Dwa lata temu dosyć głośno w mediach zrobiło się w związku z problemami Deutsche Banku. Od tego czasu bank spieniężył pokaźną część aktywów, zwolnił kilka tysięcy pracowników i o kłopotach na chwile zapomniano. Problemy banku jednak nie zniknęły.
Deutsche Bank jest obecnie drugim największym bankiem inwestycyjnym na świecie. Łączne aktywa banku wynoszą 2 bln euro, a kwota depozytów przekracza 570 mld euro. Dla porównania, największy polski bank PKO BP jest jakieś 25 razy mniejszy.
Prawdziwym problemem Deutsche Banku jest jego zaangażowanie na rynku derywatów, czyli instrumentów pochodnych wynoszące obecnie 55 bln euro. Jest to mniej więcej dwudziestokrotność PKB Niemiec. Około 70 % wszystkich derywatów opiewa na stopy procentowe, a ich główne zabezpieczanie stanowią obligacje rządowe.
Na przestrzeni ostatnich 2 lat problemy banku z ogromną pulą derywatów (minimalnie większą ma tylko JP Morgan) były łagodzone przez rosnące ceny obligacji stanowiące trzon zabezpieczenia. W lutym tego roku dług rządowy osiągnął maksymalne ceny (rentowność bliska zeru), po czym wyceny obligacji zaczęły spadać. Wraz z nimi spada wartość zabezpieczeń utrzymujących całą piramidę derywatów.
Prześledźmy teraz co się działo w DB na przestrzeni ostatniego roku:
- Kwiecień 2014 – Deutsche Bank zostaje zmuszony przez organy nadzoru do podniesienia kapitału o 1,5 mld euro.
- Maj 2014 – bank sprzedaje aktywa warte 8 mld euro z 30% zniżką, byleby szybko pozyskać kapitał. Problemy z płynnością zaczynają być poważne. Straty + brak płynności = bankructwo.
- Marzec 2015 – bank nie przechodzi stres testów. Podobne testy przeszła nawet belgijska DEXIA, która w ciągu kilku kolejnych dni ogłosiła bankructwo.
- Kwiecień 2015 – bank musi zapłacić 2,5 mld kar nałożonych za manipulacje na rynkach w USA oraz Wielkiej Brytanii (to tak na marginesie odnośnie teorii spiskowych nt manipulacji rynkami).
- Maj 2015 – uprawnienia jednego z dwóch Prezesów Zarządu Anshu Jain’a zostały rozszerzone do niespotykanych poziomów, co zdarza się wyłącznie w przypadku bardzo poważnych kryzysów.
- 5 czerwca 2015 – Grecja nie spłaca transzy kredytu do MFW, co ma poważne konsekwencje także dla Deutsche Banku.
- 6 czerwca 2015 (dzień później) – dwóch Prezesów Zarządu Jain oraz Fitshen składają rezygnacje. Jest to ewidentna ewakuacja z tonącego okrętu. Ostatecznie Jain godzi się odejść z końcem czerwca, podczas gdy Fitshen pozostanie do maja przyszłego roku.
- 9 czerwca – agencja ratingowa S&P obniża rating banku do BBB+ (niżej niż Lehman w momencie bankructwa i tylko 3 oczka wyżej od ratingu śmieciowego).
Czy Deutsche Bank będzie rzeczywiście kolejnym Lehmanem?
Tego nikt nie wie, ale ryzyko jest ogromne. DB zatrudnia prawie 100 tys. osób. Wartość derywatów posiadanych przez bank przekracza globalny PKB.
Co gorsza, wartość głównego zabezpieczenia stanowią obligacje, których wartość topnieje z dnia na dzień. Ceny obligacji największych krajów straciły 10-12% i to zaledwie w ciągu 3 miesięcy. Przez lata rynek stóp procentowych był skutecznie manipulowany przy pomocy derywatów, ale wydaje się, że siły rynkowe zaczynają ostatecznie przeważać.
Rynek obligacji jest na tyle duży, że nie ma absolutnie możliwości aby wszyscy byli się w stanie z niego ewakuować nie wywołując jednocześnie krachu. Obecna sytuacja trochę przypomina zabawę w kto pierwszy ten lepszy. Na rynku zwyczajnie brakuje płynności (popytu), a przy takiej skali banki centralne absolutnie nie są w stanie jej zapewnić.
Ostatecznie musimy pamiętać, iż poważne zawirowania na rynkach finansowych odbywają się w odstępach mniej więcej 7 lat. Mieliśmy krach 1987 tzw. czarny poniedziałek. Następnie „Masakrę na obligacjach” z 1994. O pęknięciu bańki na Nasdaq’u w roku 2000 pamiętają raczej wszyscy, podobnie jak upadek Lehman Brothers, który prawie doprowadził do upadku cały system monetarny.
Problem Deutsche Banku jest poważny z wielu powodów. Bank jest nieporównywalnie większy niż Lehman Brothers, więc skala rażenia również jest nieporównywalnie większa. Obecnie globalny sektor finansowy przypomina system naczyń połączonych, a współzależności są niezwykle silne.
Problemy jednego banku natychmiast przekładają się nie tylko na inne banki, ale i na całe kraje. Co więcej, same banki centralne wykorzystały już większość możliwości łagodzenia kryzysów finansowych. W przeszłości, gdy tylko zaczynały się problemy, banki centralne natychmiast wpompowywały w rynek środki płatnicze oraz obniżały stopy procentowe.
Ratowanie instytucji finansowych rozpoczęte w 2008 tak naprawdę nigdy się nie skończyło, w efekcie czego banki centralne niespecjalnie mają już możliwości ratowania sytuacji. Na koniec zamieszczam porównanie wielkości PKB Niemiec, strefy euro oraz ekspozycji Deutsche Banku na rynek derywatów. Dane dają do myślenia.
Trader21
źródło
I JESZCZE COŚ O FINANSACH:
Coś wisi w powietrzu. Nadszedł czas, aby trzymać fizyczną gotówkę w domu.
Deutsche Bank jest obecnie drugim największym bankiem inwestycyjnym na świecie. Łączne aktywa banku wynoszą 2 bln euro, a kwota depozytów przekracza 570 mld euro. Dla porównania, największy polski bank PKO BP jest jakieś 25 razy mniejszy.
Prawdziwym problemem Deutsche Banku jest jego zaangażowanie na rynku derywatów, czyli instrumentów pochodnych wynoszące obecnie 55 bln euro. Jest to mniej więcej dwudziestokrotność PKB Niemiec. Około 70 % wszystkich derywatów opiewa na stopy procentowe, a ich główne zabezpieczanie stanowią obligacje rządowe.
Na przestrzeni ostatnich 2 lat problemy banku z ogromną pulą derywatów (minimalnie większą ma tylko JP Morgan) były łagodzone przez rosnące ceny obligacji stanowiące trzon zabezpieczenia. W lutym tego roku dług rządowy osiągnął maksymalne ceny (rentowność bliska zeru), po czym wyceny obligacji zaczęły spadać. Wraz z nimi spada wartość zabezpieczeń utrzymujących całą piramidę derywatów.
Prześledźmy teraz co się działo w DB na przestrzeni ostatniego roku:
- Kwiecień 2014 – Deutsche Bank zostaje zmuszony przez organy nadzoru do podniesienia kapitału o 1,5 mld euro.
- Maj 2014 – bank sprzedaje aktywa warte 8 mld euro z 30% zniżką, byleby szybko pozyskać kapitał. Problemy z płynnością zaczynają być poważne. Straty + brak płynności = bankructwo.
- Marzec 2015 – bank nie przechodzi stres testów. Podobne testy przeszła nawet belgijska DEXIA, która w ciągu kilku kolejnych dni ogłosiła bankructwo.
- Kwiecień 2015 – bank musi zapłacić 2,5 mld kar nałożonych za manipulacje na rynkach w USA oraz Wielkiej Brytanii (to tak na marginesie odnośnie teorii spiskowych nt manipulacji rynkami).
- Maj 2015 – uprawnienia jednego z dwóch Prezesów Zarządu Anshu Jain’a zostały rozszerzone do niespotykanych poziomów, co zdarza się wyłącznie w przypadku bardzo poważnych kryzysów.
- 5 czerwca 2015 – Grecja nie spłaca transzy kredytu do MFW, co ma poważne konsekwencje także dla Deutsche Banku.
- 6 czerwca 2015 (dzień później) – dwóch Prezesów Zarządu Jain oraz Fitshen składają rezygnacje. Jest to ewidentna ewakuacja z tonącego okrętu. Ostatecznie Jain godzi się odejść z końcem czerwca, podczas gdy Fitshen pozostanie do maja przyszłego roku.
- 9 czerwca – agencja ratingowa S&P obniża rating banku do BBB+ (niżej niż Lehman w momencie bankructwa i tylko 3 oczka wyżej od ratingu śmieciowego).
Czy Deutsche Bank będzie rzeczywiście kolejnym Lehmanem?
Tego nikt nie wie, ale ryzyko jest ogromne. DB zatrudnia prawie 100 tys. osób. Wartość derywatów posiadanych przez bank przekracza globalny PKB.
Co gorsza, wartość głównego zabezpieczenia stanowią obligacje, których wartość topnieje z dnia na dzień. Ceny obligacji największych krajów straciły 10-12% i to zaledwie w ciągu 3 miesięcy. Przez lata rynek stóp procentowych był skutecznie manipulowany przy pomocy derywatów, ale wydaje się, że siły rynkowe zaczynają ostatecznie przeważać.
Rynek obligacji jest na tyle duży, że nie ma absolutnie możliwości aby wszyscy byli się w stanie z niego ewakuować nie wywołując jednocześnie krachu. Obecna sytuacja trochę przypomina zabawę w kto pierwszy ten lepszy. Na rynku zwyczajnie brakuje płynności (popytu), a przy takiej skali banki centralne absolutnie nie są w stanie jej zapewnić.
Ostatecznie musimy pamiętać, iż poważne zawirowania na rynkach finansowych odbywają się w odstępach mniej więcej 7 lat. Mieliśmy krach 1987 tzw. czarny poniedziałek. Następnie „Masakrę na obligacjach” z 1994. O pęknięciu bańki na Nasdaq’u w roku 2000 pamiętają raczej wszyscy, podobnie jak upadek Lehman Brothers, który prawie doprowadził do upadku cały system monetarny.
Problem Deutsche Banku jest poważny z wielu powodów. Bank jest nieporównywalnie większy niż Lehman Brothers, więc skala rażenia również jest nieporównywalnie większa. Obecnie globalny sektor finansowy przypomina system naczyń połączonych, a współzależności są niezwykle silne.
Problemy jednego banku natychmiast przekładają się nie tylko na inne banki, ale i na całe kraje. Co więcej, same banki centralne wykorzystały już większość możliwości łagodzenia kryzysów finansowych. W przeszłości, gdy tylko zaczynały się problemy, banki centralne natychmiast wpompowywały w rynek środki płatnicze oraz obniżały stopy procentowe.
Ratowanie instytucji finansowych rozpoczęte w 2008 tak naprawdę nigdy się nie skończyło, w efekcie czego banki centralne niespecjalnie mają już możliwości ratowania sytuacji. Na koniec zamieszczam porównanie wielkości PKB Niemiec, strefy euro oraz ekspozycji Deutsche Banku na rynek derywatów. Dane dają do myślenia.
Trader21
źródło
I JESZCZE COŚ O FINANSACH:
Coś wisi w powietrzu. Nadszedł czas, aby trzymać fizyczną gotówkę w domu.
PrisonPlanet.pl
Polska
2015-06-21
Polska
2015-06-21
Elity finansowe sugerują, iż zbliżająca się zapaść finansowa jest na horyzoncie. Poczynając od greckiego kryzysu, kryzysu Euro do nagłego wzrostu popularności złota widzimy wskazania nadchodzącego nieuniknionego krachu.
Ostatnio gubernator Texasu Greg Abbott wskazał na swoją nieufność względem fiducjarnego systemu monetarnego Rezerwy Federalnej starając się przenieść warte miliard dolarów złoto z powrotem do stanu co ma wzmocnić wizerunek Texasu.
Kraje takie jak Chiny i Niemcy wykonały podobne ruchy, gdzie niemiecki bank centralny Bundesbank, na początku tego roku ogłosił, że do 2020 roku chce sprowadzić do kraju 300 ton złota z nowojorskiego FEDu.
Grecy stoją w długich kolejkach wycofując swoje oszczędności z banków:
Doszło już do tego, że dyrektor jednego z największych brytyjskich funduszy obligacji wezwał inwestorów by chować pieniądze pod materacem.
"Ian Spreadbury, który obraca ponad 4 mld funtów inwestorów w kilku funduszach obligacji, w tym dla Fidelity jak również flagowym Moneybuilder Income, obawia się, że "systemowe zdarzenie" może uderzyć w rynki. Zdarzenie to może być zbliżone w wielkości do kryzysu finansowego 2008 roku, który rozpoczął się w Wielkiej Brytanii po masowym wycofywaniu pieniędzy z banku Northern Rock.
"Ryzyko systemowe znajduje się w systemie i jako inwestor trzeba mieć tego świadomość" powiedział gazecie Telegraph Money.
Jak powiedział najlepszą strategią radzenia sobie z tym problemem, jest dla inwestorów, aby zdywersyfikowali swoje pieniądze na różne aktywa, w tym złoto i srebro, a także środki pieniężne na rachunkach oszczędnościowych. Spreadbury poszedł jednak dalej, sugerując, że jest rozsądnym by trzymać trochę "fizycznej" gotówki, co jest niecodzienną propozycją wypływającą od zarządzającego dużym funduszem.
Jego problemem jest to, że globalny dług - szczególnie hipoteczne zadłużenie - zostało napompowane do rekordowego poziomu, co było możliwe dzięki wyjątkowo niskim stopom procentowym, które mogą wkrótce wzrosnąć. Nie jest on pewien jak banki poradzą sobie z nadchodzącymi wstrząsami."
Wszystko to, w połączeniu z faktem, że miliarderzy budują bunkry i nabywają zamorskie kryjówki, zarysowuje ponury obraz globalnej przyszłości gospodarczej.
Ostatnio gubernator Texasu Greg Abbott wskazał na swoją nieufność względem fiducjarnego systemu monetarnego Rezerwy Federalnej starając się przenieść warte miliard dolarów złoto z powrotem do stanu co ma wzmocnić wizerunek Texasu.
Kraje takie jak Chiny i Niemcy wykonały podobne ruchy, gdzie niemiecki bank centralny Bundesbank, na początku tego roku ogłosił, że do 2020 roku chce sprowadzić do kraju 300 ton złota z nowojorskiego FEDu.
Grecy stoją w długich kolejkach wycofując swoje oszczędności z banków:
Doszło już do tego, że dyrektor jednego z największych brytyjskich funduszy obligacji wezwał inwestorów by chować pieniądze pod materacem.
"Ian Spreadbury, który obraca ponad 4 mld funtów inwestorów w kilku funduszach obligacji, w tym dla Fidelity jak również flagowym Moneybuilder Income, obawia się, że "systemowe zdarzenie" może uderzyć w rynki. Zdarzenie to może być zbliżone w wielkości do kryzysu finansowego 2008 roku, który rozpoczął się w Wielkiej Brytanii po masowym wycofywaniu pieniędzy z banku Northern Rock.
"Ryzyko systemowe znajduje się w systemie i jako inwestor trzeba mieć tego świadomość" powiedział gazecie Telegraph Money.
Jak powiedział najlepszą strategią radzenia sobie z tym problemem, jest dla inwestorów, aby zdywersyfikowali swoje pieniądze na różne aktywa, w tym złoto i srebro, a także środki pieniężne na rachunkach oszczędnościowych. Spreadbury poszedł jednak dalej, sugerując, że jest rozsądnym by trzymać trochę "fizycznej" gotówki, co jest niecodzienną propozycją wypływającą od zarządzającego dużym funduszem.
Jego problemem jest to, że globalny dług - szczególnie hipoteczne zadłużenie - zostało napompowane do rekordowego poziomu, co było możliwe dzięki wyjątkowo niskim stopom procentowym, które mogą wkrótce wzrosnąć. Nie jest on pewien jak banki poradzą sobie z nadchodzącymi wstrząsami."
Wszystko to, w połączeniu z faktem, że miliarderzy budują bunkry i nabywają zamorskie kryjówki, zarysowuje ponury obraz globalnej przyszłości gospodarczej.