej, obiecały, że będą współdziałać z innymi państwami, w tym z USA, w celu złagodzenia napięcia w regionie.
W trakcie podróży Kerry odwiedził także Koreę Południową, gdzie też zapewniał, że USA będą bronić swoich sojuszników w regionie, jeśli zajdzie taka potrzeba.
TK,PAP
[Fot. PAP/EPA]