Z cyklu: „Państwo istnieje formalnie” – 65
Demokracja jest najgorszym z możliwych ustrojów, bowiem są to rządy hien nad osłami.Arystoteles
Nie da się ukryć, że pan dr Andrzej Strupczewski jest największym celebrytą w dziedzinie atomu. Już od 1980 roku optuje za wprowadzeniem albo wręcz przeciwnie,wyprowadzeniem z Polski olbrzymich kwot na budowle, które świat generalnie likwiduje.
Nie jest to nic dziwnego, ponieważ stare przysłowie mówi, że czym skorupka za młodu nasiąknie itd…. Pan dr A. Strupczewski kończył atomistykę w Leningradzie i tak przesiąkł techniką sowiecka, że nie może już nic innego do siebie dopuścić. Co prawda miał okres koło 1980 roku, że nawet ośmielił się opublikować artykuł w Postępach Techniki Jądrowej – biuletynie Świerku, o katastrofalnej jakości reaktorów WWR produkcji sowieckiej, ale zaraz w stanie wojennym przeszedł na właściwą stronę mocy i odważnie wspierał wypieszczone dziecko WRONy, czyli budowę Elektrowni Jądrowej w Żarnowcu.
Przypomnę, że jednym z pierwszych dekretów WRONy, 18 stycznia 1982 roku, był ten o budowie Żarnowca, czyli wyprowadzeniu z Polski kilkudziesięciu miliardów złotych i uzależnieniu naszego kraju od dostawcy paliwa, czyli Sowietów, na dalsze co najmniej 30 – 40 lat. Oczywiście, o ile nie byłoby wcześniej jakiejś katastrofy. Do dnia dzisiejszego nie udało się nigdzie na świecie zmienić jednego dostawcę paliwa na innego. Czyli tak, jak to wielokrotnie pisałem, przede wszystkim chodzi o monopol w branży.
Jak wiadomo, do dnia dzisiejszego żaden z kolejnych rządów nie miał czasu przedstawić bilansu strat, jakie poniosła Polska na tej budowie. Jednoznacznie świadczy to o ciągłości władzy od 1944 roku.
Nie wyjaśniono także do dnia dzisiejszego katastrofy, której przyczyną był eksperyment dr Strupczewskiego w 1979 roku. Nadal akta są tajne, dłużej aniżeli tajemnice państwowe. To świadczy o pozycji w strukturach.
Pamiętam ogromne zdziwienie p. prof. Niewodniczańskiego, kiedy na spotkaniu na Kruczej, chyba w 1991 roku, przedstawiłem ten egzemplarz Postępów Techniki Jądrowej z artykułem dr Strupczewskiego. Okazało się, że z całego zespołu „ekspertów”, a było to ponad 20 osób, nikt nie znał treści biuletynów, ale wszyscy dyskutowali o atomie.
Pamiętam ogromne zdziwienie p. prof. Niewodniczańskiego, kiedy na spotkaniu na Kruczej, chyba w 1991 roku, przedstawiłem ten egzemplarz Postępów Techniki Jądrowej z artykułem dr Strupczewskiego. Okazało się, że z całego zespołu „ekspertów”, a było to ponad 20 osób, nikt nie znał treści biuletynów, ale wszyscy dyskutowali o atomie.
Minęło parę lat p. dr Strupczewski przedzierżgnął się w „ekologa” i nadal namawia do atomu. Ma nawet stronę internetową, nie wiadomo przez kogo opłacaną. Fotografuje się z takimi dezinformatorami, delikatnie mówiąc, jak p. Moor, który na starość stał się przedmiotem kpin w internecie z powodu ciągłych wolt w poglądach, w zależności od tego, kto więcej płaci. Do dnia dzisiejszego nie podano, kto zafundował wycieczkę po Polsce p. Moorowi. Śmiem twierdzić, że to nasi atomiści z kieszeni podatnika. No, przecież na coś te pieniądze muszą wydawać. Oczywiście, to jest tylko plotka z ulicy.
Ale wracając do p. dr Strupczewskiego.
Otóż jego artykuły są jednymi z najczęściej prezentowanych w mass mediach głównego nurtu dezinformacji, takich jak www.cire.pl, czy money.pl. Oczywiście, jego wypowiedzi sprowadzają się do chwalenia energetyki jądrowej, jako jedynego godnego polecenia źródła energii.
Ostatnio p. dr Strupczewski krytykował nawet wicekanclerza Niemiec p. Sigmara Gabriela za stwierdzenie, że „elektrownie atomowe są – biorąc pod uwagę całościowe koszty inwestycyjne – najdroższym sposobem wytwarzania energii”. Oczywiście „nasz celebryta” udowadnia w oparciu o swoje dane, że jest dokładnie odwrotnie.
A jaka jest prawda? Ile mamy elektrowni atomowych na świecie?
Liczba elektrowni atomowych na świecie spada w gwałtownym tempie i obecnie już tylko 388 znajduje się w 31 państwach. Od 2002 roku wyłączono pięćdziesiąt reaktorów. Dodatkowo w samej Japonii 43 reaktory zostają w stanie długotrwałego wyłączenia. Czyli faktyczna liczba jest jeszcze niższa o te 43 reaktory. Systematycznie spada produkcja energii elektrycznej w elektrowniach atomowych z 2660 TWH w roku 2006, do 2359 TWH w roku 2013.
Udział energii elektrycznej z elektrowni atomowych spadał z 17.5% w roku 1996, do 10.8% w roku 2013.
W połowie 2014 roku średni wiek istniejących elektrowni wynosił 28.5 roku. Ponad 170 jednostek działało już ponad 30 lat [44% istniejących]. 39 bloków miało już ponad 40 lat pracy.
W 2014 roku w budowie było 69 bloków. Ale niektóre z pośród nich – osiem, budowane były już ponad 20 lat, a jeden ponad 12 lat. Budowa 49 reaktorów przebiega z poważnym opóźnieniem, vide Finlandia, czy Anglia. Z 28 reaktorów budowanych w Chinach 21 ma opóźnienia kilkuletnie.
Co do pozostałych 18 w budowie, nie podano czasu rozpoczęcia pracy, więc trudno ocenić opóźnienie. W Polsce samo planowanie opóźnione jest już koło 12 lat. Ostatnio prasa podała, że ewentualnie elektrownia atomowa będzie działała od 2031 roku!
A ile można zarobić na permanentnych planowaniach, bez obawy ryzyka, że coś wybuchnie.
Aż 43 reaktory w budowie znajdują się w Rosji, Chinach i Indiach. Wątpliwe jest, czy kiedykolwiek zostaną ukończone. Budowa w elektrowni Królewcu już od czterech lat jest wstrzymana. Kryzys ekonomiczny w Rosji stawia pod znakiem zapytania jej dokończenie. Poza tym, wszystkie wymienione kraje należą do rzędu tych, w których pojawia się kryzys ekonomiczny.
Średni czasu budowy 37 elektrowni przekroczył 10 lat, ale niektóre „rzekomo buduje” się już 36.3 lat. Piszę rzekomo, ponieważ nie wiadomo, czy i w ogóle jakiekolwiek prace budowlane trwają. Nie wiadomo więc, czy się je buduje, czy tylko pobiera kasę.
Wiadomo za to, że tylko wice prezes p. Zdzisław Gawlik przez pół roku zajmowania tego stanowiska w firmie, wyciągnął z kasy podatnika aż 500 000 złotych. Chłopcy pracując w państwowej firmie PGE, od 2009 roku przez minione 6 lat skubiąc kasę, muszą się przecież wykazać jakąś działalnością. Zdzisław Gawlik w 2013 roku odszedł ze spółki PGE prosto do Ministerstwa Skarbu, zarządzanego przez p. Andrzeja Grada, poprzednio właśnie prezesa spółki. Pan Grad po odejściu z rządu został prezesem spółki energetycznej Tauron, z pensją roczną ponad milion złotych.
Przypomnę, średnia w Polsce to około 4000 złotych miesięcznie, ale wynagrodzenie większości ludzi zamyka się kwotą 1330 złotych według GUSu.
Do chwili obecnej wydano na te opracowania już ponad 182 miliony złotych, a jak podał p. Iwo Łoś, planuje się wydać koło miliarda.
Warto wiec przy takiej „budowie” być zatrudnionym. Przypomnę, że żaden z tych panów nie ma chyba nawet średniego wykształcenia w dziedzinie fizyki jądrowej, czy atomistyki. Po co? Pierwszym ministrem atomistyki w 1962 roku został przecież krawiec ciężki z zawodu, J. Bilik, i nikomu z tych „profesórów” atomistyki to nie przeszkadzało. O co więc ten cały hałas?
Najciekawsze z tego wszystkiego jest zajmowanie się przez inżynierów atomistyki sprawami zdrowotnymi. To przecież nie kto inny, tylko takie tuzy nauki jak prof. Hrynkiewicz z Krakowa, Marecki z Gdańska, czy Liniecki z Łodzi, zaprzeczali skutkom biologicznym katastrofy w Czarnobylu, pomimo, że powinni posiadać elementarną wiedzę szkolną, że energia promieniowania alfa, to 4-6 MeV, a energia wiązania wodorowego, najczęstszego wiązania w komórkach, to tylko 7-8 eV, czyli milion razy mniejsza. A co ciekawe, z interentu giną wszelkie informacje negatywne o roli tych uczonych w budowie Zarnowca??
A co na temat atomu i zdrowia mówi nauka?
W 2010 roku New York Akademy of Science opublikowała raport o skutkach katastrofy w Czarnobylu. Jest to najdokładniejszy raport, jaki się do tej pory ukazał, w 24 lata po katastrofie.
Autorzy udowodnili, że w wyniku katastrofy śmierć w tym okresie 24 lat poniosło 983 tysiące osób, głownie na raka.
Badania te obejmują okres od 1986 roku do 2004r.
Są to dane zbliżone do tych, jakie podaliśmy w RAPORCIE PO CZARNOBYLU GTN 1992. Opierając się na pracach prof. Luckoja, byłego rektora Uniwersytetu Sacharowa z Mińska, [Pan Profesor, znany mi osobiście, zginął nagłą śmiercią] oszacowaliśmy zgony na około milion z powodu chorób nowotworowych, nie licząc poronień i wad wrodzonych. Jak już to podawałem, raport ten zniknął z większości bibliotek naukowych i publicznych. Ale jest dostępny w bibliotece Kongresu USA. Ciekawe, nieprawdaż?
Oczywiście wciąż mamy osoby takie jak p. Beata Stelmach, prezes GE w Polsce i krajach Bałtyckich, powtarzające jak mantrę twierdzenia, że budowa atomu spowoduje wzmocnienie gospodarki polskiej, tak jak gdyby już nie pamiętali owi eksperci, że to właśnie budowa niesławnej pamięci Żarnowca spowodowała załamanie gospodarki polskiej.
Wiadomo jednakże, że General ELEKTRIC MUSI DOSTAĆ TO ZLECENIE I WYCIĄGNĄĆ Z NASZEGO BIEDNEGO KRAJU CO NAJMNIEJ TE KILKANAŚCIE MILIARDÓW DOLARÓW. Przecież poniósł ciężkie straty w Fukushimie. To nie jest nic nowego. Nawet ambasador USA w kartonach nosił miliony dolarów dla wybranych osób [źródła podają różne kwoty, od 16 do 80 milionów dolarów. Było się czym dzielić. Ładny to musiał być kartonik, niewidoczny dla Izby Skarbowej].
A tymczasem taka malutka Austria 6 lipca wystąpiła na drogę sadową przeciwko Komisji Europejskiej, która zatwierdziła pomoc rządową dla angielskich elektrowni atomowych.
Dlaczego p. dr Strupczewski nie lubi dzieci?
Otóż dane opublikowane przez Niemców wykazują jednoznacznie, że w pobliżu elektrowni atomowych białaczka u dzieci jest stwierdzana zdecydowanie częściej, aniżeli u dzieci mieszkających daleko od elektrowni jądrowych, vide mapa obok. Mapa pokazująca wzrost występowania białaczek w pobliżu elektrowni atomowych.
Podobne dane opublikowała już na początku lat 90 odnośnie Anglii dr Alicja Steward oraz dr Rosally Bertel odnośnie USA. Dziwnym trafem nazwiska te są zupełnie nieznane w Polsce. A opracowane Raporty nie są udostępniane polskim naukowcom. Wiadomo wiec, dlaczego posiadając taką „wiedzę”, nadal optuje za budową elektrowni jądrowych? Czyżby p. dr A. Strupczewski nie lubił dzieci i dlatego skazuje je na nieuleczalne choroby?
Kropkę nad i w kwestii szkodliwości elektrowni atomowych dla ludzi postawiły dane opublikowane w Jacobs Journal of Epidemiology. Autorzy badali zależność pomiędzy zachorowaniem na raka, a miejscem zamieszkania ludności pod wiatr w okolicach 3 elektrowni atomowych: Trawsfynydd -Walia, Bradwell – Essex i Hinkley Point – Somerset.
Okazało się, że kobiety poniżej 60 roku życia, zamieszkałe w pobliżu tych elektrowni, mają nowotwory piersi wielokrotnie częściej, aniżeli średnia dla populacji.
I tak, u mieszkańców okolic Trawsfynydd [Pół.Walia], czyli elektrowni tzw. brudnej, w stanie likwidacji od 1993 roku, rak piersi u kobiet był 5 razy częstszy, aniżeli w grupie kontrolnej. Dodatkowo stwierdzono, że u ludzi jedzących ryby z tego jeziora nastąpiło podwojenie przypadków nowotworów, takich jak rak prostaty u mężczyzn, białaczki, międzybłonniaki i nowotwory trzustki. Badacze stwierdzili także, że w latach 1995 – 2001 umieralność na raka piersi była istotnie wyższa w okręgach przylegających do rzeki Blackwater w Essex, aniżeli w grupach kontrolnych daleko od elektrowni.
Analiza zgonów w pobliżu elektrowni jądrowej Hinkley Point w Somerset potwierdziła te same zależności. Odpowiedzialną za rozbiórkę tych elektrowni jest firma Magnox Ltd.
Czyli dr Strupczewski także nie lubi kobiet, ponieważ najczęstszym zabiegiem przy raku piersi jest amputacja. No chyba, że chodzi już o wiek i stare przysłowie o psie ogrodnika.
Pana dr Strupczewskiego na pewno dobiła informacja z tak przez niego zachwalanej Francji. 22 lipca 2015 roku Parlament Francuski przyjął ustawę o transformacji energetycznej na rzecz zielonego wzrostu.
Cóż ci Francuzi wymyślili? Otóż przyznali się po 50 latach, że energetyka jądrowa była drogą do nikąd. Po strasznej katastrofie finansowej związanej z Super Feniksem w 1996 roku, który miał być chlubą francuskiej atomistyki, zmądrzeli i zaczynają się wycofywać z atomu. Nigdzie nie opublikowali danych, ile ich ten SUPPPER kosztował, ale prawdopodobnie znacznie powyżej 60 miliardów euro, a może nawet powyżej 100 miliardów euro. EdF już dawno by zbankrutowała, gdyby nie dofinansowanie rządowe. Stąd te skoki na energetykę w Polsce, na przykład Kraków, Gdańsk i oskubywanie polskich obywateli. Przejazdy po Sekwanie, nocne wrazenia itd.
Jak Francuzi lekceważyli swoich obywateli, pokazują liczne filmy o wykorzystywaniu młodych Francuzów w eksperymentach nuklearnych. No ale trudno się dziwić po Wandeii i tamtych mordach. Tego nawet hitlerowcy nie wymyślili.
Czyli to, o czym p. prof. Dakowski mówił ćwierć wieku temu, czyli inwestowaniu w megawaty. Francuzi zrozumieli dopiero teraz. Po pierwsze, większość elektrowni francuskich przekroczyła wiek 40 lat. Nowych się nie buduje [podobno dwie są w planie]. Ustawa przewiduje redukcje energii z elektrowni atomowych o jedną trzecią. Co oczywiście jest jednoznaczne z naciskiem na Polskę, aby kupiła od nich ten złom. W związku z faktem, że polskiej prasy nie ma, musimy się oswoić z generalnym praniem mózgów o atomie w najbliższym czasie.
Dr Jerzy Jaśkowski
Gdańsk, 11 sierpnia 2015
- Na zdjęciu: Prof. dr inż. Andrzej Strupczewski. fot. za astronom.com.pl / wybór zdjęcia wg.pco
Więcej opracowań dr. Jerzego Jaśkowskiego na naszym portalu > > > TUTAJ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz