sobota, 18 stycznia 2014

Recenzja książki Patricka J. Buchanana pt. „Śmierć zachodu”





Patrick J. Buchanan urodzony w 1938 roku w Waszyngtonie, w rodzinie katolickiej, ukończył anglistykę, filozofię oraz dziennikarstwo. Jest znanym amerykańskim publicystą, konserwatywnym politykiem-patriotą. Związany z Partią Republikańską, był współpracownikiem prezydentów Nixona, Forda i Reagana. Trzykrotnie kandydował na urząd prezydenta USA. Jako bezkompromisowy obrońca tradycji i orędownik dogmatycznego i liturgicznego tradycjonalizmu katolickiego, jest szczególnie znienawidzony przez lewicowe i demoliberalne „siły postępu”, które pragnąc go zdyskredytować, nazywają go fałszywym świętoszkiem, antysemitą, rasistą, a wręcz reinkarnacją Hitlera.

Książka „Śmierć zachodu” napisana została w 2002 roku. Jej główną tematyką, jak wskazuje tytuł, jest kultura śmierci, która zapanowała w narodach Zachodu. Pozycja to podzielona jest na dziesięć rozdziałów, gdzie każdy z nich opisuje inny czynnik zamierania narodów zachodnich.
Na początku autor opisuje sytuacje demograficzne Japonii oraz państw Europy. Wyodrębnia kraje o najniższym wskaźniku urodzeń. Z pośród 20 narodów o najniższym przyroście naturalnym aż 18 znajduje się w Europie. Zanotowano, że rok 2000 był początkiem okresu, gdy ludność przestała się rozmnażać i europejskie narody po prostu wymierają. Główną rolę w tym procesie odegrał socjalizm, który spowodował zmianę w myśleniu kobiet, wmawiając im, że dzieci nie są już potrzebne, bo i tak każdy ma zapewnioną emeryturę. Powszechna antykoncepcja sprawia, że można dowolnie kierować swoim potomstwem, a przede wszystkim jego brakiem.


Uogólniając aspekty niskiego wskaźnika urodzeń w zachodnich krajach, można stwierdzić, że są to głównie sytuacje, gdy ludzie nie chcą mieć dzieci z czystej wygody i braku obowiązku wychowywania ich. U kobiet obserwuje się chęć spełniania zawodowego, które przewyższa instynkt macierzyński. Częstym czynnikiem jest również aborcja. Problem leży ponad to w utraconej wierze w wyjątkowość swego kraju, a co za tym idzie brak motywacji do przedłużania jego żywota. Mały przyrost naturalny jest też źródłem innych kłopotów, np. Włochy, by utrzymać gospodarkę systemu emerytalnego zmuszeni są sprowadzać imigrantów, którzy zagrażają kulturze włoskiej (zwłaszcza ci innego wyznania). Wielkiej Brytanii grozi sytuacja, gdy rodowici Brytyjczycy staną się mniejszością w swoim własnym kraju. Dylemat, który się pojawia, czy wierzyć w te czarne przepowiednie jest jednak szybko rozwiązany, gdyż wnioski wysnuwane są na podstawie teraźniejszości.
Następnie autor podejmuje próbę wyjaśnienia tak niskiego wskaźnika urodzeń. Okazuje się, że lata ’60 XX wieku (pokolenie dzieci powojennego wyżu – baby boomers) spowodowały zahamowanie rozrodczości poprzez wprowadzenie antykoncepcji oraz aborcji. Legalizacja tej drugiej radykalnie zmieniłapoglądy społeczeństwa, które niegdyś traktowały ją jako przestępstwo i haniebny czyn. W tym momencie uważa się, że jest to postęp techniczny i potrzeby wynalazek. Aborcja stała się najczęściej wykonywanym zabiegiem operacyjnym. Zapanowała nowa kultura, hedonistyczny styl życia stał się niebywale powszechny. Media traktowane jako wzór wartości, w większości sprzecznymi z wartościami wyznawanymi przez pokolenie starsze. Ruchy rewolucyjne wprowadzają wyzwolenie seksualne, żądanie równouprawnienia kobiet i feminizm. Buchanan zauważa, że powstaje nowy kodeks moralny stworzony na potrzeby nowego stylu życia. Dawny model kobiety jako żony i matki jest obiektem kpin. Otwierają się nowe możliwości pracy dla kobiet, które oczywiście z tego korzystają porzucając macierzyństwo. Po ruchach feministycznych, które wywalczyły wyższe pensje dla pań, małżeństwa zaczęły się rozpadać, gdyż mąż najzwyczajniej w świecie nie był już potrzebny, a wręcz przeszkadzał w robieniu kariery. Rozpoczęła się antypopulacyjna kampania, która przemawiała do ludzi poprzez media, popkulturę i instytucje publiczne. Małżeństwa zaczęły być traktowane jako niewolnictwo, źródło seksizmu, a aborcja stała się prawem każdej kobiety. Homoseksualizm zaczął być postrzegany jako coś normalnego, tak samo eutanazja.
Termin „Katechizm rewolucji” oznacza nie mniej nie więcej jak religię świata doczesnego. Celem życia jest przyjemność, społeczeństwo uczone jest tolerancji co w efekcie powoduje, że homofobia jest złem, a nie jak dawniej, homoseksualizm. Świeckość stawiana jest ponad religią. Rewolucja kulturalnagłosi przede wszystkim równość i demokrację, odrzuca patriotyzm, gdyż postrzegany jest jako nazizm. Wymazuje się historię Zachodu, gdyż były to krwawe mordy, niewolnictwo i wszelkie dyskryminacje. Dotychczasowi bohaterowie są odrzucani, gdyż ich życie nie opierało się na tolerancji. Autor porusza problem wojny, która uznawana jest za akt dobry, gdy dotyczy walki o demokrację i zniesienie niewolnictwa. Walka o dobro własne natomiast nie jest w porządku. Aspekt wojny z rasizmem doprowadza do sytuacji, gdy czarni mają większe prawa tylko dlatego, że są czarni. „Zbrodnie nienawiści” popełniane na podstawie homofobii i rasizmu są bardziej nagłaśniane i piętnowane niż te, które dotyczą jednostek białych i heteroseksualnych. Nawet gdy okazało się, że Afroamerykanie oraz homoseksualiści popełniają dużo więcej przestępstw. Temat ten został przemilczany. Okazuje się jednak, że bezwzględna równość nie istnieje, gdyż ani idee, ani talenty i cnoty nie są równe. Przesadna walka o równość zabija demokrację.
Historia pokazała, że bolszewickie rewolucje zostały szybko stłumione, gdyż komunizm nie ma prawa bytu, dopóki w umysłach zakorzenione jest chrześcijaństwo i kultura zachodnia. Należy więc najpierw zdechrystianizować naród i podstawić mu nowe idee oraz wartości, a następnie cierpliwie poczekać na to, aż sam je z radością wchłonie. Zastosowała to szkoła frankfurcka, która idee marskiemu przekładała na terminy kultury. Chrześcijaństwo zostało obwinione za dyskryminacje i zbrodnie. Ludzie poczęli odrzucać religię i przyjmować inne wartości podtykane przez media, które mają największy wpływ, zwłaszcza na młodych ludzi. Rolę proletariatu nowej rewolucyjnej kultury mieli pełnić wcześniej uciskani obywatele, czyli homoseksualiści, Afroamerykanie oraz feministki. Antykoncepcja, eutanazja, sterylizacja oraz aborcja określone zostały jako „4-rej jeźdźcy kultury śmierci”.
Pisarz wysnuwa tezę, że równocześnie z malejącą populacją Europy, wzrasta populacja Afryki, co oznacza jedno – luki w społeczeństwie europejskim wypełniane będą przez imigrantów z innych kontynentów. Przypomnijmy – wieki XVI-XX to czasy wielkiej kolonizacji Afryki i Azji. Obecnie obserwuje się tendencję wycofywania się Europy z tychże kontynentów i równocześnie napływ fali islamskich imigrantów, którzy niewątpliwie wpłyną na kulturę państw, do których przybywają. Narody wiecznie dążą do dominacji, po której następuje okres wycofania i zawieszenia broni. Po czym ponowne przejęcie dowodzenia światowego. Narody albo rządzą, albo są rządzone. Równość to tylko stan przejściowy.
Autor nieco sarkastycznie podchodzi do szczycenia się Amerykanów faktem, że są ostatnim światowym mocarstwem. Jednak równocześnie nie robią nic, żeby ten stan rzeczy utrzymać. USA szarpane są wewnętrznymi konfliktami i kryzysem kultury, gdyż przyjęły za dużo imigrantów innego wyznania i tradycji – głównie Meksykan, którzy mają na celu odzyskanie odebranych im wcześniej terenów. Stąd ich asymilacja jest procesem żmudnym, który tak naprawdę nie działa. Z błyskawicznie rosnącej liczby Latynosów w USA cieszą się jednak Demokraci, którzy dzięki temu zyskują coraz większe poparcie. Republikanie, którzy przez ćwierć wieku mieli monopol na prezydenturą, zaczęli ekspresowo tracić poparcie, gdyż wszyscy imigranci stali za partią demokratyczną, która pracowała usilnie nad ich naturalizacją. W efekcie biali stali się mniejszością, zwłaszcza w graniczącej z Meksykiem Kalifornii. Imigranci zrobili istną rewolucję na arenie politycznej. Kandydaci na prezydenta chcący zdobyć ich poparcie musieli spełniać ich, często wygórowane, żądania.
Przytoczony przez Buchanana Aleksander Słożenicyn pisał, iż żeby zniszczyć naród, należy podziać jego korzenie poprzez wymazanie historii – w efekcie ludzie nie wiedzą kim są i skąd się wywodzą, więc kultura nie ma dla nich żadnego znaczenia. Niszczenie patriotyzmu i miłości do kraju w efekcie prowadzi do jego destrukcji. Niegdyś nauka historii rozpalały w sercach dzieci szacunek do ojczyzny, w tym momencie odkrywa się głównie czarne stronice historii Ameryki, by zdemitologizować wspaniałość tego kraju. Buchanan nazywa to antyhistorią. Odnosi ona niemałe sukcesy, ludzie denerwują się widząc przykłady bohaterskich walk Amerykanów i tym podobnych sytuacji nasączonych patosem, gdyż zostali wyedukowani przez nową kulturę, że prawdziwa historia opiera się na niewolnictwie, brutalności i rasizmie. Wysnuwane są żądania usunięcia wszelkich pamiątek wojny secesyjnej, która to potencjalnie była próbą utrzymania niewolnictwa. Media i instytucje publicznie bezustannie walczą z każdym przejawem rasizmu, nazizmu i wszelkich dyskryminacji, nawet jeśli nie są one prawdziwe. Buchanan pisze, iż paradoksalnie ci, którzy najwięcej narzekają na nietolerancję, sami należą do jej czołówki. Okazuje się, że większość dogmatów rewolucji kulturowej jest wielkim kłamstwem.
Wraz z wcześniej wspomnianą dechrystianizacją, następuje spadek wskaźnika urodzeń.
Tezy, że Ameryka od zawsze była państwem katolickim są podważane przez sam Sąd Najwyższy, który mówi, że powinno się opierać na teoriach Marksa, a nie na Ewangelistach.
Pokazuje to, że instytucje publiczne są gruntownie zdechrystianizowane, a ich rola polega na przekazywaniu wartości antykatolickich społeczeństwu. Wbrew pozorom, USA nie jest już krajem demokratycznym, rządzi tu bowiem mniejszość, której wizje są popierane przez wszelkie środki masowego przekazu, sztukę i instytucje będące swego rodzaju autorytetem, które zresztą są odpowiedzialne za konflikty rasowe. Dechrystianizacja spowodowała zmianę zasad moralnych – to co kiedyś było przestępstwem, teraz jest prawem. Natomiast dążenia Kościoła do sprostania wyzwaniu polegającego na podążaniu za rewolucją, spowodowały fakt, że stał się on po prostu śmieszny.
Kolejną kwestią, jaką Patrick Buchanan porusza, jest fakt, że mimo liczebnej większości konserwatyści nie potrafili ochronić tradycji i dawnej kulturyAmeryki. Byli zastraszani przez nową rewolucję, która większość ich działań nazywała albo rasistowskimi albo ksenofobicznymi. Republikanie zajęli się więc udowadnianiem, że wcale tak nie jest, zamiast walczyć o państwo, które niechybnie zmierza do upadku.
Ostatni rozdział jest pewnego rodzaju podsumowaniem, w którym Buchanan przedstawia 4 niebezpieczeństwa czyhające na Zachód, a z których wymierająca populacja jest czynnikiem najpoważniejszym. Poza tym przypomina o masowych migracjach innych kultur, antyzachodniej polityce dopuszczanej do władzy oraz niemocy wobec powstawania rządu światowego. Wyjaśnia, że szansą na przezwyciężenie kryzysu populacji jest wprowadzenie polityki prorodzinnej, która dawałaby rodzicom profity za płodzenie potomków. Poza tym należałoby zmienić przepisy imigracyjne na te bardziej korzystne dla USA, gdyż obecna sytuacja prowadzi do powstawania oddzielnego państwa na terytoriach amerykańskich. Suwerenność zagrożona jest przez odrzucenie lojalności państwowej i tworzenie rządu ogólnoświatowego. Ameryka targana jest wojną domową między zachodem i postzachodem. Jednak autor zauważa, że rewolucja może prędko upaść, gdyż „pożre” swe dzieci. Aborcja, eutanazja, samobójstwa na żądanie – to wszystko prowadzi do zagłady społeczeństwa.Można odrzucić rewolucje kulturalną, ale nie politykę, gdyż byłoby to równoznaczne z poparciem tejże rewolucji. Buchanan apeluje, że niezbędny jest nawrót chrześcijaństwa by odbudować „starą” Amerykę, gdyż sama demokracja nic nie zdziała. Jako zdanie podsumowujące autor pisze, iż nie można się poddawać w walce o USA.

Mój stosunek do tej książki jest pozytywny, jeśli mogę to tak nazwać. Większość poglądów autora jest bardzo sensowna i trudno nie wierzyć w to, co pisze, zwłaszcza, że podpiera się licznymi przykładami z rzeczywistości, które sami możemy zaobserwować. Moim zdaniem książka jest jak najbardziej warta przeczytania, ludzie, którzy choć trochę interesują się tym, co dzieje się na świecie, przeczytają ją z niewątpliwym zaciekawieniem. Tezy wysnuwane przez Buchanana mogą dać wiele do myślenia o kulturze śmierci, która zapanowała w narodach Zachodu. Wydawać by się mogło, że z pozoru niegroźne ruchy feministek, odkrywanie ciemnych sekretów Kościoła czy zwiększona tolerancja to przywilej, dorobek tych czasów. Jednak po przeczytaniu tej książki zdałam sobie sprawę, że te wszystkie aspekty oraz inne powodują powolne wymieranie narodów. Mało tego, niegdyś wspaniałe kultury i tradycje wypierane są przez hedonistyczny styl życia, gdzie nic nie wart jest patriotyzm oraz dbanie o swój kraj, a w efekcie również zamierają. Zastanawiam się, czy ten cały postęp techniczny i medyczny nie jest wykorzystywany w pewnych formach przeciwko nam samym. Kiedyś nie do pomyślenia byłaby aborcja czy eutanazja. W tym momencie jest to kwestia normalna, a nawet wymagana. Sami siebie zabijamy, to jest smutna prawda. Reasumując, książkę Patricka J. Buchanana „Śmierć zachodu” polecam każdemu, bowiem otwiera ona oczy na pewne aspekty, na które w rutynie życia nie zwraca się uwagi. A naprawdę warto.


Ola (Setysfekszyn)

3 komentarze:

  1. Nie wiem, jakie środowisko reprezentuje swoją osobą autor recenzji, ale należy do mniejszości. Sama recenzja dobra, opinia na temat książki za to mnie zbulwersowała. Osoby bez obycia w polityce lepiej by zrobiły, jakby nie czytały takich książek, bo tylko sobie mącą w główce. Dla uproszczenia powiem. Polskim odpowiednikiem Buchanana w poglądach, choć dużo mniej skrajnym byłby Roman Giertych :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szanowny Politologu, obyty w polityce, masz pełne prawo nie zgadzać się z opinią o książce, ale Twój pogląd, że Autor reprezentuje mniejszość świadczy o skrajnej ignorancji i lekceważącym stosunku do osób reprezentujących odmienne stanowisko. Nabierzesz więcej dystansu do polityki i do samego siebie, kiedy zapoznasz się więcej z historią, a nie tylko z treściami podawanymi przez prasę, telewizję i egzaltowanych socjologów od statystyki. Twoja wypowiedź to tylko kolejny przykład potwierdzający postępujące odizolowanie elit od społeczeństwa i niestety także od rzeczywistości. Pozdrawiam i życzę bardziej otwartego umysłu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś, kto mieni sie "politologiem" nie musi zaraz być elitą.
      Bardzo znamienne jest zdanie: Osoby bez obycia w polityce lepiej by zrobiły, jakby nie czytały takich książek,
      czyżby były jakieś mędrki, które powiedzą nam co mamy czytać a czego nie!?
      Swoją drogą to ten pan polityk nie zamierza dyskutować z tezami książki, tylko jak to lewacy mają w zwyczaju, czepia sie autora i drwi ze środowiska myślącego podobnie do Buchanana.

      Usuń