Józef Mackiewicz zaszechterowany |
Józef Mackiewicz zaszechterowany
Największy polski pisarz XX wieku pozostaje w Polsce prawie nieznany. Jego dzieł nie ma w księgarniach, czytelniach i bibliotekach szkolnych. Erudyta, który wielokrotnie bardziej zasłużył na literacką Nagrodę Nobla niż Czesław Miłosz czy Wisława Szymborska, żadnych nagród nie otrzymał. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest fakt, że Józef Mackiewicz (bo o nim tu mowa) był zdecydowanym antykomunistą, który ten nieludzki system znał nie tylko z literatury czy z opowieści, ale sam zaznał jego dobrodziejstw na własnej skórze, będąc przymusowym poddanym Józefa Stalina w latach 1939-1941. Dziś niezawisłe (!) sądy Rzeczypospolitej Polskiej stoją na straży, aby nawet fragmenty jego dzieł nie mogły być drukowane w kraju bez zgody jedynej spadkobierczyni jego praw. Jest nią Nina Karsow-Szechter, wdowa po Szymonie Szechterze, stryju Adama Michnika. Nie tylko ciekawostką jest więc fakt, że Adam Michnik jest jednym z organizatorów literackiej Nagrody Nike w neo-PRL (bo do takiego kręgu twórców odnosi się głównie środowisko, w którym to wszystko się obraca), natomiast Józef Mackiewicz jest patronem nagrody literackiej, która promuje zupełnie inne wartości. Ale cóż, „Gazeta Wyborcza” jest bogata i opiniotwórcza, zaś patron nagrody swego imienia skazany został na to, co najgorsze – na niebyt.
Szymon Szechter (urodzony w 1920 roku we Lwowie), do 1957 roku przebywał w Związku Sowieckim. Był komsomolcem i członkiem komunistycznej partii sowieckiej, co w tej rodzinie nie było przecież czymś wyjątkowym. Pracował m.in. jako lektor w Komitecie Miejskim Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego. Po przyjeździe do PRL otrzymał etat w Zakładzie Historii Partii przy KC PZPR. Na zdjęciu: legitymacja komsomolska Szymona Judowicza Szechtera.
Oto 17 lipca 2006 roku warszawski Sąd Rejonowy, po toczącym się już 13 lat (!) procesie o ustalenie praw autorskich po Józefie Mackiewiczu uznał, że należą się one wyłącznie Ninie Karsow-Szechter (Karsov-Schechter). Jest ona właścicielką londyńskiego wydawnictwa Kontra. Żadnych praw do spuścizny nie ma natomiast córka pisarza Halina Mackiewicz. I choć procesy się nie kończą, dzieł Mackiewicza wydawać nie można. Ogromnym skandalem zaś jest fakt, że wydana w 1997 nakładem Wydawnictwa Antyk i Fundacji Katyńskiej roku książka „Katyńska zbrodnia bez sądu i kary”, która jest zbiorem artykułów pisarza na temat zbrodni katyńskiej – została wyrokiem sądu skazana na zamknięcie w magazynach i zakaz rozpowszechniania. Gdzie więc żyjemy? W III RP, która powoli przeistacza się (podobno) już w IV RP, czy jednak cały czas jest to neo-PRL?
Warszawski sąd uzasadnił to następująco: „wydanie książki Józefa Mackiewicza w Polsce było sprzeczne z wolą Autora. Taką dyspozycję przekazał on swej żonie i powódce”(sic!). Powódką jest wspomniana Nina Karsow-Szechter, natomiast żona Józefa Mackiewicza, Antonina, zmarła w 1973 roku w Polsce. I oczywiście nic wspólnego z Niną Karsow-Szechter nie miała, jak również sam Mackiewicz ...
Nina Karsow-Szechter i Szymon, też Szechter
Skąd się wzięło całe zamieszanie z prawami spadkowymi i jak, w jaki sposób Szymon Szechter i Nina Karsow-Szechter wkupili się w łaski człowieka o tak zdecydowanie antykomunistycznych poglądach?
Szechterowie przybyli do Wielkiej Brytanii w wyniku wydarzeń marcowych 1968 roku, w glorii „wrogów ustroju”, bo wówczas każdy, kto był prześladowany przez władze PRL mógł się podawać nawet za... antykomunistę. Antykomunistami to oni jednak nie byli – wprost przeciwnie. Szymon Szechter (urodzony w 1920 roku we Lwowie), do 1957 roku przebywał w Związku Sowieckim. Był komsomolcem i członkiem komunistycznej partii sowieckiej, co w tej rodzinie nie było przecież czymś wyjątkowym. Pracował m.in. jako lektor w Komitecie Miejskim Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego. Po przyjeździe do PRL otrzymał etat w Zakładzie Historii Partii przy KC PZPR. Później został dyrektorem w Związku Ociemniałych Żołnierzy PRL i za jakieś nadużycia gospodarcze został skazany (w 1964 roku) na karę więzienia w zawieszeniu. Odtąd rozpoczął starania o otrzymanie zgody na wyjazd stały do Izraela. Jego towarzyszką życia a później żoną była Nina Karsow (młodsza od niego o dwadzieścia lat). W 1966 roku władze bezpieczeństwa dokonały u nich rewizji, zatrzymując notatki, rękopisy itp. rzeczy, uznane za „materiały szkalujące PRL”. Nina Karsow-Szechter wyrokiem Sądu Wojewódzkiego dla m.st. Warszawy skazana została za to na trzy lata więzienia. Już po dwóch latach została jednak zwolniona, w związku „z wyjazdem do Izraela na pobyt stały”. Szymon Szechter wyjechał razem z nią.
Komuniści oplątują antykomunistę
Mało, bardzo mało wiemy, jak to się stało, że komunistyczni dysydenci, rodem ze Związku Sowieckiego, znaleźli się tak blisko Józefa Mackiewicza i Barbary Toporskiej. Włodzimierz Odojewski, który przyjaźnił się z Mackiewiczem, tak to wspomina: „Co z tamtego okresu utrwaliła na temat Niny Karsow-Szechter moja pamięć? To mianowicie, że z pisarską parą nawiązała kontakt jakaś młoda kobieta, która wyemigrowała z mężem z Polski do Anglii, mieszka w Londynie i pracuje w jakimś wydawnictwie brytyjskim. Że ma zamiar „chałupniczymi” metodami przygotowywać do druku różne polskie teksty. I że pyta, czy Józef Mackiewicz zaryzykowałby skład któregoś ze swoich tekstów przez nią zrobiony. Skład i potem wydanie.
Już wówczas zainteresowało mnie to, co znaczyć miało sformułowanie o owym składzie – „chałupniczymi" metodami? Otóż, zapamiętałem wzruszającą historyjkę opowiedzianą mi przez Barbarę Toporską. Że ta młoda emigrantka w Londynie, wieczorową porą (jak ich poinformowała), już po pracy, zostaje w siedzibie wydawnictwa i z mozołem przygotowuje skład do druku polskich tekstów. Zaliczały się wówczas do nich chyba tylko utwory literackie jej męża, Szymona Szechtera. Może były tam jeszcze pomiędzy obydwiema paniami dodatkowe wyjaśniające listy, może telefony; tego nie pamiętam. W każdym razie Mackiewicz na propozycję z Londynu przystał. Tak to powstało wkrótce wydawnictwo Niny Karsow-Szechter, które (był to głęboki ukłon w stronę pisarza) nazwała, od tytułu jednej z jego książek, wydawnictwem Kontra, i w tym to wydawnictwie zaczęła później druk i rozpowszechnianie kolejnych literackich i publicystycznych pozycji Józefa Mackiewicza”. („Rzeczpospolita 4-5 czerwca 2005 r.).
Emigranci z PRL nie mieli jakoś problemów ze zdobyciem środków materialnych na rozkręcenie niewielkiego choćby interesiku, jakim było wydawnictwo. Józef Mackiewicz, który przebywał na emigracji wówczas już ponad dwadzieścia lat, takich możliwości nie miał, zapewne więc skusiło go to, że jego książki będą wydawane i rozpowszechniane.
Jak Nina Karsow-Szechter została „kuzynką” Mackiewicza
Dopóki żył pisarz (zmarł w 1985 roku), dopóki trwał PRL, sytuacja była jasna – nie było zgody pisarza na wydawanie jego dzieł w okupowanym kraju. Dziś, jak pisze Krzysztof Masłoń w „RZ” (z 26 września 2006 roku), dzieł pisarza nie można wydać nigdzie – tak, nigdzie!: „Nie ma mowy o masowym wydaniu choćby jednego tytułu‚ wykluczone jest opracowanie na podstawie utworu Józefa Mackiewicza słuchowiska czy spektaklu telewizyjnego‚ o nakręceniu serialu czy filmu nie mówiąc. Osoba dziedzicząca prawa autorskie do tej twórczości odmówiła zgody na tłumaczenie książek autora „Drogi donikąd” w Niemczech‚ Francji i Szwajcarii. Podobnie nie wyraziła zgody na rosyjską edycję „Kontry”, choć w Moskwie pokrywa się kurzem gotowy przekład. A szczytem wszystkiego jest nieobecność dzieł Józefa Mackiewicza na Litwie. W marcu tego roku nie zezwolono na opublikowanie „Drogi donikąd” i „Zwycięstwa prowokacji” polskojęzycznemu wydawcy z Wilna Ryszardowi Maciejkiańcowi. Bez efektu starała się też o wydanie dzieł Józefa Mackiewicza po litewsku oficyna „Versus Aureus”.
Przyczyną tego stanu rzeczy jest stanowczy sprzeciw Niny Karsow-Szechter, która „załatwiła” sobie wyłączność na własność praw autorskich po wielkim pisarzu. I konsekwentnie z tego prawa korzysta – mijają lata, a dzieł Józefa Mackiewicza na polskim (i światowym rynku) jak nie było, tak nie ma...
Nina Karsow-Szechter po prostu „udowodniła” przed niemieckim sądem, że jest córką Barbary Toporskiej (towarzyszki emigracyjnego życia pisarza), ma więc prawa do spuścizny po nim. Toporska została zaś uznana (na jakiej podstawie?) za żonę pisarza. To prawda, że Toporska w niektórych listach do niej pisała „moja córeczko”, ale był to zwrot tylko grzecznościowy. Być może niemiecki sąd, jak przypuszcza Włodzimierz Odojewski, po prostu „stanął na baczność” przed przedstawicielką narodowości żydowskiej, która takie żądania zgłosiła. W każdym razie – stało się.
„Sprawa Józefa Mackiewicza”
Czy jest to dalszy ciąg „sprawy Józefa Mackiewicza”? Tak należy przypuszczać. Przypomnijmy – jest on stale, od lat, zarówno przez środowiska emigracyjne i krajowe oskarżany o kolaborację z Niemcami. Podstawą tych oskarżeń jest fakt, że w 1941 roku w wileńskim „Gońcu Codziennym” opublikował dwa fragmenty swej fundamentalnej powieści „Droga donikąd” (traktującej o okupacji sowieckiej 1939-1941) oraz dwa artykuły. Ponadto w 1943 roku Mackiewicz był w składzie oficjalnej delegacji niemieckiej w Katyniu i po powrocie udzielił obszernego wywiadu temuż „Gońcowi Codziennemu”. Na początku 1943 roku Sąd Specjalny AK skazał Józefa Mackiewicza (a więc jeszcze przed ujawnieniem sprawy Katynia) na karę śmierci, za wcześniejsze publikacje w tejże gazecie. Wyrok został jednak natychmiast odwołany, na skutek zdecydowanych sprzeciwów różnych środowisk. Między innymi członek Rady Politycznej przy Komendzie Okręgu AK, mec. Witold Świerzewski (który był tam przedstawicielem podziemnego Stronnictwa Narodowego i działaczem Delegatury Rządu na Kraj) zagroził złożeniem dymisji i ujawnieniem skandalu. To poskutkowało. Sprawa pobytu pisarza w Katyniu nie miała z tym nic wspólnego (bo miało to miejsce później). Znalazł się tam za wiedzą i zgodą Komendy Okręgu Wileńskiego AK, sprawozdanie z pobytu złożył polskim władzom konspiracyjnym i za ich wiedzą i zgodą – na skutek wagi sprawy – udzielił wspomnianego wyżej wywiadu. Dla środowisk komunistycznych i filokomunistycznych (tych niestety, nigdy nie brakowało) przez kilkadziesiąt lat jest to koronnym argumentem o jego „kolaboracji z Niemcami”. O własnej, niezwykle groźnej w skutkach i długotrwałej kolaboracji z komunistami jego adwersarze nie chcą jednak słyszeć, bagatelizując zarzuty. W oskarżeniach posuwają się do innych kłamstw, chociażby twierdzą, że pisarz pracował na etacie w „Gońcu Codziennym”, choć był to niejaki Bohdan Mackiewicz, nawet nie jego krewny. Ale z kłamstw, uporczywie rozpowszechnianych przez dziesięciolecia, dużo do niego przylgnęło.
Qui bono?
Włodzimierz Odojewski słusznie pyta: „Zastanawiam się, co za tą działalnością Niny Karsow-Szechter się kryje, kto to wszystko finansuje (bo już tylko adwokaci to sumy ogromne!), kto jeszcze na tej dziwnej szachownicy przesuwa figury? Jakie korzyści ktoś z tego czerpie? Ona? [...] W głowie się nie mieści, że może być prowadzona przez jedną osobę, bez wspólnictwa, bez finansowej pomocy. Jest to działalność okrutnie tę literaturę okaleczająca, przy niewybaczalnej opieszałości i ślepocie sądów III Rzeczypospolitej, przy obojętności naszej prasy, przy powszechnej niewiedzy Polaków i przy lekceważeniu tej sprawy przez opinię publiczną. A drugie: jeszcze bardziej zastanawiające jest to, że cała ta afera ma miejsce wtedy właśnie, kiedy sprawa Katynia – miast, w związku z oddalaniem się w czasie – zabliźnić się, ulegać powolnemu wyciszeniu, przeciwnie, zaognia się z roku na rok, rany nie chcą się zagoić. [...] I może z myślą o tym sporze należy przyjrzeć się uważniej i czujniej aferze z próbą niszczenia twórczości jednego z głównych świadków tamtych zbrodni”.
Są to pytania, na które powinniśmy uzyskać odpowiedź jak najszybciej. A przede wszystkim, powinniśmy natychmiast uzyskać dostęp do wszystkich dzieł pisarza. Nie może być tak, że uzurpatorskie poczynania komunistycznej dysydentki mogą przez kilkanaście lat blokować dostęp do dzieł najwybitniejszego, po Henryku Sienkiewiczu, polskiego pisarza. Jego książki nie mieszczą się w kanonach szkolnych lektur, nie są wznawiane, co więcej – nie ma możliwości badania dorobku Józefa Mackiewicza, albowiem Nina Karsow-Szechter ściga i grozi sankcjami prawnymi nawet tych, którzy „zbyt obszernie” cytują pisarza. Pozostają im tylko... omówienia, ale to przecież jest jakaś paranoja, że po to tyle się zmieniło, aby w tej sprawie – nie zmieniło się nic.
** ** **
Może więc polskie władze coś wreszcie zrobią, aby to, co tak naprawdę jest własnością całego narodu, nie pozostawało w wyłącznym władaniu przedstawicieli innego narodu. Tak, innego, bo Nina Karsow-Szechter, zwalczając zabiegi Włodzimierza Odojewskiego o upowszechnienie książek Mackiewicza, posługuje się i takim, „rasowym” argumentem. Oddajmy w tej sprawie głos Odojewskiemu: „Nina Karsow-Szechter nigdy nie zaprotestowała, nie zaskarżyła mnie o zniesławienie, nasyłając na mnie jedynie polemistów, jak chociażby bydgoskiego osiołka dziennikarskiego, który nie potrafiwszy uderzyć wprost, oskarżył mnie przeogromnym artykułem w tamtejszej prasie o antysemityzm, a to dlatego, że Ninę Karsow-Szechter nazywałem Niną Karsow-Szechter, a Szechterzy są w Polsce podobno – jego zdaniem – synonimem Żyda”. Może głos w tej sprawie powinien zabrać sam Adam Michnik? Wszak łączy go z nią wiele rzeczy – zamiłowanie do literatury, znajomość dzieł Józefa Mackiewicza (choć co prawda, w ogóle tego nie okazuje) i przede wszystkim, mógłby się autorytatywnie wypowiedzieć, czy Szechterzy to faktycznie w Polsce są „synonimem Żyda”. Sam kiedyś powiedział o sobie (w USA) – „jestem Polakiem jak cholera”.Niech więc to teraz potwierdzi na łamach swej gazety.
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz