niedziela, 29 czerwca 2014

RASIZM wśród Żydów


RASIZM wśród Żydów. Czy to temat tabu?




RASIZM wśród Żydów. Czy to temat tabu?
fot. Stefano Giovaninni
O Żydowskim rasizmie trzeba mówić, bo istnieje. Nie można przecież wszystkich zachowań tłumaczyć cierpieniami sprzed lat i nie może to dawać przyzwolenia na rasistowskie zachowania.
Ostatnia wizyta papieża Franciszka w Izraelu spotkała się ze sporym oburzeniem ortodoksyjnych żydów. Wszystko dlatego, że głowa Kościoła Katolickiego ma odprawić mszę w Wieczerniku. W ramach protestu ortodoksyjni Żydzi wysyłają pogróżki katolikom, a także malują obraźliwe hasła na murach kościołów. Czy mamy zatem prawo mówić o rasizmie żydowskim?

Rasizm żydowski, czy też etnocentryzm (będziemy używali pierwszego określenia) często jest tematem tabu. Nie wypada o nim rozmawiać, czy piętnować za niego Żydów - ze względu na to, co przedstawiciele tego narodu wycierpieli w czasie II wojny światowej. To powoduje, że Żydzi często stają się nietykalni, jeśli chodzi o krytykę ich postaw. Tak jak w przypadku Afroamerykanów, tak i tu rasizm staje się czymś jednostronnym: nie można obrażać tych grup społecznych, ale one same mogą obrażać.

Wystarczy wyobrazić sobie sytuację, że w Polsce ktoś przed wizytą przedstawicieli izraelskiego rabinatu zaczyna pisać „śmierć wszystkim Żydom”. Międzynarodowe oburzenie i nagłówki gazet, że Polska to kraj antysemicki - gwarantowane. Nie wspominając o tym, co działoby się w polskich mediach. Wystarczy przypomnieć sobie aferę wywołaną przez "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego.

Na odwrót
Czy ktoś w ten sam sposób reaguje w Izraelu, kiedy ktoś maluje na ścianach kościołów „śmierć wszystkim chrześcijanom”? Nie. Sprawy się nie zataja, ale też o niej nie mówi głośno. Nikt nie potępia Izraela, nie wzywa ambasadorów na dywanik. Ultraortodoksyjni Żydzi bez żadnych konsekwencji, czy oskarżeń o rasizm, atakują inne grupy religijne i je obrażają.

Od jakiegoś czasu izraelscy osadnicy atakują arabskie domostwa na Zachodnim Brzegu. Na dodatek oskarżają izraelskie wojska o próby powstrzymywania ich, czyli wspieranie wroga. Władze nie reagują, debaty o rasizmie nie ma, tak jak oburzenia.

Każda próba krytykowania wyżej wspomnianych grup kończy się zarzutami o antysemityzm. Nawet jeśli robią to inni Żydzi. Ostatnio izraelski pisarz Amos Oz skrytykował ataki osadników na Arabów i chrześcijan. Skrytykował obraźliwe napisy „śmierć Chrześcijanom i Arabom” na ścianach m.in. kościołów. Oz powiedział, że trzeba nazwać sprawy wprost i jego zdaniem w tej chwili izraelscy osadnicy na Zachodnim Brzegu zachowują się jak neonazistowskie bojówki i trzeba ich nazywać po imieniu.

W odpowiedzi Oz usłyszał, że tymi słowami zasłużył sobie na „Nagrodę Nobla w dziedzinie Rasizmu”. Do tego grupa „Osadników Szomronu” w niedzielę powiadomiła o tej sprawie policję. Powiedzieli, że Amos Oz swoimi wypowiedziami podżeguje do rasizmu i powinien trafić za te czyny do więzienia.

Rasizm na stadionach
Jednak nie tylko antyarabskie oraz antychrześcijańskie działania potwierdzają uprzedzenia żydowskich mieszkańców Izraela. Widać to także w badaniach, przeprowadzonych przez Izraelski Związek na Rzecz Praw Cywilnych w 2007 roku. Z badań wynika, że ponad połowa Żydów jest uprzedzona wobec Arabów. Nie tylko na kanwie wzajemnej niechęci i terroryzmu - Żydzi uważają ich za mniej inteligentnych i nie chcieliby z Arabami mieszkać pod jednym dachem. Do tego nie pozwoliliby, aby ich dzieci przyjaźniły się z dziećmi arabskimi.

Znając uprzedzenia Żydów nie należy się zatem dziwić, czemu w ubiegłym roku Agnieszka Radwańska została wygwizdana podczas meczu Polski w Pucharze Federacji. W trakcie trwania meczu z Izraelem Polka wraz z siostrą były wyzywane od „katolickich suk”. Zawodniczki same wyzwisk nie usłyszały, i nie wniosły oskarżeń. Wiadomo, co by się stało w analogicznej sytuacji w Polsce.

Żydowski rasizm widać też po incydentach na piłkarskich stadionach Izraela. W niektórych klubach dochodziło nawet do protestów kibiców wobec tego, że w ich drużynach mieli zagrać piłkarze arabscy czy... czarnoskórzy. Regularnie słychać gwizdy skierowane do nieżydowskich piłkarzy na stadionach Beitaru Jerozolima, Maccabi Tel Avivu czy Maccabi Hajfy. Kibice Beitaru skandują "Śmierć Arabom".

Warto tu jednak zauważyć, że jedna z organizacji, które nie stosują taryfy ulgowej wobec rasizmu żydowskich kibiców, to UEFA. W przeszłości europejskie władze piłkarskie potrafiły nakładać kary na izraelskie kluby za wybryki rasistowskie czy nielegalne flagi.

Wizyta papieża

W ostatnich czasach możemy być świadkami wzrostu rasizmu w Izraelu. Nawet mieszkańcy tego kraju są tego świadomi. Arabowie często są dosłownie traktowani jak obywatele drugiej, czy też trzeciej kategorii. Nie dość, że są na przykład zmuszani do mieszkania w zamkniętych gettach, to wszyscy są traktowani jak potencjalni terrorysci.

O Żydowskim rasizmie trzeba mówić, bo istnieje. Nie można przecież wszystkich zachowań tłumaczyć cierpieniami sprzed lat i nie może to dawać przyzwolenia na rasistowskie zachowania. Te same zasady powinny obowiązywać wszystkich. Problem w tym, że obecnie mało kto o tym mówi - a jeśli wkrótce sprawą nie zajmą się co ważniejsze organizacje międzynarodowe i autorytety, to ksenofobia w Izraelu może wymknąć się spod kontroli."

za Fronda.pl

czwartek, 26 czerwca 2014

znalezione necie.

Takie hucpy teatralno-przedstawieniowe są po to, żeby po pierwsze: atakować fundament naszej tożsamości narodowej czyli naszą wiarę i w ten sposób likwidować nas jako wspólnotę narodową (stąd już tylko krok od likwidacji państwa!), a po drugie, żeby odwracać naszą uwagę od tego jak koalicja bandytów ze złodziejami bierze udział, a więc i pieniądze za to, że pomagają Niemcom i Rosji likwidować nas i nasze państwo! Czekoladowe orły, rekalmowanie bycia europejczykiem zamiast Polakiem, to są wszystko celowe akty przygotowywania nas do LIKWIDACJI naszego państwa i naszej NARODOWOŚCI!!! Weźmy się w garść i cała naprzód! Nie wolno nam milczeć!

środa, 25 czerwca 2014

trwa debata na temat afery podsłuchowej.

Dodano: 25.06.2014 [16:30]
TYLKO U NAS Szczerski do Tuska: „Szuka pan grupy przestępczej? Niech pan spojrzy w lustro!” - niezalezna.pl
foto: Tomasz Adamowicz/Gazeta Polska
W Sejmie trwa debata na temat afery podsłuchowej. W imieniu Prawa i Sprawiedliwości głos w sprawie zabrał poseł Krzysztof Szczerski. Padły bardzo mocne słowa. „Premier Tusk mówi o tym, że przeciwko Polsce działa zorganizowana grupa, która chce ją osłabić i pyta: gdzie ona jest? To ja odpowiadam: niech pan spojrzy w lustro! Niech pan spojrzy na kolegów z Platformy!” - mówił do Tuska Krzysztof Szczerski.

Specjalnie dla czytelników portalu niezalezna.pl publikujemy pełną treść przemówienia posła PiS Krzysztofa Szczerskiego:

Chciałbym, żebyście Państwo posłuchali teraz głosu przedstawiciela partii, która konsekwentnie opowiada się za uczciwym i silnym polskim państwem.
Ale też głosu zatroskanego o Polskę obywatela, profesora najstarszej polskiej uczelni.
Polska przechodzi przez moment próby.
Tak, to jest czas, gdy zło trzeba nazywać złem.
Tak, to jest czas, gdy trzeba wskazać tych, którzy działają na szkodę Rzeczypospolitej.
Tak, to jest czas na dymisję rządu Donalda Tuska.

Premier Tusk mówi o tym, że przeciwko Polsce działa zorganizowana grupa, która chce ją osłabić i pyta: gdzie ona jest?
To ja odpowiadam: niech pan spojrzy w lustro! Niech pan spojrzy na kolegów z Platformy!

To wy jesteście tymi, którzy systematycznie Polskę rozmontowują, niszczą jej instytucje i żerują na polskim majątku i polskiej pracy.
Zamieniacie Polskę w kupę kamieni, czyli w gruzowisko.
Jesteście jak ten Obcy, który przyssał się do Polski i żyje jej kosztem.
Nie mamy dla was współczucia, dlatego, że gardzicie Polakami, to wynika jasno z rozmów, które zostały ujawnione.
Nie cierpicie Polaków i Polski, nie szanujecie jej, nie znacie naszej wartości. Jesteście tu obcy.
Niech pan sam sobie płaci 7 złotych za benzynę, niech u swoich kolegów odkrywa murzyńskość, niech pan sam siebie zadłuża a nie nas, niech pan prywatne obiady je za swoje pieniądze, a Polaków niech pan zostawi spokoju premierze Tusk !
Nikt z nas nie ekscytuje się podsłuchami.
Nie technika jest tu istotna. To nie nagrania są powodem tego, że domagamy się dymisji rządu. Niezależnie od tego, kto je zrobił i dlaczego prawda, jaka się z tych taśm wyłania jest bezwzględna. I to ta prawda najbardziej was boli.
Bo to prawda o waszym upadku.
W upadku tym istotne są trzy rzeczy.

Po pierwsze: słabość państwa i nędza finansów publicznych.
Jak to jest możliwe, że od kilku lat nagrywa was nieznana wciąż grupa osób, z nieznanej inspiracji o nieznanych celach i nie jest wykryta przez żadne służby? Dowiedzieliście się o niej dopiero wtedy, gdy sama się ujawniła publikując nagrania! Jak to możliwe że cały polski rząd jest szantażowany przez handlarza węglem i grupę kelnerów?
To gdzie jest to państwo? Odpowiada minister spraw wewnętrznych: ono istnieje teoretycznie.
A potem mamy demonstracyjne wejście ABW to redakcji tygodnika, które kończy się awanturą i konfliktem między ministrem sprawiedliwości i prokuraturą, którzy obrzucają się błotem! Gdzie jest państwo?
A rozmowy jakie toczą minister z szefem banku, rozmowy o ominięciu prawa, pełnej deliktów konstytucyjnych, których celem jest sprytny sposób uratowania waszej władzy, na boku, na lewo, po cichu.
Bank centralny ma drukować pieniądze i wykupywać dług po waszych rządach, żeby nie dopuścić do porażki wyborczej? To jest wasz standard państwa prawa.   Konstytucja nic dla was nie znaczy, liczy się tylko interes obozu władzy.
A minister infrastruktury, który  układa się z wiceministrem finansów jak ukręcić łeb kontroli finansów jego żony?
A niejasna sytuacja w Mennicy Państwowej i Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych?
Taka jest właśnie wasza polityka – bezprawie i rynsztokowy język.

Po drugie, wszystko to, co dzieje się wokół tej afery to kolejny zamach na demokrację.
Nikt nie powinien mieć już wątpliwości: strach przed odpowiedzialnością za swoje rządy powoduje, że waszym jedynym celem jest uniemożliwienie w Polsce demokratycznej zmiany władzy. A cel ten uświęca wszelkie środki, łącznie z namawianiem do łamania prawa.

Boicie się mechanizmów kontroli, boicie się społeczeństwa, którym gardzicie, boicie się mediów, nienawidzicie opozycji.
Skąd w was tyle złych uczuć, tyle agresji, tyle pogardy? O kimkolwiek nie mówicie, to zawsze źle, zawsze mową nienawiści. I to niezależnie od tego czy to swój czy obcy. Skąd to się bierze, że macie taki ponury obraz kraju, w którym przyszło wam rządzić? Kto się nie napatoczy, dla każdego macie złe słowo – od Camerona, przez starą komuszkę Huebner po Polskę Wschodnią. Nic wam się nie podoba. Wszystko macie za nic. W państwie Platformy wszyscy tracą. 
Demokracja i społeczeństwo otwarte polega na tym, że władza jest transparentna, że to co mówi publicznie myśli też prywatnie, że nie ma dwóch rzeczywistości.
Z tych nagrań ukazuje się całkowicie inny obraz – zakłamania, manipulacji, pazerności i cynizmu. Niebudujecie w Polsce wolności i demokracji, bo dla was interes waszej grupy, interes kliki jest ponad interesem publicznym. 
Gdy dwa lata temu, po wrażeniu jakie zrobiło na nas uwikłanie instytucji państwa w aferę Amber Gold, powołaliśmy Parlamentarny Zespół ds. Obrony Demokratycznego Państwa Prawa wielu z nas drwiło mówiąc, że przesadzamy. Dziś łuski spadają z oczu. Coraz więcej osób się przekonuje, że dziś znów trzeba w Polsce walczyć o wolność i demokrację.

Po trzecie wreszcie, wasze dalsze trwanie przy władzy to narażanie polskiego państwa na międzynarodowe zagrożenia.
To co powiedział minister spraw zagranicznych o odstąpieniu od bezwartościowego jego zdaniem sojuszu transatlantyckiego, po to by nie drażnić Niemiec i Rosji to niebywały skandal. Uczynienie z dyplomatów posłańców, którzy mają zaspokajać fanaberie premiera, jest uwłaczające dla służby zagranicznej. Szkodzicie polskiej racji stanu.

Ale Polska jest silniejsza niż wasze rządy.
Polska ucierpi, ale was przetrwa.
Tylko dlaczego ma cierpieć przez was jeszcze dłużej?
Wierzymy w Polskę i ufamy Polakom. Po waszym odejściu nadejdą lepsze dni.
Im szybciej odejdziecie, tym lepiej.
Dlatego wzywamy wszystkie posłanki i posłów na tej Sali, którzy znajdują w sobie poczucie odpowiedzialności za Polskę i za los Polaków i poczucie to jest silniejsze od partyjnej zależności, by razem z nami powołali rząd przejściowy, który zorganizuje w Polsce wcześniejsze wybory.
Nie trwajcie w ostatnim bunkrze zdani na łaskę i niełaskę kapryśnego kierownika.
To jest moment próby.

za Niezależna.pl

niedziela, 22 czerwca 2014

WORD TRADE SCENARIO, czyli operacja fals flag w Polsce !!!

Kiedy Sienkiewicz omawia stan państwa, to jednocześnie zastanawia się nad realizacją w naszym krajów dwóch rodzajów scenariuszy, które pozwolą Platformie utrzymać się u władzy:
  • pierwszy to wariant finansowy, który został już dokładnie skomentowany
  • drugi to WORD TRADE SCENARIO, czyli prawdopodobnie „atak terrorystyczny” w wykonaniu polskich służb na polskich obywateli.
„Atak terrorystyczny” byłby klasyczną operacją fałszywej flagi ( fals flag operation ),  w której własne służby wykonują akcję przeciwko swoim obywatelom, a cała sprawa jest przedstawiana w taki sposób aby zrzucić winę na „terrorystów” .
Oto krytyczny fragment rozmowy:
BS: …. i parę innych kłopocików, ale to już takich wewnątrzpolskich. I to jest dokładnie taka sytuacja, w której trzeba podjąć decyzję, co my robimy z tym? Czy jest to moment na uruchomienie tego rodzaju rozwiązania, czy nie? Bo ja mam takie poczucie, że to jest wariant ok., ale on nie jest kompletnie hipotetyczny… W związku z tym albo idziemy wariantem czysto finansowym i wtedy nie ma żadnego powodu, żeby uruchamiać tego typu rodzaju mechanizmy, albo jednak rozumiemy, że między polityką, a stabilnością finansową państwa jest pewien związek, który w ostatnich latach w szczególnie mocno ujawnił w Europie. 
Wypowiedź Sienkiewicza przedstawiona powyżej jest mocno nie zrozumiała, naprawdę trudno pojąć co autor ma na myśli, jednak wprowadźmy w odpowiednie miejsce trzy dodatkowe słowa WORD TRADE SCENARIO. Warto zwrócić uwagę na to, że w transkrypcie po prostu pominięto słowa WORD TRADE SCENARIO.
BS: …. i parę innych kłopocików, ale to już takich wewnątrzpolskich. I to jest dokładnie taka sytuacja, w której trzeba podjąć decyzję, co my robimy z tym? Czy jest to moment na uruchomienie tego rodzaju rozwiązania, czy nie? Bo ja mam takie poczucie, że to jest wariant ok., WORD TRADE SCENARIO ale on nie jest kompletnie hipotetyczny… W związku z tym albo idziemy wariantem czysto finansowym i wtedy nie ma żadnego powodu, żeby uruchamiać tego typu rodzaju mechanizmy, albo jednak rozumiemy, że między polityką, a stabilnością finansową państwa jest pewien związek, który w ostatnich latach w szczególnie mocno ujawnił w Europie. 
Sienkiewicz w nieprzytoczonej tu części wypowiedzi opisuje najpierw stan państwa, mówi o tym, że PiS maże łatwo dojść do władzy, a następnie rozpatruje dwa scenariusze utrzymania się Platformy przy władzy: finansowy i operację typu false flag. Nie owija w bawełnę, mówi wprost o dwóch wariantach rozwiązania problemu. Marek Belka nawet nie usiłuje być zdziwiony po prostu przyjmuje sprawę do wiadomości. Wynika z tego jasno, że obaj panowie dokładnie wiedzą o czym mówią i WORD TRADE SCENARIO faktycznie musiał być rozpatrywany już w szerszym gronie, a nie tylko w gabinetach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Te słowa to po prostu przepustka do politycznego niebytu i długoletnie więzienie dla ludzi podejmujących takie rozważania.

na podstawie: niepoprawni.pl

znalezione w necie

PKB za rządów PiS rósł rocznie o ponad 6 %, produkcja przemysłowa o ponad 10 %, inwestycje o 20 %, produckcja budowlana o ponad 60 % . W okresie 2005-2007 powstało 1,2 mln miejsc pracy ; bezrobocie spadło się z ponad 3 mln osób w 2005 do około 1,1 mln w 2008; inflacja była niska a złoty stabilny ( nie przekroczył bariery 3,5 za euro); zmniejszono deficyt finansów publicznych z około 4 % PKB do 3 % w 2006; cena benzyny spadła z około 4,3 do 3,7 zł za litr; zlikwidowano podatek od spadków i darowizn, zostawiając tym samym w kieszeniach podatników setki milionów a może miliardy złotych w kieszeniach podatników, co spowodowało lawinę prywatnych inwestycji; zmniejszono podatek dochodowy od osób fizycznych; obniżono o ponad połowę składkę rentową, dzięki czemu wzrosły pensje – podniesiono znacząco – podniesiono znacząco najniższą płacę ; PiS uzyskał w ramach funduszy strukturalnych i Funduszu Spójności 67,3 mld euro na lata 2007 – 2013 (z tych pieniędzy obecnie budowane są m.in. drogi). Wprowadził w ramach polityki pro-rodzinnej nieznane do tamtego czasu a powszechne w Europie Zachodniej i USA odpisy od podatku na każde dziecko; wydłużył urlopy macierzyńskie, wprowadził też tzw. becikowe, czyli zapomogę z tytułu urodzenia dziecka, na dożywianie dziecka przeznaczył 500 mln zł rocznie; zainicjował politykę bezpieczeństwa energetycznego szukając niezależnych źródeł energii w kraju i za granicą; sprzeciwiał się budowie gazociągu północnego z Rosji do Niemiec ; zainicjował budowę gazoportu; wprowadził mechanizmy konkurencji w telefonii komórkowej : ceny spadły prawie o połowę w dostepie do internetu, spadły też ceny usług telefonicznych: to PiS stworzył Urząd KomunikacjiElektronicznej którego zadaniem było zapobieganie praktykom monopolistycznym ; powołał Centralne Biuro Antykorupcyjne ; wprowadził sądy 24-godzinne (zlikwidowane przez rząd Donalda Tuska) ; powołał Krajową Szkołę Sedziów i Prokuratorów. Po dwóch latach rządów PiS przestępczość kryminalna spadła o 18 procent; dokonał likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych i powołał nowe służby specjalne. Rozpoczął restrukturyzację polskich sił zbrojnych. Przeprowadził ustawową lustrację zahamowaną dziś przez PO i SLD. Wzmocnił pozycję Instytutu Pamięci Narodowej. Nakłady na ochronę zdrowia wzrosły o ponad 10 mld zł, tj. o 26 procent ; wynagrodzenia w sektorze wzrosły o blisko jedną trzecią. Za rządów PiS 86 % Polaków deklarowało, że czują się zadowoleni, a ponad 60 % twierdziło, że żyje im się dostatnio.

środa, 11 czerwca 2014

Masowy pochówek w szambie? Antykatolicki montaż!


Masowy pochówek w szambie? Antykatolicki montaż!

W szambie sierocińca prowadzonego przez zakonnice w Tuam odnaleziono 800 dziecięcych szkieletów – taką informację podały zachodnie media. W Polsce nagłośniła ją m. in. „Gazeta Wyborcza”. Jest jeden szkopuł. To nieprawda. Nie przeszkodziło to jednak w zmontowaniu kolejnej odsłony antykatolickiej propagandy.
„Irlandzkie zakonnice pogrzebały w szambie 800 dzieci. Kościół: nie wiedzieliśmy” – pod takim tytułem „Gazeta Wyborcza” zaprezentowała informacje o pochówku dzieci na terenie należącym do domu samotnej matki, prowadzonego przez siostry Matki Bożej Wspomożenia Wiernych. O zbiorowym pochówku w szambie poinformował „Wprost” a także „Daily Mail” i „New York Times”. „The Guardian” domagał się „prawdy o dzieciach porzuconych w masowych grobach”, wzywając, by nad szczątkami nie odmawiano katolickich modlitw. „Nie obrażajcie tych, którzy za życia byli przez was pogardzani i wykorzystywani. Zamiast tego powiedzcie nam, gdzie leżą inne ciała” – pisała na łamach tej gazety Emer O’Toole. Al Jazeera z kolei poinformowała o „niemal 800 ciałach dzieci odnalezionych w szambie”, podobnie „New York Daily News”. Irlandzka senator z chadecji, Hildegarde Naughton, mówiła w mediach o „rzezi”.
Jako przyczyny śmierci podawano choroby, niedożywienie i zaniedbania wobec dzieci, nad którymi opiekę sprawowały katolickie zakonnice. W Irlandii materiały te trafiły na zainteresowanie rozbudzone doniesieniami dotyczącymi zakładów wychowawczych prowadzonych przez Siostry św. Marii Magdaleny.
Jest jeden kłopot. O pochówku w Tuam poinformowała Catherine Corless, lokalny historyk-amator domagający się upamiętnienia dzieci, które zmarły w sierocińcu. – Nigdy nie użyłam słowa wyrzucone – tłumaczy Corless odnosząc się do doniesień, według których ciała były wyrzucane do szamba. – Nigdy nie mówiłam, że 800 ciał zostało wrzuconych do szamba. To nie są moje słowa, one nie pochodzą ode mnie – podkreśliła w rozmowie z „The Irish Times”.
Catherine Corless zaprezentowała szerzej informacje o prowadzonych przez nią pracach – związanych z ustaleniem tożsamości i przyczyn śmierci dzieci – już w 2012 roku, publikując artykuł na łamach „Journal of the Old Tuam Society”. Kobieta wskazała w nim, że nie istnieją zapiski potwierdzające pochówek na jakimkolwiek publicznym cmentarzu, a ciała spoczywają w ogrodzie domu prowadzonego przez zakonnice. W publikacji pojawiła się też wzmianka o dwóch chłopcach, którzy bawiąc się w ogrodzie natknęli się na „coś w rodzaju krypty”, w której zobaczyli małe czaszki.
Miejsce pochówku od dawna było znane mieszkańcom miasta, którzy regularnie składali w ogrodzie kwiaty i znicze. Niedługo po publikacji artykułu powołano komitet, którego celem było upamiętnienie dzieci spoczywających w tym miejscu. Do tej pory zebrano połowę planowanej kwoty mającej posłużyć budowie pomnika. Należąca do komitetu Anne Collins podkreśla z kolei, że problem zostały wykorzystany przez media i osoby atakujące Kościół – z czym się nie zgadza. Podobnie jak z falą medialnych potępień zakonnic.
Dziennikarzom „The Irish Times” udało się dotrzeć do osób, których relacja została przedstawiona w artykule Catherine Corless. Barry Sweeney w roku 1975 miał dziesięć lat. To on – razem z wówczas 12-letnim Frannie Hopkinsem – bawił się w ogrodzie dawnego domu dla samotnych matek i sierot. Jak relacjonował, mieszkańcy dzielnicy wiedzieli wówczas, że znajdowało się tam miejsce pochówku. Betonowa konstrukcja, o której opowiedzieli później rodzicom, była niewiele większa od stolika do kawy. Miała około 120 centymetrów długości i 60 szerokości, przykrywała ją betonowa płyta. – Nie ma mowy, żeby w tej dziurze zmieściło się 800 szkieletów. Ani żadna podobna liczba. Nie wiem skąd wzięły to gazety – podkreślił Sweeney.
Trudno także definitywnie określić, czym było miejsce odkryte przez chłopców w latach 70-tych. Mapa przedstawiająca zabudowę tego terenu z roku 1840 uwzględnia nieokreśloną konstrukcję. Późniejsze mapy w tym samym miejscu wskazywały na zbiornik kanalizacyjny. Na mapie z 1892 budynek został podpisany jako dom dziecka, choć stał się nim dopiero w 1925. Przedtem w budynku mieścił się warsztat pracy dla osób skazanych. Jak dziś ocenia Corless, konstrukcja odkryta przez Sweeney’a i Hopkinsa mogła być częścią dawnej kanalizacji. – Wydaje się, że siostry stary zbiornik kanalizacyjny przerobiły na kryptę. Mam nadzieję, że przedtem go przynajmniej wyczyściły – stwierdziła. Dzieci chowane były w prześcieradłach. Nie było trumien. Sierociniec został założony przez władze, jego prowadzenie zostało powierzone zakonnicom. Niewykluczone, że instrukcje dotyczące pochówku wydały właśnie władze. Te same, które odmawiały siostrom finansowego wsparcia remontu sierocińca – potwierdzają to archiwa przebadane przez Liama Logana. Równocześnie, dostępne materiały dotyczące kontroli tej placówki w tamtym okresie wskazują, że dom prowadzony przez siostry pozytywnie odcinał się na tle innych sierocińców.
„Nie ma wątpliwości co do śmierci 796 dzieci. Ta liczba wskazuje na okres w historii Irlandii, w którym śmiertelność niemowląt była o wiele wyższa niż dzisiaj, zwłaszcza w placówkach opiekuńczych, gdzie infekcje szybko się rozprzestrzeniały. Bywało, że w przeciągu tych 36 lat ten dom w Tuam dawał (naraz) schronienie ponad 200 dzieciom i 100 matkom, a także osobom, które w nim pracowały” – pisze Rosita Boland.
Każda śmierć została starannie odnotowana przez zakonnice, wraz z informacjami o wieku dziecka (od 2 dni do 9 lat), datą i przyczyną śmierci. Prawdopodobnie niektóre szczątki znajdujące się na terenie posesji mogą należeć do irlandzkich skazańców, którzy pracowali w tym miejscu w XIX wieku. W Stanach Zjednoczonych od początku lat 70-tych XIX wieku przez kolejnych 150 lat dzieci i dorośli, których tożsamość nie była znana władzom Nowego Jorku, byli chowani w masowych grobach. Podobnie imigranci a także ciała osób, których rodzina nie mogła opłacić pogrzebu. Dorośli składani byli do rowów mieszczących do 48 ciał, dzieci do grobów mieszczących do tysiąca.
To nie jedyne takie miejsce pochówku. W samym hrabstwie Galway do tej pory zlokalizowano ich niemal 500, w tym także niezwiązanych z placówkami opiekuńczymi. Zgodnie z historyczną praktyką, dzieci, które nie zostały ochrzczone przed śmiercią, osoby, których tożsamość nie była znana, samobójcy, a także skazańcy spoczywali w zbiorowych mogiłach. Co więcej, medialna kampania wszczęta przeciwko Kościołowi miała miejsce niedługo po tym, gdy ujawniono, że jeden z najlepszych brytyjskich szpitali potraktował jako paliwo ciała 797 nienarodzonych dzieci!
Jak w jednym z wywiadów oceniła Corless, w domu prowadzonym przez siostry śmiertelność dzieci była cztery lub pięć razy wyższa od średniej krajowej. Opinia ta nie znajduje jednak potwierdzenia w faktach. Między 1925 a 1937 r. w sierocińcu zmarło 204 dzieci. 17 śmierci w ciągu roku w placówce, w której mieszkało ich co najmniej 200 świadczy o współczynniku umieralności wynoszącym ok. 8,5 proc. W roku 1933 wskaźnik umieralności niemowląt w Dublinie wynosił 8,3 proc., w Cork – 8,9 proc., w Waterford 10,2 proc, w Limerick 13,2 proc. Odpowiedź na pytanie o warunki życia dzieci i śmiertelność wśród niemowląt mogłaby zostać udzielona dzięki przeprowadzeniu dokładnej analizy dokumentacji i ekshumacjom.
Sprawa dzieci pochowanych przez siostry prowadzące dom dziecka w Tuam została zinstrumentalizowana przez media. Media, które przedstawiły starannie spreparowaną na potrzeby antykatolickiej kampanii wersję i interpretację wydarzeń.

Źródło: mercatornet.com / connachttribune.ie / irishtimes.com / carolinefarrow.com



Read more: http://www.pch24.pl/masowy-pochowek-w-szambie--antykatolicki-montaz-,23490,i.html#ixzz34KsR4EFq

X Stanisław


Wojciech Sumliński: Zniszczyć księdza Stanisława Małkowskiego. "Jeśli wygłosisz ten pier... wykład, to gorzko tego pożałujesz”

„K....pier..., jeśli wygłosisz ten pier... wykład, to gorzko tego pożałujesz” - takimi słowami miał zwrócić się do księdza Stanisława Małkowskiego jego przełożony, ksiądz proboszcz z parafii pod wezwaniem Świętego Ignacego Loyoli na Wólce Węglowej w Warszawie. Za co wyzwiska? - Bo ksiądz Stanisław Małkowski znalazł się w gronie prelegentów Kongresu „Dla społecznego panowania Chrystusa Króla”.

O co chodzi? Przed kilku dniami zadzwonił do mnie profesor Mirosław Dakowski. - Panie Wojtku, niech pan coś zrobi, bo zamęczą Stasia. On sam nie ma już siły się bronić– rzucił krótko, by po chwili dodać: - Został wyzwany od najgorszych i to nie pierwszy raz. Tym razem tylko za to, że znalazł się na liście prelegentów Kongresu „Dla społecznego panowania Chrystusa Króla”, który odbył się 24 i 31 maja br. w Warszawie i Częstochowie. Jest coraz gorzej...

Zapytałem księdza Stanisława Małkowskiego, czy to prawda. - I cóż ja mogę odpowiedzieć? Prawda, niestety – odparł smutno.

Z dalszej relacji księdza wynikało, że nie uległ groźbom i wykład wygłosił. I od tamtej pory ksiądz proboszcz nasilił ograniczanie odnośnie liczby odprawianych pogrzebów - ograniczając tym samym do minimum sprawowanie służby (i przy okazji także możliwość pozyskiwania środków do życia).

Przez kilka dni zastanawiałem się, czy można, czy wolno mi, taką informację upublicznić – Ksiądz Stanisław zostawił mi w w tej kwestii wolną rękę. Rozważałem różne aspekty sytuacji, radziłem się osób, którym ufam i doszedłem do wniosku, że milczeć w tej sprawie jednak nie można, z wielu względów - nie tylko dlatego, że w ten sposób nikt nie ma prawa zwracać się do starszego człowieka, tym bardziej do kapłana – i to jeszcze takiego Kapłana...

Refleksje dotyczące osoby księdza Stanisława Małkowskiego, z którym mam zaszczyt się przyjaźnić, zawarłem w książce „Z mocy nadziei”.Tak naprawdę tyle jest do opowiedzenia o tym kapłanie, że nie wiadomo, od czego zacząć. Z jednej rzeczy wypływa sto innych. Problem polega na tym, żeby się zdecydować, o której opowiedzieć najpierw. Wydarzenie, które charakteryzuje go najlepiej, miało miejsce latem 2010 roku. Na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie podjęto właśnie walkę z krzyżem, bo nowo wybranemu prezydentowi, Bronisławowi Komorowskiemu, przeszkadzał ten symbol Zmartwychwstania, przyniesiony przez harcerzy pod pałac prezydencki po tragicznej śmierci w Smoleńsku prezydenckiej pary, Lecha i Marii Kaczyńskich oraz towarzyszących im blisko stu osób. Krzyża broniło kilkaset modlących się przy nim osób, z księdzem Stanisławem Małkowskim na czele. I właśnie wówczas w samym sercu stolicy miały miejsce wydarzenia, w które pewnie nigdy bym nie uwierzył, gdybym ich nie widział na własne oczy. Podczas jednej z rozmów ksiądz Stanisław zasugerował mi, że będzie dobrze, jeśli do modlitwy pod krzyżem włączy się więcej osób, więc przyjechałem do Warszawy i dzięki temu mogłem obserwować dramatyczne wydarzenia znajdując się w oku cyklonu. Wraz z innymi modlącymi się osobami spędziłem pod krzyżem tylko jeden dzień, ale to wystarczyło, by zobaczyć dość: hordy satanistów z wytatułowanymi trzema „szóstkami” na placach i wielkimi przenośnymi magnetofonami, które dudnieniem zagłuszały modlitwy, dziesiątki łysogłowych, pijanych mężczyzn, szarpiących starszych ludzi oraz podobna liczba policjantów, którzy bezczynnie stali tuż obok udając, że nie widzą oprawców oraz ich poniewieranych ofiar. Całość przedstawiała obraz więcej, niż abstrakcyjny. Mimo takiej sytuacji, potencjalnie bardzo groźnej, kilkaset osób trwało pod krzyżem do czasu, aż pod osłoną nocy zabrano krzyż spod pałacu. Zanim to nastąpiło,ksiądz Stanisław Małkowski został wezwany przez przełożonych do odstąpienia od obrony krzyża, pod groźbą suspensy, czyli zawieszenia czasowo wyrzucającego poza nawias Kościoła. Jednocześnie powiedziano mu ironicznie, że - jak to określił w rozmowie z księdzem jeden z przełożonych - „nie załapałeś się na prawdziwe męczeństwo, to teraz twoje męczeństwo będzie polegać co najwyżej na oblaniu ciepłym moczem”.Ostatecznie Stanisława Małkowskiego, którego postawa stanowiła wzór dla wszystkich kapłanów, „nagrodzono” odebraniem duszpasterstwa w Hospicjum dla umierających Sacra Miser na Krakowskim Przedmieściu - służby, którą kochał i którą pełnił od lat. Taka „nagroda” za obronę krzyża spotkała bohaterskiego kapłana, który w stanie wojennym cudem uniknął śmierci z rąk Służby Bezpieczeństwa, ale nie uniknął rozlicznych przykrości, a nawet prześladowań w wolnej, podobno, Polsce, w której do dziś, gdyby nie mieszkanie matki na Saskiej Kempie, nie miałby gdzie się podziać. Pamiętam, jakie wrażenie wywarł na mnie ten niezłomny i skromny ksiądz, gdy przed laty spotkałem go po raz pierwszy. „Prawdziwy kapłan i uczciwy człowiek” – taka była moja pierwsza myśl i taka była pierwsza myśl prawie każdego, kto spotkał na swojej drodze Stanisława Małkowskiego. O takiej ocenie decydowała cała sylwetka, ale przede wszystkim twarz, bo na twarzy człowieka zapisane jest wszystko wstecz, od samego początku. Była to twarz człowieka o takiej uczciwości, że nie było w nim miejsca na nic innego. Po prostu niczego nie pragnął, a trzeba czegoś pożądać, żeby być nieuczciwym. Szczera twarz, otwarta twarz, patrzenie prosto w oczy – to w pierwszej kolejności zwracało uwagę u księdza. Przez szereg następnych lat przy każdym spotkaniu jedynie utwierdzałem się w przekonaniu, że mam szczęście przyjaźnić się z człowiekiem niezwykłym. Tak było, gdy odwiedzałem go w Hospicium Res Sacra Miser na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie i widziałem, z jakim zaangażowaniem pomaga umierającym pacjentom w przygotowaniu się do przejścia na Drugą Stronę.Tak było, gdy każdą wolną chwilę poświęcał na wspieranie kilkuset nieszczęśników, którzy trafili do miejsc odosobnienia. Tak było, gdy z pokorą znosił nieformalny zapis na jego nazwisko, utrudniający, a częstokroć wręcz uniemożliwiający mu głoszenie homilii w kościołach na terenie całego kraju. Tak było, gdy na spotkaniu bohaterów programu „Pod prąd” w warszawskich Hybrydach zapytany, co zmieniło się u niego od lat osiemdziesiątych, odpowiedział bez cienia skargi: „nic się nie zmieniło, wtedy byłem w podziemiu i dziś jestem w podziemiu”.Tak było, gdy bliscy generała Zenona Płatka ze zbrodniczego Departamentu IV SB, nieświadomi niezwykłości sytuacji, poprosili księdza Małkowskiego o zgodę na poprowadzenie katolickiego pogrzebu dla generała, który w latach osiemdziesiątych właśnie na księdza Małkowskiego wydał wyrok śmierci – i uzyskali akceptację niedoszłej ofiary. Tak było wreszcie, gdy każdorazowo w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego pokonanie dwustu metrów, od cmentarnej bramy wejściowej do Pomnika Gloria Victis na warszawskich Powązkach, zajmowało nam godzinę, bo setki osób chciało podziękować księdzu za to, że jest, jaki jest...

O tym, jak to możliwe, że taki kapłan traktowany jest w taki sposób w wolnej - podobno - Polsce, szerzej w książce -już jesienią. A niniejszym publicznie apeluję do przełożonych księdza Stanisława Małkowskiego o godne traktowanie tego niezwykłego kapłana. Od dłuższego czasu ten przyjaciel Błogosławionego Księdza Jerzego nie jest traktowany tak, jak na to zasługuje.

Czy jednak to, że tak jest oznacza, że tak być musi?

Wojciech Sumliński/Facebook