niedziela, 15 grudnia 2013


 
"Miłosierdzie u Boscha" czyli prawdziwa sztuka
Wpis poniższy, choć trudny, wszystkim zawistnikom, zazdrośnikom i krytykantom Frondy serdecznie polecam” (Stefan Bryś)

Aby zrozumieć "co, jak i dlaczego" tworzył ten malarz trzeba zwrócić baczną uwagę na ten fragment ze Starego Testamentu:
 „Wtedy rzekł: Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana! A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze - trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu - szmer łagodnego powiewu” (1Krl 19,11-12).

 http://brysiowy.web-album.org/photo/1088777,bosh

1. Zarys postaci Artysty

Hieronymus (Jeroen) Anthoniszoon van Aken obrazy tworzył dla wszystkich. Malował to, czego ludzie chcieli. "Zwyczajne obrazy" zamawiali mieszczanie lecz Hieronymus dziś znany jest z tych „niezwyczajnych”.Mieszkając w bardzo elitarnym mieście s'Hertogenbosch siłą przyzwyczajenia należał tam, gdzie należeli jego ojciec i dziadek, czyli do Bractwa NMP.
Przez sam fakt należenia do ścisłej elity ówczesnego miasta poznawał swoich przyszłych niezwykle wpływowych klientów i kolekcjonerów sztuki. To te „inne obrazy” kupowała od niego, wywodząca się ze średniowiecza, śmietanka ówczesnych mecenasów i promotorów.
Dzieła bardziej "wysmakowane" a zamawiane przez elitę, tworzyły element kultury dworskiej, pobudzały do dyskusji i wzbudzały niezwykłą wręcz ciekawość.
On - Artysta - umieszczał na nich dziwadła, straszydła – fantasmagorie, których historycy sztuki nawet dziś nie potrafią rozszyfrować, po to, aby nadać konkretne im przesłanie. Nawet dziś mają oni z tym ogromny problem.
Ale to nie dlatego, że na własnym fachu się nie znają albo dlatego, że nie czytali „Kodu Leonarda”, „Piątej lub siódmej Ewangelii” lub „Ukrytych skarbów Watykanu”. NIE, Nie, nie!
Bosch posługiwał się jakimś „tajemnym językiem sztuki”, który znał on oraz ci, dla których malował. Gawiedź niestety - już nie rozumiała. Jego sztuka (bo wówczas artyści starali się tworzyć sztukę prawdziwą) pobudzała ciekawość i skłaniała do pytań o sens ludzkiego życia, celowość przeznaczenia a dodatkowo: leczyła z samozadowolenia i odbierała spokój.
Bosch, dziełami przeznaczonymi dla elity, dawał jakąś „intelektualno-estetyczno-zmysłową podnietę”, pobudzał do dyskusji oraz do swoistego (wyrafinowanego) bawienia się tym co przedstawiał. Niekiedy do tego stopnia, że niektórym z jego wielbicieli „aż ciarki szły po plecach”.
Ludzie wykształceni, pomimo tego, że średniowieczni, potrafili wówczas prowadzić dysputy nad wyraz wyrafinowane.
Współczesna historia sztuki studiując jego dzieła musiała „oduczyć się” bezrefleksyjności i mechanicznego stosowania obowiązującego w malarstwie niderlandzkim, "klucza odczytywania symboli".
Dla całej bowiem rzeszy malarzy tamtego okresu „figura białego łabędzia” symbolizowała błogosławioną duszę zmarłego, „dzięcioł” oznaczał zwycięstwo nad grzechem a „sowa” czy „puszczyk” to była taka zwykła herezja.
Tymczasem u Bosha... no cóż… niekoniecznie i nie zawsze tak bywa.
Do jego prac nie sposób jest przykładać zwykłego i wytartego schematu. Język używanej symboliki był przeznaczony dla tych, których interesowało coś więcej niż tylko micha, ciepła woda w kranie, zabawa i wegetacja. Średniowiecza arystokracja, wbrew potocznemu skojarzeniu dzisiejszych elit, to patrycjat zainteresowany treściami humanistycznymi. Rzeczywistość życia, miłości, śmierci i przeznaczenia czytała natomiast przez pryzmat konkretnych, choć dość wyrafinowanych znaków - chciała odczytywać wszystko w ukrytych znaczeniach obrazów (1).


2. „Siedem grzechów głównych”


Proszę mi wybaczyć, że od razu przechodzę do konkretnego obrazu lecz "droga mojej osobistej ( personalistycznej) interpretacji nie prowadzi utartymi szlakami "współczesnej kultury".
W „Oku Boga” czyli jego centrum Artysta namalował Jezusa Chrystusa a pod spodem umieścił napis w języku łacińskim:
„Strzeżcie się - Bóg patrzy”.
Na obrzeżu każdy z namalowanych przez niego ludzi ma na sumieniu inny z grzechów głównych. Przesłanie każdego obrazka jest bardzo jasne choć, u Boscha, każda ze scen na początku wydaje się bardziej zabawna niż straszna.
To nie tak, jak w mrocznym, wstrząsającym thrillerze w reżyserii Dawida Finchera z 2010 roku o ambicjach moralitetu, gdzie morderca powodowany specyficznym poczuciem moralności zabija tych, którzy popełnili jeden z siedmiu głównych grzechów. Albo jak w Ghost Rider I lub II.
Bosch to inna – zapomniana już "rasa średniowiecznego artysty". W jego "średniowiecznej wersji" grzechów głównych ludzie, którzy grzeszyli, nie giną tak, jak w nowoczesnych wersjach z XXI wieku. Nie są zabijani w trakcie jakiegoś barbarzyńskiego rytuału przez osobnika o wypalonym poczuciu już elementarnego człowieczego współczucia…
Pomimo tego, że Bosch był moralistą (wydawać by się mogło, że wszędzie widział diabła oraz miał obsesję na punkcie szatana, wtrącania do piekła, w męki czyśćca) akurat w tym obrazie przypomina raczej zwykłego-dobrodusznego kaznodzieję. Opowiada anegdoty po to, aby zwrócić uwagę słuchaczy a zwykłym obrazem (jak słowem) skłonić ich do zmiany zachowania "na lepsze".
Bosch w swoich obrazach raczej „wytwarza atmosferę grzechu” w sytuacjach z pozoru niewinnych. To sztuka, którą niewielu współczesnych artystów lub reżyserów może się poszczycić (tak, jak np. Alejandro Amenabar w „Inni” z Nicole Kidman).
On, średniowieczny artysta, zwykłym pędzlem i farbą na desce malował np. procesję z wozem pełnym siana otoczonym przez radosne postacie. Z pozoru te postacie są niewinne a symbolika pokazuje coś zupełnie innego.
W Holandii "siano" symbolizowało bogactwo i związane z nim grzeszne kaprysy. "Sowa" – herezję, "waza" - kobiecą rozwiązłość.
Trzeba dużo myśleć by odczytać to, co on tam umieścił i chciał przekazać. Niestety nie do końca będziemy pewni własnej interpretacji.
Być może oglądając ten obraz trzeba zadawać samemu sobie pytanie:
- Co i kto ciągnie wóz z sianem?
A zaraz potem odnaleźć odpowiedź:
- Zaraz, zaraz! Ale to nie są stworzenia Boże!
Celem tej wędrówki jest miejsce, w które dziś niewielu już wierzy! Być może ukrytym sensem tego korowodu jest ostrzeżenie by ludzie, akurat tą nie szli drogą, prowadzeni przez te „dziwolągi”?
"Brak Boga" czyli "piekło": wszystko to znaleźć można w obrazach Artysty ze średniowiecza. Czyli: dym, ogień i stwory niezbadane. W jego twórczości oglądającego uderzają wymową groteskowe stworzenia – takich hybryd nikt przecież nie widział, przed nim niewielu z malarzy odważyło się przedstawić.
W jego obrazach, tak jak i dziś (w rzeczywistości XXI wieku), niepokoi "połączenie żywej i martwej materii". Ten świat rządzi się swoim własnym porządkiem. Marsz potworów wydaje się po prostu: bardzo celowy. W kluczu symboliki Boscha ten "ludzki świat" jest pełen człowieczego cierpienia.

 http://p.web-album.org/ce/3d/ce3dfe8bcc4622943d95c8e5e0f932b7a,4,0.jpg

Nie wiem czy dziś, w dobie poprawności politycznej kiedy nawet czytanie niektórych urywków Biblii staje się skandalem, także Bosh nie zostałby zakazany (lub w niedalekiej przyszłości nie będzie) na wygnanie.
Nie mam takiej pewności czy za kilka miesięcy także on, nie zostanie oskarżony o nietolerancję, ksenofobię jakimś bezpodstawnym aktem bo przedstawił na obrazie potępienie jakiegoś zachowania?
Być może np., któryś z polityków postanowił sprawdzić czy nie tworzy on (przypadkiem) pod wpływem alkoholu by tylko straszyć niewinnych, wprowadzać niepotrzebny stres i reklamować jakiś ciemnogród?
Bosch nie miał wielu wzorców we własnej współczesności, czy nawet przeszłości. Większość z postaci, które malował, musiał wymyślać samodzielnie. Później musiał ułożyć je wszystkie tak, by w szczegółach obrazów nie było przypadku lecz celowość, forma i treść. W innym wypadku jego obrazy nie przetrwałyby zwyczajnej "próby czasu".

3. „Statek ludzkich głupców”

Na obrazach Boscha podróż od raju samego do piekła świadomego samozniszczenia prowadzi przez „Ogród ziemskich rozkoszy”. Tak, jak dziś: od tradycyjnej rodziny z mamą - kobietą, tatą – mężczyzną aż do patchworkowego modelu rodziny gdzie każdy jest każdym a wszyscy są…?
Na obrazie Boscha nagle pojawiają się (sic) nagie kąpiące się w egzotycznym stawie, kobiety. Wokół nich na rozmaitych zwierzętach ukazani są mężczyźni a tymczasem w tle, dziwaczne różowe i niebieskie konstrukcje.
Nad tym wszystkim, w jakiejś scenie pełnej ruchu, krążą nieproporcjonalne dziwne ptaki. Lecz w każdej scenie, pozie lub grymasie odczytać można wątek "niszczącego życie grzechu pożądania".
To wszystko to symbole seksualności (tutaj nawet historycy sztuki nie mają wątpliwości). Seksualność której w średniowieczu było pod dostatkiem. Do tego wszystkiego, Artysta namalował ogromne uszy przeszyte włóczniami a zwykłą harfę pokazał jako narzędzie ludzkich tortur.

Symbolika Boscha prowadzić może do obłędu tak, jak ptak połykający grzeszników tylko po to, aby wydalić ich do otworu w Ziemi. Tam obok tego "dziwnego ptaka", na tym samym obrazie, odnaleźć można innego dziwnego człowieka, któremu w ten sam sposób wypadają monety z tej samej dziury do anonimowej Ziemi.
- Dlaczego zatem ten ptak ma na głowie kocioł?
- Dlaczego jedną nogę włożył do karafki ze średniowiecznym winem?
Pytania się tworzą lecz to problem nie tylko historyków sztuki, którzy świat urojony i diaboliczny (przez to nie do końca dający się pojąć i określić) próbują jakoś nazwać lub zdefiniować.
Każdy, kto choć trochę zna twórczość Boscha wie, że jego dzieła nie zachęcają do tego, aby wsiadać na „Statek ludzkich głupców”. Artysta tak jak umie czyli obrazem, zniechęca by wstępować do „Ogrodu ziemskich rozkoszy”. Chce w ten sposób nakłonić grzeszników do zmiany usposobienia. Jego sztuka, w tym wymiarze przyjemności, wcale nie dąży do uspokojenia, wyciszenia lub pocieszania w chwilowej rozkoszy.
Musimy zrozumieć jedną istotną rzecz:
- Aby w średniowieczu Bosch mógł malować takie treści, obrazy i figury sam musiał żyć w sposób nie budzący żadnych wątpliwości otaczających go żywych ludzi.

 http://p.web-album.org/ca/a9/caa9b9a9af29b21c0e595102df6878a5a,4,0.jpg

Obecna w twórczości Boscha "idea samotnego chrześcijanina" żyjącego wiarą w uciążliwym świecie ludzkich wad i grzechów, nawet dziś pozostaje „ideą wciąż aktualną”. Lecz by odkryć obraz, nie tylko dla mnie najważniejszy, na sam koniec trzeba wspomnieć o „Kuszeniu świętego Antoniego” (technicznie najdoskonalsze dzieło Mistrza). To w nim uderza pewien mały szczegół:
- Głęboko w grocie ukryty został mały, ledwo dostrzegalny, krzyż na którym wisi Jezus Chrystus.
Bez Niego cała kompozycja obrazu "kuszenie świętego Antoniego" staje się niezrozumiała i totalnie bez sensu … zupełnie jak wspomniany wyżej Ghost Rider II – kłębek przypadkowych i tylko szokujących zdarzeń.

4.„Oko Boga” i miłosierdzie w obrazach Hieronima Boscha

Ludzie w patrzeniu na chrześcijaństwo mają trzy możliwości wyboru:
1)     a) Jezus Chrystus był zwykłym (może „trochę bardziej” uzdolnionym człowiekiem, który żył jak wszyscy i umarł jak wszyscy);
2)     b) To mit zwykła legenda jakaś, powstała ze zlepku wielu postaci np. Herkulesa z Prometeuszem, nawiedzonego Proroka z jakimś uzdrowicielem itp.). Jej przekaz został wzmocniony przez fanatyczną grupę wyznawców czyli... "zwykłe kłamstwo".
Istnieje jednak trzecia z możliwości już ostatnia. Dowodzi ona, że Jezus Chrystus był po prostu tym, za Kogo się podawał czyli:
Synem Bożym, Mesjaszem, Zbawicielem, Odkupicielem ludzkości, Początkiem i Końcem, Sensem, Ikoną Boga Niewidzialnego, Nowym Adamem, Barankiem Bożym etc.
Hieronim Bosch przyjmował raczej ostatnią z tych trzech możliwości.
Każdy, kto zechce zapoznać się z dorobkiem tego artysty zostaje wręcz obezwładniony „traumatycznym wyrazem” symboliki, którą odkryje patrząc na jego dzieła.
Historycy sztuki zapominają o jednym z jego dzieł zupełnie niedocenianym a przebogatym inną symboliką dość jasną (chrześcijańską). Czyli proszą i łatwiejszą w odczytaniu.
Oglądając ten obraz trzeba mieć w pamięci inny: „Siedem grzechów głównych”. Tak samo jak tamten tak i ten jest zamknięty w formę prostego okręgu (dziwnego oka). Tamten nie zawiera dziwadeł, straszydeł i fantasmagorii lecz (w kluczu teologii) to ten drugi prowadzi to do odkrycia czegoś zupełnie innego.
By dobrze to zrozumieć trzeba poznać przynajmniej kilka urywków z Biblii:
„Prawdziwie Tyś Bogiem ukrytym, Boże Izraela, Zbawco!” (Iz 45:15); „Mówiłem wam o tych sprawach w przypowieściach. Nadchodzi godzina, kiedy już nie będę wam mówił w przypowieściach, ale całkiem otwarcie oznajmię wam o Ojcu” (J 16,25); „Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, /o Nim/ pouczył” (J 1,18); „Rzekł do Niego Filip: Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy” (J 14,8 – lecz tutaj trzeba przeczytać to, co następuje po tym pytaniu); „Skoro bowiem świat przez mądrość nie poznał Boga w mądrości Bożej, spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących” (1 Kor 1,21); „aby szukali Boga, czy nie znajdą Go niejako po omacku. Bo w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas” (Dz 17,27) (2).
Motywy „ukrycia Boga” Bosch zawarł w tym prostym lecz jakże wymownym obrazie. Bóg się ukrywa przed nami z kilku powodów:
- Pierwszym jest nasza wolność. Miłość wolnego aktu człowieka to "decyzja". Taką pozostanie zawsze i do końca świata. W miłości nie może istnieć jakikolwiek przymus;
- Relacja między OSOBAMI to „relacja oczyszczona” od wszystkiego co zniewala. Chrześcijanin nie jest niewolnikiem lecz zarządzającym winnicą powracającym do Ojca Synem Bożym!
- wreszcie: Bóg jest… Osobą Niestworzoną. Dynamika chrześcijańskiej relacji opiera się na innej dynamice. To istnieja tylko pomiędzy osobami posiadającymi własną tożsamość (personalizm) dynamika wymiany darów.
Pewną wykładnią dla takiej "wolnej relacji osób" jest związek małżeński. Księga Pieśni nad Pieśniami w specyficzny sposób opisuje wszystko to, co jest w stanie osiągnąć człowiek na Ziemi w kontakcie z drugim człowiekiem i z samym Bogiem.
"Ja się otwieram na Ciebie w ufności - Ty mnie w całej ufności przyjmujesz takim jakim jestem (nawet M. Buber o tym pisał).
Istotą Boga jest Miłość a ostatnim z Jego gestów w Ewangelii to… znak umycia nóg i Eucharystia.
Skoro wiemy już tak dużo (lecz wciąż za mało) aby skończyć temat interpretacji tego obrazu warto na niego po prostu spojrzeć a później zatopić się w kontemplacji. W środku znajdziemy Pelikana - ptaka znanego z worka znajdującego się pod dziobem.
Człowiek starożytny (średniowieczny) obserwując naturę i kierując się intuicją, stwierdził, że jego pisklęta żywią się pokarmem wydobywanym z tego worka. Tak narodziła się legenda i symbolika obrazu Boscha.
On na wysokiej skale umieścił pelikana, który krwią, wypływającą z jego piersi, budzi swe pisklęta do życia. Tak jak Chrystus, który Krwią wzbudził swych uczniów do życia w konsekwencji pelikan stał się sym­bolem Chrystusa (3).

 http://p.web-album.org/48/27/48271a7899bceae683cd8aebb7e08cb3a,4,0.jpg

Cały obraz Hieronima Boscha to "Oko samego Boga" - Oko Bożego Miłosierdzia, którego ludzie po prostu nie rozumieją. W ten sposób Artysta chciał podkreślić „sposób patrzenia” nie tylko na własne obrazy lecz sposób w jaki On, sam Bóg, patrzy na pogubionych ludzi (swoje dzieci). Czyli zupełnie inaczej od naszych wyobrażeń o Nim, naszych przesądów i lęków (Bezwzględny Sędzia lub Naiwny, wszystko przebaczający Staruszek). Źrenicą oka jest pelikan lecz tęczówka to Wydarzenia Miłości, które każdy człowiek, któregoś dnia zechce odkryć i poznać.
Chrześcijanin to „inny przemieniony już Człowiek, Podmiot, Osoba”



Muzułmanin (muslim – poddany, ślepy wyznawca, niewolnik)
Hinduista - droga oddania się; "cette colluvies religionum" - spływanie różnych elementów religijnych do wspólnego koryta (L. de la Valleé Pouisne)
Ateista - ..............


Tekst na podstawie: Vittorio Messori, Spór o Jezusa Chrystusa; PierAngelo Sequeri, Il timore di Dio; “Sztuka Burgundii i Niderlandów 1380-1500, Antoni Ziemba;

1) Ponieważ można nieźle "odlecieć" studiując sztukę Hieronima Bosha warto poznać inną interpretację średniowiecza, choć zgodną z historią.Moim zdaniem istotne jest również mentalne i duchowe wejście w klimat jego czasów. Pomimo (może) jakiejś niechęci można spróbować zrozumieć życie ówczesnych ludzi. W średniowieczu ludzie generalnie żyli dużo krócej. Związek małżeński zawierali już w wieku 14 lat, zaraz potem mieli dzieci, ciężko pracowali aby nie umrzeć z głodu i umierali 10 lat później. Prowadzili krótkie i niewesołe życie. Ginęli z zimna, głodu, epidemii, miewali szkorbut i byli bardzo biedni. Śmierć była wszechobecna a oni codziennie ją widzieli.
Ludzie średniowiecza w inny sposób niż dziś, wyrażali „wolność, równość i braterstwo”. Można zaryzykować tezę, że we właściwym tego słowa,  znaczeniu odkrywali sens komunizmu i demonstrowali „kulturę śmierci”. Znani byli z tego, że organizowali specyficzny korowód ludzi wszystkich stanów (jakby z Leninem, tęczą, Palikotem, Hartmanem lub Środą) z kościotrupem na czele. Nawet w wtedy proletariusze wszystkich stanów, ras i cechów podkreślali równość każdego człowieka w obliczu śmierci a Kościół tak jak i dziś walczył z tymi specyficznymi odmianami gender.
Wiem – przesadzam.
„Tańce śmierci” danse macabre trwały aż do renesansu i ostrzegały, że droga śmierci czeka na starych i młodych, bogatych i biednych a Towarzyszka Śmierć jak Marks, Engels, Lenin, Hitler lub Stalin czeka na wszystkich z otwartymi ramionami. Choć w jej rozumieniu znacznie się różnimy.
Śmierć oznaczała specyficzny rodzaj wyboru: piekło albo niebo. W ogóle średniowieczny świat był pełen demonów, pokus, diabłów i aniołów. Dla ówczesnych, dożywających przeciętnie 30-40 lat, pracujących bez emerytury ludzi, coś takiego jak piekielne męki były niemal namacalną rzeczywistością bo dostęp do opieki medycznej dla przeciętnego obywatela był porównywalny.
Dziś Bosch, otwarcie lub skrycie, byłby podejrzewany o tworzenie pod wpływem halucynogenów, ciemnogród oraz o przynależność przynajmniej do jakiejś sekty. Artysta ten odznaczał się niezwykłą wręcz pobożną gorliwością, poczuciem humoru, dystansu do rzeczywistości i zrozumieniem dla największych tajemnic wiary, miłości i roztropności.

2) "Ale oko moje okazało litość nad nimi, tak że ich nie wytraciłem i nie wygubiłem do szczętu na pustyni"(Ez 20,17) Ez 7:4"Oko moje nie okaże litości dla ciebie i nie pominę cię, ale ciebie uczynię odpowiedzialną za twoje drogi, a twoje obrzydliwości będą pośród ciebie [ujawnione] i poznacie, że Ja jestem Pan" (Ez 7,4); oraz inne: "Strzeż mnie jak źrenicy oka.. itp. itd.

3) Ptak ten (według legend) wyróżnia się wielką miłością do swych piskląt. Gdy jednak dorastają i uderzą skrzydłem rodziców w głowę, wtedy i one mogą uderzyć skrzydłem tak mocno, że ciosy te okazują się śmiertelne dla małych pelikanów. Rodzice żałują tego, co uczynili, i na trzeci dzień matka (według innych przekazów — ojciec) otwiera swój bok, a krew spływa na martwe ich ciała i przywraca im życie. Podobnie Bóg odrzucił łudzi po ich upadku i wydał ich śmierci. Potem jednak ulitował się nad nimi jak matka, umarł za nich na krzyżu i swoją krwią obudził ich do życia wiecznego (IV Modlitwa Eucharystyczna). 
W wigilię Wielkanocy liturgia grecka zanosi do Chrystusa modlitwę: „Podobnie jak pelikan, który rani swoją pierś, Ty, o Logosie, ożywiłeś swoje martwe dzieci, skraplając je kroplami życiodajnego źródła.”
„Spójrzmy na samego Pana a może ptaki jego przedstawiają. […] Nie przemilczajmy tego, co mówi się, a nawet czyta o owym ptaku pelikanie […]. Powiada się o tych ptakach, że uderzeniami swoich dziobów zabijają swoje młode, i że następnie opłakują przez trzy dni zabite we własnym gnieździe. Wreszcie matka sama siebie ciężko rani i własną swą krew wylewa na małe, które dzięki niej ożywają. Może jest to prawda, a może nie. Jeżeli jednak jest to prawda, pomyślcie, w jaki sposób odpowiada to temu, który ożywił nas swoją krwią” (św. Augustyn)
 „O tkliwy pelikanie dusz, Jezu mój, Chryste, Krwią swoją - serce moje z win obmyj nieczyste: wszak jedna jej kropelka w tak wielkiej jest cenie, że zdoła przynieść światu całemu ocalenie!” (św. Tomasza z Akwinu „Adoro Te devote” - „Zbliżam się w pokorze”).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz