sobota, 30 listopada 2013

Krzysztof Wyszkowski


Czego boi się Donald Tusk?


Tusk bardzo wcześnie zorientował się w roli tajnych służb w „transformacji” PRL


Po czerwcu 1992 r., gdy minister Antoni Macierewicz wykazał, że prezydent Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem SB, UOP podjął akcję poszukiwania innych dokumentów potwierdzających tę agenturalność. Przetrząsano archiwa, znikały teczki, świadectwa, donosy. W r. 1993 zrealizowano prowokację, znaną jako afera „czerwonej rtęci”, mającą na celu odebranie byłemu funkcjonariuszowi SB 1200 stron dokumentacji szpiclowskiej t.w. Bolka. Operacja się powiodła, dokumenty zostały zabrane i przekazane Wałęsie, który już nigdy ich nie zwrócił.

Historia ta przypomniała mi się w związku z rewizjami dokonanymi w mieszkaniach członków Komisji Likwidacyjnej WSI. Podobieństwo obu operacji jest tak poważne, że warto zapytać, czy miały takie same cele?

W r. 1993 UOP pozostawał pod bezpośrednią kontrolą Wałęsy, dzisiaj za działalność ABW odpowiada Donald Tusk. Prezydent bał się kompromitującej go prawdy. Czy premier działał w obawie o to samo?

O lustrację sprzeczałem się niegdyś z Tuskiem przez wiele wieczorów. Ten skądinąd inteligentny człowiek stale zachowywał się jak człowiek impregnowany na argumenty – nie znajdował żadnych rozumnych kontrargumentów, ale upierał się przy swoim. Wówczas mnie to tylko irytowało, ale teraz, po 17 latach obserwacji działań „machera z zaplecza” (tytuł wywiadu z Tuskiem w Gazecie Gdańskiej z 1991 r.), jego roli w „nocnej zmianie”, sposobie budowania KLD i PO, a szczególnie po ujawnieniu raportu o likwidacji WSI, nasuwa mi się inne wytłumaczenie.

Dzisiaj wydaje mi się, że Tusk bardzo wcześnie zorientował się w roli tajnych służb w „transformacji” PRL w III RP i, co odróżniałoby go od większości ludzi Solidarności, którzy za głównego animatora „transformacji” uważali SB, dostrzegł fundamentalną rolę WSW/WSI. Przypuszczenie to wyprowadzam m.in. z bardzo bliskich stosunków, nawet przyjaźni, jaką nawiązał wówczas z Wiktorem Kubiakiem, wybitnym agentem WSW.

Ten bliski współpracownik Grzegorza Żemka, znanego jako „mózg” afery FOZZ, w latach 80. zajmował się nielegalnym transferem z Zachodu urządzeń elektronicznych objętych zakazem eksportu do krajów komunistycznych. W tym czasie zwerbowano do biernej współpracy przy odbiorze oficjalnie prywatnych paczek z żywnością, w których ukrywano np. układy scalone, liczną grupę osób, które następnie znalazły się w elicie polityczno-kulturowej III RP. Część z tych ludzi przyczyniła się do sukcesu KLD.

W r. 1989 Kubiak objawił się, jako ktoś zupełnie inny – biznesmen zainteresowany wspieraniem środowisk politycznych. Ofiarowywał swą pomoc np. ś.p. Michałowi Falzmanowi, działaczowi Solidarności i członkowi redakcji pisma „CDN – Głos Wolnego Robotnika”. Falzman wyczuł z kim ma do czynienia i odrzucił propozycję. Tusk, który albo tego nie wyczuł, albo mu to nie przeszkadzało, przyjął pomoc. Za objaw zawarcia kontraktu można zapewne przyjąć moment, w którym „Przegląd Polityczny”, z wydawanego metodami podziemnymi brudzącego palce biuletynu, przeobraził się w eleganckie pismo drukowane na kredowym papierze, a KLD wprowadził się do nowych biur do których wniesiono nowiutkie czarne meble.

Współpraca rozwijała się znakomicie – Tusk organizował spotkania KLD w zajmującym całe piętro biurze Kubiaka w Hotelu Mariott, a Kubiak w fotelu pełnomocnika ministra prywatyzacji. Firma „Batax”, której WSW używało do operacji na Zachodzie, cieszyła się pełnym zaufaniem Tuska.

Szkopuł w tym, że WSW nie była służbą suwerenną, a tylko oddziałem GRU, czyli sowieckiego wywiadu wojskowego. Co wiedzieli agenci WSW/WSI, wiedzieli również Rosjanie. Trzymanie pieczy nad młodymi talentami politycznymi, którzy w rekordowo szybkim tempie znaleźli się w elicie władzy III RP, z pewnością było zadaniem, którego nie zlekceważyli.

Przemawiając w imieniu PO z trybuny sejmowej poseł Sebastian Karpiniuk orzekał: „wszystkie osoby, które sprawują funkcje publiczne /…/ powinny mieć w pełni jawne życiorysy”. Zapewne realizując ten program Tusk ujawnił, że kiedyś sporo pił i palił marihuanę. To zaskakująco niewiele na tak bogaty życiorys, jaki stał się jego dorobkiem. Mam poczucie, że premier Donald Tusk powinien go uzupełnić odpowiedzi na wiele innych pytań. Np. takich: Jakich swoich ludzi Kubiak wprowadził do środowiska liberałów? Jakie korzyści otrzymał od Kubiaka? W jaki sposób przeprowadzano rozliczenia? Czy Batax finansował wydatki partyjne i czy łożył również na prywatne potrzeby działaczy? W jaki sposób zmieniła się osobista sytuacja finansowo-mieszkaniowa działaczy KLD po pojawieniu się Kubiaka?

Jest jeszcze bardzo wiele innych ważnych pytań, ale, skoro życiorysy mają być w pełni jawne, premiera będzie chyba stać na napisanie nowego życiorysu. Tym razem prawdziwego.

W wywiadzie dla Newsweeka Tusk oburzał się na hipokryzję Clintona, który twierdził, że palił marihuanę, ale się nie zaciągał. Teraz okaże się, czy Tusk się zaciągał, czy może Kubiaka wcale nie znał, służbami specjalnymi się nie interesuje, WSI go nic nie obchodzi, a w ogóle on jest od miłości, a nie babrania się „Bataxie”.


ródło

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz