czwartek, 8 września 2011





Dr Artur Górski
poseł na Sejm RPNa 

Litwie zaognia się konflikt między polską mniejszością a władzami Republiki Litewskiej. Polacy mieszkający na Wileńszczyźnie są coraz bardziej zdeterminowani w walce o swoje prawa. Stanowczo sprzeciwiają się już nie pełzającej, ale wręcz galopującej lituanizacji, która ostatnio objawiła się litewskim zamachem na oświatę mniejszości. 2 września w polskich szkołach na Litwie odbył się strajk szkolny, w którym uczestniczyło 90 proc. uczniów, a na placu Simonasa Daukantasa przed pałacem prezydenckim w Wilnie zorganizowano kilkutysięczny wiec polskich rodziców i uczniów, którzy protestowali przeciwko uchwalonej w marcu ustawie o oświacie dyskryminującej szkolnictwo mniejszości i dążącej do jego marginalizacji.

Dramat polskich dzieci z Wileńszczyzny, które chcą uczyć się w języku polskim i zdawać egzaminy w języku ojczystym, przypomina protest polskich dzieci z Wrześni, które w 1901 r. sprzeciwiły się wprowadzonemu przymusowi nauki w języku niemieckim. Czy dzisiaj Polacy mieszkający na Litwie mają szansę wygrać tę walkę?
Silne tradycje antypolskości
Republika Litewska ma silne tradycje antypolskości, które szczególnie mocno występowały za czasów pierwszej niepodległości, czyli w okresie Litwy Kowieńskiej. Ówczesne władze litewskie odwołujące się do popularnego wówczas nacjonalizmu i szowinizmu, podjęły świadomą politykę asymilacyjną, wywodząc swoje działania z popularnych w okresie międzywojennym koncepcji, że mniejszości są niejako skazane na asymilację i należy ten proces wspierać. Czyniono to przez arbitralne wpisywanie do dokumentów narodowości litewskiej, która później nie mogła zostać zmieniona, a także przez ograniczenia w prawie do nauki w polskiej szkole przysługującym wyłącznie dzieciom z rodzin, w których oboje rodzice mieli w dokumentach wpisaną narodowość polską. Władze nie wspierały finansowo szkół mniejszości, odmawiały także zatwierdzania polskich nauczycieli. Dlatego wiele szkół z językiem polskim musiało zostać zamkniętych, gdyż nie miał kto w nich uczyć. Zabroniono także wywieszania szyldów w języku polskim, urzędników i kolejarzy szykanowano za posługiwanie się językiem polskim. Polskie tytuły prasowe zostały objęte cenzurą prewencyjną i cenzurą post factum, z którą były związane kary finansowe.
W okresie międzywojennym Litwini uważali, co wciąż jest popularne na Litwie, że działania lituanizacyjne mają na celu nie asymilację, ale raczej reasymilację. Wielu przedstawicieli litewskich elit do dziś jest zdania, że ich poczynania odbierane jako antypolskie, szczególnie w obszarze języka i oświaty, faktycznie mają pomóc w powrocie do litewskości nieświadomych swego pochodzenia przez pokolenia spolonizowanych Litwinów, którzy bezpodstawnie uważają się za Polaków. Niestety te działania spowodowały gwałtowną depolonizację, np. w Kownie w 1918 r. Polacy stanowili 45 proc. ludności, w 1939 r. - 10 proc., a w 2002 r. tylko 0,3 procent. Ostatnią polskojęzyczną szkołę w dawnej stolicy Litwy zamknięto w latach 60.
W okresie okupacji sowieckiej na Litwie, szczególnie w latach 50., wprowadzono szerszą możliwość nauczania w języku polskim. Liczba uczniów w szkołach polskich z 13 750 w roku szkolnym 1950/1951 wzrosła do 32 260 w roku szkolnym 1954/1955. Wspieranie szkolnictwa polskiego przez Rosjan miało niewątpliwie na celu skłócenie Litwinów z Polakami i cel ten okupanci osiągnęli. W 1956 r. litewscy intelektualiści zaprotestowali, zwracając uwagę, że naród litewski podlega nie tylko procesom rusyfikacyjnym, ale na Wileńszczyźnie także polonizacji. Efekt tego jest taki, że do dzisiaj większość Litwinów żyjących na Wileńszczyźnie zna język polski, zaś językiem litewskim posługuje się biegle zaledwie połowa tamtejszych Polaków, a część starszego pokolenia naszych rodaków w ogóle nie zna języka litewskiego.
Odrodzenie litewskiej państwowości po okresie komunizmu związane jest z lituanizacją mniejszości. Sajudis od samego początku istnienia dążył do rozwoju języka litewskiego i narzucenia jego znajomości nie tylko mieszkającym na Litwie Rosjanom, ale także Polakom. W 1989 r. obowiązkowy język rosyjski został zastąpiony przez obowiązkowy język litewski (państwowy), którego dobrej znajomości zaczęto bezwzględnie wymagać nie tylko przy zatrudnieniu w administracji, ale także podczas załatwiania spraw urzędowych.
Od 1992 r. obserwujemy zachłyśnięcie się elit litewskich antypolonizmem. Wystąpiła wówczas ekspansja litewskości w ramach szeroko zakrojonego planu lituanizacji, którą najlepiej widać w podejściu do polskiej oświaty. Podkomisja Litwy Wschodniej, utworzona przy Państwowej Komisji Problemów Regionalnych, zaleciła wprowadzenie nauczania większości przedmiotów w języku litewskim, rozszerzenie sieci szkół litewskich na Wileńszczyźnie, a także prowadzenie specjalnej rekrutacji nauczycieli do tych szkół. Przy czym eliminuje się angażujących się w sprawy narodowościowe, a przyjętym zapewnia lepsze wynagrodzenie. I program ten jest powoli, ale konsekwentnie realizowany.
Ciosy w polską oświatę
W 1992 r. litewskie ministerstwo oświaty nakazało wycofanie ze szkół polskich podręczników, które zostały przygotowane w Polsce w ramach wsparcia dla polskiej mniejszości. Litwini wydali wówczas książki w języku polskim, ale były one mocno krytykowane przez stronę polską, albo - jak w przypadku podręcznika do historii - ze względu na odmienną interpretację wydarzeń, albo za niski poziom polszczyzny. Pod koniec lat 90. zaprzestano druku polskojęzycznych podręczników na Litwie, a w 2002 r. władze tego kraju oświadczyły, że nie mają środków na ich wydawanie. Choć w kolejnych latach pojawiały się nowe wydania podręczników w językach mniejszości, wciąż są olbrzymie braki w książkach do przedmiotów humanistycznych, szczególnie w starszych klasach (VII-XII). Litwini przytaczają argument finansowy, że produkcja podręczników w językach mniejszości jest droższa i nieopłacalna, szczególnie w dobie kryzysu.
Język polski przez dziesięciolecia był obowiązkowym przedmiotem na maturze w polskich szkołach na Litwie. Jednak w 1998 r. odebrano egzaminowi maturalnemu z języka polskiego status obowiązkowego i stał się on jednym z egzaminów do wyboru. W wyniku protestów polskiej mniejszości rok później wprowadzono regulację, że o losach egzaminu maturalnego z języka polskiego - czy ma być obowiązkowy, czy fakultatywny - miała decydować rada szkoły składająca się z nauczycieli, rodziców i uczniów. Ponieważ rady w zdecydowanej większości uznały, że matura z języka polskiego ma być obowiązkowa, władze litewskie zaproponowały, aby uczniowie sami o tym decydowali, skoro skończyli 18 lat i są dorośli.
Należy także zauważyć, że język polski w pewnym momencie zniknął z listy egzaminów, z których ocena była brana pod uwagę przy rekrutacji na wyższe uczelnie litewskie. Oznaczało to w rzeczywistości, że każdy uczeń, który wybierał język polski, musiał zdać jeden egzamin więcej, gdyż i tak musiał zaliczyć egzaminy z tych przedmiotów, które znajdowały się na liście egzaminów dających punkty na studia. To oczywiście zniechęcało część uczniów do wyboru języka polskiego na maturze, gdyż oznaczało jeden egzamin więcej i dodatkową naukę.
W latach 90. władze litewskie zainicjowały na Wileńszczyźnie rozbudowę infrastruktury szkolnej, która nie była podporządkowana samorządowi, ale wyjątkowo administracji rządowej. W każdej wsi i w każdym miasteczku, gdzie funkcjonowała polska szkoła, często w budynkach pamiętających czasy Marszałka Józefa Piłsudskiego (szkoły ogrzewane piecami kaflowymi), miała powstać nowoczesna szkoła litewska. I gdy na terenach rdzennie litewskich infrastruktura szkolna pozostała przeważnie w opłakanym stanie, jak grzyby po deszczu na Wileńszczyźnie zaczęły wyrastać ogromnym nakładem środków nowoczesne szkoły litewskie z wielkimi salami gimnastycznymi, basenami i pracowniami naukowymi. Aby w początkowym okresie przyciągnąć do tych szkół polskich uczniów, rodzice w zamian za posłanie dziecka do litewskiej szkoły mieli wypłacane 100 litów miesięcznie, co dla rodzin biedniejszych było nie do pogardzenia. Dzieciom z tych szkół zagwarantowano bezpłatne wyżywienie, zaś dzieci z polskich szkół musiały płacić za możliwość korzystania z basenów przy szkołach litewskich.
12 marca 2008 r. rząd litewski podjął uchwałę nr 257 zakładającą zwiększenie liczby uczniów w klasach (tzw. kompletacja klas) i pozbawiającą samorządy prawa utrzymania klas z mniejszą liczbą uczniów. Mogło to doprowadzić do likwidacji wielu klas i małych wiejskich szkół, które nie miały wymaganej w uchwale liczby uczniów. I faktycznie w tych rejonach, gdzie Polacy w samorządzie stanowili mniejszość (np. w rejonie trockim), łączono małe szkoły polskie i litewskie, co prowadziło do faktycznej likwidacji szkół z polskim językiem nauczania. Jednak samorządy rejonu wileńskiego i solecznickiego, gdzie Polacy mają większość, bardzo długo, nawet pod presją kar finansowych, nie rozwiązywały małych klas i nie likwidowały niewielkich wiejskich placówek oświatowych, jeśli te nie spełniały standardów określonych w uchwale.
Mimo parasola ochronnego władz samorządowych, zdominowanych przez Akcję Wyborczą Polaków na Litwie, działania władz litewskich spowodowały spadek liczby uczniów w polskich szkołach. Jeszcze w 2002 r. do polskich szkół uczęszczało ok. 60 proc. polskich dzieci, a obecnie w szkołach litewskich, gdzie nie ma języka polskiego, uczy się mniej więcej połowa polskich dzieci, w tym wszystkie dzieci pracowników tych placówek (warunek zatrudnienia polskiego nauczyciela czy innego pracownika w litewskiej szkole).
Szkolnictwo wyższe z problemami
Wileńszczyzna po okresie komunizmu odziedziczyła jedną szkołę mającą charakter uczelni wyższej, która obecnie mieści się w Białej Wace w rejonie solecznickim. Mowa tu o Wileńskiej Wyższej Szkole Rolniczej, która od ponad pół wieku kształci niemal wyłącznie polską młodzież z terenów wiejskich, przygotowuje kadry dla miejscowej gospodarki rolnej. Nauka większości przedmiotów odbywa się w języku polskim w dwóch pionach: niższym - dla młodzieży, która w ciągu trzech lat ma szansę uzyskać świadectwo dojrzałości i zdobyć zawód, i wyższym - kształcącym młodzież po maturze na kierunkach: agrobiznes, serwis samochodów, agroturystyka. Problem polega na tym, że Litwini w sensie prawnym nie mogą się zdecydować, czy szkoła ta ma charakter szkoły wyższej, półwyższej, pomaturalnej czy tylko "podwyższonej", bo i takie określenia się pojawiały. Szkoła ta jest niedofinansowana, mieści się w starych budynkach, a młodzież wiedzę praktyczną zdobywa na przestarzałym sprzęcie rolniczym. W powszechnym przekonaniu szkoła wegetuje i bez należytego wsparcia materialnego nie będzie się rozwijała.
W latach 90. Stowarzyszenie Naukowców Polaków Litwy podjęło próbę założenia Uniwersytetu Polskiego w Wilnie. W 1998 r. uniwersytet został zarejestrowany, jednak nie jako uczelnia wyższa, na co nie było zgody oświatowych władz litewskich, ale jako prywatna instytucja wyższej użyteczności publicznej. Szkoła ta nie uzyskała zatem pełnych uprawnień uczelni wyższej. Kształciła młodzież akademicką, której jednak nie miała prawa nadawać stopni licencjata i magistra. Studenci Uniwersytetu Polskiego w Wilnie musieli kontynuować naukę na uczelniach w Polsce i na nich uzyskiwać dyplomy. Studiowanie w systemie: trzy lata w Wilnie i dwa lata w Polsce nie było jednak atrakcyjne, gdyż władze litewskie odmawiały uznawania uzyskanych w ten sposób dyplomów, co utrudniało znalezienie pracy w administracji. Wobec trudności piętrzonych przez władze litewskie i problemów z naborem studentów szkoła zakończyła działalność.
Po uchwaleniu przez Sejm litewski w 2003 r. nowej ustawy o szkolnictwie wyższym pojawiła się formalna możliwość założenia na Litwie filii publicznej polskiej uczelni. Podjęte przez stronę polską rozmowy przyniosły efekt dopiero za rządu Jarosława Kaczyńskiego. 9 czerwca 2007 r. władze Republiki Litewskiej podjęły decyzję o udzieleniu Uniwersytetowi w Białymstoku zgody na utworzenie Wydziału Ekonomiczno-Informatycznego w Wilnie. Jednak także filia polskiej uczelni publicznej miała początkowo problem z uzyskaniem statusu akademickiego. Ponieważ Litwini traktowali filię jako oddział zagranicznego przedsiębiorstwa, szkoła musiała płacić podatki i nie można było czynić na nią 2-procentowych odpisów podatkowych, jak na każdą placówkę oświatową. Zmieniło się to dopiero po interwencjach i długich negocjacjach. Również nie od razu studenci filii zostali uznani za studentów litewskich i mogli np. korzystać ze zniżek w komunikacji miejskiej, a także uzyskiwać stypendia państwowe. Jednak obecnie sytuacja formalnoprawna uczelni jest już uregulowana, a jej bogata oferta programowa, jak również stosunkowo niskie czesne powodują, że staje się konkurencyjna wobec uczelni litewskich. Niemniej w związku z problemami z siedzibą (Litwini nie chcą udzielić zgody na budowę siedziby szkoły na terenie, którym uczelnia dysponuje, twierdząc, że jest zbyt blisko centrum Wilna), rozwój Wydziału Ekonomiczno-Informatycznego w Wilnie stoi pod dużym znakiem zapytania.
Ostatnia walka o polskość?
Litwini, widząc, że dotychczasowe działania nie przynoszą oczekiwanego efektu, postanowili przeprowadzić znacznie głębszą reformę oświaty. Uchwalona w marcu br. ustawa o oświacie zakłada m.in., że w szkołach z polskim językiem nauczania na Litwie wprowadzone zostanie obowiązkowe nauczanie niektórych przedmiotów w języku państwowym (historia i geografia Litwy, wiedza o społeczeństwie i wychowanie patriotyczne), a liczba przedmiotów nauczanych w języku litewskim będzie wzrastała w starszych klasach. Skreślono też ostatecznie egzamin z języka polskiego z listy egzaminów obowiązkowych w szkołach z polskim językiem nauczania, a także zlikwidowano egzamin z języka polskiego na małej maturze (po ukończeniu szkoły podstawowej). Ustawa zakłada również ujednolicenie egzaminu maturalnego z języka litewskiego dla uczniów ze szkół polskich i litewskich od 2013 r., co stawia na uprzywilejowanej pozycji uczniów szkół litewskich.
W ramach reformy postanowiono przeprowadzić tzw. optymalizację sieci placówek oświatowych. Wprowadzono zasadę pierwszeństwa w zachowaniu i utrzymaniu szkoły średniej z językiem litewskim w miejscowościach wiejskich, gdzie wystąpi zjawisko zmniejszenia się liczby uczniów (brak kompletów klas) i trzeba będzie którąś szkołę zamknąć. To oznacza - pisali polscy posłowie na Sejm RL - "że zagwarantowane nauczanie w języku ojczystym pozostanie na poziomie tylko szkoły początkowej, a nie szkoły średniej, jak było dotychczas, oraz że małe wiejskie szkoły średnie z litewskim językiem nauczania mają być ustawowo przymusowo zachowane kosztem szkół z polskim językiem nauczania".
Zgodnie z nową ustawą o oświacie, jeśli nawet dzieci polskie będą tłumnie uczęszczały do polskiej szkoły, a w pobliskiej szkole litewskiej będzie brakowało dzieci, zlikwidowana zostanie szkoła polska, a zachowana szkoła z państwowym językiem nauczania. W konsekwencji dzieci ze zlikwidowanej szkoły polskiej trafią przymusowo do szkoły z litewskim językiem nauczania, a zatem będzie pogłębiał się proces ich lituanizacji.
To właśnie regulacje nowej ustawy o oświacie spowodowały najnowsze protesty Polaków z Wileńszczyzny. Jeśli w tych zmaganiach nasi rodacy nie otrzymają realnego wsparcia polskich władz, a także ze strony instytucji europejskich i rządów tych dużych państw, którym bliskie są wartości demokracji i wolności, może to być ostatnia walka o utrzymanie polskości na Litwie. Oblicza się bowiem, że jeśli nowe prawo litewskie nie zostanie zmienione, w ciągu kilku lat aż 75 proc. dzieci polskich straci kontakt z językiem polskim w szkole, a w ciągu dwóch pokoleń mniejszość polska, świadoma swojej odrębności narodowej i kulturowej, skurczy się o połowę. Czyż nie tego pragną Litwini?

Nasz Dziennik 07.09.11

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz