1. Państwo polskie nie zdało egzaminu z demokracji. Państwo polskie wskutek polityki „ciepłej wody w kranie”, braku jakiejkolwiek odpowiedzialności urzędników państwowych za jawny brak kompetencji lub tajne łamanie prawa, a może jedno i drugie, znalazło się na krawędzi, za którą jest już tylko przepaść.
2. Dziennikarze prorządowi zdjęli maski i na naszych oczach przepoczwarzyli się w betonowych funkcjonariuszy quasireżimu. Monika Olejnik wychodząca ze studia podczas rozmowy ze Zbigniewem Ziobrą, a potem napadająca niczym esbek na przesłuchiwanego przez nią i Marka Siwca działacza opozycji Adama Bielana - to już nie tylko obraz nędzy i rozpaczy IV władzy w III RP, ale jej zwyczajnego sprostytuowania. Gorszego niż za komuny. Potwierdzają to kolejne wypowiedzi i artykuły kolejnych funkcjonariuszy aparatu mediów, zawdzięczających swoje pozycje wyłącznie umocowaniu w postkomunistycznym establishmencie.
3. Prezydent Komorowski wybrał rolę „strażnika żyrandola”, bo żadnej innej, przy takich doradcach, jak „Gazeta Wyborcza”, wybrać nie mógł /nie potrafił/nie chciał. Rację trzeba przyznać uciekającemu z Polski Donaldowi Tuskowi – tak, prezydentura w wykonaniu polityka PO to jest rola „żyrandolowa”. Jeśli nic się nie zmieni, prezydent straci poparcie szybciej niż Tomasz Nałęcz przywoła kolejną historyczną anegdotkę.
4. Premier Kopacz nie dorosła nie tylko do roli premiera RP, ale nie powinna w polityce odgrywać roli większej niż asystentka wójta w Pierdziszewie. Nie stać ją na nic innego niż powtarzanie tego, co przeczytała w mediach Olejnikowo-Lisowo-Żakowskich. Nie ma kręgosłupa, odwagi i charakteru niezbędnych do bycia politykiem. Trzech madryckich cwaniaków z PiS to przy niej mężowie stanu. A obłudą przerasta Tuska o trzy głowy. Jeszcze niedawno w spotach wyborczych i w Sejmie wzywała do zerwania z „mową nienawiści”, dziś rano nazwała opinie Jarosława Kaczyńskiego „paranoją”.
5. Wyniki tych wyborów, o ile potwierdzą się jątrzące wrzutki z Państwowej Komisji Wyborczej, będą rozmijać się z sondażami exit polls w stopniu głęboko zatrważającym. Polskie Stronnictwo Ludowe, które w sondażach parlamentarnych ledwo przekracza próg wyborczy, nagle urasta do roli głównego rozgrywającego w polskich samorządach. Jakim cudem? Na mocy jakich głosów? Z rozprutych worków, z bagażników, z Allegro czy dzięki dopisywaniu krzyżyków do prawidłowo wypełnionych kart wyborczych? To musi orzec specjalnie powołana komisja ratowania prestiżu Rzeczpospolitej Polskiej. Mówienie o niezależności sądów i prokuratur w kraju, w których Czesław Małkowski może wygrać wybory prezydenckie w Olsztynie, zakrawa na paranoję. O problemach z prawem prezydentów Wrocławia, Sopotu itp. także napisano już dziesiątki artykułów. I nic z nich nie wynika. Polskie sądy, podobnie jak polskie media, weszły w czasdemokracji w postkomunistycznych kajdanach i tak pozostały do dziś.
6. Liczba nieprawidłowości, o jakich informują lokalne media i portale, jest większa niż kiedykolwiek wcześniej. Zabezpieczenia informatyczne są na poziomie zerowym, a tak wychwalana przez marszałka Sikorskiego „najlepsza Polska, jaką mieliśmy w dziejach” wymaga dziś natychmiastowej reanimacji. Deklaracja Sikorskiego, że będzie teraz „szukał pieniędzy na PKW” dopełnia obrazu indolencji władzy, która zamiast rozwijać Polskę, dorzynała „opozycyjne watahy”. Nie ma dla takich rządów rozwiązań innych niż PO. Przeproście – Odejdźcie. Bo nikt nie da sobie już w Polsce wmówić, że 3-4 na 10 Polaków nie potrafi oddać ważnego głosu na wyborach.
7. W czasie tak wielkiego kryzysu państwa najgorszym doradcą pozostaje histeria. Wiemy już, że podobnie, jak w latach 80. minionego wieku, nie możemy od tej władzy liczyć na nic poza obrzucaniem nas tysiącami g… wartych komentarzy. I władza ta, reprezentowana dziś jak mało kiedy przez panów Niesiołowskiego i Palikota, panie Olejnik i Paradowską, nie zawaha się przed wprowadzeniem w Polsce kolejnego stanu wyjątkowego. Że nie zgodzą się na to byli opozycjoniści? Wolneżarty. Narracja walki o spokój w Polsce zwycięży w lemingowych domach, pełnych ludzi biednych, bo zastraszonych, głupich, bo umocowanych na własnym braku kompetencji, małych, bo mających Polskę, jej przyszłość i własną godność tam, gdzie Anna Mucha „boga, honor i ojczyznę”.
8. Wczorajsza manifestacja pod budynkiem Państwowej Komisji Wyborczej była potrzebna i godna, ale wtargnięcie do budynku sensu nie miało już żadnego. Megalomania, skrajne upolitycznienie dziennikarzy prawicowych w reakcji na prostytucję mediów prorządowych przynosi złe skutki. Czym innym jest nazywanie rzeczy po imieniu, czym innym wyważanie drzwi w budynkach państwowych. To brak wyobraźni, a może nawet i rozumu. Dziennikarz nie powinien bawić się w politykę, zwłaszcza wtedy, gdy nie ma zielonego pojęcia, jak to robić. Gdy nie potrafi przewidzieć efektów swoich działań nawet na dwa ruchy do przodu. Jak komentowaliby Ewa Stankiewicz i Grzegorz Braun wtargnięcie do PKW za rządów PiS redaktora Sobieniowskiego z redaktor Kolendą-Zaleską?
9. Leszek Miller, stary lis pezetpeerowskiego betonu, mimo tysiąca spraw za uszami, po raz trzeci wykazał się odpowiedzialnością za kształt polskiej demokracji – znacznie większą niż ludzie pokroju Stefana Niesiołowskiego czy innych, „którzy siedzieli za komuny”. Wielu z nich – jak widać – nic z tego siedzenia nie zrozumiało. Po dobiegnięciu do żłoba zmienili się we własnych oprawców sprzed lat. Po raz pierwszy Miller wykazał się ową odpowiedzialnością wtedy, gdy to za jego rządów dokonano ostatniej w Polsce próby rzetelnego wyjaśnienia gigantycznej afery. Po raz drugi – gdy nie wpisał się w Palikotowe „palenie kościołów”. Teraz znowu staje po stronie przyzwoitości. Historia odda mu sprawiedliwość. Podobnie jak dzisiejszym władcom Polski.
10. Dawne podziały z czasów kwitnącej „Solidarności” ostatecznie straciły rację bytu. Maski opadły, a jeśli członkom Platformy Obywatelskiej i PSL wydaje się, że bezpowrotnie minęły w Polsce lata, gdy władza trzymająca społeczeństwo za mordę zostaje zmuszona do „wyprowadzenia sztandaru”, mylą się dokładnie tak samo, jak wtedy Jaruzelski, Kiszczak i Urban. Taczki mają w Polsce kolosalną nie tylko przeszłość.