sobota, 11 stycznia 2014

„Im Objektiv des Mörders” – „W obiektywie mordercy”

Generalgovernement


Generalgovernement - niezalezna.pl
foto: GP
Kilka lat temu ukazał się u nas album, zawierający duży zestaw zdjęć z okupowanej Warszawy. Tytuł albumu jest dwujęzyczny: „W obiektywie wroga” – „Im Objektiv des Feindes”. Jak widać, autorzy potraktowali Niemców wyrozumiale – tytuł powinien brzmieć: „Im Objektiv des Mörders” – „W obiektywie mordercy”. Do tego ciekawego albumu z przyjemnością zaglądam, bo jest w nim trochę zdjęć, przedstawiających terytorium mojego dzieciństwa – niemieccy żołnierze, mijając kościół św. Aleksandra, maszerują przez plac Trzech Krzyży; na Nowogrodzkiej gra orkiestra uliczna; wierni wychodzą z kościoła na placu Zbawiciela – gdzieś w tym tłumie, na schodach kościoła, dostrzegam małego chłopca w czapeczce i w krótkim płaszczyku – to mogę być ja. Najciekawsze zdjęcie w albumie przedstawia teren wtedy mi nieznany – bramę prowadzącą na dziedziniec pałacu Brühla przy ulicy Wierzbowej. W tle widzimy pałac (w rusztowaniach – a więc Niemcy odbudowywali go wtedy lub restaurowali), a przy bramie stoi niemiecki żołnierz (blacha na jego piersi mówi, że to żandarm) i sprawdza dokumenty kogoś, kto zapewne chce wejść do pałacu. Nad kapeluszem tego kogoś i nad hełmem żołnierza – jest wiosna 1941 r., dzień zapewne ciepły, bo żandarm jest bez płaszcza – widzimy tablicę z czarną niemiecką wroną (nazywaną wtedy w Warszawie gapą) i z takim napisem: Der Chef des Distriktes Warschau. Generalgovernement für die besetzten polnischen Gebiete. Niemcy używali wtedy takiej właśnie formy tego słowa (której nie ma teraz w słownikach) – Generalgovernement. Co oznacza ten napis nazywający twór, który my, po naszemu, nazywaliśmy Generalną Gubernią? Otóż oznacza on, że ta Gubernia to był generalny zarząd zajętych (besetzten) polskich obszarów (Gebiete). Niemcy, stworzywszy na naszych ziemiach Generalgovernement, uważali więc (i to właśnie mówi tablica przed pałacem Brühla), że jest to twór tymczasowy, przejściowy, z którym – podobnie jak z terenami Ost I, Ost II, Ost III i tak dalej – w przyszłości coś się jeszcze zrobi, ale nie wiadomo co. Coś się potem wymyśli, a na razie tym się nie zajmujmy, bo mamy ważniejsze rzeczy na głowie – wprzód musimy podbić całą Europę. Tak jakoś myśleli – Hitler, Himmler, Frank. Trzeba to – ten tymczasowy (a więc i niejasny) charakterGeneralgovernement – brać pod uwagę, kiedy myśli się teraz o tym, co Niemcy myślą teraz o nas. Obecne Państwo Polskie, należące do Unii Europejskiej i zaprzyjaźnione z Bundesrepubliką, a później z jakąś IV Rzeszą, też może być – Niemcy mogą to tak rozumieć – tworem przejściowym, tymczasowym, takim, z którym potem, w przyszłości, kiedy przyjdzie na to pora, coś się zrobi.Niemcy mogą też uważać, nawet na pewno tak uważają, że nie ma powodu, aby Polaków informować o tychprojektach, które dla nich samych są niejasne, słabo skonkretyzowane, a jeśli nawet trochę opracowane, to tylko w ogólnych zarysach. To są projekty tajne. Teraz Niemcy mają zresztą inne kłopoty, nie mogą myśleć o tym, co zrobić z Generalgovernement, bo wprzód muszą załatwić Greków, a nas załatwią później. Historycy polscy dobrze by zrobili, gdyby – posługując się doświadczeniami z lat naszej przyjaźni z Niemcami między rokiem 1772 a rokiem 1945 – ułożyli katalog projektów, który informowałby, jak z niemieckiego punktu widzenia mogłaby wyglądać przyszłość terenów między Odrą a Dnieprem – jak je, w interesie niemieckim, można urządzić i zagospodarować. Taki katalog bardzo by się teraz przydał Niemcom, ale i nam by się przydał – bo wiedzielibyśmy, co nasi przyjaciele zza Odry mogą z nami zrobić.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz