piątek, 20 grudnia 2013

Odbiór sztuki nie zależy od edukacji

Nawet przeciwnie, filtr wiedzy przeszkadza, dla tego przed oglądaniem wystawy nic o niej nie czytam.

W Centrum Sztuki Współczesnej trwają czwartkowe debaty o sztuce. Na pierwszej byłam i to czynnie, na drugiej nie byłam, bo byłabym tylko biernie wobec wyłącznie lewicowych i miażdżących dyskutantów. Na tę trzecią, które była wczoraj chętnie bym poszła, niemniej mogłam oglądać tylko life-streaming.

Takie dyskusje z natury są wielowątkowe. Także i ta zawierała obowiązkową żonglerkę słowami "dialog", "kultura", "edukacja", a także "religia" i "kultura". Przyznam że zawsze nieco przysypiam kiedy o kulturze mówią filozofowie i teoretycy. Niemniej wyraźnie się ożywiłam kiedy do mikrofonu został dopuszczony prof. Grzegorz Kowalski – rzeźbiarz, performer, twórca instalacji, pedagog, eseista i krytyk sztuki, twórca słynnej "Kowalni", pracowni ASP w której powstała praca Jacka Markiewicza „Adoracja”. Jego wypowiedź trwająca chyba jedną dwudziestą tego czasu jaki zajęły wywody filozofów już w zapowiedzi miała sprowadzić dyskusję na poziom konkretu. Czuję że to mam wspólnego z Panem Profesorem że lubię mówić o konkretach. Jeżeli by więc ktoś szukał pierwszych wniosków o czym lubią rozmawiać historycy sztuki z prawicowych portali i jak wywołać z nimi dialog w CSW, odpowiadam, że zainteresować ich konkretami.


Life-steaming poszedł w eter, więc nie mam jak dokładnie zacytować, nieco też poprzestawiam w kolejności wątki z wypowiedzi Pana Profesora, który powiedział moim zdaniem rzecz najistotniejszą dla obecnego tematu sztuka a edukacja. Zdegradował edukację krytyka na korzyść samej sztuki. To znaczy powiedział, że kiedy wchodzi na galerię i dzieło nie porusza jego uczuć, natomiast widzi on na ścianie towarzyszący dziełu długi opis, to pomija jedno i drugie. To ciekawa wypowiedź, daje mi ona nieco odwagi przyznać się, że ja też tak robię.

Zastanowię się teraz nad tym co zachodzi we mnie w galerii sztuki (każdej, nie tylko współczesnej). Mianowicie zwiedzając je staram się (a nie jest to łatwe przy posiadaniu już pewnej wiedzy) zwiedzać będąc kompletnym ignorantem wobec tego co napisali przede mną krytycy. Pierwsze (co nie znaczy ze ostatnie) zwiedzanie robię kompletnie bez czytania co inni napisali. Nie czytam też nazwisk. A już na pewno nie wypożyczam takich urządzeń ze słuchawkami, które mówią mi co mam zobaczyć. Po prostu sama od podstaw szukam znaczeń i wrażeń. Jestem więc taką poszukiwaczką wrażeń. Moja wiara czy niewiara ma tu mało do rzeczy. Jestem konsumentem sztuki.

Dalej, jeżeli napotkam na dobre dzieło sztuki, to ono jest w stanie, może gdzieś z głębi sali emocjonalnie mnie dosięgnąć. Tak, że ja już przy pierwszym okrążeniu wystawy je zauważę. Ono spowoduje takie, jak by to nazwać, emocjonalne szarpnięcie. I ciekawe, dotyczy to też sztuki dawnej. Zadziwiłam kiedyś kogoś że potrafię w ten sposób zwęszyć pośród współczesnych kopii oryginalne dzieło sztuki z dalekiego wschodu, na którym kompletnie się nie znam. Po prostu widok tego obiektu dał takiego emocjonalnego kopa. Jakoś wyczułam w nim prawdę pośród fałszu reszty ekspozycji.

Podobnie jest ze sztuką współczesną. Można śmiało powiedzieć, ze sztuka współczesna wybitnie nadaje się do tego typu odbioru. Dla tego pełni ona rolę w aktualnym poszukiwaniu prawdy. Zauważył to jeden z twórców współczesności Wasyl Kandinsky* formułując w dziele „o duchowości w sztuce” „zasadę wewnętrznej konieczności”. Jego zdaniem dobre dzieło sztuki abstrakcyjnej jest zrozumiałe dla każdego, ponieważ ta „wewnętrzna konieczność” jest wewnętrznie odczuwalna zarówno dla wykształconego jak i dla prostaka. Skoro artysta wykonując dzieło kierował się szczerością tej konieczności, ja będę w stanie to rozpoznać. Nie znam się zbytnio na malarstwie Kandinskiego ale w Kunst Museum w Kolonii miała wielką frajdę oglądając akwarele. Możliwe jednak że jeżlei dzieła ze szczerością nie miałyby nic mało wspólnego i wyjdę z galerii nie poruszona niczym. Na pewno jednak nie można zaczynać od tekstów, to psuje cały odbiór. To znaczy ja te tesksty jak już muszę, np. żeby samemu coś napisać, albo pobełkotać z o sztuce z przyjacielem, przeczytam. Ale nie potrzebuję tego dla własnego odbioru sztuki.

Tutaj powiem że chodzę na wystawy sztuki najnowszej, sama dla siebie, bo służbowo już dawno nie muszę tego robić. Chodzę właśnie w poszukiwaniu emocjonalnych wrażeń. To mnie na pewno różni od wielu prawicowych kolegów, którzy od razu by powiedzieli „ja nie uznaję tego za sztukę”. Ja potrafię z tego czerpać dla swojego zbudowania, ponieważ dobre dzieło sztuki współczesnej (podobnie jak dobre dzieła poprzednich wszystkich epok), powoduje taki wstrząs, co może Grecy nazywali katharsis, oczyszczeniem. Prawicowy katol zatem może chcieć jakiegoś ożywienia od sztuki, którą wielu pochopnie nazwie lewicową. Sztuka nie jest ani prawicowa ani lewicowa, sztuka jest dobra lub zła. Zła sztuka pozostawia nas obojętnymi, dobra nas porusza. Jeżeli jest sztuka dobra to ona prowadzi do dobra, nawet jeżeli okrętną drogą. Dobrą sztukę instynktownie poznajemy.

Ta okrętna droga to właśnie niekiedy wrażenie bycia zaszokowanym. Metodę sztuki współczesnej zastosowała też kiedyś Fronda w akcji „dziewczyny czekają 24h” robiąc ulotki podobne do reklam prostytutek, a tam po chwili małym druczkiem można było przeczytać „czekają 24h na twoją modlitwę”. Był więc szok, ale też była ewangelizacja. Czyli za szokiem szła prawidłowa treść. Szok był jedynie narzędziem otwarcia emocji, otwarcia na logiczny przekaz. Dialog współczesnych metod happenerskich widzę właśnie tutaj. Są to wyłącznie metody. Możemy jest także sami zastosować do dobra,. Jak każde narzędzie.

Mam wrażenie że to jest właśnie metoda działania prac z Kowalni, że one bez wątpienia są odróżnialne od innych, nie sposób jest tego nie zauważyć. Czy było coś wyraźniejszego w powszechnym odbiorze sztuki współcxzesnej niż Katarzyna Kozyra, czy Paweł Althamer? Oni nadal są jakby symbolami współczesności, bardzo trudno ich przeskoczyć. Także praca Markiewicza jest takim bardzo silnym i agresywnym czymś, chociaż tę agresję zdobywa w dość tani sposób, poprzez zderzenie obiektu sacrum z faktem nagości. Zderzeniem oficjalności z intymnością. Szokowanie jest tu metodą tego pierwszego ciosu. Ale co dalej? W sumie jednak nie uważam tego dzieła sztuki za dobre, choć jest ono mocne, bo ono poza daniem mi tego pierwszego ciosu, nie prowadzi mnie nigdzie dalej. Jest to dla mnie tylko pusty szok, nic więcej. Co się dzieje kiedy oglądam Markiewicza? Myślę że jest to profanacja. Taki jest mój spontaniczny odruch, bo ja to dzieło filtruję przez własne uwarunkowania. To że ja nagość pojmuję jako coś odrębnego od krucyfiksu, jest bardzo głęboko we mnie uwarunkowane. Czy ten mój odruch jest zły? Jest to dobry odruch jak każdy inny. Stąd wdzięczna jestem panu Profesorowi za to wspomnienie, że praca Markiewicza miała od początku te dwie interpretacje. Jedni uważali że jest to profanacja (wspomniano o rzeźbiarzach z ASP którzy byli oburzeni, inni rzeźbiarze), także w środowisku Muzeum Narodowego, wielu historyków sztuki w kuluarach uważa, że jest to profanacja. Może wielu milczało bo nie chciało okazać chęci cenzury, ale wielu też mówi to głośno. Można by próbować ich ofuknąć "czemu myślicie jak Polacy". No bo my jesteśmy Polacy.

Niektórzy zaś (ci mają zupełnie inne uwarunkowania niż ja, np. zupełnie inaczej traktują nagość) uważają że jest to Adoracja. Ja sobie tego nie wyobrażam, ale nie mogę też zanegować ich reakcji. Oni po prostu zupełnie co innego myślą widząc krucyfiks (nie akceptują go) a co innego myślą widząc nagość (akceptują).

Do czego dążę. Iwo Zmyślony podczas pierwszej dyskusji zawstydzał mnie, że ja się gorszę Markiewiczem „a przecież temu dziełu towarzyszą teksty”. Jak to sobie Krytyk wyobraża? Ja bym miała najpierw jakoś zacierać spontaniczność swojej reakcji czytaniem wywodów jakieś nie przymierzając krytyka? Miałabym się nastawiać, że mój odbiór ma być inny od tego mojego spontanicznego? Jeżeli dzieło samo mnie nie naprowadza na taki wniosek, że jest to Adoracja, to jest to po prostu bełkotliwe dzieło. To nie we mnie jest problem (że się wyłącznie gorszę), tylko w dziele które poprzez to zgorszenie powinno mnie emocjonalnie wyprowadzić do wniosku że jest to Adoracja jak w tytule.

Także ludzie przychodzący na wystawę mają prawo do tej spontanicznej reakcji. Nie wykluczone że ich tak to boli i bulwersuje , że prowadzi ich właśnie do zniszczenia. Co by można osiągnąć edukacją? Najwyżej powierzchowną grzeczność, konformistyczną obojętność na poruszanie naszymi uczuciami. Nie reaguj, bo ty w państwowej galerii jesteś. A to o to chodzi w sztuce współczesnej abyśmy obojętnieli emocjonalnie i tylko ciągle zerkali lękliwie do tekstów? Tak wytrzyma robić człowiek bez własnych oczu, nie patrzący, szukający tylko cudzej opinii. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jesteśmy z powrotem w XIX wiecznym akademizmie, gdzie żeby zrozumieć obraz i ocenić czy jest dobry muszę znać mitologię i mieć różne wtajemniczenia.
.
Adoracja Markiewicza jest przykładem kulawego dzieła bezradnego, do którego krytyk musi dorobić ideologię. Jest to coś do czego dorobiono przyjajmniej trzy ideologie, a wypowiedzi samego artysty są sprzeczne, gdyż sam nie wie co chciał przez to powiedzieć. 

 -----------------------

Trzecia debata z cyklu "Sztuka a demokracja" dotyczy(ła) roli edukacji we współczesnym procesie kulturotwórczym oraz związanej z nią współpracy między artystami i publicznością. Punktem wyjścia dla spotkania są ostatnie wydarzenia związane z próbami ograniczenia wolności artystycznej w naszym kraju, zwłaszcza w polu sztuk wizualnych. Dlaczego sztuka współczesna wywołuje tak silne emocje? Dlaczego prowadzą one do aktów przemocy i wandalizmu? Celem debaty jest przyjrzenie się znaczeniu edukacji (w tym edukacji poprzez współpracę) w kształtowaniu postaw sprzyjających rozwojowi i odbiorowi sztuki. Czy edukacja kulturalna, z jednej strony, sztuka współpracy z drugiej, mogłyby stać się narzędziem otwierania na dialog i wzajemne zrozumienie?


Marek Goździewski – program edukacji Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski.

Łukasz Kobeszko – absolwent filozofii na UKSW; dziennikarz i publicysta; związany z Centrum Myśli Jana Pawła II.

prof. Grzegorz Kowalski – rzeźbiarz, performer, twórca instalacji, pedagog, eseista i krytyk sztuki, twórca słynnej "Kowalni". Obecnie związany z Wydziałem Nowych Mediów warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych.

prof. Ewa Rewers – profesor filozofii i teorii kultury. Kierownik Zakładu Kultury Miasta w Instytucie Kulturoznawstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

prof. Jan Stanisław Wojciechowski – artysta, animator kultury, pedagog i kulturoznawca. Kierownik Katedry Antropologii na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

* Wasyl Kandinsky


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz