sobota, 29 listopada 2014

„Nadal nie wiemy, dlaczego samolot rozpadł się na tak małe kawałki”. Takie rzeczy w TVN?

Dodano: 28.11.2014 [21:55]
„Nadal nie wiemy, dlaczego samolot rozpadł się na tak małe kawałki”. Takie rzeczy w TVN? - niezalezna.pl
foto: youtube.com
Tym razem poranna audycja w TVN na pewno skutecznie wybudziła widzów, a już z pewnością samych prowadzących. Po konkretnym wyliczeniu faktów kompromitujących rosyjską wersję przyczyn katastrofy smoleńskiej – Dorotę Wellman i Marcina Prokopa po prostu zatkało. Ten ostatni po wypowiedzi Iłłarionowa musiał złapać oddech. Filmik z wypowiedzią byłego doradcy Władimira Putina rozchodzi się po internecie w ekspresowym tempie.

Taka racjonalna wypowiedź na temat katastrofy smoleńskiej wyemitowana na antenie TVN? Widzowie wciąż są w szoku. – Czy wierzy pan, że w Smoleńsku był zamach na polski samolot, lecący z polskim prezydentem? Pojawił się pan, jako ekspert zespołu Antoniego Macierewicza, gdzie nie wykluczał pan takiej możliwości. Według pana aktualnej, najbardziej dostępnej wiedzy i przemyśleń po czasie, który upłynął od tamtego wydarzenia, co pan na ten temat sądzi? – spytał byłego doradcę Władimira Putina, Andrieja Iłłarionowa prowadzący TVN.

W odpowiedzi usłyszał, że już w kwietniu, albo w maju 2010 r. sformułował siedem pytań ws. katastrofy na które mnie uzyskał odpowiedzi. – Nadal nie wiemy dlaczego samolot, który spadł z wysokości 50 metrów, rozpadł się na tak małe kawałki, na tak dużym terytorium – stwierdził Iłłarionow. Jak zauważył, w żadnej innej katastrofie lotniczej, gdzie upadek samolotu nastąpił z porównywalnej wysokości, nie było podobnych zniszczeń. – Nie było dotąd przypadku, by w takiej katastrofie zginęła cała załoga – zauważył.

– Żadne drzewo, żadna brzoza nie jest w stanie zniszczyć skrzydła takiego samolotu, to jest absolutnie jasne i poza wątpliwością – powiedział były doradca Putina, przypominając, że "oficjalny raport MAK zawiera pewne odpowiedzi, elementy, które nie odnoszą się do rzeczywistości". Zauważył również, że wciąż Polsce nie oddano wraku rządowego samolotu. – Po tej tragedii pojawiali się tzw. świadkowie tej sytuacji i okazało się, że byli to agenci służb specjalnych, a nie prawdziwi świadkowie. Dlatego musimy zrozumieć dlaczego to się stało – zakończył swoją wypowiedź Andriej Iłłarionow.

Jeden z prowadzących, Marcin Prokop aż westchnął. – Dużo pytań, na które dzisiaj nie znajdziemy odpowiedzi, ale warto je sobie zadawać – stwierdził. – Dziękujemy za spotkanie – dodała współprowadząca Dorota Wellman

OBEJRZYJ NAGRANIE:

piątek, 28 listopada 2014

"Demokracja się skończyła"


Co powiedział Grzegorz Braun przed aresztowaniem? "Demokracja się skończyła"



Prezentujemy treść przemówienia, jakie na zorganizowanej w czwartek wieczór demonstracji wygłosił publicysta magazynu "Polonia Christiana" Grzegorz Braun. Chwilę później został aresztowany w siedzibie Państwowej Komisji Wyborczej.
Oto treść przemówienia:



To jest bardzo nie bezpieczny moment w historii Polski. Czeka nas demontaż państwa polskiego. Ta faza, w której teraz jesteśmy - kompromitacja zewnętrzna wobec świata i wewnętrzna wobec własnych obywateli – jest elementem przewidzianego scenariusza. Państwo polskie musi być kompletnie skompromitowane, by mogło zostać wyizolowane na arenie międzynarodowej. Aby wszyscy poważni ludzie wiedzieli, że z warszawskimi politykami oraz pożal się Boże dyplomatami z selekcji Bronisława Geremka się nie rozmawia o poważnych kwestiach, bo wcześnie czy później zostanie to wypaplane w „Sowie i przyjaciołach” lub opowiedziane w wywiadzie w prasie zagranicznej. Przewidzianym elementem jest też kompromitacja w oczach własnych obywateli, by kiedy będzie im się odbierać resztki suwerenności nie płakali po tym państwie, a nawet odetchnęli z ulgą.

Ci, którzy nie będą chcieli klaskać wyjadą, a dla tych którzy będą się opierać zostaną utworzone „indiańskie” rezerwaty. Jak powiedział pewien taksówkarz we Wrocławiu: zostawią nam piosenkę i chorągiewkę. Taki jest scenariusz i dlatego to jest bardzo niebezpieczny moment. Słyszałem tu padające porównania do ukraińskiego Majdanu. Obawiam się, że Ukraina stanowiła pierwsze danie. Następna ma być Polska. Perfidia piszących ten scenariusz może sięgać tak daleko, by liczyć na to, że takie sytuacje, z którymi mamy do czynienia w ostatnich dniach, wzburzą nas na tyle, iż dojdzie i tu do jakiś pożałowania godnych wydarzeń. Wtedy będzie mógł Adam Michnik opowiadać o nich francuskiej prasie, że oto hydra faszyzmu podniosła głowę w Warszawie. Wtedy cały świat będzie się utwierdzać w przekonaniu, że Polska jest „chorym człowiekiem” Europy i trzeba ratować demokrację przed faszyzmem. Tak będzie się opowiadać, takie treści będzie transmitować Gwiazda Śmierci na cały świat. Po fazie kompromitacji przyjdzie czas na fazę pacyfikacji.

To będzie nowy stan wojenny. Jego plany – założę się z każdym z państwa - są już przygotowane w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Na to wszystko wjedzie tutaj jakaś junta. Ja stawiam na Pawlaka, Schetynę z układu wrocławskiego i Siemoniaka, który przeszedł lifting patriotyczny. Za nimi zaś jako zbawca demokracji prezydent Komorowski. Oni szykują tutaj pacyfikację, oni szykują tutaj stan wojenny. Wciąż szukają pretekstu. Musimy być bardzo ostrożni, nie po to jednak by się chować i nie zbierać. Wręcz przeciwnie. Ewa Stankiewicz mówiła jak bardzo niebezpiecznym człowiekiem jest Bronisław Komorowski, ja dodam, że jeszcze bardziej niebezpieczni od niego są jego oficerowie prowadzący. To dopiero są niebezpieczni ludzie!

Jesteśmy świadkami końca demokracji. Odsłania ona przed nami swą - dotąd skrywaną za różnymi maskami - szpetną twarz. Jeśli komuś się zdaje, że jest to awaria demokracji, jakiś incydent, to ja mówię, że to jest norma. To nie jest kryzys, to jest rezultat. To nie jest błąd, to jest wynik. Tak właśnie wygląda demokracja. Ja jestem monarchistą i modlę się o króla. Jeśli nam Pan Bóg go nam w porę nie ześle, to wezmą nas za twarz zwykłe trepy, jakaś zwykła junta.

Demokracja się skończyła. Wszyscy poważni ludzie w Berlinie, w Moskwie, w Waszyngtonie już tak naprawdę zawiesili i zamienili swoje państwa w policyjne. Szukają teraz okazji, by z ulgą to właśnie zadeklarować, że demokracji już nie ma, że socjał się znosi. Jaki będzie do tego najlepszy pretekst? Oczywiście wojna! Ta wojna już się toczy tuż za naszymi granicami. Polskę usiłowano wciągnąć w tę wojnę. W ciągu ostatnich miesięcy ogromne wysiłki zostały na to ukierunkowane. Ukraina była pierwszym daniem, my jesteśmy danie głównym. Pamiętajmy jednak, że jak Pan Bóg dopuści to i z kija wypuści!.



Read more: http://www.pch24.pl/co-powiedzial-grzegorz-braun-przed-aresztowaniem---demokracja-sie-skonczyla-,32284,i.html#ixzz3KNqsWRQX

Ewa Kopacz nie wymusi na Polakach bezmyślnej akceptacji zła, które prowadzi nasze państwo ku katastrofie

Fot. PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka
Przychodzi baba do lekarza, a lekarz też baba. Znacie? Znamy. No to przeczytajcie.Baba lekarz została premierem z nadania facetów, którzy nią sterują. Jako premier chętnie przemawia do narodu, który traktuje jak bandę niedorozwiniętych gówniarzy i dlatego uważa za stosowne pouczać ich co to jest demokracja.
Oto co na temat wiedzy premier Kopacz na ten temat napisał forumowicz Iwo:
Kopacz jak Putin. Wmawia Polakom demokrację, a potem aresztuje dziennikarzy i leje naród pałami.
Na wszelki wypadek podrzucę premierce krótkie i zrozumiałe dla każdego prostego człowieka niektóre zasady zawarte w naszej, demokratycznej konstytucji. Oto one:prawo do organizowania pokojowych zgromadzeń oraz uczestnictwa w nich; wolność zrzeszania się; wolność wyrażania poglądów.
Co ma zatem znaczyć wstrząsające oświadczenie telewizyjne, w którym Ewa Kopacz zapewnia, że „władzy nie można przejąć na ulicy, a jedynie przy urnie wyborczej, każdy ma tyle władzy ile przyznali mu obywatele, a nie tyle ile przyznaje sobie sam”.
Nic to nie znaczy w państwie, w którym władza łamie reguły demokracji i dowolnie interpretuje konstytucję, zwykle na swoją korzyść. I ma tyle władzy, ile przyznaje sobie sama - że zacytuję panią Kopacz, pretendującą do roli lekarza narodu.
Dodam, że nieprawdą jest, iż władzy nie można przejąć na ulicy. Można, a nawet trzeba, jeżeli rządzący oszukują naród, uciekają się do fałszerstw wyborczych, co jest zamachem na demokrację i zwalczają opozycję metodami zaczerpniętymi zczasów dyktatury proletariatu. Iwo porównał Ewę Kopacz do Putina. Nie on jeden. Najwyraźniej coś jest na rzeczy.
W wielu krajach, europejskich i pozaeuropejskich masowe demonstracje uliczne zadecydowały o zmianie na szczytach władzy albo o wycofaniu się rządzących z godzących w dobro państwa i społeczeństwa decyzji. Pamiętać należy, że takie demonstracje odbijają się szerokim echem na forum międzynarodowym. Bo wyrażają wolę ludu, który nie może dochodzić swoich praw w aparacie sądowniczym, w parlamencie i w urzędzie prezydenckim.
Tak jest u nas, w Polsce. I nie pomoże bredzenie brytyjskiego tygodnika „The Economist” o nadzwyczaj pomyślnym rozwoju III RP i oszałamiających perspektywach Tuska w Brukseli, bo słychać w tych opiniach klikanie naszych salonowych żurnalistów i zaprzyjaźnionych z nimi polityków. Nie pomoże też cytowanie historyka brytyjskiego Normana Daviesa, który odsądza od czci i wiary Jarosława Kaczyńskiego, bo jako historyk spisał się bardzo dobrze, jako polityk jest marnym propagatorem politycznej poprawności i osławionego brytyjskiego liberalizmu, w wyniku którego jego rodacy coraz liczniej opuszczają liberalny anglikanizm i przenoszą się do konserwatywnego katolicyzmu.
Nie wyleczy Ewa Kopacz narodu polskiego z umiłowania wolności, o którą walczył przez wieki. Nie wymusi na Polakach bezmyślnej akceptacji zła, które prowadzi nasze państwo ku katastrofie. I aby temu zapobiec, obywatele, zgodnie z konstytucją, mają pełne prawo do wyrażenia na masowej manifestacji sprzeciwu wobec sprzedajnej i niedemokratycznej władzy. Oczywiście, muszą się liczyć z aktami prowokacji ze stronysłużb jawnych oraz tajnych. Putin wie jak się to robi, nasi postkomuniści też nie są od macochy.

Przykre, ale niestety tak było.

Franciszek w Parlamencie Europejskim: — jak „cymbał brzmiący”

JESTEM KRÓLEM - koronę mam od ciebie_obrazmojegoserca2.blog.onet.p

„Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!”  (1 kor 9,16b)

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
Hymn o miłości — miłości Boga i do Boga. Miłości świętej i uświęconej.
————————————————————————————
Europa jak  „bezpłodna babcia nietętniąca życiem” (sic!!!)…   — a poza tym… humanizm, enigmatyczna „transcendencja”, „dobro wspólne” oraz „godność i świętość (sic!!!)  osoby ludzkiej”.

—  Ani jednego słowa o  naszym Panu Jezusie Chrystusie i Jego Świętej Ewangelii!

Czyli  — uzurpator zasiadający na Stolicy Piotrowej, której misją jest głoszenie  Ewangelii  prowadzącej dusze do zbawienia w Jezusie Chrystusie  — zaprezentował wizję Europy… Europy bez Chrystusa, gdyż — jak powiedział  „budowniczy”:

— „budujmy Europę wokół świętości osoby ludzkiej,…”

— „Europa powinna być rodziną narodów”, — które ma łączyć — „ideał pożądanej jedności z właściwą każdemu różnorodnością, doceniając poszczególne  tradycje”.
Z tego wystąpienia,  dowiadujemy czegoś ciekawego;
— przyzwyczailiśmy się już: słyszeliśmy wielokrotnie o  „jedności w  różnorodności”, jako dogmacie posoborowej obiediencji  — tymczasem okazuje się,  że ciągle pozostaje  ona  „ideą”.
Pozostawmy na boku „idee” posoborowia,  — raz z tego powodu, że one ciągle ewoluują i mutują  i  sami  posoborowi  tzw.  „otwarci katolicy”  już za nimi nie nadążają… po prostu dali sobie spokój  i  w  ogóle  ich  już to przestało obchodzić…  — a po drugie, dla własnej higieny psychicznej.
I chociaż słowo „Bóg” pojawia się w wystąpieniu Bergoglio kilka razy, — to zcałą pewnością nie ma na myśli Boga w Trójcy Świętej Jedynego i nie Pana naszego, Jezusa Chrystusa,  Boga Wcielonego —  drugą Osobę Trójcy Świętej,  bo,  — jak sam niedawno powiedział,  — jest niewierzący:
— „Nie wierzę w Boga katolickiego… nie ma Boga katolickiego…”
Chrześcijaństwo jest dla niego jedną z kultur, jak grecka, celtycka, germańska, słowiańska, które są  — te neologizmy dobrze znamy —„ubogaceniem”,  „bogactwem spotkania”,
— „fundamentalne znaczenie ma nie tylko dziedzictwo, jakie chrześcijaństwo pozostawiło w przeszłości w kształtowaniu społeczno-kulturowym kontynentu,  ale nade wszystko wkład, jaki zamierza wnieść  dziś  i  w  przyszłości  do  jego  rozwoju”.
A więc chrześcijaństwo  to przeszłość,  a wkład neo-chrześcijaństwa
— „nie stanowi zagrożenia dla świeckiego charakteru państwa i dla niezależności  instytucji  Unii,  ale  ubogacenie”.
bo…   —  tu można i nawet należy nie powstrzymywać się od śmiechu,
— „Wskazują na to ideały,  — jakie ją kształtowały od samego początku, takie jak pokój, zasada pomocniczości i solidarności, humanizm koncentrujący się na poszanowaniu godności osoby”.
Czyli,  jeszcze raz  — przekładając z języka Bergoglio na nasz:
—  wkład chrześcijaństwa nie stanowi zagrożenia dla świeckiego charakteru  państwa  i  dla  niezależności  instytucji Unii,  — a to z tego powodu, że  —  wskazują na to ideały Unii Europejskiej,
 jeszcze jaśniej:
— nie Jezus Chrystus, Światłość świata — Jedyny Zbawiciel i Odkupiciel, przewodzi posoborowemu Rzymowi, ale…  ideały Unii Europejskiej…
Oczywiście cała ta szatańska wizja  — żeby była strawna — okraszona jest obficie miłosierdziem i wszelkim dobrem, które, w jakiejś  bliżej nieokreślonej przyszłości  — doprowadzi Europę do odkrycia jej prawdziwego oblicza i tożsamości. 
W związku z tym pseudo-papież apelował o powrót do korzeni…  czyli…  do ideałów ojców założycieli  Unii Europejskiej,  pragnących 
— „przyszłości  opierającej  się  na  zdolności  do  wspólnego działania na rzecz przezwyciężenia podziałów i krzewienia pokoju oraz jedności wśród wszystkich narodów kontynentu”,
dla których,  fundamentem  Unii Europejskiej było
— „zaufanie do człowieka, nie tyle jako obywatela ani też podmiotu ekonomicznego, ale do człowieka jako osoby obdarzonej godnością transcendentną…
Zapewne zdumiałby „ojców założycieli” „Wspólnoty węgla i stali”  i… — zdziwieni ideałami,  jakie im rzekomo przyświecały…  ponownie szybko by pomarli.
 Jako  jeden z priorytetów Unii,  Bergoglio wymienia.
—  promowanie  praw  człowieka  i  jego  godności,
Zdając sobie jednak sprawę z przepaści między promowaniem a stosowaniem, zaraz odnosi się  do  —   jednej  z  najczęstszych chorób Europy,  którą jest
— samotność zarówno ludzi starszych, pozostawionych własnemu losowi,   i  pozbawionej  szans  przyszłości młodzieży,  oraz  — oczywiście —  imigrantów.
Zachęcał do wspólnego  stawienia czoła problemowi imigracji:
— „Nie można się godzić z tym, by Morze Śródziemne było wielkim cmentarzem”.
—  Na  łodziach,  które codziennie docierają do wybrzeży europejskich, są mężczyźni i kobiety potrzebujący gościnności i pomocy”.
Krytykuje
— „brak  wzajemnego wsparcia w Unii Europejskiej grożącego zachęcaniem do rozwiązań problemu, które nie biorą pod uwagę ludzkiej godności imigrantów, zaś sprzyjają pracy niewolniczej i nieustannym niepokojom społecznym”,
zalecając kuriozalną receptę:
—  Europa  będzie  w  stanie poradzić sobie  z  problemami  związanymi z imigracją, —  jeśli  będzie umiała jasno zaproponować swoją tożsamość kulturową i wprowadzić w życie odpowiednie ustawodawstwo, — które potrafiłoby jednocześnie chronić prawa obywateli europejskich i zapewnić gościnność dla imigrantów.”
Mamy też trochę o nienazwanych  z imienia „korzeniach religijnych” Europy
— „która  [gdyby]  była w stanie docenić swoje korzenie religijne, umiejąc wydobyć ich bogactwo i potencjał, — mogłaby być także bardziej odporna na tak wiele ekstremizmów, jakie plenią się we współczesnym świecie, także z powodu wielkiej pustki ideowej, z jaką mamy do czynienia na tak zwanym Zachodzie,
ponieważ
— ” to właśnie zapominanie o Bogu, a nie Jego uwielbienie, rodzi przemoc”.
oraz
— „prześladowaniach, jakie codziennie wymierzone są w mniejszości religijne,  zwłaszcza  chrześcijan,  w różnych  częściach  świata”:
— „wspólnoty i osoby będące przedmiotem barbarzyńskiej przemocy: wypędzani ze swoich domów i ojczyzn; sprzedawani jako niewolnicy; zabijani, ścinani, ukrzyżowani i spaleni żywcem przy haniebnym i sprzyjającym milczeniu wielu”.
W  40-minutowym wystąpieniu,  owacyjnie przerywanym oklaskami  — ani raz — podkreślam,  — nawet jeden raz, — nie wymienił Imienia Jezusa Chrystusa,
— nawet w  kontekście  —  (nie wypadało pominąć…?  dla uspokojenia sumień  „otwartych katolików”…?)  — wspomnienia „wspólnot i osób będących przedmiotem barbarzyńskiej przemocy, zabijanych, ścinanych, ukrzyżowanych i żywcem palonych żywcem.
Czy można się dziwić tym owacjom w parlamencie UE?
Oto mają nareszcie przed sobą najwyższego dostojnika Watykanu, który ani słowem nie wspomina Tego — dreszczem przenikającego, a u wielu budzącego  nienawiść  i  odrazę  —  Ukrzyżowanego?

„Godność”, „transcendencja”,  „dobro wspólne” — jakie to miłe dla uszu — w sumie, nic nie  znaczące  ble, ble  … —  ślicznie, po bratersku, pandemicznie-ekumenicznie…

—————————————–

„Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!”  (1 kor 9,16b)

Hymn o miłości Boga i do Boga. Miłości świętej i uświęconej.

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
Z Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian (1 Kor 13, 1-13)
————————————————-

Napisała emjot

Ilustracja: JESTEM KRÓLEM – koronę mam od ciebie/obrazmojegoserca2.blog.onet.p
 
Źródła:
 
1. ekai.pl: Papież w parlamencie europejskim – Budujmy Europę wokół świętości osoby ludzkiej…
2. wiadomosci.onet.pl: Przemówienie papieża Franciszka w parlamencie europejskim
3. Fakty TVN
źródło

wtorek, 25 listopada 2014

Sfałszowali? Jasne! Ale to paradoksalnie dobry początek „meczu życia” dla PiS. Potrzeba rewolucji w umysłach

Fot. MP / Kilim huculski z trójpolowym herbem powstańców styczniowych - Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie
Fot. MP / Kilim huculski z trójpolowym herbem powstańców styczniowych - Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie
Zgasły dla nas nadziei promienie
Zanim zorza zaświeci nam blada
Stańmy jako upiorów gromada
We krwi wrogów nasyćmy pragnienie
— śpiewał przed laty pieśń powstańców styczniowych Edmunda Wasilewskiego Przemysław Gintrowski, a dziś wykonuje ją zespół Contra Mundum (wersja demo tutaj). Brzmi ona w uszach na widok tego, co dzieje się z naszym państwem. Nie ma za dużych słów na opisywanie zdarzeń, których jesteśmy od tygodnia świadkami.
Skandal, hańba, upadek demokracji, złodziejstwo, sitwa fałszerzy, zdrada – to wszystko widzimy z bliska, to przejdzie do historii. Mam nadzieję, że z jednej strony jako początek prawdziwego końca ekipy, która omamiła Polaków na dobrych siedem lat. Z drugiej – jako uwertura do wielkich zmian. Koniecznych, by Polska nie zginęła.
To jest ten czas. 25 lat po teoretycznym odzyskaniu wolności. Po uwłaszczeniu komunistycznej nomenklatury. Po dopuszczeniu jawnych zbrodniarzy do rządów niepodległą (?) ojczyzną. Po wyprzedaniu majątku narodowego. Po zaprzepaszczeniu szansy na cywilizacyjny skok po odcięciu się od czerwonej zarazy i zmarnowaniu potencjału drzemiącego w Polakach. Po dopuszczeniu do największej od dziesiątek lat emigracji najsilniejszych roczników rodaków. Po niezliczonych już aferach, którym zapobieżenie choćby w procencie znacząco poprawiłoby gospodarczą sytuację Polski. Po zniewoleniu społeczeństwa za pomocą sprostytuowanych resortowych mediów. Po zohydzeniu polityki. Wreszcie po pozwoleniu na zabicie urzędującego prezydenta i elity państwa na terenie wroga oraz zdradę stanu numer dwa – usilne dążenie do niewyjaśnienia śmierci wybitnych Polaków na pokładzie rządowego samolotu.
Stawiają następne kroki – sfałszować wybory? Betka. Zwłaszcza, że się bardzo opłaca – ostatni raz do będą w samorządach tak duże pieniądze do wydania. A skoro za większe przewały winowajcy pozostawali bezkarni, czemu nie zaryzykować?
Co powinien zrobić mądry naród, gdy widzi, jak jest okradany z wolności? Wytrzeźwieć!
Co ma myśleć człowiek, któremu wszystkie zmysły podpowiadają: „skręcili to”? Po paru dniach jednak ktoś mówi mu, że jednak wszystko jest w porządku, a ci, którzy plotą o fałszerstwach, popadają w odmęty szaleństwa, nie są w stanie pogodzić się z wynikami (choć przecież wygrali!), chcą podpalić Polskę i doprowadzić do rozlewu krwi, planują zamach na demokrację.
Tyle, że ta demokracja właśnie zdycha. A jej grabarze zakładają maski jej ochroniarzy. Naprawdę jednak testują – gdzie jest granica, którą można przekraczać. Skręcić wybory już nie na terenie jednego województwa, ale w całym kraju? Jak na razie wygląda na to, że się da. Bez problemu można ukraść głównej partii opozycyjnej kilka procent głosów, a dosypać formacji, która nigdy nie mogła, nie może i nigdy nie będzie mogła liczyć na taki wynik. Aresztować dziennikarzy wykonujących swoje obowiązki? Żaden problem – prorządowi funkcjonariusze z zaprzyjaźnionych mediów staną na wysokości zadania i nie skażą się zawodową lojalnością, podstawami etyki i obroną fundamentów demokracji. Można na nich liczyć.
Przez siedem lat wytworzyli mechanizmy, które świetnie funkcjonują. Ale do czasu! Komentowanie na poważnie sukcesu PSL jest śmianiem nam się w twarz, pogardą, która sprawia, że – jak w pieśni Wasilewskiego – aż chce się „żyć zemstą” i „święcić ją nożem”.
Jest potrzebna rewolucja. Ale nie uliczna (przynajmniej na razie…), nie rozróby, zadymy pod dyktando drących się do megafonów narodowców, nie okupacje państwowych budynków dla samych okupacji działając de facto w interesie tych, którym na Polsce nie zależy.
Konieczna jest rewolucja w umysłach Polaków. Odrzucenie indoktrynacji, wmawianych nam kompleksów, sprzeciwienie się kłamstwu i chamstwu. Wyłączenie stacji telewizyjnych, które obrażają naszą inteligencję. Chwila zatrzymania się i zastanowienia – o co w tym wszystkim chodzi? I co ja mogę zrobić?
Na pewno pokazać, że nie jestem obojętny. Wyjść na ulicę, podpisać list, uświadomić swoich bliskich, czasem przyznać się przed sobą samym, że za długo dawałem się wodzić za nos. To żaden powód do wstydu. Wręcz przeciwnie – do dumy. Można złożyć protest do sądu, są media społecznościowe, których władza na szczęście jeszcze nie kontroluje.
To trudne zadanie dla Polaków nauczonych, co ma być dla nich nowoczesne, europejskie, postępowe, a co obciachowe, staroświeckie, zaściankowe. Tylko, że wolność nie podlega tym kategoriom. Nadzieja w tym, że Polacy znają jej definicję i potrafią zorientować się, że wolność właśnie jest nam odbierana.
To wielka szansa dla opozycji. Bo przecież ciężko o większy dowód na rozkład państwa, na zagrożenie dla jego funkcjonowania. Nieuczciwe wybory stały się faktem. Sięgamy dna, od którego trzeba się odbić. Ale jednocześnie dla opozycji to również trudny czas.
Nie wykluczałbym, że manifestacja 13 grudnia będzie doskonałą okazją dla prowokatorów do przyklejenia nam u progu meczu życia, tj. wyborów 2015 łatki oszołomów i radykałów, którzy chcą rozwiązywać sprawy państwa na ulicy. Ci, którzy nie zawahali się skorzystać na sfałszowaniu woli wyborców, nie zawahają się przed niczym dla ratowania III RP. Musimy się mieć bardzo na baczności.
To prawda – muszą mieć się na baczności. I na razie mają. Szybkie odcięcie się od okupacji PKW było dobrym ruchem. Podobnie dobre przygotowanie wielkiej manifestacji w stolicy. Szukanie porozumienia ponad podziałami z tymi, którym zależy na politycznej grze według jakichś zasad – też jest niezbędne. Nawet jeśli to postkomuniści – trzeba po nich sięgnąć.
Ale przede wszystkim już teraz rozpocząć przygotowania do rzetelnego pilnowania kolejnych wyborów. W każdym lokalu wyborczym opozycja musi mieć swojego człowieka, który bardzo skrupulatnie będzie patrzył na ręce komisji. Trzeba przeszkolić ponad 100 tysięcy ludzi i nauczyć ich dokumentowania wszelkich nieprawidłowości. W wieczór wyborczy to oni mają być lepsi i od PKW i od ankieterów prowadzących badanie exit poll. Utworzyć niezależną komisję wyborczą, nie z politykami, lecz autorytetami prawnymi, naukowymi w składzie. Przesłać do niej protokoły (np. w formie zdjęć) z wynikami z każdego lokalu wyborczego. Dzięki temu wiarygodne wyniki mogą być dostępne już rano następnego dnia po głosowaniu. Ogłosić je i czekać na oficjalne liczby z PKW. A jednocześnie dokumentować i na bieżąco w internecie publikować wszelkie przypadki fałszerstw czy mniejszych nieprawidłowości.
Na instytucje państwa nie ma co liczyć. Kończącej swój żywot władzy trzeba uważnie patrzeć na ręce. To jest ważny mecz, którego stawką jest Polska. Nie można tego zepsuć. Kibice dopiszą, będą „dwunastym zawodnikiem”. Zdecydowana większość z nich też chce efektów tego zwycięstwa.
Wzgardźmy życiem tak marnie pędzonem,
Nam pioruny niech grają i gromy,
A na niebie od łuny czerwonem,
Anioł śmierci przeleci widomy.
Cóż my winni, że kochać nie możem?
Gdy się wszystko tak płaszczy i karli,
My dla ziemskich rozkoszy umarli,
Żyjmy zemstą i święćmy ją nożem.

niedziela, 23 listopada 2014

wataha



Film opublikował: 
Jan Zumbach
Tomasz Małek (przew. Solidarnych 2010 we Wrocławiu) startujący z lity PIS, przez 24 godziny po wyborach był na liście wybranych członków do Rady Miejskiej we Wrocławiu.
We wtorek o 19.00 wg nowych wyliczeń nie dostał się do rady miasta...
Redakcja vod: no cóż, jak powiedział Pan Prezydent Bronisław Komorowski "Nie dajmy się zwariować. To się wszystko da policzyć" :)
W Opolu już policzyli: 9 mandatów dla PO, 8 dla PSL, 7 dla Mniejszości Niemieckiej, 5 dla PiS i jeden dla SLD - taki będzie podział sił w opolskim sejmiku po wyborach samorządowych - wynika z oficjalnych informacji opolskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego.

można wybrać i taką, "katastroficzną" wersję!

Sprawa klimatu od wielu lat jest wykorzystywana do straszenia społeczeństw. Oczywiście po to, by z czasem niepokoje społeczne zamienić na czyste pieniądze. Tak przecież jest z lansowanym ocieplaniem się klimatu. Na podstawie takich bredni, politycy uderzają obywatela po kieszeni zabraniając spalania węgla.
Likwidacja kopalń, elektrowni węglowych służy niektórym państwom, a Polsce szkodzi. Może jednak zwykły obywatel, nie patrząc na opinie niby wielkich naukowców, sami wyrobią sobie opinie i przestaną dawać wciskać  kit do głowy i wyciskać pieniądze ze swoich kieszeni!

Klimatolog z NASA ostrzega, że nadchodzi mała epoka lodowcowa

Kolejni naukowcy przychylają się do tego, że w najbliższych latach czeka nas raczej okres znacznego ochłodzenia, niż globalnego ocieplenia. Do nurtu krytyków ideologicznego podejścia do kwestii klimatu dołączają kolejni eksperci krytycznie spoglądający na oczekiwane przez polityków ocieplenie.
Jednym z nich jest klimatolog z NASA, John L. Casey, który uważa, że w najbliższych latach nasza planeta doświadczy raczej ochłodzenia wynikającego z normalnej zmienności klimatu. Jego zdaniem takie modyfikacje pogody jak te obserwowane obecnie są czymś normalnym. Casey uważa, że teraz po chwilowym ociepleniu czeka nas przynajmniej 30 lat ochłodzenia, które można będzie nazywać małą epoką lodowcową.
Zdaniem amerykańskiego uczonego ludzkość nie powinna się zajmować miałkimi dyskusjami na temat globalnego ocieplenia tylko powinna się przygotować na nadchodzące znaczne ochłodzenie, które jest nieuniknione, bo wskazują na to cykle klimatyczne zarejestrowane przez ludzkość na przestrzeni ostatnich tysięcy lat.
Według Casey'a, jeśli mieszkańcy Ziemi zignorują to i będą się dawali manipulować opowieściami pseudonaukowców żądnych grantów pieniężnych to konsekwencje tego mogą być tragiczne. Uczony ostrzega, że skutkiem ochłodzenia będzie nie tylko przejmujące zimno, ale też zamieszki, a nawet trzęsienia ziemi i erupcje wulkanów.
John L. Casey twierdzi, że dane historyczne wskazują, że mniej więcej, co 200 lat dochodzi do okresu ochłodzenia, w trakcie którego występuje dwa razy więcej niż normalnie zarówno zjawisk sejsmicznych jak i wulkanicznych. Ich skutkiem może być śmierć bardzo wielu ludzi.
Wcześniej podobne badania prowadzili naukowcy rosyjscy i doszli do podobnych wniosków jak Casey. Ich zdaniem owa cykliczna zmienność klimatu ma związek z zachowaniem naszej dziennej gwiazdy. Ich zdaniem Słońce wchodzi obecnie w nową fazę i stworzy to problemy dla naszej planety. Wedle tych teorii w ciągu następnych dekad, będziemy mieli zatem do czynienia ze znacznym ochłodzeniem Ziemi.
Trzeba w tym miejscu wspomnieć, że pierwszym, który zasugerował korelację między aktywnością Słońca a klimatem na Ziemi był amerykański astronom - John A. Eddy. Już w 1976 r. twierdził, że istnieje wyraźny związek między ilością plam słonecznych i zmian klimatycznych zachodzących na Ziemi. W rezultacie następują okresy zmian klimatu powodujące kryzysy gospodarcze i demograficzne.
Badania te są skrzętnie ukrywane przez ideologów wiary w globalne ocieplenie. Na szczęście coraz więcej specjalistów zauważa, że nie można zrozumieć w pełni dynamiki zmian klimatu bez wpływu tak istotnego czynnika, jakim jest Słońce. Postrzeganie całości procesów wpływających na zmiany temperatury na naszej planecie, będzie możliwe dzięki lepszemu zrozumieniu wieloletnich cykli słonecznych i wynikających z tego naturalnych zmian w przyrodzie i społeczeństwie. Innymi słowy, wszystko będzie zależeć od Słońca.

piątek, 21 listopada 2014

Mamy sytuacją przedrozbiorową!

10 oczywistości w sprawie wyborów. Taczki mają w Polsce kolosalną nie tylko przeszłość…

fot. PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka
1. Państwo polskie nie zdało egzaminu z demokracji. Państwo polskie wskutek polityki „ciepłej wody w kranie”, braku jakiejkolwiek odpowiedzialności urzędników państwowych za jawny brak kompetencji lub tajne łamanie prawa, a może jedno i drugie, znalazło się na krawędzi, za którą jest już tylko przepaść.
2. Dziennikarze prorządowi zdjęli maski i na naszych oczach przepoczwarzyli się w betonowych funkcjonariuszy quasireżimu. Monika Olejnik wychodząca ze studia podczas rozmowy ze Zbigniewem Ziobrą, a potem napadająca niczym esbek na przesłuchiwanego przez nią i Marka Siwca działacza opozycji Adama Bielana - to już nie tylko obraz nędzy i rozpaczy IV władzy w III RP, ale jej zwyczajnego sprostytuowania. Gorszego niż za komuny. Potwierdzają to kolejne wypowiedzi i artykuły kolejnych funkcjonariuszy aparatu mediów, zawdzięczających swoje pozycje wyłącznie umocowaniu w postkomunistycznym establishmencie.
3. Prezydent Komorowski wybrał rolę „strażnika żyrandola”, bo żadnej innej, przy takich doradcach, jak „Gazeta Wyborcza”, wybrać nie mógł /nie potrafił/nie chciał. Rację trzeba przyznać uciekającemu z Polski Donaldowi Tuskowi – tak, prezydentura w wykonaniu polityka PO to jest rola „żyrandolowa”. Jeśli nic się nie zmieni, prezydent straci poparcie szybciej niż Tomasz Nałęcz przywoła kolejną historyczną anegdotkę.
4. Premier Kopacz nie dorosła nie tylko do roli premiera RP, ale nie powinna w polityce odgrywać roli większej niż asystentka wójta w Pierdziszewie. Nie stać ją na nic innego niż powtarzanie tego, co przeczytała w mediach Olejnikowo-Lisowo-Żakowskich. Nie ma kręgosłupa, odwagi i charakteru niezbędnych do bycia politykiem. Trzech madryckich cwaniaków z PiS to przy niej mężowie stanu. A obłudą przerasta Tuska o trzy głowy. Jeszcze niedawno w spotach wyborczych i w Sejmie wzywała do zerwania z „mową nienawiści”, dziś rano nazwała opinie Jarosława Kaczyńskiego „paranoją”.
5. Wyniki tych wyborów, o ile potwierdzą się jątrzące wrzutki z Państwowej Komisji Wyborczej, będą rozmijać się z sondażami exit polls w stopniu głęboko zatrważającym. Polskie Stronnictwo Ludowe, które w sondażach parlamentarnych ledwo przekracza próg wyborczy, nagle urasta do roli głównego rozgrywającego w polskich samorządach. Jakim cudem? Na mocy jakich głosów? Z rozprutych worków, z bagażników, z Allegro czy dzięki dopisywaniu krzyżyków do prawidłowo wypełnionych kart wyborczych? To musi orzec specjalnie powołana komisja ratowania prestiżu Rzeczpospolitej Polskiej. Mówienie o niezależności sądów i prokuratur w kraju, w których Czesław Małkowski może wygrać wybory prezydenckie w Olsztynie, zakrawa na paranoję. O problemach z prawem prezydentów Wrocławia, Sopotu itp. także napisano już dziesiątki artykułów. I nic z nich nie wynika. Polskie sądy, podobnie jak polskie media, weszły w czasdemokracji w postkomunistycznych kajdanach i tak pozostały do dziś.
6. Liczba nieprawidłowości, o jakich informują lokalne media i portale, jest większa niż kiedykolwiek wcześniej. Zabezpieczenia informatyczne są na poziomie zerowym, a tak wychwalana przez marszałka Sikorskiego „najlepsza Polska, jaką mieliśmy w dziejach” wymaga dziś natychmiastowej reanimacji. Deklaracja Sikorskiego, że będzie teraz „szukał pieniędzy na PKW” dopełnia obrazu indolencji władzy, która zamiast rozwijać Polskę, dorzynała „opozycyjne watahy”. Nie ma dla takich rządów rozwiązań innych niż PO. Przeproście – Odejdźcie. Bo nikt nie da sobie już w Polsce wmówić, że 3-4 na 10 Polaków nie potrafi oddać ważnego głosu na wyborach.
7. W czasie tak wielkiego kryzysu państwa najgorszym doradcą pozostaje histeria. Wiemy już, że podobnie, jak w latach 80. minionego wieku, nie możemy od tej władzy liczyć na nic poza obrzucaniem nas tysiącami g… wartych komentarzy. I władza ta, reprezentowana dziś jak mało kiedy przez panów Niesiołowskiego i Palikota, panie Olejnik i Paradowską, nie zawaha się przed wprowadzeniem w Polsce kolejnego stanu wyjątkowego. Że nie zgodzą się na to byli opozycjoniści? Wolneżarty. Narracja walki o spokój w Polsce zwycięży w lemingowych domach, pełnych ludzi biednych, bo zastraszonych, głupich, bo umocowanych na własnym braku kompetencji, małych, bo mających Polskę, jej przyszłość i własną godność tam, gdzie Anna Mucha „boga, honor i ojczyznę”.
8. Wczorajsza manifestacja pod budynkiem Państwowej Komisji Wyborczej była potrzebna i godna, ale wtargnięcie do budynku sensu nie miało już żadnego. Megalomania, skrajne upolitycznienie dziennikarzy prawicowych w reakcji na prostytucję mediów prorządowych przynosi złe skutki. Czym innym jest nazywanie rzeczy po imieniu, czym innym wyważanie drzwi w budynkach państwowych. To brak wyobraźni, a może nawet i rozumu. Dziennikarz nie powinien bawić się w politykę, zwłaszcza wtedy, gdy nie ma zielonego pojęcia, jak to robić. Gdy nie potrafi przewidzieć efektów swoich działań nawet na dwa ruchy do przodu. Jak komentowaliby Ewa Stankiewicz i Grzegorz Braun wtargnięcie do PKW za rządów PiS redaktora Sobieniowskiego z redaktor Kolendą-Zaleską?
9. Leszek Miller, stary lis pezetpeerowskiego betonu, mimo tysiąca spraw za uszami, po raz trzeci wykazał się odpowiedzialnością za kształt polskiej demokracji – znacznie większą niż ludzie pokroju Stefana Niesiołowskiego czy innych, „którzy siedzieli za komuny”. Wielu z nich – jak widać – nic z tego siedzenia nie zrozumiało. Po dobiegnięciu do żłoba zmienili się we własnych oprawców sprzed lat. Po raz pierwszy Miller wykazał się ową odpowiedzialnością wtedy, gdy to za jego rządów dokonano ostatniej w Polsce próby rzetelnego wyjaśnienia gigantycznej afery. Po raz drugi – gdy nie wpisał się w Palikotowe „palenie kościołów”. Teraz znowu staje po stronie przyzwoitości. Historia odda mu sprawiedliwość. Podobnie jak dzisiejszym władcom Polski.
10. Dawne podziały z czasów kwitnącej „Solidarności” ostatecznie straciły rację bytu. Maski opadły, a jeśli członkom Platformy Obywatelskiej i PSL wydaje się, że bezpowrotnie minęły w Polsce lata, gdy władza trzymająca społeczeństwo za mordę zostaje zmuszona do „wyprowadzenia sztandaru”, mylą się dokładnie tak samo, jak wtedy Jaruzelski, Kiszczak i Urban. Taczki mają w Polsce kolosalną nie tylko przeszłość.