Franciszek w Parlamencie Europejskim: — jak „cymbał brzmiący”
„Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!” (1 kor 9,16b)
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
Hymn o miłości — miłości Boga i do Boga. Miłości świętej i uświęconej.
————————————————————————————
Europa jak „bezpłodna babcia nietętniąca życiem” (sic!!!)… — a poza tym… humanizm, enigmatyczna „transcendencja”, „dobro wspólne” oraz „godność i świętość (sic!!!) osoby ludzkiej”.
— Ani jednego słowa o naszym Panu Jezusie Chrystusie i Jego Świętej Ewangelii!
Czyli — uzurpator zasiadający na Stolicy Piotrowej, której misją jest głoszenie Ewangelii prowadzącej dusze do zbawienia w Jezusie Chrystusie — zaprezentował wizję Europy… Europy bez Chrystusa, gdyż — jak powiedział „budowniczy”:
— „budujmy Europę wokół świętości osoby ludzkiej,…”
— „Europa powinna być rodziną narodów”, — które ma łączyć — „ideał pożądanej jedności z właściwą każdemu różnorodnością, doceniając poszczególne tradycje”.
Z tego wystąpienia, dowiadujemy czegoś ciekawego;
— przyzwyczailiśmy się już: słyszeliśmy wielokrotnie o „jedności w różnorodności”, jako dogmacie posoborowej obiediencji — tymczasem okazuje się, że ciągle pozostaje ona „ideą”.
Pozostawmy na boku „idee” posoborowia, — raz z tego powodu, że one ciągle ewoluują i mutują i sami posoborowi tzw. „otwarci katolicy” już za nimi nie nadążają… po prostu dali sobie spokój i w ogóle ich już to przestało obchodzić… — a po drugie, dla własnej higieny psychicznej.
I chociaż słowo „Bóg” pojawia się w wystąpieniu Bergoglio kilka razy, — to zcałą pewnością nie ma na myśli Boga w Trójcy Świętej Jedynego i nie Pana naszego, Jezusa Chrystusa, Boga Wcielonego — drugą Osobę Trójcy Świętej, bo, — jak sam niedawno powiedział, — jest niewierzący:
— „Nie wierzę w Boga katolickiego… nie ma Boga katolickiego…”
Chrześcijaństwo jest dla niego jedną z kultur, jak grecka, celtycka, germańska, słowiańska, które są — te neologizmy dobrze znamy —„ubogaceniem”, „bogactwem spotkania”,
— „fundamentalne znaczenie ma nie tylko dziedzictwo, jakie chrześcijaństwo pozostawiło w przeszłości w kształtowaniu społeczno-kulturowym kontynentu, ale nade wszystko wkład, jaki zamierza wnieść dziś i w przyszłości do jego rozwoju”.
A więc chrześcijaństwo to przeszłość, a wkład neo-chrześcijaństwa
— „nie stanowi zagrożenia dla świeckiego charakteru państwa i dla niezależności instytucji Unii, ale ubogacenie”.
bo… — tu można i nawet należy nie powstrzymywać się od śmiechu,
— „Wskazują na to ideały, — jakie ją kształtowały od samego początku, takie jak pokój, zasada pomocniczości i solidarności, humanizm koncentrujący się na poszanowaniu godności osoby”.
Czyli, jeszcze raz — przekładając z języka Bergoglio na nasz:
— wkład chrześcijaństwa nie stanowi zagrożenia dla świeckiego charakteru państwa i dla niezależności instytucji Unii, — a to z tego powodu, że — wskazują na to ideały Unii Europejskiej,
jeszcze jaśniej:
— nie Jezus Chrystus, Światłość świata — Jedyny Zbawiciel i Odkupiciel, przewodzi posoborowemu Rzymowi, ale… ideały Unii Europejskiej…
Oczywiście cała ta szatańska wizja — żeby była strawna — okraszona jest obficie miłosierdziem i wszelkim dobrem, które, w jakiejś bliżej nieokreślonej przyszłości — doprowadzi Europę do odkrycia jej prawdziwego oblicza i tożsamości.
W związku z tym pseudo-papież apelował o powrót do korzeni… czyli… do ideałów ojców założycieli Unii Europejskiej, pragnących
— „przyszłości opierającej się na zdolności do wspólnego działania na rzecz przezwyciężenia podziałów i krzewienia pokoju oraz jedności wśród wszystkich narodów kontynentu”,
dla których, fundamentem Unii Europejskiej było
— „zaufanie do człowieka, nie tyle jako obywatela ani też podmiotu ekonomicznego, ale do człowieka jako osoby obdarzonej godnością transcendentną…
Zapewne zdumiałby „ojców założycieli” „Wspólnoty węgla i stali” i… — zdziwieni ideałami, jakie im rzekomo przyświecały… ponownie szybko by pomarli.
Jako jeden z priorytetów Unii, Bergoglio wymienia.
— promowanie praw człowieka i jego godności,
Zdając sobie jednak sprawę z przepaści między promowaniem a stosowaniem, zaraz odnosi się do — jednej z najczęstszych chorób Europy, którą jest
— samotność zarówno ludzi starszych, pozostawionych własnemu losowi, i pozbawionej szans przyszłości młodzieży, oraz — oczywiście — imigrantów.
Zachęcał do wspólnego stawienia czoła problemowi imigracji:
— „Nie można się godzić z tym, by Morze Śródziemne było wielkim cmentarzem”.
— Na łodziach, które codziennie docierają do wybrzeży europejskich, są mężczyźni i kobiety potrzebujący gościnności i pomocy”.
Krytykuje
— „brak wzajemnego wsparcia w Unii Europejskiej grożącego zachęcaniem do rozwiązań problemu, które nie biorą pod uwagę ludzkiej godności imigrantów, zaś sprzyjają pracy niewolniczej i nieustannym niepokojom społecznym”,
zalecając kuriozalną receptę:
— Europa będzie w stanie poradzić sobie z problemami związanymi z imigracją, — jeśli będzie umiała jasno zaproponować swoją tożsamość kulturową i wprowadzić w życie odpowiednie ustawodawstwo, — które potrafiłoby jednocześnie chronić prawa obywateli europejskich i zapewnić gościnność dla imigrantów.”
Mamy też trochę o nienazwanych z imienia „korzeniach religijnych” Europy
— „która [gdyby] była w stanie docenić swoje korzenie religijne, umiejąc wydobyć ich bogactwo i potencjał, — mogłaby być także bardziej odporna na tak wiele ekstremizmów, jakie plenią się we współczesnym świecie, także z powodu wielkiej pustki ideowej, z jaką mamy do czynienia na tak zwanym Zachodzie,
ponieważ
— ” to właśnie zapominanie o Bogu, a nie Jego uwielbienie, rodzi przemoc”.
oraz
— „prześladowaniach, jakie codziennie wymierzone są w mniejszości religijne, zwłaszcza chrześcijan, w różnych częściach świata”:
— „wspólnoty i osoby będące przedmiotem barbarzyńskiej przemocy: wypędzani ze swoich domów i ojczyzn; sprzedawani jako niewolnicy; zabijani, ścinani, ukrzyżowani i spaleni żywcem przy haniebnym i sprzyjającym milczeniu wielu”.
W 40-minutowym wystąpieniu, owacyjnie przerywanym oklaskami — ani raz — podkreślam, — nawet jeden raz, — nie wymienił Imienia Jezusa Chrystusa,
— nawet w kontekście — (nie wypadało pominąć…? dla uspokojenia sumień „otwartych katolików”…?) — wspomnienia „wspólnot i osób będących przedmiotem barbarzyńskiej przemocy, zabijanych, ścinanych, ukrzyżowanych i żywcem palonych żywcem.
Czy można się dziwić tym owacjom w parlamencie UE?
Oto mają nareszcie przed sobą najwyższego dostojnika Watykanu, który ani słowem nie wspomina Tego — dreszczem przenikającego, a u wielu budzącego nienawiść i odrazę — Ukrzyżowanego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz