niedziela, 21 grudnia 2014

jak rozprawić sie z lemingami - J.Targalski

Między kunktatorami a dogmatykami

Dodano: 21.12.2014 [20:34]
Między kunktatorami a dogmatykami - niezalezna.pl
foto: arch. GP
W polityce nie sztuką jest mieć rację, ale pociągnąć za sobą ludzi, którzy tej racji nie widzą lub nie chcą widzieć. Dlatego trzeba używać instrumentów, które pozornie wydają się nieskuteczne. W przeciwnym wypadku zostajemy wyizolowani ze społeczeństwa, a to oznacza śmierć dla każdego walczącego z dyktaturą. Jej obalenie muszą poprzedzać całkowita delegitymizacja systemu w oczach społeczeństwa i powszechne przekonanie o możliwości jego pokonania. Musimy więc używać narzędzi, które takie przekonanie wywołają.

Po stronie niepodległościowej zyskuje na popularności przekonanie, że skoro wybory były, są i będą sfałszowane, nie ma sensu brać w nich udziału, tylko trzeba postawić na kryterium uliczne, do którego obecnie nie ma jednak chętnych. Podobnie: po co składać protesty wyborcze, skoro rolą sądów jest tuszowanie fałszerstw wyborczych i generalnie obrona dyktatury, represjonowanie opozycji i kneblowanie wolnego słowa.

Jest to myślenie dogmatyczne, gdyż wybiera narzędzie słuszne ideologicznie, ale nieskuteczne, przez co nie osiągniemy sprawiedliwych celów.

Bojkot nie będzie zauważony, gdyż nic łatwiejszego, niż sfałszować wskaźnik frekwencji, skoro można wydrukować całe wybory. Sądy zaś nie będą miały okazji, by się dyskredytować swoimi decyzjami.
Przeciwnicy bojkotu i obywatelskiego nieposłuszeństwa sądzą, że siedzenie cicho i demonstrowanie grzeczności i rozsądku przy braku sytuacji rewolucyjnej pozwoli zyskać szersze poparcie. Ludzie będą masowo głosowali, wiedząc, że partia rozsądku pozwoli te głosy sfałszować, i będą demonstrowali swoje posłuszeństwo, stając w jednym szeregu z reżimem przeciwko nielicznym nieposłusznym, dzięki czemu wyborcy się nie przestraszą i nie uciekną.

Zdelegitymizować dyktaturę

Udział w głosowaniu jest konieczny nie po to, by wygrać kartą wyborczą, gdyż fałszerze czuwają, ale jako sposób na delegitymizację dyktatury. Głosuje się, by zmusić władze do fałszowania na masową skalę niekorzystnych dla nich wyników, a następnie użyć tego faktu jako katalizatora protestów i powód do obywatelskiego nieposłuszeństwa oraz dyskredytacji dyktatury na forum międzynarodowym, a zwłaszcza u jej zachodnich sponsorów. Ta walka przeciw fałszerstwom ma być środkiem do mobilizacji społeczeństwa.

Oczywiście konieczne jest samodzielne policzenie oddanych głosów, publikowanie składów komisji, w których doszło do fałszerstw, szeroka kampania dyskredytacji fałszerzy itp.

Dlatego należało demonstrować zaraz po pierwszej turze pod hasłem „Żądamy powtórzenia sfałszowanych wyborów” i wezwać do głosowania w drugiej turze pod hasłem „Nie pozwolimy sfałszować drugiej tury”. Protest o trzy tygodnie późniejszy, gdy napięcie opadło, służył jedynie neutralizacji radykałów.

Podobnie masowe zalewanie sądów protestami ma służyć nie uzyskaniu sprawiedliwych wyroków, bo to niemożliwe, ale dyskredytacji sądów w kraju i za granicą. Sądy będą musiały tuszować fałszerstwa i o to właśnie nam chodzi. Im większa będzie skala tego bezprawia, tym większe możliwości delegitymizacji dyktatury. Dlatego teraz należy założyć ruch przeciw fałszerstwom wyborczym na jak najszerszej, niepartyjnej bazie, choć bez wariatów, którzy po stronie patriotycznej występują w wyjątkowym skupieniu.

Argument, że musimy być grzeczni, rezygnując z obywatelskiego nieposłuszeństwa, bo zdelegalizują partię, oznacza uleganie szantażowi, a więc przegraną. A niech zdelegalizują. Trzeba obnażyć dyktatorski charakter władzy, uniemożliwić jej krycie się za manipulacją i wykorzystać to na arenie międzynarodowej.

Władzę należy postawić wobec alternatywy: albo zezwalacie na uczciwe wybory i tracicie rządy, albo masowo fałszujecie wybory, uciekacie się do represji oraz nagiej siły i w kraju macie problemy z buntem, a w Unii z powodu nieskuteczności w stosowaniu fasadowej demokracji.

PKW

Zajęcie siedziby Państwowej Komisji Wyborczej otworzyło dyskusję nad sensem akcji obywatelskiego nieposłuszeństwa. Nasuwają się trzy uwagi.

Kluczową sprawą jest zawsze to, kto będzie symbolem protestu. Powinien on uderzać w symbole przeciwnika, a nie ośmieszać naszą stronę. Nikt nie będzie analizował, jak bardzo pluralistyczne było jego kierownictwo ani która część haseł była słuszna. Twarzą protestu był Grzegorz Braun, twierdzący od dwóch lat, że trzeba się powstrzymać od wszelkiego działania, gdyż wszystko jest prowokacją niemiecką, na Polskę czyhają Żydzi i Amerykanie, a my powinniśmy modlić się o króla. Mieliśmy już króla Mikołaja I, ale według Brauna zdetronizowaliśmy go w wyniku prowokacji masonów.

Jest oczywiste, że akcja ta została odebrana przez wielu jako prowokacja. Choć gdy okazało się, że Ruch Narodowy uniemożliwił młodzieży wejście do budynku, a Janusz Korwin-Mikke zaczął nawoływać do protestu, ale za rok, stało się jasne, że nie mamy do czynienia z próbą wylansowania alternatywnej opozycji. Dlatego należało spokojnie poczekać i w ogóle nie zabierać głosu. Odcięcie się odebrano jako deklarację posłuszeństwa wobec dyktatury fałszerzy i słabości.

Gdyby zaś doszło do zajęcia budynku przez kilkaset osób, wtedy należałoby się włączyć. Sztuką nie jest odcinanie się od nie swoich akcji, ale przejmowanie ich i prowadzenie we właściwym kierunku.

Aparat – wróg czy sojusznik

Działalności politycznej na skalę kraju nie można prowadzić bez aparatu. Ten zaś ma własne interesy, w tym najważniejszy – niedopuszczenie do konkurencji. Może go realizować, gdy kierownictwo nie rozlicza lokalnych przywódców z braku skuteczności. Jeśli aparat jest bierny i wyprany z elementów twórczych, konsekwencją jest marazm. Stąd dogmatycy wyciągają wniosek, że skoro aparat PiS‑u jest przeszkodą w walce, należy zastąpić PiS nową formacją.

Prawo i Sprawiedliwość powstało w połowie 2001 r. i rozwinęło się, gdy w 2002 r. w pełni rozgorzała walka wewnątrz oligarchii, czego objawami były afera Rywina i powstanie kolejnych komisji sejmowych w latach 2003–2004. W powstałej próżni i przy czasowym osłabieniu kontroli mogło powstać PiS. Taka sytuacja już się nie powtórzy, więc nowej ogólnopolskiej partii nie da się utworzyć wobec kontroli wszystkich zasobów przez władzę i działalności służb, których celem jest rozbijanie opozycji i tworzenie lub lansowanie ugrupowań kontrolowanych w celu kanalizacji niezadowolenia, zwłaszcza młodych.
Naszym zadaniem powinno być wstrząśnięcie aparatem PiS‑u, by zmusić go do otwarcia się i działania. Trzeba u niego wywołać strach o utratę pozycji, tworząc niezależny ruch młodzieżowy, który jednocześnie uratuje kolejne pokolenie przed wyprowadzeniem na manowce przez Ruch Narodowy i korwinistów. Drugie zagrożenie powinien stwarzać całkowicie samodzielny ruch przeciw fałszerstwom wyborczym.

Rozkład partii może spowodować, że po niej już nic nie powstanie.

Policja medialna

Opozycja występuje w charakterze grzecznej zwierzyny łownej w mediach reżimowych nie tylko ze względu na cechy osobnicze jej polityków. Twierdzi ona bowiem, że nie będąc spolegliwa, nie dotarłaby do społeczeństwa. Uległość ma powodować, że wypada dobrze. W konsekwencji przypomina zarzynanego kurczaka, który dziękuje, że będzie daniem jakiejś kłamczuchy czy złodzieja.

Aby dotrzeć do społeczeństwa, trzeba najpierw wygrać walkę z policją medialną, dlatego atak na reżimowych funkcjonariuszy musi być pierwszym zadaniem. Powinien on się zaczynać od pierwszych słów rozmowy. Policjanci medialni czują się bowiem bezkarni, ale są tchórzami, których tylko strach przed spotkaniem z opozycją może powstrzymać przed nikczemnością.

Takie występy nie mogą być dziełem jednostki, ale zespołu. Trzeba przygotować profile psychologiczne policjantów, dossier ich wypowiedzi, zachowania i decyzji, które podejmowali w momentach decydujących politycznie. Oni muszą się bać spotkania z nami. Tylko wtedy, ze strachu przed publicznym ośmieszeniem, zaczną gorzej wykonywać rozkazy, a więc staną się dysfunkcjonalni dla systemu. Dopiero wówczas będziemy mieli okazję przekazać cokolwiek społeczeństwu.

Podobnie należy postępować wobec sędziów i prokuratorów. Jeśli uda się osłabić ich gorliwość w służbie dyktatury, wybijemy jej zęby.

Do tej roboty potrzebni są oficerowie liniowi, a nie ugrzecznione ciamajdy.

Umiędzynarodowienie

Zachód, a zwłaszcza Niemcy, popierają fałszowanie wyborów i stosowanie represji wobec opozycji, byle tylko obóz niepodległościowy pozostał na marginesie, pod warunkiem wszakże, iż nie jest to widoczne. Zakłamanie i zachowanie pozorów jest bowiem w Unii najważniejsze. Dlatego prowadząc kampanię ukazującą nie tylko fałszerstwa wyborcze, ale także działania prokuratury i sądów jako organów sankcjonujących fałszerstwa i represjonujących dziennikarzy, a jednocześnie chroniących aferzystów i korupcję, utrudnimy zachodnim gwarantom poparcie niedemokratycznych rządów. Tu nie chodzi tylko o fałszerstwa, ale o funkcjonowanie aparatu bezprawia stojącego na straży dyktatury w Polsce. Sędziowie przechodzą już z fazy demoralizacji w fazę degeneracji.

Niezależnie od formy, przekaz wysłany na Zachód musi być jasny: popieracie cwaniaków, którzy nie tylko was skompromitują, ale też doprowadzą do destabilizacji kraju w środku Europy, co oznacza dla was kłopoty. Lepiej więc będzie, jeżeli dojdziemy do porozumienia, gdyż w przeciwnym wypadku wasze koszty będą większe.

Nie możemy walczyć na dwóch zewnętrznych frontach, dlatego porozumienie z zachodnimi sponsorami cwaniaków żerujących na Polsce jest konieczne, ale nie za cenę ich wymiany na takich samych, tylko z innej grupy. Ważne są więc jego warunki. Będą one tym lepsze dla nas, im głośniejszą kampanię uda się nam zorganizować na Zachodzie. Trzeba z jego zakłamania uczynić narzędzie walki o nasze interesy.

Odbudowa ducha

Podstawą trwałości dyktatury jest przekonanie, że jakakolwiek zmiana jest niemożliwa, opór zaś pociągnie za sobą jeszcze większe koszty, dlatego jest nie tylko bezcelowy, ale także szkodliwy. Zło zawsze zwycięży, pozostaje więc podporządkowanie się lub wyjazd.

Odpowiedzieć na to należy modą, a nawet kultem bohaterstwa. Musimy popularyzować tradycje walki z tyranią, bo analogie są zaraźliwe. Tak wyśmiewany kult bohaterszczyzny jest nam potrzebny jak powietrze.

Wielką rolę do odegrania ma tu popularyzowanie naszych powstań narodowych i walki Polaków o wolność innych narodów. Ludzie przekonani o bezsensowności walki nie stawią oporu dyktaturze, lecz będą się nieustannie zastanawiali, czy dane posunięcie się opłaca. Dlatego trzeba powrócić do obchodów rocznic wszystkich powstań i tworzyć na ten temat dzieła popkultury. Wytworzyć poczucie elitarności osób zaangażowanych w przywracanie pamięci narodowej.

Poczucie dumy i godności

Podobnie jak w czasach PRL‑u rządy żerujące na Polsce czerpią swoją faktyczną legitymizację z przekonania, że swoim służalstwem wobec Rosji gwarantują nam bezpieczeństwo, natomiast jakikolwiek opór i obrona własnych interesów nieuchronnie doprowadzi do moskiewskiej inwazji. Chcesz żyć bezpiecznie – bądź naszym niewolnikiem – mówią gangsterzy, jak niegdyś sekretarze. Nieustanne straszenie Rosją, która rzekomo wszystko może, przetrzyma każdy kryzys, zawsze wygra, a my zawsze zostaniemy jej rzuceni na pożarcie, a przecież byliśmy, jesteśmy i będziemy słabsi, dlatego tylko uległość może nas uratować – jest podstawowym instrumentem zarządzania społeczeństwem.

Należy przeciwstawić temu powrót do wielkiej historii. Wskazywać, że jako jedyni byliśmy już w Moskwie dwa razy, pokonaliśmy ją nie raz, pokonamy ponownie. Należy nieustannie eksponować wszystkie nasze zwycięstwa nad Rosją. Organizować uroczystości rocznicowe, np. zdobycia Smoleńska. Ukazywać na słabość gospodarczą Rosji i możliwość jej pokonania oraz nieuchronność upadku, którego konsekwencje będą musieli ponieść moskiewscy służalcy u nas.

Na niemiecką kampanię obciążania Polaków odpowiedzialnością za Holokaust należy odpowiedzieć przypomnieniem niemieckich win.

Środkiem powinny być nie tylko dzieła literackie czy filmowe, ale przede wszystkim gry internetowe, zabawy, piosenki, utwory popkultury. Bez odwołania się do emocji niczego nie osiągniemy.

Wola siły

Przekonanie, że leminga można przekonać, dowodzi całkowitego niezrozumienia sytuacji. Tu nie chodzi o żadne argumenty. Leming kieruje się trzema zasadami: 1) być zawsze z władzą, bo ona może wszystko, ona daje i odbiera; 2) silniejsi zwyciężają i bycie po ich stronie zapewnia wyższy status, 3) własną miernotę można pokryć poczuciem wyższości, a to rodzi się z pogardy dla Polski i polskości. Trzeba zniszczyć te trzy przekonania.

Powinniśmy przedstawiać władzę jako nieuchronnie zbliżającą się do upadku, słabą, która porzuci swoich służalców, a oni zapłacą za jej zbrodnie.

Należy pokazywać naszą siłę i nieuchronność zwycięstwa. Gdy leming zobaczy marsz, w którym bierze udział 300 tys. osób, przemówi to do niego bardziej niż tona artykułów, zwłaszcza że na ogół jest on analfabetą.

Trzeba stworzyć modę na pogardę dla lemingów utożsamianych ze służalcami obozu władzy, umocnić przekonanie o ich gorszości i ukazać ich niższość intelektualną i kulturalną.

To jest wojna o wolność i Polskę z bezwzględnym i zdemoralizowanym przeciwnikiem. Nie ma w niej miejsca dla słabeuszy. Wszelka lękliwość niechaj tu zamiera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz