Jest jednak jeden warunek: do prowadzenia polityki historycznej niezbędne jest zdefiniowanie wartości, które chce się kształtować. Określenie, jakie tradycje, wydarzenia i ludzie z przeszłości są godni promowania i naśladowania. Z drugiej strony konieczne jest ustalenie, do jakich wartości nie należy się odwoływać. Jeśli zatem jesteśmy w stanie zdefiniować, kto jest naszym bohaterem narodowym, powinniśmy też umieć wskazać, kto jest antybohaterem. Odwołując się do II wojny światowej i okresu następującego zaraz po nim, ujmę to w następujący sposób: bohaterami są polscy Niezłomni (żołnierze, działacze polityczni i społeczni), którzy kontynuowali walkę z sowieckimi oprawcami, czerwonymi bestiami.
Honory dla Baumana
Teraz przeanalizujmy, jak jest. Ze smutkiem należy stwierdzić, że państwo polskie (tzw. III RP) nie prowadzi obecnie spójnej polityki historycznej. Przejawia się to m.in. tym, że bohaterowie nie są obdarzani należnym szacunkiem, a mordercy i zdrajcy nie są napiętnowani. Pisząc „państwo polskie”, mamy oczywiście na myśli władze państwowe. Przykłady można mnożyć. To były minister kultury Bogdan Zdrojewski, który z jednej strony oddawał hołdy stalinowskiemu zbrodniarzowi Zygmuntowi Baumanowi, a z drugiej strony jego resort odmówił dotacji na Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce. Taka polityka jest poniekąd logiczna: bohaterom mówi się „nie”, a zdrajcom polskiej sprawy „tak”.
Kolejnym przykładem jest Polski Instytut Sztuki Filmowej, który dotuje takie filmy jak „Pokłosie” czy „Ida”, a żałuje środków na produkcje opowiadające o polskich bohaterach (fundusze trzeba zbierać do kapelusza). Podobnie TVP, która kupuje seriale typu „Nasze matki, nasi ojcowie”. To dowody braku polityki historycznej albo inaczej: prowadzenia polityki historycznej, tylko że antypolskiej.
Muzeum Wyklętych
Wspomniane Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce jest przykładem jeszcze czegoś innego, odwrotnego: że czasem lepiej niż urzędy centralne sprawdzają się samorządy. Bo ta jakże potrzebna instytucja powstaje staraniem lokalnych władz. Centralne Muzeum Żołnierzy Wyklętych musi powstać w byłej ubeckiej katowni przy ul. Rakowieckiej w Warszawie (o to Fundacja „Łączka” będzie się nadal biła). I deklaracje poprzedniego prezydenta Bronisława Komorowskiego oraz ministra Marka Biernackiego, że wystarczy zagospodarować tylko część aresztu (kilka sal i trochę gablot), nie są żadnym rozwiązaniem. Była jeszcze m.in. zapowiedź ministra Siemoniaka, żeby w dawnej siedzibie Informacji Wojskowej (komunistycznego kontrwywiadu wojskowego) przy ul. Wawelskiej też urządzić muzeum, ale z tego także nic nie wyszło.
Nie dla Pileckiego
Wracając do władz centralnych – i to tych najwyższego szczebla. Czy promowanie przez głowę państwa takich osób jak dyktator stanu wojennego Wojciech Jaruzelski licuje z polską polityką historyczną? Czy wpisuje się w nią również czapkowanie wrogowi Polski i Polaków – oficerowi Wehrmachtu Clausowi von Stauffenbergowi? A działalność Kapituły Orderu Orła Białego, która w osobach: Władysława Bartoszewskiego, Bronisława Geremka, Tadeusza Mazowieckiego, Krzysztofa Skubiszewskiego, odmówiła tego najwyższego polskiego odznaczenia polskiemu bohaterowi najwyższej próby: Witoldowi Pileckiemu. A skoro mowa o rotmistrzu, to przejawem podobnej polityki było niezaproszenie jego rodziny na międzynarodowe obchody 70. rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz.
Łączka – test na państwo
I w końcu sprawa podstawowa, priorytetowa, która spędza nam sen z powiek: warszawska Łączka. Przez 26 lat tej tzw. III RP, czyli pookrągłostołowej Polski, nie udało się ekshumować wszystkich naszych bohaterów, a końca prac nadal nie widać. Przepchnięta w ekspresowym tempie przez parlament ustawa Bronisława Komorowskiego tylko skomplikowała cały proces, a przede wszystkim usankcjonowała sytuację niemoralną: uzależniła wydobycie szczątków około stu Żołnierzy Niezłomnych z dołów śmierci od woli rodzin – na ogół politruków „Ludowego” Wojska Polskiego – pochowanych nad nimi. Druga kwestia to przeprowadzana w błyskawicznym tempie budowa w Kwaterze „Ł” panteoniku z szufladami dla naszych niepodległościowców zamiast grobów dla każdego w wielkim Panteonie Bohaterów Narodowych. Dodatkowo – mamy kolejną sprawę niemoralną: listę ministra Andrzeja Kunerta, która miesza bohaterów polskiej walki o niepodległość ze zbrodniarzami niemieckimi, ukraińskimi i pospolitymi przestępcami.
Ostatnio właściciel terenu: Zarząd Cmentarzy Komunalnych, kazał nam zabrać z powązkowskiej Łączki symboliczne brzozowe krzyże, upamiętniające niewydobyte wciąż ciała żołnierzy, bo krzyże te mają… przeszkadzać. Odmówiliśmy. Kazano nam też uprzątnąć krzyż, przy którym modliliśmy się z ks. Stanisławem Małkowskim i prezydentem Andrzejem Dudą. Przypomnę, były prezydent na taki gest nigdy się nie zdobył. A nowy prezydent pokazał, jak ważna jest dla niego Łączka. Bo to fragment, ba – fundament – budowania polskiej polityki historycznej.
Zmiana prawa
Powtórzmy: bohaterowie powinni być szanowani, a zbrodniarze napiętnowani. Takie osoby jak szef PRL-owskiego MSW, przełożony „nieznanych sprawców” Czesław Kiszczak w normalnym, praworządnym i sprawiedliwym państwie byłyby już dawno skazane, zdegradowane, pozbawione wysokich uposażeń i odznaczeń.
Dlatego jednym z najpoważniejszych i najpilniejszych zadań dla Polski jest zmiana złego prawa. Zbrodniarze komunistyczni muszą być ścigani nie w momencie, gdy wymiar sprawiedliwości znajdzie na nich haka w postaci złamania PRL-owskiego prawa. Trzeba ich stawiać przed obliczem Temidy (w wielu wypadkach jeszcze nie jest za późno!) z racji pełnienia przez nich funkcji w aparacie represji totalitarnego, czerwonego państwa. Bo skoro można było skazać komendanta niemieckiego obozu (KL Auschwitz) Rudolfa Hössa, taką samą miarę powinno się przyłożyć do zastępcy naczelnika stalinowskiego więzienia (przy ul. Rakowieckiej w Warszawie) – Ryszarda Mońki.
Pozostańmy jeszcze przy kwestiach prawnych. Nie tylko wszyscy niegodziwcy powinni zostać – dla normalnego funkcjonowania obecnych i przyszłych pokoleń – ukarani. Należy w końcu zrewidować komunistyczne procesy wszystkich bohaterów i anulować ich wyroki, tak aby wreszcie przestali być uważani za bandytów i szpiegów. To niestety następny problem, który do dziś nie został rozwiązany. I w końcu: bohaterowie i ich rodziny nie doczekali się w tzw. III RP powstania specjalnego funduszu, wzorem II RP, dzięki któremu mogliby żyć, nie martwiąc się, czy wystarczy im do końca miesiąca.
Bóg, Honor, Ojczyzna
Jak kształtować politykę historyczną? Trzeba zacząć od szkoły. Tu sytuacja też wygląda dramatycznie. Historia została wyrugowana i konieczne jest jej jak najrychlejsze przywrócenie. Program nauczania też pozostawia wiele do życzenia. Młodzież jest uczona o wątpliwych rocznicach – zwycięstwie 8 maja 1945 r. czy przełomie 4 czerwca 1989 r. Warto jednak więcej czasu poświęcić faktycznie przełomowym polskim rocznicom: 3 maja, 15 sierpnia, 11 listopada, czy świętu 1 marca – Narodowemu Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Aby zrozumieć dzisiejsze czasy, młodzi Polacy powinni poznawać przede wszystkim czasy „Solidarności” i poprzedzającą je ideę oraz czyn Żołnierzy Niezłomnych. Aby zrozumieć Polskę A.D. 2015, trzeba uzmysłowić sobie, że Polska była pod okupacją dwóch najstraszniejszych XX-wiecznych totalitaryzmów, że mordowali nas trzej ludobójcy: Niemcy, Sowieci i Ukraińcy. Dalej polska szkoła musi uczyć o naszej tysiącletniej historii. Na resztę, Mezopotamię, Babilon, przyjdzie czas w drugiej kolejności.
Wreszcie nie mniej ważne – wprowadzenie do szkół nowego przedmiotu – Wychowania Obywatelskiego. Obecnie szkoła tylko szczątkowo uczy wartości: Bóg, Honor, Ojczyzna. Ta arcypolska triada powinna uzupełnić treści europejskie nauczane w ramach przedmiotu wiedza o społeczeństwie.
Tematy niebezpieczne, przemilczane
W końcu media. Powinny wspierać państwo, również w szlachetnym dziele polityki historycznej. Więcej, same mają kształtować wartości patriotyczne. Przede wszystkim tzw. media publiczne, ale też komercyjnie. W tej chwili w przekazie głównego nurtu takich treści próżno szukać. Mainstream z zasady nie informuje o wydarzeniach związanych z naszą historią (przełomowych momentach, rocznicach wydarzeń czy datach urodzin lub śmierci bohaterów). O 1 marca też nie można znaleźć choćby podstawowych wiadomości (jak w takim razie święto to ma przebić się do zbiorowej świadomości Polaków?). Podobny problem dotyczy warszawskiej Łączki – główne media (telewizja, prasa) nie informują o problemach związanych z ekshumacjami i upamiętnieniem naszych Żołnierzy Wyklętych.
Często bywa tak, że podczas odbywających się jeszcze szczątkowo procesów komunistycznych zbrodniarzy jestem jedynym dziennikarzem. Tematy te są uważane za „niebezpieczne” czy przynajmniej kontrowersyjne i jako takie celowo zostają przemilczane. A jeśli już przemilczeć się nie da, dziennikarze (a właściwie propagandyści) sięgają po inną broń:relatywizowanie i opluwanie. Podstawowy cel mediów: informowanie zastępuje dezinformowanie.
Nakładają się na to problemy własnościowe, wobec czego aktualnym postulatem pozostaje repolonizacja mediów, tak aby docelowo włączyły się one w proces budowy świadomości historycznej i patriotycznej wśród Polaków.
Renesans wśród młodzieży
W Europie czy USA narodowa historia nie jest traktowana jako obciach. Nasi sąsiedzi – Niemcy czy Rosja – prowadzą własną politykę historyczną i są ze swojej historii dumni, szczycą się nią. Tylko Polakom wciąż wmawia się (a robią to w dużej mierze główne media), że nie warto grzebać się w przeszłości, że należy bezrefleksyjnie patrzeć w przyszłość.
Ale dzięki śp. prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu kilka lat temu pojawiło się światełko w tunelu. Byłemu prezydentowi udało się stworzyć modę na patriotyzm wśród młodych Polaków. I tej tendencji nikt i nic już nie zatrzyma. A naszym obowiązkiem jest wzmacnianie wartości patriotycznych i ducha narodowego wśród kolejnych pokoleń polskiej młodzieży. Zacząć trzeba od zdefiniowania podstawowych wartości, takich jak dobro-zło, bohater-zdrajca, niepodległościowiec-okupant.
Autor to publicysta polityczny i historyczny, szef działu Opinie „Super Expressu”, prezes Fundacji „Łączka”, autor książek o nierozliczonych zbrodniach komunistycznych
***
Artykuł jest rozwinięciem tez wygłoszonych przez autora na konwencji programowej PiS oraz zjednoczonej prawicy w Katowicach w dniach 3–5 lipca 2015 r. podczas panelu dotyczącego polityki historycznej