Niespełna miesiąc później, 23 maja 1865 r., dokładnie 150 lat temu, gdy na czwartkowy targ zjechały do Sokołowa Podlaskiego tysiące osób, na rynku stała już szubienica. O jedenastej przed południem Moskale przyprowadzili pod nią dwóch skazańców: księdza generała Stanisława Brzóskę i jego adiutanta, Franciszka Wilczyńskiego, syna kowala z Łukowa. Obaj ubrani byli w koszule straceńców. Zanim bębny zagłuszyły ostatnie słowa, ks. Brzóska zdążył zawołać: „Żegnajcie bracia i siostry i wy małe dziatki. Ginę za naszą ukochaną Polskę, która przez naszą krew i śmierć…”. Gdy bohaterski kapłan oddał Bogu ducha: „lud wszystek, który był zgromadzony na miejscu kaźni, przejęty zgrozą, padł na kolana i zanosząc się rzewnym płaczem, modlił się gorąco za dusze swoich braci – niewinnie zamordowanych”. Ciała ostatnich dwóch powstańców włożone do skrzyń wywieziono do Brześcia nad Bugiem i tam zakopano w fosie jednego z fortów. Szubienicę w Sokołowie Moskale spalili, żeby „Podlasianie nie rozbierali części jako relikwie narodowe do domów swoich”.
Naczelny Kapelan Wojsk Powstańczych
Ksiądz Brzóska do powstania poszedł już w jego pierwszą styczniową noc 1863 r. Walczył w Łukowie, gdzie był wcześniej wikarym, a później trafił do zgrupowania pułkownika Walentego Lewandowskiego, weterana powstania węgierskiego, profesora Szkoły Polskiej w Paryżu, naczelnika wojennego województwa podlaskiego. Samowolne opuszczenie parafii było sprzeczne z prawem kanonicznym, ale pozostanie na miejscu oznaczało aresztowanie przez Rosjan, dlatego zdecydował się służyć jako powstańczy kapelan. Tylko w Podlaskiem powstanie wsparło kilkudziesięciu kapłanów, za co wielu zapłaciło życiem i zesłaniem.
Ksiądz Brzóska miał już za sobą pobyt w rosyjskim więzieniu. Był bowiem utalentowanym kaznodzieją, dał się poznać jako kapłan pobożny, troszczący się o chorych i biednych. Do kościoła przychodzili także oficerowie rosyjskiego pułku piechoty kwaterującego w Łukowie. Ale ich zachowanie w czasie mszy św. było ze wszech miar niewłaściwe. Nie dość, że głośno rozmawiali i śmiali się, to jeszcze wpatrywali się prowokacyjnie w twarze modlących się kobiet. Podobnie było na sumie, w niedzielę 10 listopada 1861 r. Tym razem ksiądz Brzóska, wyjaśniając na kazaniu przypowieść o pszenicy i kąkolu, mówiąc o złym ziarnie wrzuconym przez diabła, wskazał na oficerów rosyjskich i powiedział: „Ci rozbójnicy i judasze nie zadowalniają się tym, że prześladują ludność na ulicach i w jej mieszkaniach, ale przychodzą do kościoła pod pozorem modlitwy, a właściwie dlatego, żeby wysłuchać słów pasterza i czyhać na życie…”. Za te słowa został aresztowany i skazany na dwa lata twierdzy. Wyrok został jednak zmniejszony i po kilku miesiącach opuścił twierdzę w Zamościu.
Po zwolnieniu zaangażował się w powstańcze przygotowania. Potem udzielał sakramentów rannym i umierającym w przegranej przez powstańców bitwie pod Siemiatyczami, a następnie pod Woskrzenicami, Gręzówką, pod Staninem. Uczestniczył też w nocnej walce pod Sosnowicą, gdzie został ranny w prawą nogę. W lipcu 1863 r. komisarz Rządu Narodowego na województwo podlaskie dr Antoni Skotnicki wręczył księdzu Brzósce nominację Wydziału Wojny Rządu Narodowego na Naczelnego Kapelana Wojsk Powstańczych w randze generała.
źródło
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz