Słuchali państwo o różnych negatywnych zjawiskach w naszym życiu, o tym co nam Polakom przeszkadza i co niestety trwa, z czym ta władza nie walczy – nie chce czy nie może. Właśnie: nie chce czy nie może? I chciałem spróbować na to pytanie odpowiedzieć. Polacy powinni mieć tu jakaś wiedzę. To wszystko, co działo się w ciągu ostatnich siedmiu lat było wynikiem pewnych założeń, które przyjęła ta władza, ci ludzie, pod samego początku. Założenie pierwsze było następujące: władza jest celem samym w sobie, musimy rządzić za wszelką cenę; a jeżeli mamy tak rządzić, to nie możemy się nikomu narazić - bo ci mocni, wewnątrz i na zewnątrz, mogą nam bardzo zaszkodzić i doprowadzić do tego, że nie będziemy tu trwale rządzić.
Przyjęcie tej zasady miało wiele skrajnych konsekwencji, choćby pakt klimatyczny. Tedecyzje były dla Polski znacznie nie korzystne. Można było zawetować. Ale nie zawetowano, bo narażono by się Niemcom czy Francji. (…) Albo sprawa budowy mieszkań dla zwykłych, przeciętnych ludzi: dla Polaków byłoby to dobre, dla deweloperów złe – a to potężna grupa. To jest mocna przesłanka tej polityki, która przyniosła mnóstwo negatywnych skutków. Sprawa druga: to jest coś, co można by określić jako czytankowy liberalizm. On nie wywodzi się ze studiowania cennych dzieł liberałów: Milla, Hayeka, Friedmana, Rawlsa czy choćby naszego Mirosława Dzielskiego. To były takie czytanki, które wiązały się z pewnym potocznym przeświadczeniem, które zaczęło się w Polsce, gdy zaczęła się prywatyzacja. Z pokusą, którą można określić przez pytanie: dlaczego nie ja? Dlaczego nie ja mam być tym właścicielem? Jeżeli ktoś odpowiadał w ten sposób: założę swoją działalność gospodarczą, próbował, to świetnie.Niestety wielu udzielało odpowiedzi innej i chciało przejąć majątek wspólny, państwowy, innymi metodami. I to można powiedzieć zostało w ogromnej mierze zaakceptowane, jeszcze dawniej, kiedy to środowisko, które jest teraz przy władzy, się rodziło.
Z jednej strony trwała bezmyślna prywatyzacja, ale z drugiej strony trwał proces po części nowy – budowa polskiego kapitalizmu opartego o własność prywatną – nie kwestionuję takiego kształtu naszego ustroju gospodarczego, poprzez przejmowanie mienia publicznego. To było i jest zjawisko w wielu dziedzinach skrajnie szkodliwe i demoralizujące. To jest coś, co naprawdę bardzo, ale to bardzo szkodziło i szkodzi. Ale szkodzi tym bardziej, że z tym wiąże się jeszcze coś innego: tolerancja wobec korupcji. Te zjawiska bardzo często są na pograniczu korupcji. Przypomnijmy sobie – w 2007 r. ta władza zwyciężyła pod hasłem, że walka z korupcją to w istocie przestępstwo. Ten atak na nas, na CBA, to było nic innego jak powiedzenie, że korupcja nie jest skrajnym złem. To był pewien sygnał, który miał naprawdę bardzo duże znaczenie. Żeby je do końca zrozumieć, trzeba dodać jeszcze jeden element: ta władza budowała nomenklaturę. Budowała władzę od Warszawy do dołu, do gminy. To razem wziąwszy, korupcja, nomenklatura, odrzucenie kryteriów merytorycznych, prowadziło do tego, że to co było dużą szansą polski na ten czas – czyli środki unijne – zostały wykorzystane nie do końca, na zasadzie: za mało, za późno, za drogo. (…) Dobrym przykładem są autostrady.
To czyniło z tej władzy, władzę w najwyższym stopniu niesprawną, która nie była w stanie załatwić żadnego poważnego problemu – dlatego one są wciąż aktualne. Opisując ją, nie można pominąć jeszcze jednego problemu – ta władza wiedziała, że rzeczywistość jest inna niż opisują. Dlatego musiała skorzystać z metody szczególnie rozwiniętej w komunizmie – media miały tworzyć inny kształt rzeczywistości, niż ten, który jest naprawdę. (…) Ta metoda zakłada jeszcze jeden element – potrzebny jest wróg – tym wrogiem jest PiS. Jest dobrze, ale jeżeli gdzieś nie jest najlepiej, to dzięki wrogowi. I to, dzięki przewadze medialnej, dzięki przewadze we władzach wszelkiego typu, dzięki temu, że - chociaż nie było terroru, to ludzie jawnie nie chcą mówić o własnych poglądach – to mogło trwać przez 7 lat. Później ten system zaczął się zużywać.
Mamy teraz nowy etap, znany z czasów komunizmu – odnowa socjalistyczna, tym razem nie socjalistyczna. To co mamy dziś, co słyszymy od pani premier, to przejmowanie naszego języka, to mówienie o bliskości ludzi. (…) To cały mechanizm wprowadzania w błąd opinii publicznej. Tamta gra już była nieskuteczna – pokazywały to wyniki sondaży latem. (…) To był powód, dla którego podjęto socjalistyczną odnowę. Donald Tusk wyjeżdża z Polski na wysokie stanowisko w UE, wywalczone za bardzo wysoką cenę, a tutaj mamy próbę wmówienia Polakom, że jest inaczej. Nie dajmy się nabrać. Nie powinno być tak, jak to bywało w czasach komunizmu, kiedy to ludzie po raz kolejny wierzyli, że teraz już będzie dobrze. (…)
Jest system, który służy mniejszości, który za nic ma interesy większości obywateli. On działa począwszy od samorządu, skończywszy na władzach w Warszawie. Mamy szansę zacząć to zmieniać – musimy mieć nadzieję, że te przedstawienia, także to dzisiejsze, nie zostaną jednak przyjęte z dobrą wiarą, nie zostaną potraktowane jako coś co pokazuje nową prawdę o tej partii, która jest przy władzy. To nieprzypadkowe niedotrzymanie obietnic – to jest prawda. Dlatego te wybory, które przed nami, są tak ważne. Dlatego tak bardzo musimy poprzeć tych, którzy siedzą tu na tej sali i walczą o stanowiska w samorządzie. Oni są nadzieją na rozpoczęcie tej zmiany. (…) Poprzyjcie ich, z całą siłą! To pójdzie w cały kraj! (…) trzeba docierać do ludzi, rozmawiać z nimi, ale trzeba im też dawać nadzieję. Siłą tych, którzy są przy władzy, jest brak nadziei wśród Polaków. (…) Są plany warte realizacji – zawarte w naszym programie i w programach sojuszniczych partii. Razem idąc do przodu możemy zwyciężyć i zmienić Polskę! Tak się stanie, tak się musi stać, ale wszystko w rękach tych, którzy siedzą na tej sali. (…) Powtarzajcie Polakom: nie dajcie się oszukać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz