Die polnische Frage
Felieton • tygodnik „Polska Niepodległa” • 16 stycznia 2016
Pod dyskretnym kierownictwem RAZWIEDUPR-a scenariusz prowokacji, której celem jest zapewnienie soldatesce kontynuowania okupacji naszego nieszczęśliwego kraju nawet za cenę zewnętrznej interwencji i realizacji scenariusza rozbiorowego, rozwija się w najlepsze. Na 9 stycznia Komitet Obrony Demokracji z wysuniętym na fasadę filutem „na utrzymaniu żony” zapowiedział „masowe demonstracje” w całym kraju, podczas których „wściekli” obywatele będą pomstować na rząd i domagać się reakcji Unii Europejskiej, która na pewno nie pozostanie na te wezwania głucha. Z obfitości serca usta mówią, więc unijni dygnitarze, głównie oczywiście niemieccy, za pośrednictwem tamtejszych mediów, nie tylko „ubolewają” i wyrażają zaniepokojenie”, ale widać, że obmyślają posunięcia dyscyplinujące Polskę. Na początek nękanie i sankcje, potem – nawet pozbawienie Polski prawa głosu, no a jeśli i to nie poskutkuje? Wtedy nie ma rady – trzeba będzie przygotować interwencję w ramach „klauzuli solidarności” z traktatu lizbońskiego. W tym celu jednak trzeba sprowokować rozruchy prorządowe, których uczestnicy zostaną uznani za „terrorystów”, no a wtedy sprawa jest już prosta; w Polsce wystąpiło zagrożenie demokracji na skutek terroryzmu, którego źródłem są władze państwowe, więc w takiej sytuacji Unia Europejska skwapliwie posłucha wezwania Komitetu Obrony Demokracji, który właśnie w tym celu został przez RAZWIEDUPR zorganizowany i wspierany przez zmobilizowanych na te okazję konfidentów, poprzebieranych za dziennikarzy niezależnych mediów głównego nurtu.
Te przygotowania, którym towarzyszy też krytyka poczynań rządu na arenie międzynarodowej, skłania do przypomnienia, w jakim to położeniu międzynarodowym znajduje się nasz nieszczęśliwy kraj i dlaczego nie można wykluczyć żadnego scenariusza, łącznie z najczarniejszym – rozbiorowym. Głównym czynnikiem określającym międzynarodową sytuację Polski jest powrót USA do aktywnej polityki w Europie Wschodniej w roku 2013, co zaowocowało przewrotem na Ukrainie, którego nieukrywanym celem było wyłuskanie tego kraju z rosyjskiej strefy wpływów. W ten sposób USA wysadziły w powietrze polityczny porządek lizboński z listopada roku 2010, którego fundamentem było strategiczne partnerstwo NATO-Rosja. W rezultacie Polska, która jeszcze w sierpniu 2012 roku podpisała deklarację o pojednaniu między narodami polskim i rosyjskim, znowu podjęła się roli amerykańskiego dywersanta na Europę Wschodnią. Ponieważ znowu przeszliśmy pod amerykańską kuratelę, Nasz Największy Sojusznik dokonał na scenie politycznej przetasowań pod kątem potrzeb swojej aktywnej polityki na wschodzie Europy, gdzie USA rozgrywają swoją partię z Rosją. W tym celu wybuchła afera podsłuchowa, kompromitująca w oczach opinii publicznej Platformę Obywatelską, w tym celu prezydent Komorowski, który „nie miał z kim przegrać”, został pozostawiony własnemu losowi, w tym celu 18 czerwca ub. roku odbyła się międzynarodowa konferencja naukowa „Most”, której celem było przedstawienie Amerykanom przez najważniejsze tubylcze ubeckie dynastie oferty zezwolenia na dalsza okupację kraju w zamian za utrzymywanie w ryzach mniej wartościowego narodu tubylczego. W tym celu, gwoli perspektywicznej aranżacji sceny politycznej, RAZWIEDUPR utworzył Nowoczesną z panem Ryszardem Petru na fasadzie, Leszek Miller doprowadził do usunięcia SLD z Sejmu, a RAZWIEDUPR na wszelki wypadek „skrzyknął” nową, młodocianą komunę z panem Zandbergiem, „przyjacielem” pani Nowackiej na fasadzie. Przyjęcie przez Amerykanów ubeckiej oferty umożliwiło rozpętanie w Polsce politycznej wojny, której rezultat jest w chwili obecnej trudny do przewidzenia, jako, że może zakończyć się nie tylko zmianą rządu, ale nawet rozbiorem kraju.
W sytuacji, gdy Wlk. Brytania przeprowadzi referendum w sprawie dalszego członkostwa w UE, Niemcy muszą zdyscyplinować państwa kontynentalne, bo w przeciwnym razie pieniądze wydane na integrację europejską mogą okazać się wyrzucone w błoto. „Zagrożenie demokracji” w Polsce jawi się w tej sytuacji jako prawdziwy dar Niebios, dzięki któremu Niemcy mogą nie tylko doprowadzić do ostatecznego rozwiązania die polnische Frage, ale też urealnić cenę, za którą porzucą strategiczne partnerstwo z Rosją i przyłączą się do montowanej przez USA antyrosyjskiej krucjaty w Europie. Tą ceną są przynajmniej szerokie koncesje na obszarze „ziem utraconych”, zaś gwoli łatwiejszego przełknięcia przez opinię międzynarodową, zostaną one połączone z rozpoczęciem realizacji przez nowy, już „demokratyczny” rząd w Polsce, żydowskich roszczeń majątkowych. Pozostające pod żydowską kontrolą „międzynarodowe” media zagłuszą wszystkich tak gromkim krzykiem triumfalnym, że żadne protesty nie będą słyszalne. Z niemieckiego punktu widzenia jest to całkowicie racjonalne tym bardziej, że wcale nie jest powiedziane, iż Ameryka długo wytrwa w tej antyrosyjskiej linii. Konieczność jakiegoś zakończenia eksperymentu z Państwem Islamskim i powstrzymywania Chin sprawi, że tylko patrzeć, jak Rosja zostanie „sojusznikiem naszych sojuszników”. W takiej sytuacji Niemcy będą mogły spokojnie wrócić do strategicznego partnerstwa z Rosją, za chwilowe i pozorne ustępstwo na rzecz USA doprowadzając do zgodności art. 116 niemieckiej konstytucji z rzeczywistością. Z rosyjskiego punktu widzenia to nic strasznego, ani nawet złego, bo Rosja jeszcze u schyłku komuny nie miała nic przeciwko zjednoczeniu Niemiec, być może nawet w granicach z 31 grudnia 1937 roku, byle tylko między zjednoczonymi Niemcami a Związkiem Radzieckim została utworzona „strefa buforowa”. Judeopolonia na resztówce Polski, w której szlachta jerozolimska będzie panowała nad mniej wartościowym narodem tubylczym przy pomocy ubeckich dynastii, znakomicie spełnia funkcję takiej „strefy buforowej”, więc czegóż chcieć więcej?
Stanisław Michalkiewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz