czwartek, 18 października 2012

Nowe pogaństwo dziś


zdjecie
Donald Tusk w miniony piątek potępił posłów, którzy opowiedzieli się za prawem do życia dzieci, dziś zagrożonych zabiciem z powodów eugenicznych. Zgodnie z ideologią "poprawności politycznej" (FOT. R. SOBKOWICZ)

Nowe pogaństwo dziś

Nowa ideologia zła w świetle nauki bł. Jana Pawła II Część pierwsza

Ks. abp Stanisław Wielgus
Za bardzo groźny znak czasu, wskazujący na szczególną w naszej epoce aktywizację sił zła, bł. Jan Paweł II uznał cywilizację śmierci, która nie waha się mordować milionów niewinnych istnień ludzkich, stosując aborcję, eutanazję i zbrodnicze doświadczenia genetyczne. Obłudnie przy tym i całkowicie fałszywie ogłasza siebie obrończynią godności i praw człowieka. Cywilizacja śmierci jest wyrazem tego, co Jan Paweł II nazwał w swojej ostatniej książce, zatytułowanej "Pamięć i tożsamość", nową ideologią zła. Z dawniejszych, potwornych ideologii zła, które spowodowały, że wiek XX stał się najstraszliwszym czasem w dziejach ludzkości, Jan Paweł II wymienił przede wszystkim hitleryzm i komunizm. Były one, jak stwierdził, prostą konsekwencją odrzucenia Boga z ludzkiego życia, zarówno życia indywidualnego, jak i społecznego. Były spełnieniem się swojego rodzaju przepowiedni, wypowiedzianej przez niemieckiego filozofa Friedricha Nietzschego pod adresem wielu europejskich przedstawicieli inteligencji końca XIX wieku, propagujących ateistyczne filozofie. Oskarżając ich o to, że ogłosili śmierć Boga, co zresztą on sam także uczynił, Nietzsche zadał im budzące trwogę pytanie: "Cóż to - zapytał - zamordowaliście Boga w swojej świadomości i myślicie, że ujdzie to wam bezkarnie?´´. Wystarczyło kilkadziesiąt lat, by okazało się, że zamordowanie Boga w duszach ludzkich nigdy nie uchodzi bezkarnie. Bezbożne ideologie - hitlerowska i komunistyczna, odrzucając Boga, odrzuciły też godność człowieka i wszelkie jego prawa. Tak było, tak jest i tak będzie zawsze. Bez Boga nie da się obronić człowieka. Godność ludzka jest nietykalna i prawa ludzkie są zagwarantowane tylko wtedy, gdy istnieje powszechna zgoda na to, że człowiek jest dzieckiem Bożym stworzonym na Boży obraz; że jest w nim element boski, którego nikomu nie wolno deptać i niszczyć.

Korzenie zła

Jeśli przyjmie się antropologię, tj. materialistyczną filozofię człowieka, w myśl której człowiek to tylko jedno ze zwierząt, istotnie nieróżniących się od innych zwierząt - to konsekwencje są do przewidzenia. Człowieka można w takiej sytuacji potraktować jak zwierzę. Można go zabić, sprzedać, podzielić na części. Można to uczynić w imię obłędnej komunistycznej teorii o walce klas, nie mniej obłędnej, wymyślonej przy udziale szatana teorii o wyższości i niższości rasowej, czy też w imię tak samo zbrodniczej, wszystko relatywizującej, współczesnej, postmodernistycznej ideologii "poprawności politycznej", która w imię kompletnej samowoli moralnej, zwanej fałszywie wolnością, czy też w imię innych rozmaitych obłędnych teorii - skazuje na śmierć dziesiątki milionów ludzi nienarodzonych, ludzi starych, chorych, którzy zdaniem wyznawców tej ideologii są po prostu zbędni na ziemi. Ta hekatomba, to krwawe żniwo agresji, skierowanej przeciw życiu ludzi najbardziej bezbronnych, odbywa się przy tym w imię i w duchu prawa ustanawianego przez demokratycznie wybrane parlamenty, które wydając zbrodnicze ustawy przeciw życiu lub obłędne, sprzeczne z naturą i rozumem ustawy zrównujące związki homoseksualne z małżeństwem, powołują się na postęp, na demokrację, na wymogi nowoczesności i na troskę o człowieka, co jest wyrazem trudnej do przelicytowania hipokryzji. Parlamenty te nie zwracają przy tym uwagi na fakt, że depczą prawa Boże, które chronią człowieka i tak bardzo dziś zagrożoną rodzinę. Mówi się słusznie, że myślenie to przewidywanie. Współcześni prawodawcy w wielu zachodnich krajach i promujące ich potężne organizacje oraz media nie myślą, ponieważ nie przewidują, co czeka ich narody za kilkadziesiąt lat, jeśli tak zbrodniczo i bezmyślnie traktować będą własne rodziny i własne dzieci. Można powiedzieć, że żyją chwilą. Dziś chcą zasłużyć na aplauz sił zła, które rozpanoszyło się jak mało kiedy, zła, które bezczelnie kłamie, które zwodzi absurdalnymi mirażami raju na ziemi, które cieszy się, że może tak łatwo sprowadzać miliony ludzi na manowce, z których nie ma powrotu.
W swojej książce "Pamięć i tożsamość", a także w innych swoich pismach i wystąpieniach, bł. Jan Paweł II pytał o korzenie współczesnej ideologii zła. Wnikał przy tym w największą głębię poznania, wnikał w tajemnicę samego Boga, w najgłębszą istotę stworzenia oraz człowieka. I dochodził do wniosku, że wszelki byt, wszystko, co istnieje, realność swojego istnienia czerpie z Boga, z Jego nieskończonej miłości. Podkreślał przy tym, że to w pierwszym rzędzie przeciw tej Bożej miłości kieruje swoją agresję przerażające, transcendentne zło, którego istotę dobrze wyraził żyjący na przełomie IV/V wieku św. Augustyn, definiując je jako egoistyczną miłość samego siebie, że posuwa się ona aż do odrzucenia, i aż do pogardy Boga, do zanegowania i podeptania wszystkich Bożych przykazań. Przykłady tak rozumianego zła widzimy na co dzień. Widzimy je wtedy, gdy małżonkowie, nie licząc się z tragedią własnych dzieci i innych pokrzywdzonych ludzi, zdradzają się, rozrywają więzy małżeńskie, niszczą rodziny - własne i cudze, usprawiedliwiając się przy tym, że mają przecież prawo do szczęścia. Nawiązując do definicji zła, ujętej w duchu św. Augustyna, można powiedzieć, że ukochali samych siebie, aż do pogardy Boga. Tak samo jest w każdej innej sytuacji, gdy z egoizmu, pychy, chciwości czy żądzy cielesnej - ludzie łamią i depczą Boże przykazania.

Bunt przeciwko Bogu

Błogosławiony Jan Paweł II korzeni współczesnej, nowej ideologii zła upatruje właśnie w tej gardzącej Bogiem egoistycznej miłości samego siebie wielu współczesnych ludzi. Jego zdaniem, odrzucający Boga człowiek zaprzecza prawdzie, że jako Boże stworzenie całkowicie zdany jest na swojego Stwórcę, że stworzony został do wiecznego szczęścia wraz z Nim, ale nigdy przeciw Niemu. Tymczasem niejeden współczesny człowiek chce być całkowicie suwerenny w stosunku do Boga. Chce być całkowicie niezależny od Jego woli. I postępuje tak, jakby Boga nie było, jakby On nie objawił mu swojej woli, jakby nie zostawił mu swoich przykazań. W ten sposób powtarza się dziś to samo, co stało się z pierwszymi rodzicami, którzy uwierzyli kuszącemu ich szatanowi, gdy kłamliwie mówił do niech: "Bóg wie, że gdy spożyjecie zakazany owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak On będziecie znali dobro i zło" (Rdz 3, 5). Istotnie, otworzyły się im oczy, ale otworzyły się na ich godny pożałowania los. Spostrzegli, że utracili wieczne szczęście. Spostrzegli, że sami skazali się na tragiczne, pełne niewypowiedzianego cierpienia, pozbawione sensu rozpaczliwe istnienie.
Błogosławiony Papież zwrócił uwagę na to, że owo, tkwiące u korzeni bezbożnych, okrutnych ideologii zło, w nowożytnej Europie przejawiło się najpierw w postaci nowego sposobu myślenia. Błogosławiony Jan Paweł II był świadom, jak niezmiernie istotna jest ludzka myśl. Pamiętał o słowach Chrystusa zapisanych w Ewangelii: "Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym" (Mk 7, 21-22). Jan Paweł II odwołał się więc do oczywistego porządku w ludzkim działaniu, które poprzedza najpierw myśl, potem przychodzą słowa, będące jej nośnikami, a w końcu następuje czyn, będący realizacją myśli - dobrej, ale niestety także złej.

Dramat historii zbawienia

W zachodniej, nowożytnej kulturze i historii, to nowe myślenie wystąpiło najpierw u siedemnastowiecznego filozofa francuskiego Kartezjusza, stwierdza Jan Paweł II. O ile dotychczasowa, klasyczna filozofia, zwłaszcza realistyczna filozofia, prezentowana przez Arystotelesa i Tomasza z Akwinu, za punkt wyjścia w swojej refleksji nad całą rzeczywistością brała byt istniejący realnie i niezależnie od ludzkiej jaźni, byt, który podstawę swojego istnienia miał w Bogu, w swoim Stworzycielu - to u Kartezjusza punktem wyjścia w refleksji nad całą rzeczywistością, w tym także nad Bogiem i człowiekiem, nie jest byt realny, istniejący niezależnie od umysłu ludzkiego, lecz byt będący wytworem tego umysłu.
Skoro tak - stwierdza bł. Jan Paweł II - to w filozofii Kartezjusza Bóg przestał być bytem realnie, niezależnie od ludzkiego umysłu istniejącym; bytem, który jest samoistnym, niezależnym od kogokolwiek i czegokolwiek Istnieniem, a stał się tylko ideą, myślą ludzkiego umysłu, został zredukowany do treści ludzkiej świadomości. W filozofii Kartezjusza Bóg przestał być Stwórcą, który powołuje do istnienia, który wybawia człowieka od zła, który go doskonali i obdarza wiecznym szczęściem, a stał się Bogiem wyimaginowanym, tworem umysłu filozofa. W tej filozofii nie ma już realnie istniejącego Boga. Nie istnieje w niej On jako realny Bóg odkupienia, objawienia i łaski. Pozostała tylko subiektywna idea Boga, pojętego jako temat do dowolnego kształtowania przez ludzki umysł. Filozofia kartezjańska i wszelkie inne filozofie, które przyjęły jej punkt wyjścia w refleksji nad światem i Bogiem, stały się filozofią czystego myślenia, a nie filozofią rzeczywistości. Podjęły refleksję nad bytami o tyle, o ile są one treścią ludzkiej świadomości, a nie o tyle, o ile istnieją realnie poza nią. To sprawiło, zdaniem zmarłego Papieża, że z pola widzenia ludzkiej świadomości zniknęło zło. Zawaliły się podstawy "filozofii zła". Zło bowiem, powiada Jan Paweł II, realnie może istnieć tylko w relacji do dobra, zwłaszcza w relacji do najwyższego Dobra, jakim jest Bóg. O takim właśnie złu mówi Księga Rodzaju. Ani grzechu pierworodnego, ani grzechu osobistego człowieka nie da się zrozumieć, jeśli odrzuci się realnie istniejącego Boga, a pozostawi, co najwyżej, Jego ideę w ludzkim umyśle. Prawda, że zło, o którym opowiada Biblia, zostało odkupione przez Chrystusa na krzyżu, w tym największym w historii kosmosu dramacie dziejowym zbawienia, znikła więc z kartezjuszowskiej filozofii. Jednocześnie znikła ona także z nawiązującej do niej filozofii oświeceniowej i oświeceniowej mentalności. Nie znajdziemy już w niej nawet śladu owego wielkiego dramatu, przedstawiającego chrześcijańską wizję upadku i odkupienia człowieka. Tak więc z nowożytnej filozofii znikła wówczas chrześcijańska historia zbawienia. Znikło to, co jest istotą chrześcijaństwa. Pozostał sam człowiek, który, ogłosiwszy śmierć realnie istniejącego Boga, uznał, że jedynie on sam, na mocy swojego rozumu, bez odwoływania się do Boga, może rozstrzygać między dobrem a złem. Zaczął więc żyć i postępować tak, jakby Bóg nie istniał.
To wypaczenie ludzkiej świadomości stało się dominujące w nowożytnej myśli filozoficznej, poczynając od oświecenia aż po współczesność, i materialnie skrystalizowało się w bezbożnych, zbrodniczych ideologiach XX wieku - w sowieckim komunizmie i niemieckim nacjonalizmie, w których to ideologiach uwidocznił się w całej pełni bezmiar zła, stanowiącego perwersję, tj. całkowite zwyrodnienie bytu ludzkiego, który jako dobry wyszedł z Bożej ręki, ale który poddał się bez reszty władzy szatana.
Wspomniane w tym kontekście zjawisko ideologii należy rozumieć jako całość poglądów, wartościowań i ocen określonej grupy społecznej czy politycznej, połączonych z określonym programem działań w sferze politycznej, społecznej, gospodarczej i edukacyjnej, podejmowanych w celu realizacji interesów tej grupy i zapewnienia jej władzy w państwie czy społeczeństwie. Przeciwwagą dla ideologii może być tylko prawda rozumiana jako zgodność naszego umysłu, naszego poznania - z realną, a nie z wymyśloną lub projektowaną - mniej lub bardziej utopijnie - rzeczywistością; a także personalistyczna wizja człowieka pojętego jako osoba, która posiada godność i prawa płynące z jej stałej, nienaruszalnej natury.

Fałszywy raj

Wymienione w książce bł. Jana Pawła II ideologie - komunistyczną i hitlerowską - można porównać do biblijnych kosmicznych mocy, do niewidzialnych demonicznych centrów władzy, które zniewalają ludzi i które wprost przeciwstawiają się niosącej prawdziwą wolność mocy Chrystusa zbawiającego człowieka. Pisze o nich wyraźnie św. Paweł w swoim Liście do Kolosan (por. Kol1, 12-20; 2, 20).
Chociaż oświeceniowa filozofia i wszystkie zrodzone z niej bezbożne ideologie odrzucały chrześcijańską historię zbawienia, to wprost automatycznie i natychmiast dawały swoim wyznawcom w jej miejsce własne historie zbawienia. Nie bez powodu szatan nazywany jest małpą i karykaturą Pana Boga. Tak więc marksistowski komunizm przyjął także teorię raju utraconego, który według partyjnych ideologów podobno istniał w czasach prehistorycznych, kiedy pierwotni ludzie żyli rzekomo w całkowitej harmonii ze sobą i z otaczającym ich światem przyrody, a dopiero rozwój techniki i związany z tym proces podziału i specjalizacji pracy doprowadził do wzajemnego ich wyobcowania, następnie do oddzielenia kapitału i środków produkcji od będącej rezultatem zaistniałej niesprawiedliwości społecznej, która polega na tym, że liczni ludzie, żyjący wyłącznie z pracy rąk, wyzyskiwani są przez nielicznych, posiadających kapitał i środki produkcji i ciągle bogacących się kosztem ludu pracującego kapitalistów, właścicieli ziemskich i innych przedstawicieli tzw. pasożytniczej burżuazji.
Tak więc grzechem pierworodnym w marksistowskiej historii zbawienia był proces specjalizacji pracy wytwarzający wchodzące w konflikt klasy społeczne. Natomiast zbawienie, mające polegać na tzw. komunistycznym raju, w którym ludzie żyć będą w wiecznym pokoju, sprawiedliwości i harmonii, a ich wszystkie potrzeby będą natychmiast zaspokajane, ma nastąpić w wyniku światowej rewolucji proletariatu, która zlikwiduje własność prywatną i klasy wyzyskiwaczy, tj. ludzi posiadających własność, zlikwiduje też religię i duchownych utrzymujących lud w ciemnocie oraz inteligencję burżuazyjną, sprzymierzoną z kapitalistami. Rewolucja bolszewicka miała stanowić początek realizacji tego planu. Czym był stworzony w jej wyniku "raj", wie każdy myślący współczesny człowiek, który ma świadomość niewyobrażalnych zbrodni, jakie popełnił komunizm realizujący ideologię marksistowską.
Podobnie jak ideologia marksistowska także ideologia narodowego socjalizmu, zrodzona zresztą z tych samych, co tamta myślowych źródeł, odrzucając chrześcijańską historię zbawienia, przygotowała w jej miejsce swoją własną. Zdaniem twórców nacjonalizmu niemieckiego, nawiązujących podobnie jak komuniści do Marksa i Darwina, w naturze i w historii trwa odwieczna, konieczna i zbawienna walka, której celem jest doprowadzenie do zwycięstwa i do władzy rasę ludzi najsilniejszych i najsprawniejszych, a jednocześnie wyniszczenie ras ludzi niepełnowartościowych i pasożytniczych oraz zniewolenie i wykorzystanie dla interesów rasy panów - ludów niższych rasowo, zwanych "podludźmi", w tym zwłaszcza Słowian. Według hitlerowskich ideologów nie mają prawa do życia ludzie chorzy i kalecy jako nieprzydatni w społeczeństwie, a także Żydzi i Cyganie jako ludy pasożytnicze, jako rodzaj wampirów wysysających krew z czystego rasowo, nordyckiego narodu "nadludzi". Przeciw ciemnym mocom żydowskim, które opanowały finanse i świadomość współczesnego świata, zniewalając w ten sposób całe, czyste rasowo, przeznaczone do władzy nad całym światem narody, według hitlerowskiej ideologii zmuszony był poderwać się do walki nordycki "nadczłowiek", przedstawiany przez ideologów nazizmu jako zbawiciel świata od żydostwa oraz od tego, co niepełnowartościowe i zbędne. Dochodzi w ten sposób do totalnej wojny nordyckich "synów światła" prowadzonej przeciwko pozostającym pod żydowską władzą "mocom ciemności". A w tej wojnie przewodzi zesłany przez "opatrzność" Fźhrer, prowadzący swój naród do ostatecznego zwycięstwa.
Obydwie wyżej przedstawione wizje raju na ziemi stanowią karykaturę biblijnej historii zbawienia, która, usunięta z "oświeceniowej" mentalności, pojawia się w XX wieku w wykrzywionym zwierciadle obydwu ideologii zła: komunizmu i narodowego socjalizmu. A źródłem tej karykaturalnej zmiany jest odchodząca od realizmu filozofia oraz wypływająca z niej fałszywa antropologia przez te ideologie przyjęta. Zarówno w marksizmie, jak i w hitleryzmie człowiek nie jest już bowiem zależnym od Boga i kochanym przez Niego stworzeniem; nie jest już zależny od Bożych zasad moralnych, lecz sam staje się bogiem, twórcą historii, twórcą moralności i ostateczną instancją rozstrzygającą o dobru i złu oraz o prawdzie i fałszu. W marksizmie personifikacją takiego twórcy historii jest walczący o sprawiedliwość społeczną człowiek pracy, proletariusz; w narodowym socjalizmie natomiast jest nim nordycki "nadczłowiek" podejmujący bój z żydowskimi siłami ciemności.

Złudne namiastki religii

Na przykładzie scharakteryzowanych wyżej ideologii widać, że dramatu historii zbawienia nie da się wyrugować z historii człowieka. Można go tylko karykaturalnie wykrzywić, odwracając porządek rzeczy, zło nazywając dobrem, a dobro złem, odrzucając ustanowione przez Boga wartości moralne, a w ich miejsce wstawiając antywartości. Zamiast życia śmierć, zamiast miłości nienawiść.
Siła zła okazała się tak bardzo wielka, że w XX wieku ulegli jej także niezliczeni, zdawać by się mogło, całkowicie normalni, przyzwoici, często bardzo wykształceni ludzie. To przecież oni, rzekomo nieposzlakowani obywatele, porządni ojcowie rodzin, stawali się, pod wpływem bezbożnych ideologii oprawcami, którzy w imię zbrodniczej idei dokonywali niewyobrażalnych mordów. Co paradoksalne, komunistyczni i hitlerowscy ideologowie przykrywali swoje najbardziej nierozumne - rasistowskie i klasowe teorie - białym płaszczem najnowszej nauki. Wmawiali milionom ludzi, że ich światopogląd jest jedynym naukowym, nieomylnym światopoglądem, że jedynie ich wizja zbawiania świata jest wizją na zawsze słuszną oraz że ich niedające się wyobrazić zbrodnie są konieczne do jej realizacji. Mimo dosłownie szatańskiego oblicza bezbożnych ideologii XX wieku są one świadectwem, że człowiek nie potrafi żyć bez nadziei na zbawienie. Są dowodem na to, że dramat historii zbawienia pozostanie w dziejach świata tak długo, jak długo będzie istniał rodzaj ludzki. Będzie tak dlatego, ponieważ każdy człowiek, bez względu na epokę, rasę, wierzenia i wykształcenie pragnie zbawienia. Ponieważ jego serce ustawicznie i aż do śmierci tęskni za Bogiem Zbawicielem. Ponieważ ma to zakodowane w swojej naturze. Jeśli człowiek odrzuci prawdziwą religię i prawdziwego Boga, natychmiast tworzy sobie ich namiastki, często bardzo prymitywne i degradujące godność jego ludzkiej osoby. Czymże innym jak nie namiastką religii był komunizm z jego swoistą liturgią pochodów, przemówień, nabożeństw i czytań uświęconych tekstów tzw. klasyków, z jego nieomylnymi rzekomo autorytetami, z jego czczonymi wprost religijnie wodzami i ich relikwiami, z jego odszczepieńcami, heretykami, z jego dążeniem do rajskiej wprost szczęśliwości budowanej na ziemi itp.
Podobnie było z hitleryzmem. Podobnie było we wszystkich epokach i kulturach. Widzimy to także dzisiaj. Widzimy to na przykładzie wielu współczesnych ludzi, którzy odrzucając prawdziwą religię, wikłają się natychmiast w rozmaite nowopogańskie kulty. Odchodząc od Boga prawdziwego, od Kościoła i od sakramentów świętych, natychmiast skłaniają się ku bogom fałszywym, ku rozmaitym idolom, sektom i rozmaitym guru, którym wielu współczesnych młodych ludzi składa wprost religijną cześć. Gotowi są na nadzwyczajne ofiary i poświęcenia, by zobaczyć i posłuchać modnego śpiewaka, sportowca, aktora, modela itp., chociaż wielu z nich to ludzie bardzo ułomni moralnie. A z największym wprost szczęściem identyfikują taką chwilę, kiedy mogą ich dotknąć. Po prostu pragną zakodowanej w każdym ludzkim sercu wielkości i chcą się przynajmniej otrzeć o jej pozory, zapominając o tym, że sami w sobie mają wielką godność płynącą od ich Stwórcy. Czcząc, jak starożytni poganie, bożka rozpusty, władzy, pieniądza, alkoholu, narkotyków i wszelkiego innego, wielu współczesnych ludzi popada jednocześnie w straszliwe od nich uzależnienie, które niszczy im życie osobiste i rodzinne, które pozbawia ich sensu istnienia i wiedzie ich ku wiecznej rozpaczy. Przed dwoma tysiącami lat problem czci prawdziwego Boga doskonale zrozumieli apostołowie. Gdy Chrystus zwrócił się do nich - bardzo zalęknionych, ponieważ nie zrozumieli Jego słów zapowiadających ustanowienie Eucharystii - z decydującym pytaniem: "Czy i wy chcecie - podobnie jak wielu innych - odejść ode Mnie?". Odparli od razu ustami świętego Piotra: "Panie, a gdzież pójdziemy? Tylko Ty masz słowa życia wiecznego" (J 6, 68).
Mieli rację, ponieważ poza Chrystusem nie ma ani życia, ani prawdy, ani prawdziwej miłości. Ponieważ to tylko Chrystus jest jedynym Zbawicielem świata. Tylko On jest Drogą, Prawdą, Życiem i jedyną Bramą prowadzącą do zbawienia. Tylko On potrafi zaspokoić odwieczną tęsknotę człowieka za prawdą, miłością i wiecznym, nigdy nieutracalnym szczęściem.
Tę odwieczną tęsknotę człowieka za Bogiem rozumiał doskonale św. Augustyn, który wyraził ją znanymi powszechnie słowami: "Wielki jesteś, Panie, i bardzo chwalebny... i chwalić Cię pragnie człowiek, mała cząstka Twojego stworzenia... Ty sprawiasz, że radością jest chwalić Cię, albowiem stworzyłeś nas dla siebie, i niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie" (Św. Augustyn, Wyznania, ks. I, I).

Zabrania się zabraniać

To dogłębne pragnienie Boga, tkwiące w ludzkiej naturze, wskazuje na to, że dramat historii zbawienia nie jest żadną spekulacją, żadnym mitem. Chrystusowa Ewangelia nie jest opowiadaniem mającym na celu pedagogiczne pouczenie słuchaczy bądź sprawienie im przyjemności barwnym opowiadaniem. Ewangelia Chrystusowa jest mocą, która ma dogłębnie zmieniać człowieka, jego sposób myślenia i życia. Jest solą konserwującą dobro w ludzkiej duszy. Gdy jednak dotknie rany grzechu, wówczas pali, i zmusza do refleksji, a w konsekwencji prowadzi do nawrócenia, do zmiany życia, do obumarcia człowieka grzechu i zrodzenia się człowieka włączonego w życie wieczne.
Nowa ideologia zła, o której pisał i tyle razy mówił bł. Jan Paweł II, nazywając ją często cywilizacją śmierci, choć pozornie różni się od starych, bezbożnych ideologii, to w istocie swojej jest taka jak one. Wyrosła bowiem z tych samych ateistycznych i anarchistycznych filozofii: z Marksa, Nietzschego, Trockiego, Gramsciego, Freuda, Sartre´a i innych jeszcze tzw. mistrzów podejrzenia. Jej erupcja nastąpiła na Zachodzie w słynnym roku 1968. Ukształtowała całe pokolenie młodych wówczas ludzi, znudzonych istniejącym porządkiem społecznym i tradycyjnymi wartościami, którzy odwołując się do marksizmu, trockizmu i maoizmu, dokonali swoistej anarchistycznej rewolty pod hasłami: "Zabrania się zabraniać czegokolwiek!", "Niszczcie to, co was niszczy, a niszczy was obecny porządek prawny, niszczy was państwo i religia, niszczą was wszelkie urzędy i wychowawcze instytucje, niszczą was uniwersytety, szkoły, rodzina, małżeństwo" itd. Na gruzach starego świata, wołali ideologowie anarchistycznej rewolty, owej słynnej "Nowej Lewicy" (Die Neue Linke), należy zbudować nowy, pozbawiony zobowiązań, absolutnie wolny od starego porządku moralnego, politycznego i kulturalnego świat, w którym każdy będzie mógł robić, co mu się będzie podobało.
Ówczesne państwa, z drugiej poł. XX w., stłumiły po wielu miesiącach anarchistyczne manifestacje wybuchające wtedy w zachodnich krajach. Wówczas trockistowscy, lewaccy anarchiści sięgnęli po przemoc. W ciągu kilkunastu lat dokonali w Europie wielu terrorystycznych zamachów. Zabili i zranili wielu niewinnych ludzi. Po latach trudnych zmagań policje: niemiecka, włoska, francuska i inne, zaprowadziły w swoich krajach względny spokój. Ale nie mogły zmienić anarchistycznej mentalności ukształtowanego wówczas pokolenia, które po kilkunastu latach, w demokratycznych wyborach doszło do władzy. Obecnie tzw. pokolenie roku 1968 nie potrzebuje już stosowania drastycznych aktów przemocy do realizacji swoich starych haseł. Ma bowiem teraz do dyspozycji dużo potężniejsze środki. Ma do dyspozycji prawo, które ustanawia w opanowanych przez lewacką inteligencję parlamentach. Przyjmuje więc ustawy, które niszczą rodzinę i małżeństwo; które pozwalają na mordowanie nienarodzonych, starych i chorych; które wbrew rozumowi i naturze ustanawiają tzw. małżeństwa homoseksualne; które co i raz wprowadzają w życie współczesnych zachodnich społeczeństw coraz to nowe źródła chaosu moralnego; które obalają wartości, na jakich zbudowana została 25 wieków licząca cywilizacja euroatlantycka; które odrzucają istnienie obiektywnego dobra i obiektywnej prawdy; które w imię rzekomego postępu niszczą procesy wychowawcze i podważają fundamenty życia społecznego całych narodów.




zdjecie
(FOT. REUTERS)

Nowe pogaństwo dziś

Nowa ideologia zła w świetle nauki bł. Jana Pawła II Część druga

Ks. abp Stanisław Wielgus
Wyrosła z neomarksistowskich, trockistowskich oraz postmodernistycznych korzeni nowa ideologia zła nie posiada wprawdzie, tak jak dawniejsze ideologie, charakteru zorganizowanej potężnej partii czy innej struktury, nie formułuje, jak one, jednoznacznych politycznych manifestów, ale prezentuje identyczną, co te dawne, zbrodnicze ideologie karykaturę historii zbawienia, zakorzenioną w takiej samej jak i one fałszywej antropologii. Jak napisał Jan Paweł II, jest ona równie niebezpieczna jak hitleryzm i komunizm, a może nawet groźniejsza dla ludzkości, ponieważ jest bardziej niż one podstępna i fałszywa w działaniu. Podobnie jak one uzurpuje sobie rolę jedynej przewodniczki ludzkości do osiągnięcia szczęścia, swoistego raju na ziemi. O ile marksizm identyfikował go z osiągnięciem ustroju komunistycznego, a nazizm z "Tysiącletnią Rzeszą Niemiecką", o tyle nowa, współczesna ideologia zła widzi ten raj w ustanowieniu wolnego od jakiejkolwiek moralności, od jakichkolwiek przykazań, więzów, zobowiązań i przywiązań tzw. społeczeństwa zabawy: Fun society - mówią Amerykanie, Spassgeselschaft - powiadają Niemcy. Chcę mieć wszystko, bez trudu i od razu! Chcę raju tu i teraz! Paradise now! Chcę go dla siebie. Inni mnie nie interesują. Oto główne hasła nowej ideologii zła.
Przedsmaku rajskiego szczęścia człowiek szukał zawsze. Szukał go w miłości, w tańcu, w zabawie, w uczcie, w muzyce, w podróżach itd. Ale zawsze traktował takie szczęśliwe chwile jako swego rodzaju przerwy w normalnym życiu, o którym wiedział, że przepełnione jest pracą, trudem, problemami, cierpieniem i lękiem. Swoim hasłem Paradise now! nowa ideologia proponuje młodym pokoleniom zerwanie z trudem, z wewnętrzną dyscypliną i z wszelkimi zobowiązaniami na stałe. Nie liczy się w niej żmudny, konsekwentny trud, samodyscyplina, jakakolwiek stała wartość - etyczna, religijna, społeczna czy patriotyczna. Liczy się nieustająca przyjemność, ustawiczna zabawa, coraz to mocniejsze przeżycia oraz seks bez żadnych zahamowań; seks - jak głoszą twórcy tej nowej ideologii i ich liczne media - uwolniony od wszelkich tabu, od naturalnego wstydu i od jego biologicznego sensu; seks wyłączony ze sfery jakiejkolwiek moralności; seks każdego z każdym i od najmłodszych lat; seks nieskrępowany żadnymi przykazaniami, a nawet zdrowym rozsądkiem; seks, który w tworzonym przez "nową ideologię zła" świecie ma pełnić funkcję namiastki szczęścia rajskiego.

Lewacki marsz przez instytucje

Paradise now! Ów natychmiastowy raj na ziemi - głosi nowa ideologia - nastąpi automatycznie, gdy zapanuje całkowity pluralizm religijny, kulturowy, moralny i wszelki inny oraz gdy nastąpi pełna tolerancja. Znikną wówczas wszelkie różnice między religiami, ponieważ żadna z nich nie ośmieli się głosić, że posiada pełną prawdę, gdyż jej wyznawcy uświadomią sobie, że nie ma prawdy obiektywnej i każdy ma swoją prawdę, tyle samo wartą, co prawdy innych; oraz że nie istnieje żadne dobro obiektywne, ponieważ każde dobro jest względne. Zatem należy odrzucić jako całkowicie nietolerancyjne pierwsze przykazanie Dekalogu: "Ja jestem Panem i twoim Bogiem, nie będziesz miał innych bogów poza Mną". W ślad za tym należy odrzucić wszelką kodeksową etykę, wszelką hierarchię i wszelkie różnice między ludźmi, także te, które wynikają z ich natury i wyznaczają im określone role życiowe. Należy w związku z tym - w imię niosącej pokój społeczny tolerancji - zakwestionować także różnice między kobietą i mężczyzną. Należy to uczynić na wszystkich płaszczyznach życia: w pracy, małżeństwie, rodzinie, polityce, wojsku, w życiu społecznym; absolutnie wszędzie.
Ideologowie paradise now - raju tu i teraz - zwalczają wszelkimi sposobami tych, których uważają za nieprzyjaciół stworzonej przez siebie, siejącej całkowity relatywizm, hedonizm, sekularyzm i anarchię moralną "poprawności politycznej". Wykorzystują w tym celu parlamenty, uczelnie, rozmaite organizacje, swoje ogromne wpływy polityczne, finansowe oraz swoje potężne liberalne media. Do owych nieprzyjaciół zaliczają każdego, kto uważa, że istnieją różnice osobowości i ról między kobietą i mężczyzną oraz rodzicami i dziećmi, a także każdego, kto widzi realne różnice między religiami i kulturami; każdego, kto twierdzi, że jest realna różnica między dobrem i złem, prawdą i fałszem; każdego, kto sprzeciwia się anarchistycznym, bezstresowym teoriom wychowawczym; każdego, kto opowiada się za niezmiennymi wartościami moralnymi, kto nie stawia znaku równości między mądrym i głupim, między łotrem i świętym, między próżniakiem i pracowitym, między prawdziwym małżeństwem a jego zboczoną karykaturą, między wiernością a niewiernością, między patriotyzmem a kosmopolityzmem, między uczciwym i złodziejem itd. Ideologowie poprawności politycznej nie przyjmują oczywistej prawdy, że rozróżnianie i rozstrzyganie jest konieczne w życiu. Wszystkich, którzy to czynią, uważają za wrogów tzw. społeczeństwa zabawy. Obrzucają ich - w parlamentach, w rozmaitych wypowiedziach i dyskusjach, w szkołach i uniwersytetach, a także w niezliczonych usłużnych mediach - najgorszymi, niewybrednymi epitetami, wśród których takie określenia jak: zły, niebezpieczny, homofob nienawidzący ludzi, fundamentalista, obskurant, nietolerancyjny, zacofany, faszysta, siewca nienawiści, wcale nie należą do najgorszych. Używają tych określeń bez żenady, nie zwracając uwagi na to, że czynią to całkowicie w niezgodzie ze swoją rzekomą tolerancyjną postawą wobec wszystkich i wszystkiego. Nie przejmują się tym, że popadają w ustawiczne sprzeczności. Nie uznają przecież racjonalnego, logicznego, prowadzącego do prawdy myślenia, ponieważ kwestionują istnienie prawdy. Nie poprzestają na słowach. Każdego, kto nie przyjmuje ich obłędnej ideologii, starają się zniszczyć wszelkimi dostępnymi im środkami, a te są potężne. Przykładów na to dostarcza codzienne życie. Jednym z nich był atak na wybitnego włoskiego polityka i myśliciela Rocco Buttiglionego, który z powodu katolickich przekonań religijnych nie został dopuszczony do ważnego stanowiska we władzach Unii Europejskiej. Tego rodzaju działania dokonywane są także w naszym kraju. Co i raz odnotowujemy dobrze przygotowany, medialny atak na upatrzonego. Atak dokonywany według takich samych jak w komunizmie bolszewickich metod. Niewygodnym, stojącym na drodze "długiemu marszowi lewaków przez wszystkie instytucje" osobom stawia się najpodlejsze zarzuty, odsądza się ich od czci i wiary, oskarża o pedofilię, o przestępstwa finansowe i o wrogość do rodzaju ludzkiego. Zdecydowani ateiści udają zatroskanie o kondycję Kościoła, którego nienawidzą i którym gardzą. Wystarczy wspomnieć permanentne ataki niepolskich przecież, ponieważ będących własnością obcych sił, chociaż polskojęzycznych mediów, na Radio Maryja, na Telewizję Trwam oraz na znienawidzonych przez nich duchownych.

Aborcyjny totalitaryzm

W tych właśnie działaniach ideologów poprawności politycznej, nowej ideologii zła, coraz wyraźniej można dostrzec dążenia dyktatorskie i totalitarne. I to właśnie tę ideologię coraz silniej wiąże ze starymi ideologiami. Tak jak niegdyś komuniści, ideologowie poprawności politycznej uważają się za najbardziej porządnych, mądrych, postępowych, miłujących sprawiedliwość, demokrację i pokój ludzi. Kto nie zgadza się z ich poglądami, jest od razu nazywany przez nich neofaszystą, antysemitą, rasistą i wrogiem demokracji. Podejmowana jest przeciw niemu określona kampania wrogości. I czynione jest to w sposób bardziej przebiegły niż w starych dyktaturach, przy użyciu niezliczonych kanałów oddziaływania, do których należą liczne media, internet, reklama, często organizacje kulturalne, a nawet szkoły i uniwersytety. Tymi kanałami ideologowie poprawności politycznej nieustannie sączą do społecznej świadomości swoją truciznę. Obydwa przerażające zjawiska, które wymienił Ojciec Święty bł. Jan Paweł II w swojej książce "Pamięć i tożsamość", to znaczy: masowa, dokonywana na skalę wielu milionów morderstw rocznie aborcja oraz tzw. małżeństwa homoseksualne, stanowią najbardziej przemawiającą do wyobraźni konkretyzację "nowej ideologii zła". Aborcja zdarzała się od wieków. Najczęściej z powodu rozpaczliwej sytuacji, w jaką popadała niejedna kobieta. Zawsze jednak wiedziano, że chodzi o zniszczenie nienarodzonego życia ludzkiego. Dlatego władze cywilizowanych krajów surowo to karały. Czymś nowym w naszych czasach jest to, że w wielu krajach aborcja - traktowana jako jedna z metod regulacji narodzin - stała się zjawiskiem powszechnym, sprawiającym, że rocznie morduje się miliony niewinnych istnień ludzkich. I to także w krajach bogatych, przeżywających jednocześnie alarmujący spadek liczby urodzeń.
Bezbożna ideologia, pod wpływem której znajdują się elity prawnicze, polityczne, medialne i inne tych krajów, idąc za lansowanym powszechnie skrajnym indywidualizmem, feminizmem i ateizmem, spowodowała wydanie przez wiele parlamentów praw, które zupełnie nie chronią życia ludzkiego, co więcej - wyraźnie mu zagrażają, stanowiąc w ten sposób sprzeniewierzenie się samej istocie prawa, którego celem jest wprowadzanie ładu politycznego, społecznego i moralnego, mającego chronić niewinne istoty przed agresją rozmaitych napastników, nie zaś uniewinnianie i wspomaganie agresorów. Aborcja stanowi wielkie wykroczenie przeciw prawu Bożemu i straszne sprzeniewierzenie się sumieniu i powołaniu prawnika, lekarza, polityka oraz każdego człowieka, który się na nią waży i który pomaga w jej dokonaniu. Aborcja owocuje nie tylko śmiercią niewinnych, nienarodzonych dzieci, lecz także głębokim poranieniem dusz kobiet, które tego dokonały. Błogosławiony Jan Paweł II wzywał dramatycznie przez cały swój pontyfikat wszystkie kompetentne władze i wszystkich ludzi, bez względu na ich światopogląd, do podjęcia wszelkich możliwych działań, by usunąć z życia narodów zjawisko aborcji; by ludzie, nawet gdy nie wierzą w Boga, w tym wypadku zdecydowali się na takie postępowanie, jakby wierzyli, że On istnieje. Jednocześnie prosił wszystkie państwa i narody, Kościoły, religie i organizacje, a także wszystkich ludzi dobrej woli, by zjednoczyli się w chronieniu życia i rodziny, by kobietom, które są w ciąży i które znalazły się w trudnej sytuacji życiowej, udzielili wszechstronnej pomocy.

Walka o władzę nad umysłami

Do najbardziej zdumiewających zjawisk naszych czasów należy całkowita zmiana - w ciągu życia jednej generacji - społecznej, a w ślad za nią prawniczej oceny zjawiska homoseksualizmu. To, co od zawsze uważane było za zboczenie, sprzeczne z naturą i z zasadniczym celem aktu seksualnego, nieoczekiwanie w krajach opanowanych przez "nową ideologię zła" stało się w rozstrzygnięciach prawnych formą życia równoprawną z heteroseksualizmem, a nawet chronioną przez prawo silniej niż życie rodziny tworzonej przez mężczyznę i kobietę; formą życia wszechstronnie promowaną, finansowaną, logistycznie i finansowo wspieraną przez potężne międzynarodowe siły polityczne, gospodarcze i medialne, które od dziesiątków lat robią wszystko, by etos judeochrześcijański, odwołujący się do Dekalogu, zastąpić relatywizmem moralnym, ateizmem i hedonizmem poprawności politycznej.
Jest rzeczą godną szczególnej uwagi, że wprowadzane w życie, za pomocą ustanawianego prawa, neomarksistowskie, lewackie i postmodernistyczne postulaty dotyczące aborcji, eutanazji, związków homoseksualnych oraz zbrodniczych doświadczeń na ludzkich embrionach, chociaż sprzeczne są z prawem naturalnym, z ludzkim rozumem i - co trzeba podkreślić - ze współczesnymi badaniami naukowymi i statystycznymi oraz z ostrzeżeniami płynącymi z wielowiekowego doświadczenia życiowego społeczeństw - wbrew oczywistej rzeczywistości ośmielają się uważać - tak jak to czynił przez dziesięciolecia komunizm - za naukowe i postępowe. W tym kontekście należy pamiętać, że "postęp" to nie coś nowego, ale to coś lepszego, lepszego zwłaszcza w wymiarze moralnym. Tymczasem ideologiczne postulaty irracjonalnej do gruntu poprawności politycznej nie mają nic wspólnego z prawdziwymi twierdzeniami naukowymi weryfikowalnymi doświadczalnie bądź przez ewidencję intelektualną. Niemniej jednak - wbrew nauce, wbrew prawu naturalnemu i żywotnym interesom społeczeństw, a nawet zdrowemu rozsądkowi - postulaty te formułowane przez kilkuprocentową populację ateistów działającą wśród przeważającej populacji chrześcijan przyjmowane są przez prawodawców i wcielane w życie; co więcej, znajdują akceptację u wielu ludzi przyznających się do chrześcijańskiego światopoglądu, o czym świadczą przeprowadzane stale sondy opinii publicznej, co jest swoistym paradoksem świadczącym o tym, jak głęboko poraniony został zmysł moralny współczesnych społeczeństw. Odpowiedź na pytanie, dlaczego się tak dzieje, dają badania kompetentnych badaczy życia społecznego, którzy wskazują na istnienie od kilkudziesięciu lat określonych ściśle grup lobbystycznych, które - rozpowszechnione w całym świecie, bardzo bogate, powiązane wzajemnie, mające ściśle określony laicki ideologiczny program i przy tym dysponujące potężnymi wpływami politycznymi - od lat wywierają systematyczny, potężny publiczny nacisk na świadomość społeczeństw, nacisk realizowany przez opracowaną w szczegółach semantyczną manipulację, a przede wszystkim przez różne sztuki przekonywania tłumów, w których to sztukach są zastosowane najbardziej wyrafinowane psychologiczne i marketingowe metody oddziałujące na podświadomość odbiorców. Przykładem stosowanej od lat manipulacji semantycznej jest konsekwentne zastępowanie w medialnym języku słów "mąż", "żona", "małżonek" słowem "partner"; słów "rodzina" i "małżeństwo" - określeniem "związek partnerski" itp. Mając ogromne środki finansowe i olbrzymie wpływy wśród tzw. współczesnych areopagów, które z zasady są ateistyczne, w polityce, w mediach i - co szczególnie ważne - w instytucjach wychowawczych i szkolnych, gdzie z olbrzymią determinacją lansują przynoszące fatalne skutki, wymyślone przez neomarksistów z lat 60. teorie wychowawcze. Już w przedszkolach starają się wszelkimi sposobami indoktrynować maleńkie jeszcze dzieci w duchu relatywizmu moralnego, kultu homoseksualizmu i postulatu wolności odrzucającej wszelkie normy moralne, wszelką pracę nad sobą i jakąkolwiek samodyscyplinę. W odpowiednio większym wymiarze czyni się to w szkołach różnego szczebla i w uczelniach. Wielotysięczne kadry - albo przekonane do "nowej ideologii zła", albo po prostu zastraszone przez nią - realizują dokładnie jej postulaty. Działania nowej ideologii są ściśle skoordynowane i zdyscyplinowane i mają międzynarodowy charakter. Jej zwolennicy w razie potrzeby jednoczą się w przeprowadzaniu swoich postulatów, jednakowo argumentują, głosują, protestują i odsądzają od czci i wiary oponentów, zarzucając im łamanie demokracji, terroryzm i dążenie do teokracji.

Obojętność rozzuchwala zło

Rodzi się pytanie, jakie nadrzędne cele im przyświecają. Odpowiedź nie jest zbyt trudna. Chodzi po prostu o władzę nad świadomością milionów ludzi, by postępowali według reguł sformułowanych dla nich przez określone polityczne i ideologiczne siły oraz pozostające pod ich władzą koncerny; reguł notabene systematycznie przekazywanych milionom ludzi przez różnych medialnych kuglarzy ufryzowanych propagandowo na autorytety, moralne zwłaszcza i naukowe. Reguł przekazywanych systematycznie i wytrwale po to, by ich medialni odbiorcy stali się bezmyślnymi, posłusznymi, pogrążonymi w hedonistycznej konsumpcji, niewolniczymi klientami, myślącymi tak, jak się im każe, i przynoszącymi duży, coraz to większy zysk w społeczeństwie, w którym największymi wartościami mają być: zakupy, seks i nieustająca zabawa.
Jest rzeczą zdumiewającą, jak mało odporny jest współczesny człowiek, i to właśnie szczególnie ten ze współczesnych "areopagów", na ideologię poprawności politycznej, do głębi nieracjonalną i prowadzącą do moralnej destrukcji społeczeństw z kręgu cywilizacji euroatlantyckiej. W milionach biografii współczesnych ludzi powtarza się ciągle biblijna scena ulegania diabelskiej pokusie. Tak łatwo szatan sprowadza na manowce. Wystarczy parę kłamstw o rzekomej wolności, o rzekomym postępie i rzekomej nowoczesności, które jakoby zapewni "nowa ideologia zła", a wielu zdawać by się mogło mądrych i znakomitych ludzi pędzi do samozatracenia, jak biedne ćmy do ognia, pociągając przy tym za sobą miliony innych, jeśli mają wielki wpływ na ich świadomość. I chociaż ludzi widzących całą moralną pustkę ziejącej nihilizmem nowej ideologii, widzących dokładnie, że "król jest nagi", takich ludzi jest bardzo dużo, to przeważnie milczą. Nie chcą się narazić. Chcą mieć spokój. Mówią między sobą: "Ktoś powinien się sprzeciwić temu zgubnemu dla społeczeństwa działaniu. Ktoś powinien zaprotestować". Nie przychodzi im do głowy, że chodzi właśnie o nich, że to zadanie powinni podjąć właśnie oni, uczniowie Chrystusa. Nie bez powodu mówi się, że siła zła bierze się z tchórzostwa, lenistwa i niedbalstwa ludzi dobrych, którymi zło tak łatwo potrafi manipulować, bez żadnej reakcji z ich strony.
Błogosławiony Jan Paweł II prosił jednak przez cały swój pontyfikat, by ludzie dobrej woli nie tracili nadziei na zwycięstwo dobra. Twierdził, że historię świata wyznaczają trzy najważniejsze momenty: stworzenie, grzech i odkupienie. Dzieje świata są historią niewypowiedzianej miłości Boga, a jednocześnie Jego zapamiętałej, nieustającej walki z mocami śmierci o życie wieczne człowieka.
Swojego uwikłanego w grzech, ale kochanego stworzenia, na którego nawrócenie, na opamiętanie i na odrobinę dobrej woli i pokory Bóg czeka tak, jak ewangeliczny miłosierny ojciec czekał na powrót marnotrawnego syna.
Jesteśmy słabymi ludźmi, dlatego tak łatwo upadamy, dlatego niektórzy z nas, zwiedzeni tą samą, co pierwsi rodzice, diabelską pokusą życia bez Boga tak łatwo poddają się nowej ideologii zła, przed którą dramatycznie przestrzegał bł. Jan Paweł II.
Czynią to często nie z szatańskiej nienawiści do Boga, lecz ze słabości swojej grzesznej natury. Dlatego róbmy wszystko, co w naszej mocy, by ich ratować, by ich podźwignąć, by ich pouczyć, by im pokazać światło Chrystusowej nauki.
Prośmy więc Boga w każdej codziennej modlitwie, byśmy my i nasi bliźni, także ze społeczeństw tak bardzo dziś uległych nowemu pogaństwu, wrócili na drogę prawości i dobra. I nie zapominajmy o tym, że Chrystus oczekuje od nas misjonarskiej gorliwości. Idźmy więc za Nim w naszym codziennym życiu, w naszej pracy, w wychowywaniu dzieci, w naszym życiu sąsiedzkim, społecznym, a także politycznym. Bądźmy świadkami wiary silnej i integralnej. Nie ulegajmy współczesnej pokusie przebierania między Bożymi prawdami i przykazaniami dokonywanego po to, by pójść przez życie drogą najwygodniejszą, bagatelizując prawdy objawione.

Dobro zwycięży

Prowadźmy autentycznie chrześcijańskie życie, wierne wskazaniom Kościoła, by niechrześcijanie, uważnie obserwujący nasze postępowanie i według niego oceniający całą wiarę chrześcijańską, nie mówili z pogardą - jak to mówią współcześni muzułmanie o chrześcijanach Zachodu - "wy jesteście poganami, a nie ludźmi wierzącymi, skoro nie żyjecie według wskazań religii, którą rzekomo wyznajecie, skoro nie uczęszczacie na Mszę św. niedzielną, skoro się nie modlicie, skoro zdradzacie współmałżonków, skoro rozwodzicie się i niszczycie swoje rodziny, skoro kradniecie i dokonujecie oszustw, skoro bluźnicie i pozwalacie na obrzucanie błotem waszych największych świętości, skoro nie spełniacie żadnych praktyk religijnych, skoro postępujecie tak, jak wam wygodniej, a nie tak, jak wam nakazuje wasza wiara".
Zachowujmy postawę chrześcijańską w każdej, nawet najtrudniejszej, wymagającej wielkiego trudu i samozaparcia chwili życia. Brońmy chrześcijaństwa przed sekularyzmem, ateizmem, konsumeryzmem i relatywizmem. Przez dziesiątki lat Polacy śpiewali i dziś jeszcze śpiewają stary, piękny hymn, który dobrze znamy: My chcemy Boga w rodzin kole,
w troskach rodziców,
w dzieci snach;
My chcemy Boga w książce,
w szkole,
w godzinach wytchnień,
w pracy dniach.
My chcemy Boga w naszym kraju,
wśród starodawnych
polskich strzech;
W polskim języku i zwyczaju,
niech Boga wielbi chrobry Lech. Dziś te wezwania są aktualniejsze niż kiedykolwiek. Naszym obowiązkiem jest przemieniać nasz świat i naszą Ojczyznę ku dobremu. My, chrześcijanie, pamiętajmy o tym, że spoczywa na nas ten obowiązek. Dlatego bądźmy kwasem ewangelicznym zakwaszającym wiarą Chrystusową całe społeczeństwo. Bądźmy światłem ewangelicznym, którego nie chowa się pod korcem, lecz stawia na świeczniku, by świeciło ludziom pozostającym w ciemności grzechu i szukającym właściwej drogi w życiu. Wchodźmy odważnie w życie społeczne, naukowe, szkolne, kulturalne, medialne, gospodarcze i polityczne. Nie zostawiajmy tych tak bardzo ważnych sfer życia ludziom bezbożnym. To my, chrześcijanie, jesteśmy na polskiej ziemi od tysiąca lat. To przede wszystkim my, chrześcijanie, stworzyliśmy nasz kraj i naszą kulturę. To my wywalczyliśmy wolność i niepodległość.
W czasach komunizmu wierzących ludzi spychano na margines życia, wmawiając im, że przeszkadzają realizacji najwspanialszej idei - raju komunistycznego. Wmawiano im kłamliwie, że wierząc w Boga, są zacofani i ciemni intelektualnie. Liberalne siły co i raz posługują się tymi samymi argumentami także dziś. Otrząśnijmy się. Bądźmy dzielni w wyznawaniu naszej wiary i w życiu według jej zasad. Wnośmy w życie naszego Narodu, a na ile możemy także w życie innych narodów chrześcijańską wizję rzeczywistości i chrześcijańską hierarchię wartości.
Nie ma innego sposobu przeciwstawienia się nowej ideologii zła, jak tylko dochowanie wierności Chrystusowi. Walka jest i będzie trudna. Ale absurdalność, a nawet zbrodniczość zasad owej ideologii już budzi poważny sprzeciw w zachodnich społeczeństwach. Coraz głośniej wołają one o powrót do chrześcijańskich wartości w życiu społecznym, w prawodawstwie i w wychowaniu młodych pokoleń. Od sekularyzmu, erotyzmu, konsumeryzmu i ateizmu odchodzą niektórzy młodzi ludzie spragnieni prawdy i autentycznej miłości, czyli Boga.
W analizowanej tutaj książce bł. Jana Pawła II "Pamięć i tożsamość", gdy Papież rozważa tajemnicę zła w dziejach ludzkich, dochodzi do wniosku, że zawsze okazuje się ono słabsze od dobra i że zawsze w ostatecznym rachunku ponosi klęskę, a nawet wbrew sobie rodzi dobro. Wyrażając tę myśl, Ojciec Święty posłużył się cytatem z "Fausta" genialnego Goethego, który w usta diabła włożył następujące słowa: "Ich bin ein Teil von jener Kraft, die stets das Böse will und stets das Gute schafft" (Jestem częścią owej siły, która zawsze pragnie zła i zawsze czyni dobro).
My, chrześcijanie, jesteśmy ludźmi nadziei i mocno w to wierzymy, że dobra jest więcej niż zła i że zwycięży ono także w życiu współczesnego świata, a my przyczynimy się do tego zwycięstwa.




Nasz Dziennik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz