poniedziałek, 25 maja 2015

​„Ginę za naszą ukochaną Polskę…” - niezalezna.pl
foto: arch.
„Gniewało rząd rosyjski, że wobec ogólnej, martwej ciszy, jest jeden ksiądz, który śmie stawić czoło zwycięzcom”. Dopadli go dopiero 29 kwietnia 1865 r. we wsi Sypytki koło Sokołowa Podlaskiego. Odstrzeliwując się i biegnąc w stronę lasu potknął się i upadł. Wachmistrzowi, który się rzucił na niego, przytknął pistolet do czoła, ale ten nie wypalił. Wtedy, ranny w rękę, oddał broń Moskalowi, mówiąc „weź go sobie na pamiątkę”. Cenne to było trofeum, po księdzu generale Stanisławie Brzósce, ostatnim powstańcu styczniowym.
 
Niespełna miesiąc później, 23 maja 1865 r., dokładnie 150 lat temu, gdy na czwartkowy targ zjechały do Sokołowa Podlaskiego tysiące osób, na rynku stała już szubienica. O jedenastej przed południem Mos­kale przyprowadzili pod nią dwóch skazańców: księdza generała Stanisława Brzóskę i jego adiutanta, Franciszka Wilczyńskiego, syna kowala z Łukowa. Obaj ubrani byli w koszule straceńców. Zanim bębny zagłuszyły ostatnie słowa, ks. Brzóska zdążył zawołać: „Żegnajcie bracia i siostry i wy małe dziatki. Ginę za naszą ukochaną Polskę, która przez naszą krew i śmierć…”. Gdy bohaterski kapłan oddał Bogu ducha: „lud wszystek, który był zgromadzony na miejscu kaźni, przejęty zgrozą, padł na kolana i zanosząc się rzewnym płaczem, modlił się gorąco za dusze swoich braci – niewinnie zamordowanych”. Ciała ostatnich dwóch powstańców włożone do skrzyń wywieziono do Brześcia nad Bugiem i tam zakopano w fosie jednego z fortów. Szubienicę w Sokołowie Moskale spalili, żeby „Podlasianie nie rozbierali części jako relikwie narodowe do domów swoich”.
 
Naczelny Kapelan Wojsk Powstańczych
 
Ksiądz Brzóska do powstania poszedł już w jego pierwszą styczniową noc 1863 r. Walczył w Łukowie, gdzie był wcześniej wikarym, a później trafił do zgrupowania pułkownika Walentego Lewandowskiego, weterana pow­stania węgierskiego, profesora Szkoły Polskiej w Paryżu, naczelnika wojennego województwa podlaskiego. Samowolne opuszczenie parafii było sprzeczne z prawem kanonicznym, ale pozostanie na miejscu oznaczało aresztowanie przez Rosjan, dlatego zdecydował się służyć jako powstańczy kapelan. Tylko w Podlaskiem powstanie wsparło kilkudziesięciu kapłanów, za co wielu zapłaciło życiem i zesłaniem.
 
Ksiądz Brzóska miał już za sobą pobyt w rosyjskim więzieniu. Był bowiem utalentowanym kaznodzieją, dał się poznać jako kapłan pobożny, troszczący się o chorych i biednych. Do kościoła przychodzili także oficerowie rosyjskiego pułku piechoty kwaterującego w Łukowie. Ale ich zachowanie w czasie mszy św. było ze wszech miar niewłaściwe. Nie dość, że głośno rozmawiali i śmiali się, to jeszcze wpatrywali się prowokacyjnie w twarze modlących się kobiet. Podobnie było na sumie, w niedzielę 10 listopada 1861 r. Tym razem ksiądz Brzóska, wyjaśniając na kazaniu przypowieść o pszenicy i kąkolu, mówiąc o złym ziarnie wrzuconym przez diabła, wskazał na oficerów rosyjskich i powiedział: „Ci rozbójnicy i judasze nie zadowalniają się tym, że prześladują ludność na ulicach i w jej mieszkaniach, ale przychodzą do kościoła pod pozorem modlitwy, a właściwie dlatego, żeby wysłuchać słów pasterza i czyhać na życie…”. Za te słowa został aresztowany i skazany na dwa lata twierdzy. Wyrok został jednak zmniejszony i po kilku miesiącach opuścił twierdzę w Zamościu.
 
Po zwolnieniu zaangażował się w powstańcze przygotowania. Potem udzielał sakramentów rannym i umierającym w przegranej przez pow­stańców bitwie pod Siemiatyczami, a następnie pod Wos­krzenicami, Gręzówką, pod Staninem. Uczestniczył też w nocnej walce pod Sosnowicą, gdzie został ranny w prawą nogę. W lipcu 1863 r. komisarz Rządu Narodowego na województwo podlaskie dr Antoni Skotnicki wręczył księdzu Brzósce nominację Wydziału Wojny Rządu Narodowego na Naczelnego Kapelana Wojsk Powstańczych w randze generała.

źródło

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz