Zgasły dla nas nadziei promienie
Zanim zorza zaświeci nam blada
Stańmy jako upiorów gromada
We krwi wrogów nasyćmy pragnienie
— śpiewał przed laty pieśń powstańców styczniowych Edmunda Wasilewskiego Przemysław Gintrowski, a dziś wykonuje ją zespół Contra Mundum (wersja demo tutaj). Brzmi ona w uszach na widok tego, co dzieje się z naszym państwem. Nie ma za dużych słów na opisywanie zdarzeń, których jesteśmy od tygodnia świadkami.
Skandal, hańba, upadek demokracji, złodziejstwo, sitwa fałszerzy, zdrada – to wszystko widzimy z bliska, to przejdzie do historii. Mam nadzieję, że z jednej strony jako początek prawdziwego końca ekipy, która omamiła Polaków na dobrych siedem lat. Z drugiej – jako uwertura do wielkich zmian. Koniecznych, by Polska nie zginęła.
To jest ten czas. 25 lat po teoretycznym odzyskaniu wolności. Po uwłaszczeniu komunistycznej nomenklatury. Po dopuszczeniu jawnych zbrodniarzy do rządów niepodległą (?) ojczyzną. Po wyprzedaniu majątku narodowego. Po zaprzepaszczeniu szansy na cywilizacyjny skok po odcięciu się od czerwonej zarazy i zmarnowaniu potencjału drzemiącego w Polakach. Po dopuszczeniu do największej od dziesiątek lat emigracji najsilniejszych roczników rodaków. Po niezliczonych już aferach, którym zapobieżenie choćby w procencie znacząco poprawiłoby gospodarczą sytuację Polski. Po zniewoleniu społeczeństwa za pomocą sprostytuowanych resortowych mediów. Po zohydzeniu polityki. Wreszcie po pozwoleniu na zabicie urzędującego prezydenta i elity państwa na terenie wroga oraz zdradę stanu numer dwa – usilne dążenie do niewyjaśnienia śmierci wybitnych Polaków na pokładzie rządowego samolotu.
Stawiają następne kroki – sfałszować wybory? Betka. Zwłaszcza, że się bardzo opłaca – ostatni raz do będą w samorządach tak duże pieniądze do wydania. A skoro za większe przewały winowajcy pozostawali bezkarni, czemu nie zaryzykować?
Co powinien zrobić mądry naród, gdy widzi, jak jest okradany z wolności? Wytrzeźwieć!
Co ma myśleć człowiek, któremu wszystkie zmysły podpowiadają: „skręcili to”? Po paru dniach jednak ktoś mówi mu, że jednak wszystko jest w porządku, a ci, którzy plotą o fałszerstwach, popadają w odmęty szaleństwa, nie są w stanie pogodzić się z wynikami (choć przecież wygrali!), chcą podpalić Polskę i doprowadzić do rozlewu krwi, planują zamach na demokrację.
Tyle, że ta demokracja właśnie zdycha. A jej grabarze zakładają maski jej ochroniarzy. Naprawdę jednak testują – gdzie jest granica, którą można przekraczać. Skręcić wybory już nie na terenie jednego województwa, ale w całym kraju? Jak na razie wygląda na to, że się da. Bez problemu można ukraść głównej partii opozycyjnej kilka procent głosów, a dosypać formacji, która nigdy nie mogła, nie może i nigdy nie będzie mogła liczyć na taki wynik. Aresztować dziennikarzy wykonujących swoje obowiązki? Żaden problem – prorządowi funkcjonariusze z zaprzyjaźnionych mediów staną na wysokości zadania i nie skażą się zawodową lojalnością, podstawami etyki i obroną fundamentów demokracji. Można na nich liczyć.
Przez siedem lat wytworzyli mechanizmy, które świetnie funkcjonują. Ale do czasu! Komentowanie na poważnie sukcesu PSL jest śmianiem nam się w twarz, pogardą, która sprawia, że – jak w pieśni Wasilewskiego – aż chce się „żyć zemstą” i „święcić ją nożem”.
Jest potrzebna rewolucja. Ale nie uliczna (przynajmniej na razie…), nie rozróby, zadymy pod dyktando drących się do megafonów narodowców, nie okupacje państwowych budynków dla samych okupacji działając de facto w interesie tych, którym na Polsce nie zależy.
Konieczna jest rewolucja w umysłach Polaków. Odrzucenie indoktrynacji, wmawianych nam kompleksów, sprzeciwienie się kłamstwu i chamstwu. Wyłączenie stacji telewizyjnych, które obrażają naszą inteligencję. Chwila zatrzymania się i zastanowienia – o co w tym wszystkim chodzi? I co ja mogę zrobić?
Na pewno pokazać, że nie jestem obojętny. Wyjść na ulicę, podpisać list, uświadomić swoich bliskich, czasem przyznać się przed sobą samym, że za długo dawałem się wodzić za nos. To żaden powód do wstydu. Wręcz przeciwnie – do dumy. Można złożyć protest do sądu, są media społecznościowe, których władza na szczęście jeszcze nie kontroluje.
To trudne zadanie dla Polaków nauczonych, co ma być dla nich nowoczesne, europejskie, postępowe, a co obciachowe, staroświeckie, zaściankowe. Tylko, że wolność nie podlega tym kategoriom. Nadzieja w tym, że Polacy znają jej definicję i potrafią zorientować się, że wolność właśnie jest nam odbierana.
To wielka szansa dla opozycji. Bo przecież ciężko o większy dowód na rozkład państwa, na zagrożenie dla jego funkcjonowania. Nieuczciwe wybory stały się faktem. Sięgamy dna, od którego trzeba się odbić. Ale jednocześnie dla opozycji to również trudny czas.
Nie wykluczałbym, że manifestacja 13 grudnia będzie doskonałą okazją dla prowokatorów do przyklejenia nam u progu meczu życia, tj. wyborów 2015 łatki oszołomów i radykałów, którzy chcą rozwiązywać sprawy państwa na ulicy. Ci, którzy nie zawahali się skorzystać na sfałszowaniu woli wyborców, nie zawahają się przed niczym dla ratowania III RP. Musimy się mieć bardzo na baczności.
To prawda – muszą mieć się na baczności. I na razie mają. Szybkie odcięcie się od okupacji PKW było dobrym ruchem. Podobnie dobre przygotowanie wielkiej manifestacji w stolicy. Szukanie porozumienia ponad podziałami z tymi, którym zależy na politycznej grze według jakichś zasad – też jest niezbędne. Nawet jeśli to postkomuniści – trzeba po nich sięgnąć.
Ale przede wszystkim już teraz rozpocząć przygotowania do rzetelnego pilnowania kolejnych wyborów. W każdym lokalu wyborczym opozycja musi mieć swojego człowieka, który bardzo skrupulatnie będzie patrzył na ręce komisji. Trzeba przeszkolić ponad 100 tysięcy ludzi i nauczyć ich dokumentowania wszelkich nieprawidłowości. W wieczór wyborczy to oni mają być lepsi i od PKW i od ankieterów prowadzących badanie exit poll. Utworzyć niezależną komisję wyborczą, nie z politykami, lecz autorytetami prawnymi, naukowymi w składzie. Przesłać do niej protokoły (np. w formie zdjęć) z wynikami z każdego lokalu wyborczego. Dzięki temu wiarygodne wyniki mogą być dostępne już rano następnego dnia po głosowaniu. Ogłosić je i czekać na oficjalne liczby z PKW. A jednocześnie dokumentować i na bieżąco w internecie publikować wszelkie przypadki fałszerstw czy mniejszych nieprawidłowości.
Na instytucje państwa nie ma co liczyć. Kończącej swój żywot władzy trzeba uważnie patrzeć na ręce. To jest ważny mecz, którego stawką jest Polska. Nie można tego zepsuć. Kibice dopiszą, będą „dwunastym zawodnikiem”. Zdecydowana większość z nich też chce efektów tego zwycięstwa.
Wzgardźmy życiem tak marnie pędzonem,
Nam pioruny niech grają i gromy,
A na niebie od łuny czerwonem,
Anioł śmierci przeleci widomy.
Cóż my winni, że kochać nie możem?
Gdy się wszystko tak płaszczy i karli,
My dla ziemskich rozkoszy umarli,
Żyjmy zemstą i święćmy ją nożem.