W rękach pierwszorzędnych fachowców
Wbrew surowemu zakazowi wiary w teorie spiskowe, jakiemu podlega środowisko mądrych, roztropnych i przyzwoitych, co to rozpoznają się po zapachu - w naszym nieszczęśliwym kraju co i rusz mają miejsce wydarzenia, stanowiące jeśli nie dowód, to w każdym razie - bardzo poważną poszlakę, że teoria spiskowa, według której żyjemy w rzeczywistości podstawionej przez bezpieczniackie watahy, chyba jest prawdziwa. Oto niezawisły sąd uniewinnił podejrzanych o zamordowanie byłego Komendanta Głównego Policji generała Marka Papały. Mnie to akurat nie dziwi, bo założenie, iż byłego, bo byłego, niemniej jednak szefa policji zamordowali gangsterzy, było bez sensu. Gangsterzy chcą robić kokosowe interesy, a mogą je robić tylko w sytuacji, gdy policja nie depce im po piętach. Tymczasem po zamordowaniu generała policji mieliby całą policję na karku, a to oczywiście mija się z celem.
To już bardziej prawdopodobnie wygląda hipoteza, według której generał Papała popadł w podejrzenie, że stanowisko Komendanta Głównego wykorzystał dla zdobycia kodów dostępu do szwajcarskiego „Sezamu”, do którego PZPR przez co najmniej 18 lat transferowała dewizy kradzione z PEWEXU. Na to, ile tego mogło być, rzuca światło informacja o wartości transferu z jednego tylko dnia: 22 mln franków szwajcarskich i 750 tys. dolarów. I tak dzień w dzień - przez co najmniej 18 lat. Nawiasem mówiąc, kiedy zostało to ujawnione, ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski w zdenerwowaniu zagroził, że jeśli jeszcze ktoś piśnie na ten temat słowo, to on zarządzi „lustrację totalną” i dopiero łagodna perswazja Jacka Kuronia i prof. Karola Modzelewskiego powstrzymały go przed tą ostatecznością.
Kiedy zatem takie straszliwe podejrzenie się pojawiło, ktoś, a raczej KTOŚ wydał na niego wyrok śmierci. Być może generał Papała o tym się dowiedział i chciał wyjaśnić, że to nieporozumienie - ale wyroku dlaczegoś nie można już było odwołać, no i stało się. Ponieważ jestem przekonany, że snucie takich hipotez niezależna prokuratura ma od swoich mocodawców surowo zakazane, to w tej sytuacji zrobiła co mogła; wzięła jakichś jeńców i oskarżyła ich o to morderstwo, przechodząc do porządku nad faktem, że do innej prokuratury pozgłaszali się złodzieje samochodów i jeden przez drugiego przyznają się do zamordowania generała Papały, aż prokurator musi ich mitygować; „panowie, nie wszyscy naraz, przyznawać mi się po kolei, porządek musi być!”
Cóż to może oznaczać? Ano, że za sprawę uszczelniania zabójstwa generała Papały zabrali się pierwszorzędni fachowcy, przed którymi w naszym nieszczęśliwym kraju zgina się każde kolano - a więc również kolana niezależnej prokuratury i niezawisłych sądów. Tymczasem były premier Leszek Miller, który przecież z niejednego komina, również PZPR-owskiego, wygartywał, sprawia wrażenie, jakby nic o takich fachowcach nie wiedział i oczekuje, że wszystko wyjaśni mu pan prokurator generalny Andrzej Seremet. Ale i to nie jest niczym dziwnym, bo pan Leszek Miller też jest mądry, roztropny i przyzwoity, więc skoro w teorie spiskowe wierzyć mu nie wolno, to co ma robić? Musi wierzyć w pana prokuratora Seremeta. Ale przekomarza się z nami, że to niby w tej wierze się zachwiał, o czym świadczy retoryczne pytanie, „czy obywatele mogą mieć zaufanie do organów ścigania”. Co znaczy: ”mogą”? Muszą mieć zaufanie, bo niechby taki jeden z drugim spróbował go nie mieć, to dosięgłaby go surowa ręka sprawiedliwości ludowej i piękne wyroki posypałyby się na poczekaniu, a nie dopiero po 11 latach. A że „jedna prokuratura poniosła porażkę” przed niezawisłym sądem, to też stosunkowo prosto można wyjaśnić. Jeśli niezawisły sąd podlega komu innemu, niż niezależna prokuratura, to w takiej sytuacji porażka gwarantowana.
Stanisław Michalkiewicz
Felieton • „Nasz Dziennik” • 3 sierpnia 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz