Suma błędów. Protestantyzm w ocenie bp. Józefa Sebastiana Pelczara
Jedność chrześcijaństwa
istnieje wyłącznie w Kościele katolickim, a protestanci mogą ją osiągnąć
wyłącznie poprzez wyparcie się zgubnych błędów i powrót do odrzuconego niegdyś
katolicyzmu.
Stosunek katolików do
protestantyzmu jest papierkiem lakmusowym ich wierności Chrystusowi i Tradycji
Kościoła. Trudno znaleźć dwie bardziej przeciwstawne koncepcje religijne, które
pozornie wyrastają ze wspólnego pnia. Ci spośród katolików, którzy wierzą w
bajkę o wspólnym pniu chrześcijańskiego drzewa, z którego wyrastają gałęzie
kolejnych konfesji – katolickiej, luterańskiej, zwinglańskiej, kalwińskiej,
anglikańskiej itd. – zapominają, że różne odłamy protestantyzmu powstały w
wyniku rebelii wymierzonej w jedność Kościoła założonego przez Jezusa
Chrystusa. Są to więc gałęzie uschłe... Zazwyczaj ci sami ludzie starają się
sprowadzić zasadnicze różnice w pojmowaniu rzeczywistości nadprzyrodzonej do
poziomu sporu religijnego powstałego na gruncie politycznym,
charakterystycznego dla specyficznego okresu historycznego. Dziś, ich zdaniem,
spór ten jest nieistotny, należy szukać tego, co łączy, a nie tego, co
dzieli... Ale co może łączyć katolika z protestantem? Gdzie istnieje
płaszczyzna realnego porozumienia dogmatycznego? Jaką wybrać przestrzeń
dialogu, aby działania ekumeniczne były rzeczywiste, a nie stały się czczym
propagandowym działaniem, mającym na celu osiągnięcie doraźnych celów
politycznych? Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie w oparciu o analizę
protestantyzmu, dokonaną przez jednego z najbardziej znamienitych hierarchów
polskiego Kościoła, wybitnego teologa, historyka, profesora Uniwersytetu
Jagiellońskiego, bp. Józefa Sebastiana Pelczara. Będzie to jeszcze bardziej
interesujące w kontekście trwających przygotowań – również w obrębie Kościoła
katolickiego – do ekumenicznych obchodów 490. rocznicy wystąpienia Marcina
Lutra przeciw papieżowi.
Autorytet bp. Józefa Sebastiana Pelczara
Bogaty dorobek pisarski Józefa
Pelczara i jego znajomość tematu, przedstawiana zwłaszcza na kartach prac
apologetycznych, predestynuje jego osobę do autorytatywnego spojrzenia na
protestantyzm. O ile wśród dzisiejszych hierarchów polskiego Kościoła dominuje
ekumeniczne spojrzenie na relacje katolicko-protestanckie, niejednokrotnie
zacierające istotne różnice dogmatyczne czy wręcz przyznające rację stronie
protestanckiej w sporach dogmatycznych, to tradycyjny punkt widzenia bp. Józefa
Pelczara za punkt odniesienia względem protestantyzmu przyjmował wyłącznie troskę
o zbawienie dusz.
Na czoło dzisiejszych przyjaciół
Lutra wysuwa się osoba ordynariusza opolskiego Alfonsa Nossola, znanego
miłośnika wittemberskiego kacerza i propagatora pisarstwa dolnośląskiego
apostaty, eksksiędza Józefa Wittiga. Biskup opolski twierdzi, że nie istnieją
już zasadnicze przeszkody na drodze do pełnej jedności katolików i
protestantów. Przeszkody pomniejsze, takie jak ordynacja kobiet, zostaną
niebawem przezwyciężone. „Dzisiaj uznajemy, że te luterańskie «sola-pryncypia»
nie są już przeszkodą. Usprawiedliwienie następuje rzeczywiście mocą Bożej
łaski, mocą wiary” – stwierdza bp Nossol1.
Swoje rozważania dotyczące
protestantyzmu Józef Pelczar rozpoczynał od rozpatrzenia myśli i intencji
samych założycieli protestantyzmu. Jest to działanie konieczne, a jego istotą
jest nie tyle wyciągnięcie na wierzch – jak by się mogło wydawać – wszystkich
błędów, grzechów i nieczystości ich założycieli, co zestawienie twórców wyznań
reformowanych z założycielem Kościoła katolickiego: Jezusem Chrystusem. Ten
argument, szczególnie znienawidzony przez protestantów, starano się zbijać na
różne sposoby: legitymistyczny – poszukując korzeni reformacji wśród antycznych
chrześcijan, szczególnie heretyków „prześladowanych” przez Kościół, lub
sceptyczny – zmieniając samą koncepcję Kościoła, jako instytucji wyłącznie
ludzkiej, która nie musi posiadać fundamentu w postaci słów Zbawiciela. W tym
drugim przypadku utrzymywano, że Chrystus nie powołał do życia żadnego z
widzialnych „Kościołów”, to jest różnych konfesji chrześcijańskich.
Kościół katolicki jest instytucją
łączącą sferę nadprzyrodzoną z przyrodzoną, jest instytucją doskonałą, pomimo
grzechów i niedoskonałości wynikających ze skaleczonej natury ludzkiej swoich
poszczególnych członków. Dla protestantów taki punkt widzenia jest zupełnie
obcy. Nie jest zgodny z ich koncepcją całkowicie zniszczonej przez grzech
natury ludzkiej. Ludzie – ich zdaniem – nie mogą uczestniczyć i współtworzyć
instytucji doskonałej, jaką jest Kościół.
„Ojcowie założyciele” protestantyzmu
Biskup Pelczar nie miał dobrego
zdania o ojcach założycielach poszczególnych protestanckich konfesji. Motorem
działania „reformatorów” była zapiekła nienawiść do Kościoła, która wypaczała
charakter podejmowanych przez nich działań i sprowadzała wszystkie
przedsięwzięcia na drogę destrukcji i grzechu. Inicjator reformacji, Marcin
Luter, powodowany swą niepohamowaną pychą i niezwykle gwałtownym charakterem,
szybko przemienił zaistniały między zakonem augustiańskim a dominikańskim spór
o prawo do zbierania opłat za odpusty w najstraszliwszy konflikt w dziejach
Kościoła. Sprzeczka mnichów, powstała na gruncie urażonej dumy augustianów, do
których należał Luter, o przekazanie prawa do zbierania opłat odpustowych
zarządzonych przez papieża Leona X, została wykorzystana do zaprezentowania
swoich koncepcji na temat odpustów i wolnej woli człowieka. Kiedy tezy zostały
potępione jako sprzeczne z nauczaniem Kościoła, Lutrowi pozostało albo ich
pokorne odwołanie, albo dalsze podważanie dogmatów i rozpoczęcie otwartej wojny
z Kościołem, na czele zbuntowanych przeciw cesarzowi książąt.
Według bp. Józefa Pelczara
koncepcje Lutra powstawały jako usprawiedliwienie dla jego niestabilnego umysłu
oraz cholerycznego charakteru, żądnego rozkoszy i poklasku. „Chcąc zagłuszyć w
sobie wyrzuty sumienia, bo sam został zakonnikiem i kapłanem bez powołania –
pisze bp Pelczar – przyjął on wygodną teorię o całkowitym skażeniu natury
ludzkiej, tak że człowiek, ulegając pożądliwości, może chcieć i czynić tylko
źle”2. Luter w
istocie miał świadomość pogrążania się w grzechu i stopniowego odchodzenia od
Chrystusa, zdając sobie sprawę, że pycha osłabia działanie jego woli. W jednym
z listów pisał o zerwaniu z celibatem: „Stałem się przez to małżeństwo tak
nędznym i nikczemnym, iż myślę, że anieli w niebie ze mnie się śmieją, a diabli
w piekle wyją z radości” (list z 16 VI 1525 r.).
Inni, szukający okazji do rozprawy
z Kościołem, szybko wzięli przykład z Lutra. W Szwajcarii stały bywalec
lupanarów Ulryk Zwingli i rzezimieszek, skazany w końcu na śmierć Ludwik Heter
podjęli myśl i czyny Lutra. Demokratyczne przekonania Zwinglego i jego pycha
spowodowały wojnę kantonów protestanckich przeciw katolickim i krwawe
prześladowania „papistów”. Motorem działania szwajcarskiego „reformatora” były
nabyte we Włoszech przekonania humanistyczne, przejęte od ateisty Giovanniego
Pico della Mirandoli, z którym Zwingli utrzymywał przez pewien czas serdeczne
kontakty. Stąd, jak pisze Józef Pelczar, charakter szwajcarskiej reformacji był
bardziej racjonalistyczny niż luterański.
Przyczyną zerwania Anglii z Rzymem
był tyleż gwałtowny charakter króla Henryka VIII, co skomplikowana sytuacja polityczna.
Rządy króla szybko przekształciły się w tyranię, a miłość ludu zastąpił strach.
Brak męskiego potomka – następcy tronu – spowodował fałszywą i nieuczciwą chęć
uznania małżeństwa z Katarzyną Aragońską za niebyłe. Papież nie zezwolił na
rozerwanie węzła małżeńskiego i małżeństwo z brzemienną dwórką Anną Boleyn, co
spowodowało zerwanie z Rzymem i wkroczenie na powolną, ale konsekwentną drogę
protestantyzacji Anglii. Gniew Henryka VIII był potężny, dotknął duchownych
wiernych Kościołowi, bliskich przyjaciół króla, starą katolicką arystokrację i
przywiązany do katolicyzmu lud. Henryk VIII umierał w 1547 roku sześciokrotnie
żonaty, bez jasnych widoków na przekazanie tronu swojemu chorowitemu,
małoletniemu synowi Edwardowi VI, zależnemu od woli nowej szlachty, wzbogaconej
na reformacyjnej grabieży katolickiego mienia.
Również pobudki Jana Kalwina nie
należały do czystych. Pycha, okrucieństwo i chciwość tego człowieka została
wprzęgnięta w służbę zemsty za – zdaniem Kalwina – niesłuszne oskarżenie go o
głoszenie na Sorbonie heretyckich poglądów na temat wolnej woli. W 1533 r.
Kalwin wraz z grupą stronników opuścił Francję i osiadł w Genewie, w której po
likwidacji wewnętrznej opozycji przejął całkowitą władzę, likwidując we
władzach miasta wszelkie rozróżnienie pomiędzy sferą świecką a religijną.
Stworzona komuna teokratyczna poddała kontroli wszystkie przejawy życia
mieszkańców Genewy, a wyroki śmierci za przewinienia w rodzaju wdowiej modlitwy
za duszę zmarłego męża stały na porządku dziennym. Józef Pelczar pisał o
Kalwinie:
Słusznie powiedział historyk Kolb, że „Kalwin chciał zamienić całą
ziemię w ponury i zimny zakład pokutniczy”. Wyznawcy Kalwina tchnęli zawsze
religijnym fanatyzmem, czego objawem były mordy dokonane na katolikach we
Francji i Holandii3.
Antykrólewska polityka hugenotów
(francuskich wyznawców kalwinizmu) doprowadziła do długotrwałej okrutnej wojny
domowej, w której – zanim doszło do nocy św. Bartłomieja w 1572 r. – hugenoci
szczycili się zburzeniem 20 tys. kościołów, 2009 klasztorów i 9 szpitali,
zamordowaniem ok. 4 tys. zakonników i zgwałceniem prawie 2 tys. zakonnic. Rzeź
w trakcie ślubu księżniczki Małgorzaty z Henrykiem z Nawarry była aktem
politycznej zemsty, za który – jak słusznie pisze Józef Pelczar – „Kościół nie
odpowiada”.
Konsekwencją nienawiści
„reformatorów” do Kościoła było religijne rozdarcie Europy. Efektem stał się
podział Europy na kilka wzajemnie zwalczających się stron, ponieważ protestanci
nie stworzyli (na szczęście!) jednolitego obozu religijno-politycznego, a
przystąpili do niszczenia siebie nawzajem z nie mniejszym zapałem niż do
wieszania, topienia i ćwiartowania katolików. Luteranie utopili w morzu krwi
powstanie anabaptystów w Rzeszy, Kalwin ścigał z całą surowością zwolenników
Zwinglego i Lutra, a spalony na stosie w Genewie antytrynitarz Michał Servet
jest tylko z racji swojej sławy często przywoływanym przykładem protestanckiej
nietolerancji. Nie inaczej było w Anglii, gdzie na wspólnych szubienicach i
stosach ginęli katolicy wraz z angielskimi i szkockimi zwolennikami kalwinizmu
i nawet ultraprotestant Jan Knox przyznawał, że pokój religijny zapanował w
Anglii dopiero za katolickiej królowej Marii Tudor. Zjednoczeni w swojej
herezji „reformatorzy” nigdy wspólnie nie patrzyli na Europę – jeśli nie liczyć
wieży luterańskiej katedry w Magdeburgu ani Ściany Reformatorów w Genewie...
Mit „jednego protestantyzmu” jest wyłącznie utopijnym życzeniem protestanckich
przywódców czasów Bismarcka, które nigdy faktycznie nie zostało zrealizowane.
Nienawiść, śmierć i zniszczenie – oto wkład protestantyzmu w historię Europy.
Niejednokrotnie władcy protestanccy byli bardziej nieufni wobec swoich „braci w
wierze” z innych konfesji niż względem „zabobonnych papistów”. Tak było
przykładowo w Prusach (zwłaszcza po zawarciu tzw. unii staropruskiej w 1817
r.), w których kalwińska dynastia Hohenzollernów (od 1613 r.) darzyła większym
zaufaniem (np. za króla Fryderyka Wilhelma IV i cesarza Wilhelma II) katolików
niż poddanych luteran.
Przyczyny protestanckiego sukcesu
Jak mogło dojść do sukcesu
protestantyzmu, skoro kierował się tak niskimi pobudkami? Nie sposób pominąć w
tym miejscu teologicznego, „niepostępowego” spojrzenia na historię ludzkości.
Jest ona ze względu na skaleczenie natury ludzkiej tragicznym osuwaniem się w
grzech, z którego może zostać podźwignięta wyłącznie poprzez łaskę Boga.
Przyczyny zwycięstwa protestantyzmu tkwią zatem w ułomności ludzkiej natury.
Nietzche uważał, że Luter zalał
całą swoja żółcią Kościół i chrześcijaństwo w momencie, kiedy było ono
najnormalniejsze w swojej historii. Pogląd ten wynika z agnostycznego, ale i
pobieżnego punktu widzenia niemieckiego filozofa. Zeświecczenie Kościoła,
będące efektem blisko stuletniej zależności od królów Francji (niewola
awiniońska), jak również wyniszczająca obie siły wojna pomiędzy władzą świecką
a duchowną i osłabiająca papiestwo walka wewnętrzna pomiędzy
koncyliarystycznymi paleomodernistami a zwolennikami prymatu papieży, uczyniła
z Kościoła łakomy kąsek dla umacniających się monarchii narodowych. Tendencja
ta spowodowała przedkładanie zależności państwowych nad religijne, a narodowych
nad cywilizacyjne. W tym wymiarze postrzegać możemy protestantyzm jako
antyuniwersalistyczną rebelię.
Pomijając takie przyczyny jak
ówczesny upadek obyczajów, który nie był ani pierwszym w historii Europy i
Kościoła, ani też niestety nie ostatnim, za tendencjami sekularyzacyjnymi szła
nienawiść do wszystkiego, co przychodziło z Rzymu – czy to pod względem
religijnym, czy politycznym. Stąd częsty postulat uniezależnienia od Rzymu
poprzez utworzenie „Kościoła narodowego”, któremu w wielu częściach Europy
(także w Polsce) przyklaskiwała duża cześć duchowieństwa. Stąd przyjęcie takiej
optyki narodowej przez zwolenników reformacji, wzywających do zrzucenia
zwierzchności politycznej Rzymu i Cesarstwa, zaniechania płacenia
świętopietrza, odrzucenia języka łacińskiego, utworzenia parlamentarnych
reprezentacji narodowych (stanowych), stojących ponad królem lub kontrolujących
monarchę, czy wynikający z tej tendencji postulat uproszczenia rytuałów i
sakramentów, mających być zrozumiałymi dla ogółu. Aby lepiej przeforsować swoje
pomysły, reformatorzy zastosowali skuteczną taktykę stopniowania żądań,
propagandowego oddziaływania na lud przez szkalowanie przeciwnika. Św. Józef
Sebastian Pelczar opisywał to w następujący sposób:
Taktyka nowatorów była taka, że w przesadnym, a często nieprawdziwym
świetle przedstawiali zboczenia, jakie do pewnej części świeckiego i zakonnego
duchowieństwa rzeczywiście się zakradły pod wpływem ustroju feudalnego,
humanizmu, braku seminariów i synodów, zachodniego odszczepieństwa w XIV w.,
dążności rewolucyjnych w XV w., nagromadzenia bogactw i innych złych czynników,
a stąd wysnuwali fałszywy wniosek, że duchowieństwo żądne mienia i panowania
zepsuło dzieło Jezusa Chrystusa i błędnymi dodatkami przeinaczyło Jego naukę.
Wskutek tego – tak dalej dowodzili – Kościół katolicki przestał być Kościołem
Chrystusowym. Należy zatem wrócić do pierwotnego Kościoła, jaki był w I w. po
Chrystusie, a takim zreformowanym Kościołem jest właśnie protestantyzm.
Jest to argument, którym z lubością
posługiwali się wszyscy heretycy, a który i dziś pada z ust radykalnych
modernistów wszelkich odmian. Nie wynika z niego chęć autentycznego
reformowania Kościoła poprzez odnowienie religijności czy obudowanie życia
sakramentalnego, uświęcenie wiernych, czyli poprzez „przylgnięcie do
starożytności” (św. Wincenty z Lerynu), ale ukryty duch rebelii skrywanej pod
płaszczem troski. Za każdym razem chodzi o zmianę, o stworzenie nowego
„Kościoła pierwszych wieków chrześcijaństwa”, na miarę wyobrażeń każdoczesnych
reformatorów.
Błędy protestantyzmu
Protestantyzm, pomimo posługiwania
się pojęciami drogimi dla każdego katolika, jest całkowitym zerwaniem z
dogmatami Kościoła, stanowi również opozycję wobec katolickiego postrzegania
świata i praw rządzących nim w sferze społecznej. Konsekwencje tego są widoczne
w mentalności dzisiejszego świata, ufundowanego na „osiągnięciach” reformacji.
1. Usprawiedliwienie
Św. Józef Sebastian Pelczar
zaliczał do najgroźniejszych tworów protestantyzmu luterańską koncepcję
usprawiedliwienia. Zdaniem Lutra zbawienie następuje wyłącznie przez wiarę, z
pominięciem dobrych uczynków. Tak jednoznaczne postawienie tej kwestii eliminowało
podstawę chrześcijańskiej etyki, jaką – prócz wiary w Boga – jest miłość
bliźniego, objawiająca się poprzez uczynki. Dla luteran dobre uczynki nie
posiadały praktycznie żadnego znaczenia religijnego, traktowane były co
najwyżej jako przejaw spoistości więzi pomiędzy ludźmi wierzącymi w tego samego
Boga. Nie obowiązywały wobec nie przynależących do tej samej wspólnoty
wierzących. Tak było do XIX wieku, kiedy to, naśladując katolików, protestanci
rozpoczęli działalność charytatywną tzw. zakładów dobroczynnych, z taką
bezwzględnością i realizmem opisywanych przez Dickensa. Protestancka
dobroczynność, tak jak i stworzona w tym samym wieku instytucja diakonisek,
miały za zadanie wyłącznie realizację utylitarnych celów: pozyskiwanie
zwolenników i łagodzenie napięć społecznych. Z obserwacji społeczeństwa
radykalnych protestantów doby angielskiej wojny domowej narodziła się skrajnie
pesymistyczna wizja Tomasza Hobbesa, w której więzi społeczne są wyłącznie
efektem zbiorowego egoizmu przezwyciężającego egoizm jednostek. Kiedyś
protestanci mówili: nie ma ludzi świętych, dzisiaj mówią: nie ma ludzi
rzeczywiście dobrych.
2. Sekularyzacja etyki
Z protestanckiej koncepcji
usprawiedliwienia wyrasta wprost kantowska idea etyki autonomicznej, stanowiąca
podwalinę liberalnej etyki sytuacyjnej. Jak stwierdził biskup przemyski,
protestanckie usprawiedliwienie doprowadziło w konsekwencji do uwolnienia etyki
od dogmatów religijnych. Zdaniem Kanta etyka i obyczajność wynikają z
powszechnego uznania ludzi, a nie Bożego prawa danego ludziom. Prawo moralne w
koncepcji nudziarza z Królewca powstaje z czystego rozumu, a dobre jest to, co
jest jednostkowo zgodne z powszechnym prawem moralnym, akceptowanym przez
wszystkie istoty rozumne. Konsekwentnie przyjmując sposób myślenia protestanckiego
filozofa, dobre jest to, co jest ponadkonfesyjną zasadą etyczną wynikającą z
przymusu, a nie z poszukiwania rozkoszy czy zadowolenia – nie zabijaj, nie
kradnij itd. Kant ujął ją w postaci nowoczesnego przykazania: „Czyń tak, aby
zawsze maksyma twej woli mogła być zarazem zasadą powszechnego prawodawstwa”4. I w tym
miejscu myśli etycznej Kanta nastąpiło zerwanie z dotychczasowym
chrześcijańskim systemem etycznym. Już nie bojaźń Boża, strach przed
potępieniem i pragnienie zbawienia, ale poczucie obowiązku względem innych
ludzi i szacunek dla prawa stanowią podstawę moralności. Dla Kanta czyn staje
się moralnym dopiero wtedy, gdy wynika z powinności (imperatyw kategoryczny).
Prawo powinniśmy pełnić dla samego prawa. – Należy podkreślić, że Kant nie
negował wprost w swoim agnostycznym systemie zasad religijnych i istnienia
Boga, traktując je jako niezbędne elementy utrzymywania ludzi w karbach, jednak
nie wolno nie zauważyć, że stworzony przez niego system etyczny, wyrastający z
luterańskiego źródła, poszedł o krok dalej, traktując zasady moralne jako twory
czysto ludzkie. Skoro zaś zasady moralne są tworami ludzkiego rozumu, to
istnienie Boga należy przyjąć wyłącznie ze względów moralnych. Ludzie nie będą
słuchać siebie nawzajem, potrzebują zatem Boga. Skoro rozum praktyczny
potrzebuje wyłącznie Boga jako składnika powodzenia utylitarnego prawa
moralnego, jaki zatem jest cel moralności i czym jest dobro najwyższe? Dla
Kanta nie było nim ani zbawienie, ani Bóg. Dobrem najwyższym jest wyłącznie
cnota i szczęśliwość. Ta degradacja moralności, poprzez odarcie jej z elementów
nadprzyrodzonych, musiała także zmienić jej cel. Celem zasad moralnych jest
człowiek, któremu moralność nadaje odpowiednio wysoką godność. Brzmi to bardzo
nowocześnie, a echa kantowskiej etyki znajdziemy dziś w niejednym dokumencie
pseudokatolickich modernistów.
3. Sola scriptura: podwaliny indywidualizmu
Św. Józef Sebastian Pelczar
określił wiarę w Biblię jako jedyne źródło wiary, „drugą główną zasadą
protestantyzmu”. Luter, a za nim inni reformatorzy, odrzucając Świętą Tradycję
jako drugi obok Biblii fundament wiary, de facto zanegowali szacunek,
jakim otaczano Pismo święte w Kościele katolickim. Całość interpretacji tekstów
Biblii opierała się w Kościele na zasadzie autorytetu Ojców Kościoła,
zajmujących się od zarania Kościoła tłumaczeniem zawiłości zawartych w
wersetach biblijnych. Luter odrzucił ten autorytet, dokonując nie tyle
pierwszego przekładu Biblii na język narodowy, co odpowiedniej – dostosowanej
do swoich poglądów – cenzury fragmentów Pisma św.
Biskup przemyski w następujący
sposób charakteryzuje ten błąd protestantyzmu i jego opłakane skutki:
Jedynym źródłem wiary jest Biblia, którą każdy, według wyroków „Kościoła”,
może tłumaczyć, doprowadziła nie tylko do zupełnego rozbicia się w jedności w
wierze i do powstania nowych sekt, tak że w samej Ameryce Północnej naliczono
ich przeszło 70, ale również do fałszywego mistycyzmu, znajdującego ostateczny
wyraz w spirytyzmie, to znowu do skrajnego racjonalizmu, rugującego z religii
wszelki pierwiastek nadprzyrodzony, za którym poszedł monizm w różnej postaci,
a więc niszczący wszelką religię ateizm.
Błąd reformacji nie polegał na
przekazaniu ludziom Biblii do czytania, ale na pozostawieniu ich z Pismem św.
„sam na sam” i wmówieniu im, że każda interpretacja wersów biblijnych jest
prawdziwa, o ile jest w zgodzie z ogólnymi zasadami protestantyzmu. Za
interpretację inną można było zostać wykluczonym ze wspólnoty. Jednak uzbrojenie
ludzi w Biblię z prawem samodzielnego komentowania nie tyle uwolniło od tyranii
Kościoła – jak przedstawiali to protestanci – ale wydało chrześcijan na łup
małych biblijnych satrapów, założycieli kolejnych sekt, nowych „mojżeszów”
wiodących zagubione plemię Izraela do Nowego Jeruzalem. Odrzucenie autorytetu
zawsze kończy się tyranią opinii. Jak się modlisz, tak wierzysz. Jak wierzysz,
tak żyjesz.
Zasada samodzielnego
interpretowania Pisma św., przeniesiona ze sfery religii na grunt społeczny,
dała początek indywidualizmowi i subiektywizmowi, w którym nie ma obiektywnej
prawdy, ponieważ wymagałaby ona istnienia obiektywnego autorytetu, a ten został
odrzucony przez reformację. Istnieją wyłącznie subiektywne prawdy indywidualne,
które kiedyś w przyszłości, w toku rozwoju, dadzą początek „prawdzie”. W tej
koncepcji „prawda” jest efektem ewolucji błędów i prawd. Nie na tym jednak
koniec, ponieważ ta koncepcja istnieje w obrębie protestantyzmu w wersji
religijnej.
4. Fałszywa idea KościoŁa
Dla Lutra i innych reformatorów
Kościół jest wyłącznie instytucją ziemską i materialną. Jest to konsekwencja
przyjęcia idei o skrajnie złej naturze ludzkiej, przeniesionej na grunt
eklezjologii. Instytucja tworzona przez ludzi nie może być – jak przyjmował
Luter – ani nieomylna, ani idealna. Obserwacja pogrążonych w grzechach ludzi
skłoniła go do odrzucenia prawdy o Kościele jako Mistycznym Ciele Jezusa
Chrystusa. Skoro więc Kościół jest jedynie instytucją materialną, nie różni się
niczym od takich instytucji jak państwo, a jego funkcjonowanie jest ściśle
utylitarne. Józef Sebastian Pelczar, powołując się w tym miejscu na wrogiego
protestanckiemu chrześcijaństwu Fryderyka Nietzschego, stwierdzał wprost, że
„protestantyzm zniszczył ideę Kościoła”. Na potwierdzenie tych słów biskup
przemyski odwoływał się do szokujących wspomnień apostaty, eksjezuity, hrabiego
Hoensbroecka, który odchodząc stopniowo od religii, ostatecznie został
luteraninem. W swojej autobiografii Vierzehn Jahre Jesuit tak pisał o
protestantyzmie:
To dzieło ludzkie bardzo niedoskonałe, osłabione w swoim charakterze
religijnym i chrześcijańskim przez urzędowy biurokratyzm i dworactwo. Summus
episcopus i presbyteri tego kościoła nie mają stanowczo nic
wspólnego z Pismem świętym i z chrześcijaństwem. Zależny jest od państwa, a
jego dostojnicy uganiają się przede wszystkim za zadowoleniem swej próżności i
pychy. Kościół protestancki nie może natchnąć żadną miłością, nawet żadnym
poszanowaniem. Jego obrachunek religijny zamyka się deficytem5.
5. Ekumenizm
Konsekwencją przyjęcia fałszywej
koncepcji Kościoła i odrzucenia obiektywnego autorytetu religijnego musiało być
poszukiwanie stałości religijnej w koncepcji ewolucji prawdy. Na gruncie
religijnym zaowocowało to ideą tzw. wolnej religii, stworzonej przez
racjonalistycznie nastawionych pastorów niemieckich jeszcze pod koniec XIX w.
Nowa „wolna religia” miała być pierwszą nowoczesną religią niedogmatyczną,
łączącą z jednej strony wszystkie najlepsze elementy wszystkich systemów
religijnych świata, z drugiej – religią humanistyczną, wyrastającą z
indywidualistycznych podstaw światopoglądowych6. Pomysł
protestantów dał początek międzyreligijnym spotkaniom ekumenicznym, które
zwłaszcza spodobały się protestantom amerykańskim i masonerii. Józef Sebastian
Pelczar przy okazji charakteryzowania tych koncepcji wspominał organizowane
„kongresy postępu religii” przez łączącego w sobie wszystkie możliwe
pierwiastki ideowe (żydowski, masoński, niemiecki i amerykański) Teodora
Reinacha, na których pracowano nad połączeniem elementów kilku religii w jeden
„postępowy” system. Najbardziej zastanawiającym faktem, na który zwrócił uwagę
biskup przemyski, jest okoliczność zaproszenia na kongres buddystów,
protestantów różnych konfesji, przedstawicieli lóż masońskich, monistów oraz
wyznawców judaizmu – przy jednoczesnym pominięciu katolików, okraszonym
stwierdzeniem, że takie zaproszenie zostanie wystosowane tylko w sytuacji
rezygnacji Kościoła z dogmatów. Ekumenizm drogą do chrześcijaństwa
bezdogmatycznego?
6. Sceptycyzm
Przykład idei ekumenicznej jest
klinicznym objawem sceptycyzmu, do jakiego prowadzi protestantyzm. W sferze
społeczno-politycznej protestantyzm jest tworem bezbronnym, wydanym na pastwę
systemu państwowego. Nie inaczej jest w wymiarze religijnym, w którym uległość
względem świata współczesnego, jego szaleństw i pomysłów spowodowała przyjęcie
najbardziej kuriozalnych koncepcji i idei.
Do głośniejszych (...) należy pastor Jatho, który na zebraniu
publicznym w Berlinie tak sformował swoje credo: „Jezus Chrystus nie
jest Synem Bożym ani naszym Mistrzem, ani Zbawicielem”, pastor Heydorn, który
chciał pogodzić protestantyzm z monizmem, predykant berneński Albert Kalthof,
który trzy teorie o utrzymaniu siły, o prawie ewolucji i o nieskończoności
świata nazwał nowszą nauką o Trójcy Świętej, pastor Steudel, który proponował
„nowszą etykę” nie uznającą dekalogu, superintendent Lahusen, który radził nie trzymać
się przy „ordynacji” dosłownego tekstu Składu Apostolskiego, teolog
protestancki Artur Drews, który w 1910 roku miewał w Berlinie wykłady na temat,
że Chrystus jest postacią mityczną7.
Nadworny pruski kaznodzieja pastor
Stocker jeszcze w 1909 roku ubolewał, że protestantyzm trapią najcięższe
choroby duchowe, których niepodobna przezwyciężyć żadnymi materialnymi
środkami, a także stwierdził wprost, że protestantyzm wystąpił przeciwko Bóstwu
Jezusa Chrystusa. Pastor Wolt dodawał, że protestanccy wierni są forpocztą
pogaństwa i rewolucji w cesarstwie niemieckim.
Józef Sebastian Pelczar, opisując
występujące wśród protestanckich teologów przypadki negowania dogmatu Trójcy
Świętej, Bóstwa Jezusa Chrystusa, odrzucenia Składu Apostolskiego i innych
przykładów stwierdził, że całość historii i budowy religii protestanckiej
predestynuje ją do niedowiarstwa. Skoro przyjmiemy tę myśl świętego biskupa za
prawdziwą, musimy uznać dzisiejszy modernizm za pokłosie protestanckiego
sceptycyzmu w Kościele katolickim.
Pod koniec swego burzliwego życia
zgorzkniały Luter podsumował swoje wytężone wysiłki wprowadzenia „religii
czystej Ewangelii” słowami: „Teraz ludzie opętani są przez siedem diabłów,
podczas gdy najpierw byli opętani przez jednego”. Efekty rebelii protestanckiej
dla Europy były opłakane: potępienie dusz, rozbicie religijne i polityczne,
wojny i rewolucje. Jeden z najznamienitszych protestanckich historyków epoki
zjednoczenia Niemiec, Jan Gustaw Droysen, charakteryzował skutki reformacji
następująco:
Nie było rewolucji, która by głębiej wstrząsnęła społeczeństwem, która
by straszliwiej burzyła i niemiłosierniej wyrokowała. Od razu wszystko się
rozpadło i zostało zakwestionowane, najpierw w umysłach ludzi, potem z
niesłychaną szybkością w stosunkach społecznych, we wszelkiej karności i
wszelakim porządku.
Uwaga Droysena pozostaje aktualna
również dziś. Co prawda sam protestantyzm w swoich tradycyjnych formach
pozostaje od dłuższego czasu religijnym trupem, poddawanym kolejnym
reformacjom, jednak błędy protestantyzmu, tak celnie zdiagnozowane przez bp.
Józefa Sebastiana Pelczara, funkcjonują w obiegu społecznym. Przedostały się
również do wnętrza Kościoła katolickiego, wywołując najgroźniejszy kryzys wiary,
jakiego doświadczył katolicyzm na przestrzeni wieków. Nie przez przypadek
biskup przemyski upatrywał korzeni niebezpiecznego modernizmu w wyrastającej z
protestantyzmu etycznej koncepcji Emanuela Kanta.
Antidotum na morderczy kryzys może
być wyłącznie odrzucenie modernistycznych błędów, przeniesionych do Kościoła z
protestantyzmu, i odrodzenie misyjnej postawy katolików. Od fatalnego roku 1517
była ona najlepszą bronią przeciwko kłamstwom Lutra, głupocie Karlstadta i
fanatyzmowi Kalwina, a świadczą o tym rzesze wybitnych konwertytów, wracających
z protestanckiego wygnania na łono Kościoła katolickiego. Ponieważ, jak
wielokrotnie powtarzał za papieżem św. Piusem X i Leonem XIII święty biskup
Józef Sebastian Pelczar, jedność chrześcijaństwa istnieje wyłącznie w Kościele
katolickim, a protestanci mogą ją osiągnąć wyłącznie poprzez wyparcie się
swoich zgubnych błędów i powrót do odrzuconego niegdyś katolicyzmu. Płaszczyzna
dialogu i porozumienia zawiera się w niezmiennym depozycie wiary Kościoła
katolickiego, o czym protestanci zawsze winni pamiętać. Ω
Przypisy:
- Kościół XX wieku.
Rozmowy Ewy K. Czaczkowskiej, Katowice 1999, s. 93.
- J. S. Pelczar, Obrona
religii katolickiej, tom I: Jak wielkim skarbem jest religia
katolicka i dlaczego ta religia ma dzisiaj tylu przeciwników, Przemyśl
1920, s. 99.
- Ibid., s. 101.
- A. Stöckl, J. Weingärtner, Historia
filozofii, Kraków 1927, s. 343–346.
- J. S. Pelczar, op. cit.,
s. 105.
- Zob. J. S. Pelczar, Masoneria,
jej istota, zasady, dążności, początki, rozwój, organizacja, ceremoniał i
działanie. Poznań 1997, s. 322.
- J. S. Pelczar, op. cit.,
s. 107.