Dwóch wrogów ma cywilizacja łacińska. Łatwiej to zrozumieć, gdy przypomnimy filary, na których się wspiera. Pierwszym filarem jest grecki stosunek do prawdy. Za Arystotelesem uważamy, że prawda istnieje obiektywnie, niezależnie od tego, co ludzie, a nawet większość ludzi na ten temat mniema, że prawda nie leży po środku - jak chcieliby ireniści – tylko, że leży tam, gdzie leży, a poznawanie prawdy jest powinnością człowieka rozumnego. Dlatego w cywilizacji łacińskiej powstał fenomen w postaci nauki, to znaczy – systematycznego poszukiwania prawdy, połączonego z nieustannym kwestionowaniem uzyskanych rezultatów. Drugim filarem cywilizacji łacińskiej są zasady rzymskiego prawa: że nie działa wstecz, że volenti non fit iniuria, co się wykłada, że chcącemu nie dzieje się krzywda, że nemo iudex in causa sua, co z kolei wykłada się, że nikt nie powinien być sędzią we własnej sprawie, wreszcie – że własność oznacza władzę właściciela nad rzeczą z wyłączeniem innych osób. Trzecim filarem cywilizacji łacińskiej jest etyka chrześcijańska, jako podstawa systemu prawnego państwa. Podstawą tej etyki jest uznanie, że każdemu człowiekowi, niezależnie od pozycji społecznej i sytuacji materialnej, przysługują naturalne prawa i pewne minimum godności, jako dziecku Bożemu – a prawo stanowione powinno to respektować. Jak łatwo przekonać się już na podstawie tego pobieżnego przedstawienia, cywilizacja łacińska opiera się na stabilnych podstawach, w przeciwieństwie do społecznych inżynierii. Dlatego też ideologie skoncentrowane na społecznych inżynieriach dążą do unicestwienia cywilizacji łacińskiej. W ulubionej kultowej piosence komunistów śpiewa się między innymi, że „przeszłości ślad dłoń nasza zmiata”. O jaki „ślad przeszłości” tu chodzi? A o jakiż by, jeśli nie o znienawidzoną przez komunistów łacińską cywilizację? Komunizm pozostaje w głębokiej i nieusuwalnej sprzeczności z łacińską cywilizacją. Nie uznaje bowiem obiektywnego charakteru prawdy, ponieważ kieruje się „mądrością etapu”. Nie uznaje zasad prawa rzymskiego, bo jest wrogiem własności. Wreszcie, nie uznaje etyki chrześcijańskiej, ponieważ forsuje walkę klas. Niektórzy durnie, również utytułowani, dopatrują się podobieństw między chrześcijaństwem i komunizmem. Ale żadnych podobieństw między chrześcijaństwem a komunizmem nie ma. Najlepiej widać to właśnie na przykładzie podejścia do nierówności społecznych. Chrześcijaństwo mówi: „daj!”, podczas gdy komunizm judzi: „bierz!” Warto o tym pamiętać zwłaszcza dzisiaj, kiedy to bardzo wielu poczciwców duraczonych jest przez grandziarzy, uwijających się wokół ugruntowania w opinii publicznej przekonania o bezalternatywnym charakterze nieubłaganego postępu. W tej właśnie dziedzinie najbardziej aktywne są od stuleci środowiska żydowskie. Snop światła na przyczyny tej wrogości rzuca opis misyjnych podróży św. Pawła w „Dziejach Apostolskich”. Święty Paweł był Żydem i odwróconym ubekiem, więc kiedy już zdecydował się na działalność misyjną na rzecz chrześcijaństwa, kierował się ku skupiskom żydowskim, jako środowiskom najlepiej sobie znanym. Tutaj jednak spotkał się z chłodnym, a nawet zdecydowanie wrogim przyjęciem i na pierwszy rzut oka dziwacznie brzmiącym zarzutem, że „działa przeciwko narodowi” - oczywiście narodowi żydowskiemu. Zarzut dziwaczny – bo św. Paweł nie głosił żadnego programu politycznego; ani nie nawoływał do uległości wobec Rzymu, ani do powstania przeciwko Rzymowi. Głosił chrześcijaństwo. Warto jednak przypomnieć, co właściwie znaczy słowo: „chrześcijaństwo”, a zwłaszcza - „chrześcijanie”. Otóż chrześcijanie – christianos – to po prostu chrystusowcy, w tym znaczeniu, jak np. hitlerowcy, czy stalinowcy, to znaczy – wyznawcy Chrystusa. Chrystusowcy wyznają chrześcijaństwo, czyli chrystianizm. A na czym polega chrystianizm? Jego istotą jest obietnica, adresowana do każdego człowieka, bez względu na epokę historyczną, przynależność cywilizacyjną, czy sytuację społeczną – że jeśli uwierzy w Chrystusa, jako Syna Bożego, to czeka go radosna nieśmiertelność, czyli „zbawienie”. Chrystianizm jest więc trochę podobny do religii żydowskiej, ale przy tych podobieństwach są głębokie i nieprzekraczalne różnice. Religia żydowska jest też ufundowana na obietnicy – że Abraham stanie się ojcem wielkiego narodu, któremu oddane zostanie terytorium „od wielkiej rzeki egipskiej do rzeki wielkiej, rzeki Eufrat”. Jest to obietnica polityczna i ekskluzywna – bo jeśli nie jesteśmy potomkami Abrahama, ani nie zamierzamy mieszkać w obszarze obramowanym tymi dwiema rzekami, to cóż nas ona może obchodzić? Tymczasem obietnica chrześcijańska jest apolityczna i uniwersalna – bo adresowana do każdego, bez względu na epokę i inne uwarunkowania. Ten chrześcijański uniwersalizm głosił św. Paweł i Żydzi nieomylnie wyczuli, że ten chrześcijański uniwersalizm nie tylko podważa, ale nawet w pewnym sensie ośmiesza żydowskie uroszczenia do wyjątkowości we Wszechświecie. Dlaczego Stwórcy Wszechświata miałoby do tego stopnia żywotnie zależeć na ulokowaniu jakiegoś plemienia ludzkiego na określonym obszarze ziemskiego globu - nie tylko trudno zgadnąć, ale nawet trudno dopatrzeć się w tym jakiejś logiki, a z kolei pomysł, że Stwórca Wszechświata może być nielogiczny, to znaczy – nieracjonalny – chociaż na swój obraz i podobieństwo stworzył rozumnego człowieka, wydaje się już kompletnie bez sensu. Toteż nic dziwnego, że Żydzi od samego początku zapałali do chrześcijaństwa nieprzejednaną nienawiścią, którą przenieśli również na łacińską cywilizację i skwapliwie łączą się z każdymi jej wrogami. Cywilizacja chrześcijańska ma zatem dwóch wrogów: Żydów i komunistów, a kręgi te częściowo na siebie zachodzą w postaci żydokomuny.
Żydokomuna w awangardzie rewolucji
Obecnie w Europie prowadzona jest komunistyczna rewolucja z tym, że według innej strategii, niż znana z poprzedniego okresu strategia bolszewicka. Składały się na nią trzy elementy: gwałtowna zmiana stosunków własnościowych, masowy terror i masowe duraczenie. Na dłuższą metę okazała się ona jednak nieefektywna, więc obecnie rewolucję komunistyczną prowadzi się według strategii zaproponowanej jeszcze w latach dwudziestych XX wieku przez włoskiego komunistę Antoniego Gramsciego. Gramsci uznał, że głównym polem bitwy rewolucyjnej powinna być sfera ludzkiej świadomości, sfera kultury, więc w jego strategii na pierwszy plan wysunęło się masowe duraczenie, prowadzone przy wykorzystaniu piekielnej triady: państwowego monopolu edukacyjnego, mediów i przemysłu rozrywkowego. Narzędzia terroru są stworzone, ale nie używane w skali masowej po pierwsze dlatego, że duraczenie daje znakomite rezultaty, a po drugie – by przedwcześnie nie płoszyć potencjalnych ofiar, zgodnie z przestrogą Mikołaja Machiavellego, by „okrucieństwo i terror stosować ostrożnie i tylko w miarę potrzeby”. Stosunki własnościowe ukształtują się w pożądany sposób na skutek duraczenia wspartego dyskretnie terrorem. Warto bowiem dodać, że chociaż strategia się zmieniła, to cel rewolucji komunistycznej się nie zmienił; jej celem jest wyhodowanie człowieka sowieckiego, który tym się różni od normalnego człowieka, że wyrzekł się wolnej woli. Z tego powodu człowiek sowiecki nie może żyć w normalnym świecie, bo w normalnym świecie codziennie trzeba dokonywać samodzielnych wyborów, a tej umiejętności on się nie tylko wyrzekł, ale nawet ją znienawidził. Dlatego drugim celem rewolucji komunistycznej jest stworzenie człowiekom sowieckim sztucznego środowiska, w którym mogliby żyć, w postaci państwa totalitarnego. Charakteryzuje się ono m.in. tym, ze nie toleruje żadnej władzy poza własną, a więc np. władzy rodzicielskiej, władzy religijnej, czy wreszcie – władzy właściciela nad rzeczą. Komuna i żydokomuna, która zdominowała instytucje Unii Europejskiej i instytucje wielu krajów członkowskich, jest w awangardzie tej rewolucji.
Wybory prezydenckie w Austrii
Do ostatecznej rozgrywki w wyborach prezydenckich w Austrii stanęli dwaj kandydaci: Norbert Hofer z austriackiej Partii Wolności i Aleksander Van der Bellen, wywodzący się z Partii Socjaldemokratycznej, ale w wyborach „popierany” przez Partię Zielonych, która jest ekologiczną wypustką Partii Komunistycznej w maoistowskim wydaniu. Aleksander Van der Bellen wygrał wybory o włos, dzięki „głosom korespondencyjnym”. Zanim jednak to się stało, zanim oczekiwaniom żydokomuny stało się zadość, lewactwo i postępactwo podniosło niebywały klangor na całą Europę, do czego to podobne, żeby wybory mogła wygrać „skrajna prawica”. Jak się okazuje, „wolność, prawo, lud, masoni, wszystko to taki lajkonik”, że tolerancja obowiązuje tylko na określonym etapie, jak to przewidział jeszcze w XVIII wieku pozbawiony złudzeń biskup Ignacy Krasicki: „Pod lwem starym ustawną prowadziły wojnę. Młody, że panowanie obiecał spokojne, cieszyły się zwierzęta. Niedźwiedź cicho siedział. Spytany, czego milczy – wręcz im odpowiedział: zatrzymajmy się jeszcze z tą wieścią radosną, aż młodemu lewkowi pazury urosną”. I rzeczywiście – oto w Ameryce profesor prawa z Harwardu, Mark Tushnet z pierwszorzędnymi żydowskimi korzeniami, już nie może wytrzymać obfitości gorejącego serca. Uznawszy, że „chrześcijanie i konserwatyści” przegrali „wojnę kulturową”, czyli – że rewolucja komunistyczna już zwyciężyła – wzywa, by potraktować przegranych jak „nazistów” i „rasistów”. Co to konkretnie znaczy? Ano, cóż by innego, jeśli nie skierowanie ich do obozów, a jak już, zgodnie z zaleceniem Naftalego Aronowicza Frenkla – w ciągu pierwszych trzech miesięcy wszystko już się z nich wyciśnie, skierować ich do gazu, a z pozostałości – zrobić mydło. Warto bowiem pamiętać, że mieszanina koloru czerwonego i zielonego, daje kolor brunatny. Okazuje się, że kolor brunatny na Żydów wcale nie działa odstraszająco. Nie chodzi o brunatność, tylko o to, by brunatni nie ruszali Żydów. Jeśli Żydzi przywdzialiby brunatne koszule, żeby mordować wszystkich, do których mają jakieś zastrzeżenia – w do kogóż nie mają zastrzeżeń? - to wszystko będzie w jak najlepszym porządku. Czyż nie dlatego właśnie w sprawę wyborów prezydenckich w Austrii tak bardzo emocjonalnie zaangażowała się również żydowska gazeta dla Polaków pod redakcją Adama Michnika? Już raz żydokomuna w Polsce przywdziała ubeckie cholewy, żeby na polecenie Stalina tresować mniej wartościowy naród polski. Ciekawe kiedy przywdzieje mundury brunatne, a może nawet czarne, z trupimi główkami na czapkach?