czwartek, 8 września 2011


Józef Szaniawski

Mija już dziesięć lat od tragicznego, bezprecedensowego ataku grupy arabskich fanatyków, którzy 11 września 2001 roku, w imię islamu, zaatakowali nie tylko wieże World Trade Center, Nowy Jork i Waszyngton, nie tylko Amerykę, ale całą cywilizację Zachodu. Cokolwiek byśmy rozumieli pod tym pojęciem, to jest to nasza cywilizacja! Tak na progu XXI wieku rozpoczął się konflikt, który miliony islamistów na całym świecie określają jednoznacznie jako świętą wojnę z Zachodem - dżihad. Politycy, dziennikarze i zwykli ludzie w Ameryce i Europie ze względu na polityczną poprawność, ale też strach, wolą mówić o terroryzmie.
11 września 1683 roku oraz 11 września 2001 roku - ta zbieżność dat nie jest przypadkowa, chociaż bardziej znana wśród terrorystów i fanatyków islamskich niż wśród Polaków! Oto zaplanowany z diabelską logistyką atak na Amerykę nastąpił dokładnie w rocznicę bitwy pod Wiedniem, nawet co do godziny! Bitwa pod Wiedniem rozpoczęła się bowiem 11 września 1683 r. około godz. 15.00-17.00, kiedy ze wzgórz Kahlenberg i Schafberg zaczęły nadciągać ku dolinie Dunaju oddziały wojsk chrześcijańskich i rozpoczęły bój z siłami ogromnej armii tureckiej. Terroryści Al-Kaidy otwarcie przyznali się, że atakiem na Amerykę 11 września 2001 roku pomścili największą w dziejach klęskę islamu, jaką było zwycięstwo króla Polski Jana III właśnie pod Wiedniem. Szejk Ayman al-Zawahiri, następca i prawa ręka Osamy bin Ladena, co najmniej dwukrotnie chwalił się tym w arabskiej telewizji Al-Dżazira.
Od początku XXI wieku nastąpiła kolejna fala ekspansji i agresji wojowniczego islamskiego fanatyzmu przeciwko cywilizacji Zachodu. W meczetach, nie tylko w krajach islamskich, ale także w państwach Unii Europejskiej, mułłowie otwarcie proklamują globalny dżihad przeciwko giaurom, czyli niewiernym. Głoszą m.in., że zwycięstwo Allaha nastąpi dzięki wysokim cenom ropy naftowej oraz dużemu przyrostowi demograficznemu muzułmanów. Otwarta wrogość islamu wobec cywilizacji chrześcijańskiej jest oczywista. Dżihad, czyli święta wojna z niewiernymi, został sformułowany przez Mahometa 1400 lat temu w Koranie i od tamtego okresu islam prowadzi agresję, która ma różne formy, ale zawsze jest agresją. Wystarczy zacytować choćby kilka wersów z Koranu oraz wypowiedzi Mahometa odnotowane w islamskich skryptach zwanych hadisami. Stanowią one źródło i inspirację nienawiści oraz terroryzmu w stosunku do niewiernych - do całej cywilizacji Zachodu. Zachód jest nie tylko w defensywie wobec zagrożenia ze strony fanatyków islamskich. Zachód nawet nie potrafi sprecyzować, czy jest to wojna z terroryzmem, czy też konflikt cywilizacji. Islamiści nie mają wątpliwości - to wojna cywilizacji! Sami tę wojnę ogłosili, wypowiedzieli i prowadzą z morderczą skutecznością. To dżihad przeciwko wszystkim niewiernym. Natomiast Ameryka, a zwłaszcza Europa, walczy tylko z terroryzmem. A przecież terroryzm to nie jest wróg i przeciwnik. Terroryzm jest jedynie formą walki, sposobem i taktyką zabijania bezbronnych ludzi. Takie myślenie to naiwna polityczna poprawność. Tej naiwności nie miał bohater "W pustyni i w puszczy" Staś Tarkowski. Z całą determinacją pozabijał arabskich terrorystów. Pisze o nim Sienkiewicz: "Dzielny chłopiec, nieodrodny potomek obrońców chrześcijaństwa, prawa krew zwycięzców spod Chocimia i Wiednia".


Od początku XXI wieku nastąpiła kolejna fala ekspansji i agresji wojowniczego islamskiego fanatyzmu przeciwko cywilizacji Zachodu



Nasz Dziennik 07.08.11

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz