piątek, 31 października 2014

Basic CMYKPolakom w długiej historii państwowości, zaborów, odzyskanej wolności zawsze czegoś brakowało. Głównie czasu na porządkowanie państwa – okres „liberum veto”, okres saski, okres utraty niepodległości, zbyt krótki okres międzywojnia, zbyt długi okres PRLu. Na szczęście, nie zabrakło ludzi, którzy swoją pracą i zaangażowaniem społeczników działali na rzecz kraju i wyciągali ojczyznę z tarapatów.
W XIX wieku obsesją pozytywistów stał się kult pracy od podstaw. Nie oznacza to, że nikt przed nimi nie dostrzegał, że kraj potrzebuje pracy i przedsiębiorczości, wiedzy i nowoczesności – tak, jak tego chcieli pozytywiści i tak, jak rozumieli cywilizacyjne znaczenie pracy. Dużo prawdy zapewne jest w twierdzeniu, że  i  czci a nawet wielbi odwagę, ale zapomniała o szacunku dla pracy. Brak nam bohaterów zwyczajnych i przyziemnych, wyobraźnię Polaków często kształtowały postawy pół-szaleńców. Ale mimo wszechobecnego wzorca romantycznego bohatera, który z fantazją zginie za miliony, kolejne miliony swoją pracą codzienną próbowały udowodnić, że „dawniej ludzie walczyli mieczami, głośno, groźnie, burzliwie; dziś walczyć mogą i powinni tylko pracą serc swych, głów i rąk, cicho, skromnie, po prostu”.
Brakuje nam dziś takich dziewiętnastowiecznych założeń i ludzi do ich realizowania – szczególnie Polakom poza krajem. Tu, we Lwowie i w okolicach, mieliśmy ich całe rzesze zupełnie niedawno, w okresie radzieckim: organizatorów tajnych kompletów z historii, literatury i religii; nauczycieli z polskich szkół, kapłanów wędrujących, twórców zespołów teatralnych i teatrzyków amatorskich.
Wiedzieli po co to robią i nic nie było w stanie odwieść ich od myśli, że pracę, za którą w każdej chwili mogli wylądować w więzieniu lub na zesłaniu, winni są Polsce. Tej mitycznej ojczyźnie za żelazną kurtyną. Uczyli nas języka, tradycji, rzetelności i uczciwości – w roku 1948 i 1956, w 1968 i 1972, i jeszcze później w 1989. Nie bali się i nie mieli wymówek, bo wiedzieli, że jeśli nie oni – to kto?
Przedwojenni profesorowie wyższych uczelni zamieniali się w podrzędnych bibliotekarzy, intelektualiści pracowali fizycznie, księża bywali stróżami w parkach miejskich.
Wieczorami rodzice przyprowadzali nas do ich mieszkań, przy dużych stołach zastawionych książkami i talerzami z kanapkami opowiadali nam o rzeczach ważnych, za darmo, z potrzeby serca. Przy tych samych stołach pod koniec października wycinaliśmy lampiony z orzełkiem przeznaczone na dzień zaduszny i na – na groby osób zasłużonych. Tamci ludzie i tamte czasy są tak odległe, aż trudno uwierzyć, że ktokolwiek z nas w tym uczestniczył, że ktoś jeszcze to pamięta.
Dzisiaj wygląda na to, że ludzi od przekazywania ważnych rzeczy było za mało, że nie do końca potrafili przekonać nas do swoich wartości. A może źle ich słuchaliśmy? Bo skąd w nas taka apatia, roszczeniowość, dlaczego tak ciężko nam robić coś z przekonania, nie użalając się na los i brak dofinansowania?
Polacy w kraju są niezadowoleni z siebie (marne drogi, źli politycy, słaba służba zdrowia, za mało narodowo, za mało kosmopolitycznie), są niezadowoleni z Polaków w kraju (a my tu tak trwamy, dofinansujcie nam coś jeszcze). Niezadowolenia tych pierwszych nic nie jest w stanie poprawić – ani wyniki gospodarcze kraju, ani niezły status materialny. Niezadowolenia i roszczeniowości tych drugich też nic nie zmieni, choć większość ich potrzeb powinien zaspokoić kraj w którym mieszkają i płacą podatki w ramach wspierania mniejszości.
Listopad zawsze skłania do refleksji jak to z nami jest. Od dnia, kiedy wspominamy naszych zmarłych, poprzez obchody święta niepodległości, aż po wspomnienie nieudanego zrywu powstańczego często mamy okazję do rozważań o postawach i losach Polaków. W tych datach zawarty jest duży ładunek emocjonalny: czcimy naszych przodków, cieszymy z naszej wolności, rozważamy nasze klęski. Oczywiście, jeśli mają one dla nas jakiekolwiek znaczenie i sens.
Z Polakami na terenie współczesnej Ukrainy bywa różnie, co powoduje, że pytań do zadawania jest znacznie więcej. Jak odnaleźć się z polskością poza granicami kraju? Jak budować swoją tożsamość? Jaki jest Polak na Ukrainie? Na jakiej zasadzie buduje swoją tożsamość, skoro często nie zna języka i kultury. Gdzie w XXI wieku zazębiają się elementy wspólnoty narodowej? Czy wystarczy podpisać deklarację o przynależności, dostać Kartę Polaka i ewentualnie pójść kilka razy na cmentarz z bukiecikiem biało-czerwonych chryzantem?
Odpowiedzi często brak, bo zbyt różni są ci, którzy mówią o sobie „Polak” we Lwowie, w Mościskach, w Żytomierzu, w Doniecku czy Odessie. Polski  na wschodzie też jest różny – bywa szczery, ale bywa okolicznościowy „od obchodów do obchodów” i dla wzbudzania litości w sercach rodaków z kraju; zdarza się z domieszką religijnego i udawanego uwielbienia ojczyzny oraz taki z przyzwyczajenia.
Karolinę Lanckorońską, która całe życie spędziła na obczyźnie poproszono w latach 90. XX w. o wypowiedź w ankiecie czasopisma Znak „Czym jest polskość”, dała znakomitą odpowiedź: „Polskością jest dla mnie świadomość przynależności do narodu polskiego. Uważam, że należy dać możliwie konkretne dowody tej świadomości, natomiast nie rozumiem potrzeby jej analizy”.
Wciąż potrzebujemy tych konkretnych dowodów, zamiast skarg, zażaleń i podań. Wzorem niech będą dla nas ci, którym zapalimy znicze na cmentarzu Łyczakowskim i Janowskim we Lwowie, na wszystkich cmentarzach na teranie kraju i w dawnych województwach Rzeczpospolitej. Wszędzie tam znajdziemy ludzi, które swoją upartą pracą przyczynili się do małych i dużych sukcesów Polski. Obyśmy umieli brać z nich przykład.
Na Święto Niepodległości więcej radości z tego dnia, większego poczucia wspólnoty, bez awantur politycznych i smutnych refleksji.
Zapraszamy Państwa do udziału w Światełku Pamięci dla Cmentarza Łyczakowskiego. 1 listopada od godziny 9:00 aż do zmierzchu przy specjalnie oznakowanych punktach będą czekały znicze, które zapalimy na opuszczonych grobach. W punkcie informacyjnym przy wejściu na cmentarz wolontariusze zgłaszający się do rozstawiania zniczy dostaną znaczki i mapki z zaznaczoną kwaterą.
Znicze, podobnie jak w latach ubiegłych, zostały zakupione dzięki wsparciu Konsulatu Generalnego RP we Lwowie i Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa
Beata Kost, Kurier Galicyjski. Tekst ukazał się w nr 20 (216), 31 października – 13 listopada 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz