Przychodzi baba do lekarza, a lekarz też baba. Znacie? Znamy. No to przeczytajcie.Baba lekarz została premierem z nadania facetów, którzy nią sterują. Jako premier chętnie przemawia do narodu, który traktuje jak bandę niedorozwiniętych gówniarzy i dlatego uważa za stosowne pouczać ich co to jest demokracja.
Oto co na temat wiedzy premier Kopacz na ten temat napisał forumowicz Iwo:
Kopacz jak Putin. Wmawia Polakom demokrację, a potem aresztuje dziennikarzy i leje naród pałami.
Na wszelki wypadek podrzucę premierce krótkie i zrozumiałe dla każdego prostego człowieka niektóre zasady zawarte w naszej, demokratycznej konstytucji. Oto one:prawo do organizowania pokojowych zgromadzeń oraz uczestnictwa w nich; wolność zrzeszania się; wolność wyrażania poglądów.
Co ma zatem znaczyć wstrząsające oświadczenie telewizyjne, w którym Ewa Kopacz zapewnia, że „władzy nie można przejąć na ulicy, a jedynie przy urnie wyborczej, każdy ma tyle władzy ile przyznali mu obywatele, a nie tyle ile przyznaje sobie sam”.
Nic to nie znaczy w państwie, w którym władza łamie reguły demokracji i dowolnie interpretuje konstytucję, zwykle na swoją korzyść. I ma tyle władzy, ile przyznaje sobie sama - że zacytuję panią Kopacz, pretendującą do roli lekarza narodu.
Dodam, że nieprawdą jest, iż władzy nie można przejąć na ulicy. Można, a nawet trzeba, jeżeli rządzący oszukują naród, uciekają się do fałszerstw wyborczych, co jest zamachem na demokrację i zwalczają opozycję metodami zaczerpniętymi zczasów dyktatury proletariatu. Iwo porównał Ewę Kopacz do Putina. Nie on jeden. Najwyraźniej coś jest na rzeczy.
W wielu krajach, europejskich i pozaeuropejskich masowe demonstracje uliczne zadecydowały o zmianie na szczytach władzy albo o wycofaniu się rządzących z godzących w dobro państwa i społeczeństwa decyzji. Pamiętać należy, że takie demonstracje odbijają się szerokim echem na forum międzynarodowym. Bo wyrażają wolę ludu, który nie może dochodzić swoich praw w aparacie sądowniczym, w parlamencie i w urzędzie prezydenckim.
Tak jest u nas, w Polsce. I nie pomoże bredzenie brytyjskiego tygodnika „The Economist” o nadzwyczaj pomyślnym rozwoju III RP i oszałamiających perspektywach Tuska w Brukseli, bo słychać w tych opiniach klikanie naszych salonowych żurnalistów i zaprzyjaźnionych z nimi polityków. Nie pomoże też cytowanie historyka brytyjskiego Normana Daviesa, który odsądza od czci i wiary Jarosława Kaczyńskiego, bo jako historyk spisał się bardzo dobrze, jako polityk jest marnym propagatorem politycznej poprawności i osławionego brytyjskiego liberalizmu, w wyniku którego jego rodacy coraz liczniej opuszczają liberalny anglikanizm i przenoszą się do konserwatywnego katolicyzmu.
Nie wyleczy Ewa Kopacz narodu polskiego z umiłowania wolności, o którą walczył przez wieki. Nie wymusi na Polakach bezmyślnej akceptacji zła, które prowadzi nasze państwo ku katastrofie. I aby temu zapobiec, obywatele, zgodnie z konstytucją, mają pełne prawo do wyrażenia na masowej manifestacji sprzeciwu wobec sprzedajnej i niedemokratycznej władzy. Oczywiście, muszą się liczyć z aktami prowokacji ze stronysłużb jawnych oraz tajnych. Putin wie jak się to robi, nasi postkomuniści też nie są od macochy.