piątek, 6 lutego 2015

Kijowskie rozmowy ostatnią szansą dla Rosji i Zachodu?

OPUBLIKOWANO: CZWARTEK, 05 LUTEGO 2015, 20:34


USA John Kerry przybył w czwartek do Kijowa, a za nim przylecieli również prezydent Francji Francois Hollande i kanclerz Niemiec Angela Merkel. Ci ostatni mają zostać na noc w Kijowie, a w piątek udać się na rozmowy do Moskwy. Omawiane wydarzenia napędzają spekulacje odnośnie stanowiska Zachodu wobec Władimira Putina, ale i samej Ukrainy. Czy faktycznie mamy do czynienia z przełomowymi wydarzeniami, czy pojawia się dysonans między stanowiskami najpotężniejszych państw Ameryki i Europy?
Po publicznych deklaracjach zza oceanu o nieprzekazywaniu Ukrainie sprzętu wojskowego, w tym tygodniu pojawiły się kolejne – z Paryża i Berlina. Jednak pojawił się też nowy wątek. Ashton B. Carter, kandydat Baracka Obamy na nowego sekretarza obrony USA, podczas przesłuchania w Komisji Sił Zbrojnych Senatu w środę (4.02), powiedział: „Musimy wspierać Ukraińców w ich obronie. Skłaniam się w kierunku dostarczania im uzbrojenia, w tym broni śmiercionośnej”. Te słowa pokrywają się ze zwolennikami zaostrzenia kursu wobec Kremla wśród Republikanów, ale nie tylko.
Craig Whitlock i Missy Ryan z „The Washington Post”, powołując się na nieoficjalne źródła z Białego Domu, twierdzą, iż w świetle zaostrzającego się konfliktu, po serii spotkań i wskutek presji wielu środowisk cywilnych i wojskowych w USA, administracja Obamy jest w trakcie „ponownej oceny wsparcia” dla Ukrainy. Wspomiana kwestia będzie najprawdopodobniej szeroko omawiana podczas spotkań wiceprezydenta Joe Bidena z prezydentem Poroszenką i kanclerz Merkel na piątkowej Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa.
Jakkolwiek Biały Dom zdaje się oficjalnie „odcinać” od słów Cartera, twierdząc, że nie ma innego rozwiązania tego konfliktu niż dyplomacja i stół negocjacyjny (identyczne stanowisko prezentuje Berlin), trudno oprzeć się wrażeniu, że taka wypowiedź Cartera była przypadkowa. W ocenie amerykańskich ekspertów, próba redefinicji przez Obamę stanowiska wobec wsparcia Ukrainy może być „testem” dla opinii publicznej w kraju i społeczności międzynarodowej oraz sprawdzeniem zachowania zarówno kręgów decyzyjnych w Federacji Rosyjskiej, jak i sojuszników.
W ramach NATO, czy samych Stanów Zjednoczonych, są różne opinie na temat dostarczania Ukrainie broni. Dwie główne, to 1) rozpoczęcie dostaw, gdyż nic innego już nie pozostaje, ginie coraz więcej ludzi, a Kreml eskaluje konflikt i dotychczasowe sankcje tego nie zmieniły, 2) dostawy broni nic nie dadzą, gdyż z jednej strony, w dużym stopniu będzie ona zbyt zaawansowana dla ukraińskiej armii, a z innej – tylko sprowokują Rosję do większego zaangażowania militarnego.
Biorąc pod uwagę ten dysonans oraz odmienność poziomu zależności od Federacji Rosyjskiej USA i UE, dostrzegalne jest, że cele Europy mogą zacząć odbiegać od tych amerykańskich, zwłaszcza gdyby podjęta została decyzja o zwiększeniu zaangażowania Stanów Zjednoczonych w pomoc dla Ukrainy, przy jednoczesnym zablokowaniu zaostrzenia sankcji w ramach Unii Europejskiej przez sympatyzujące z Kremlem rządy państw członkowskich. Pytanie teraz, czy działania Francji i Niemiec są częścią wielkiego planu, czy tylko lustrzanym odbiciem działań amerykańskich i sprowadzają się do „przejęcia inicjatywy”.
„Kyiv Post” przytacza opinię Timothy'ego Asha ze Standard Banku, który powiedział: „Nie uważam, że Merkel wsiadłaby do samolotu, gdyby nie była przekonana, że Putin zamierza złożyć jakąś propozycję. Takie rozmowy ostatniej szansy. Być może wszystko to spowodowane zostało rozmowami o wysłaniu uzbrojenia na Ukrainę przez USA, co doprowadziło Merkel i Hollande'a do decyzji o podróży do Moskwy, aby powiedzieć Putinowi, że ma jeszcze ostatnią szansę, żeby się wycofać, bo w przeciwnym wypadku niektóre państwa NATO również zaczną uzbrajanie Ukrainy”. Trudno odmówić logiki takim przypuszczeniom.
Potencjalne przepychanki na Zachodzie i konkurencja o tytuł głównego „obrońcy Ukrainy” czy „architekta porozumienia pokojowego” (a jednocześnie – o ukraiński rynek zbytu m.in. dla uzbrojenia i wpływy polityczne) nie tylko nie wróżą niczego dobrego. Przysłonić mogą najważniejszy w całej tej sprawie fakt, a mianowicie różnic nie tylko w percepcji własnych interesów wśród sojuszników NATO, ale i pomiędzy nimi samymi a Ukrainą. Priorytet dialogu politycznego w ustach Merkel i Hollande’a, przy wykluczeniu innych państw z tego procesu wraz z uwzględnieniem biurokratycznych mechanizmów decyzyjnych w UE, zakładać mogą konieczność ustępstw, na które Kijów nigdy się nie będzie mógł zgodzić.
Koncepcja „pokoju za wszelką cenę”, w połączeniu z konfliktem interesów we własnym obozie i pośpiechem, może okazać się tragiczna w skutkach dla Zachodu oraz może przyczynić się do otwarcia nowego frontu w rosyjskiej wojnie psychologicznej. Na razie wszystko po raz kolejny wskazuje na to, iż to strona amerykańska ma większą świadomość tego, że potencjalna rosyjska zgoda na nowe „rozmowy pokojowe” to tylko narzędzie. Ewentualnie kolejny etap bardziej złożonego „procesu dyplomatycznego”, który im dłużej trwa, tym więcej przynosi ofiar, a z każdą z nich coraz trudniej będzie doprowadzić do końca tej wojny bez bardziej zdecydowanych kroków.
dr Adam Lelonek:  źródło

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz