75 lat temu, 23 sierpnia 1939 roku podpisano traktat, który de facto był formalnym dokumentem dotyczącym mającego wkrótce nastąpić IVrozbioru Polski. Niemcy nigdy za podpisanie tego traktatu nie przeprosiły.
Rosja otwarcie podnosi jego historyczne zasługi. Dziś mamy po stronie rosyjskiej i niemieckiej do czynienia z dziesiątkami zapobiegliwych Ribbentropów i Mołotowów. Po zajęciu Ukrainy przygotowany będzie prawny grunt do otwarcia debaty na temat granic na kontynencie.Szczegóły będą do uzgodnienia. Na niektórych obszarach będzie nieco więcej wolności, jak w przemienionej w kolonie dla niemieckiego turysty, Grecji.
Myślicie, że śnie? Ze perspektywa amerykańska zaciera mi właściwy stan rzeczy? Ze moment historyczny jest inny? Otóż jak wyglądało to wtedy.
Najpierw była Nadrenia. Przytłoczeni stratami w pierwszej wojnie światowej Francuzi, ani myśleli o nią walczyć. Anschluss niemieckojęzycznej Austrii trzeba było uznać - co tez zrobiono - za rodzaj przyłączenia Krymu do macierzy. Potem był rok 1938 i była Czechosłowacja. Była tam prześladowana przez niedobrych Czechow niemiecka mniejszość narodowa. Chamberlain powrócił do Anglii z Monachium i oświadczył: Przywiozłem pokój! Sfatygowana Francja i nieprzygotowana do wojny Anglia gwarantowały Polsce… no, nie mam słów.
Kiedy Merkel i Lawrow w butach odziedziczonych po Ribbentropie i Mołotowie, apelują o zakończenie wojny - zwanej w ramach poprawności politycznej kryzysem - to Polska musi zacząć się obawiać. Kiedy niegdyś Prusy łudziły Polaków wsparciem w „konflikcie” z Rosją, omawiano jednocześnie sekretnie warunki kolejnego rozbioru. Dal się na to nawet nabrać, zanim wyjechał na wczasy do twierdzy Pietropawłowskiej, Julian Ursyn Niemcewicz.
Role się tymczasem odwróciły. Tamta Rosja była za słaba, aby uderzyć na Polskę. Rok 1920 był dla niej należyta nauczka. Ale niecałe 20 lat później razem z Hitlerem poradzono sobie. Przypominam, ze w ramach wspomnianej poprawności politycznej, nazywano w podręcznikach szkolnych wrzesień 1939 kampania wrześniowa. Kampania to przecież nie wojna. Choć tak naprawdę była to jedna z najokrutniejszych i przejmujących polskich wojen. Niemcy i Rosja zakwestionowały po raz kolejny granice państw europejskich z cichym przyzwoleniem zachodnich impotentów.Co z tego, ze znamy dzisiaj ich imiona?
Co z tego, ze historia przyznaje nam racje. Niech za przesłanie posłuży los jednego z architektów tamtego podpisanego przed 75 laty traktatu. Wiaczesław Mołotow liczył sobie 96 lat, kiedy jako osoba powszechnie szanowana w otoczeniu dzieci i wnuków schodził z tego świata w roku 1986!!! Tak umierają zasłużeni dla świata. Nie miejcie złudzeń. Świat tak jest skonstruowany.
Kiedy Putin odsłaniał w czerwcu roku 2012 w izraelskiej miejscowości Netanya pomnik wdzięczności żołnierzom Armii Czerwonej, to nie robił tego, aby przypodobać się Hannie Gronkiewicz -Waltz. Kiedy mówił o największej katastrofie geopolitycznej w historii XXwieku, jaka jest dla niego rozpad Związku Radzieckiego, to nie robił tego dlatego, żeby zgadzać się w tej kwestii z Iwińskim. To on bowiem, były oficer KGB, tworzy nowa narracje historii. Tworzył ją mordując na oczach światowej opinii publicznej Czeczenię.
Nadgryzając Gruzję.Tworzył ja tez połykając Krym, to jest obszar większy od takich państw jak Belgia, czy Holandia. Tworzy ja także wchłaniając stopniowo, niczym waz boa, Ukrainę. W przeciwieństwie do ludzi Zachodu Putin doskonale wie w którym kierunku zmierza. Czy dlatego jego minister Ławrow ściska dłoń… raczej zresztą odwrotnie. To minister spraw zagranicznych Niemiec ściska dłoń Ławrowa. Dlaczego? Bo zagarniecie Ukrainy stawi otworem także i kwestie granic innych państw.
Niedouczeni mogą mieć jeszcze złudzenia, bo potem… potem będą oskarżać o prowokowanie wojny przez nieoddanie Hitlerowi korytarza do Gdańska. Będą tłumaczyć, ze działalność ugrupowań niemieckich, to było spontaniczne zachowanie narodowej mniejszości. Także tej z Sudetenland. Że tak naprawdę Szczecin jest niemieckim miastem, a w krajach bałtyckich są uciskane mniejszości rosyjskie. W tamtym układzie z 28 września 1939 roku - dlaczego nie ma o nim nic w podręcznikach historii? - Wilno dostało się Rosjanom. Litwini? Jacy Litwini, chciałoby się powiedzieć. Niemiecki bandyta Stauffenberg biorący udział w najechaniu Polski w roku 1939 po kilku latach skonstatował, ze Fuhrer przegrywa i należałoby go odsunąć od władzy. Jego koleje znamy. Świat ujrzał w nim bohatera. W Holywoodzie zrobiono o nim film. O tym, co robił w 1939 w Polsce nikt się nie zająknął. Żaden niemiecki, czy polski dziennikarz nie dotarł do dokumentów z których wynikałoby, ze brał w tamtej wojnie udział w egzekucjach cywili! Ale w nazwisku mial przecież „von”. Podobnie jak i Ribbentrop! Szlachectwo zobowiązuje. Zwłaszcza w wydaniu niemieckim. Rodzina, jak było to w przypadku Richarda von Weizäckera i tysięcy innych, zadbała już, żeby poginęły odpowiednie dokumenty z berlińskiego archiwum. Poniżej dla tych, co chcą sobie potłumaczyć, wycinek z amerykańskiej wikipedii dotyczący tego bohatera współczesnych Niemców:
Following the outbreak of war in 1939, Stauffenberg and his regiment took part in the attack on Poland. He supported the occupation of Poland and its handling by the Nazi regime and the use of Poles as slave workers to achieve German prosperity[11] as well as German colonization and exploitation of Poland. The deeply rooted belief common in the German aristocracy was that the Eastern territories, populated predominantly by Poles and partly absorbed by Prussia in partitions of Poland, but taken from the German Empire after World War I, should be colonized as theTeutonic Knights had done in the Middle Ages. Stauffenberg said, „It is essential that we begin a systemic colonization in Poland. But I have no fear that this will not occur”.
Ukraina jest krajem o młodej państwowości. Polska musi w tym procesie jej formowania uczestniczyć, bo to najlepsza droga do pojednania narodów, które wchodziły w skład dawnej Rzeczpospolitej. To my musimy wysyłać na Ukrainę konwoje z pomocą humanitarna, bo takie konwoje, choć nieproszone i z inna zawartością, mogą pojawić się u naszych granic. Z tego wszystkiego płynie przesłanie, które musi stać się wyzwaniem rządu obecnie i w przyszłości. Jest to wyzwanie na wagę polskiej racji stanu. Racji stanu ponad podziałami partyjnymi. Jest to obecność baz i wojsk natowskich na terenie Polski, a Warszawa jako gospodarz kolejnego szczytu NATO.
W tym celu Polska nie oglądając się na mniej lub bardziej pozornych sprzymierzeńców musi zacząć prowadzić agresywną politykę, mająca do tego doprowadzić. Inaczej kanclerz Schröder i osobisty przyjaciel Putina, wygłosi kolejna mowę w Normandii, która rozśmieszyła tylu Amerykanów o tym, że dziękuje aliantom za wyzwolenie Niemiec z nazizmu!
Jeśli tak się nie stanie, to nie tylko wywiozą nam 44 przywódców do Butyrek, nie tylko strzela w tył głowy w katyńskim lesie, ale stracą samolot z elita kraju, czy z Bogu ducha winnymi Holendrami i nakażą wierzyć, że kagiebista i szpicel Stasi, to mile i kulturalne postacie z którymi warto się sfotografować w tle pomnika Czterech Braci Śpiących. Warszawa jest przecież taka piękna, jak mawiał książę Konstanty.