Próba odbyła się jeszcze w Gruzji. Strzelano do polskiego prezydenta, a w Polsce rozległ się rechot...znaczy można...
Nie wiem, czy w Smoleńsku był zamach, nie mam na to żadnych dowodów. A jeśli był, to nie wiem, czy zrobili go smoleńscy gospodarze, czy może kto inny. Jakaś dziwna, nieprzeszkolona ekipa z walizeczkami naprawiała przecież tupolewa w Warszawie, na dzień przed katastrofą. I nikt jej nie nadzorował.
Ale wiem, ze hipoteza zamachu jest bardzo prawdopodobna i nie zgadzam się z redaktorem Lisickim, który napisał na łamach „Do rzeczy”, że hipoteza zamachu w Smoleńsku jest najmniej prawdopodobna, a pogląd swój uzasadniał tak między innymi:
„...Naprawdę nie bardzo wiem, jak można sądzić, że prezydent, który nie był w stanie zapewnić sobie własnego samolotu, którym miałby dolecieć na szczyt do Brukseli, miał być traktowany przez Rosjan jako tak wielkie zagrożenie dla ich interesów, by posunęli się do zbrodni. W ogóle można mieć wątpliwości co do tej polskiej potęgi i kluczowej roli. To, że na krótko staliśmy się samodzielnym graczem, było skutkiem nieprawdopodobnej wręcz woli Lecha Kaczyńskiego; stało się to niejako wbrew faktycznej słabości państwa i niewydolności jego struktur....
… Rosjanie mogli nie lubić śp. prezydenta, ale w sytuacji politycznej w 2010 r. nie stanowił on dla nich poważnego zagrożenia. ...
Redaktor Lisicki odkrył rzecz niebywałą – Polska nie stanowiła dla Rosji zagrożenia!
To się rzeczywiście obudził, bo od czterystu lat Polska nie stanowi dla Rosji żadnego zagrożenia. Wiadomo, ze nie pomaszeruje na Moskwę, Kaliningrad czy Woroneż. Może jej co najwyżej przeszkadzać o tyle, że nie zawsze pozwala się pobić, jak to było w przypadku Piłsudskiego. Czasem podbita, próbuje się, jak 150 lat temu, wyzwolić. I czasem też może jej pomieszać szyki w budowie imperialnej polityki. To ostatnie Lech Kaczyński zrobił w Gruzji.
Od czterystu lat Polska nie jest w stanie pobić rosyjskiego niedźwiedzia, może mu najwyżej nadepnąć na odcisk. I Prezydent Lech Kaczyński nadepnął mu na odcisk na południowej, kaukaskiej łapie. Nadepnął dotkliwie, do tego stopnia, że niedźwiedź musiał tę łapę cofnąć (dziś Gruzja jest już stowarzyszona z UE).
I to już mógł być dla niedźwiedzia motyw, żeby się odwinąć...
Niedźwiedź ma tez łapę wyciągniętą w ukraińską stronę. Tę łapę trzyma mocno i jej nie cofa.
Naród ukraiński chciałby się spod niej wyrwać, ale politycy ukraińscy bardzo się tej łapy boją. Smoleńsk nie jest daleko od Kijowa, a prezydent Janukowycz też lata samolotami...
Ale co ma z tym wspólnego zamach na polskiego prezydenta?
To akurat Paweł Lisicki zauważa sam – bo Polska pod rządami Tuska jest bardzo słaba. Jest tak słaba, ze można jej skakać po głowie i bezkarnie nabijać dowolne guzy.
Jeśli teoretycznie była w Rosji chęć zamachu, ku przestrodze, żeby Ukraina nie fikała, to Polska nadawała się do tego najlepiej.
Próba odbyła się jeszcze w Gruzji. Strzelano do polskiego prezydenta, a w Polsce w odpowiedzi rozległ się rechot ówczesnego marszałka Sejmu. I już było wiadomo, że obecna polska władza władza palcem nie kiwnie w obronie polskiego prezydenta i ani nie zapewni mu bezpieczeństwa, ani tez nic nie zrobi, jeśli coś mu się stanie. Można więc było snuć dalsze plany...
Tak, ta polska władza gwarantowała bezkarność ewentualnego zamachu. Ta władza nie zwróciła się do NATO ani do żadnej innej organizacji międzynarodowej.. Ta władza nie chciała i nie chce do dziś ani śledztwa, ani wraku, ani czarnych skrzynek, ani sekcji zwłok ofiar. Ta władza nie chciała i nie chce od Rosji niczego, a wersję mgły i błędu pilotów przyjęła bez szemrania po kwadransie, gdy jeszcze straż pożarna nie dotarła na miejscu katastrofy.
Tej władzy wtórował chór i orkiestra wujów – dziękujemy ci Moskwo! Dziękujemy ci, premierze Putin!
W tym samym czasie w Moskwie, bez żadnego nadzoru, pakowano pomylone ciała ofiar do plombowanych trumien i dokładano do nich stare szmaty...
Ta polska władza da się dzisiaj pochlastać i posiekać za wiarę w święte księgi Anodiny i że katastrofę spowodowali polscy piloci i polscy pasażerowie, a kto w to wątpi, te jest pisowskim oszołomem.
Nie twierdzę, że tak było, ale tak mogło być - jeśli jakieś siły w Rosji wpadły na pomysł ostrzeżenia Ukrainy, to nie było lepszego i bardziej spektakularnego sposobu, niż uderzenie w polskiego prezydenta.
I żeby wszyscy wokoło domyślali się, że to był zamach (bo przecież po to był, żeby się domyślali, inaczej nie miał sensu), tylko Polska żeby siedziała cicho, jak mysz pod niedźwiedzią łapą.
To akurat rząd Tuska gwarantował znakomicie i w pełni zrealizował pokładane w nim nadzieje.
Polska władza niczego nie rozumie, albo udaje, że nie rozumie, natomiast ukraińska władza „aluzju poniała” . I dlatego Ukraina, choć chciała być w Unii Europejskiej, to nie jest i nie będzie. Nikt niedźwiedziowi nie nadepnie już na łapę. Niech tam naród protestuje na Majdanie, a władza już wie, że lepiej robić z Moskwą oligarchiczne interesy, niż … gdzieś polecieć i wszystko się zmieni... Nie wiem, czy w Smoleńsku był zamach, a jeśli był, to czy rosyjskie słuzby, czy może kto inny go wykonał. Ale nie mam wątpliwości, że to w Smoleńsku Rosja zapewniła sobie trwałą kontrolę nad Ukrainą.
Wart był kiedyś Paryż mszy, to czemu Kijów nie byłby wart zamachu?
Zwłaszcza takiego zamachu, za który obecna polska władza oraz wspierający ją lemingrad da się pokroić, że go nie było...
Janusz Wojciechowski
europoseł PiS
Czytaj oryginalny artykuł na: http://www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/smolensk-od-kijowa-blisko,-ukrainska-wladza-aluzju-poniala,9337504071#ixzz2nemen3cM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz